Marcin Korzewski - Miękkie narkotyki (O tolerancji w społeczeństwie i prawie holenderskim).pdf

(189 KB) Pobierz
689592711 UNPDF
Marcin Korzewski
O tolerancji w społeczeństwie i prawie holenderskim , Nomos, Kraków, 2005, ss. 280-294
(Miękkie) Narkotyki
Tytoń – jak gwałtownie ambon napominali kaznodzieje i moraliści okresu nider-
landzkiego Złotego Wieku – stanowił śmiertelne zagrożenie zarówno dla władz umysłu,
jak i dla chrześcijańskich powinności, których grzesznicy oddający się tym bezbożnym i
próżnym uciechom, nie wypełniali. „Artyści – pisze Simon Schama – którzy
specjalizowali się w obrazach z życia wsi [...] w latach 20-tych i 30-tych XVII wieku z
zadziwiającą wręcz dokładnością uwieczniali sceny palenia fajek. Niektórzy z bohaterów
ich przedstawień wydawali się być dziwnie otępiali i oszołomieni, co – jak przypuszczano
– oznaczać mogło, iż ich tytoń «wzbogacony» był jakimś rodzajem narkotyków. Praktyki
browarników «uzbrajających» swe produkty w substancje wprowadzające w trans, czy też
wywołujące halucynacje [...] znane były już w średniowieczu i podejmowane, mimo
surowych zakazów zarówno ze strony Kościoła, jak i państwa. Sprzedawcy tytoniu,
szczególnie ci, zaopatrujący plebejską klientelę, podobne formuły stosowali [koniec
strony 280] również w swoich produktach, choć prawdopodobnie z nieproporcjonalnie
dużymi efektami narkotycznymi. Roessingh, historyk zajmujący się holenderskim
przemysłem tytoniowym, nie wyklucza możliwości, iż niektóre z tych produktów «na-
faszerowane» były substancją dobrze znaną Holendrom podróżującym do krajów Lewantu
i Indii pod łacińską nazwą Cannabis sativa 1 .
Jak więc widać, substancje narkotyczne obecne są w historii Niderlandów od już
bardzo dawna. Co więcej, powiedzieć można, iż w pewnym sensie znaczną część bo-
gactwa i potęgi Republika Zjednoczonych Prowincji zawdzięczała właśnie konopiom
indyjskim. W tamtym bowiem okresie po świecie żeglowały tysiące statków wybudo-
wanych przez Holendrów, a wyposażonych w takielunek z linami i żaglami właśnie z
konopi, których uprawa stanowiła wówczas podstawę holenderskiego rolnictwa.
Lecznicze skutki działania konopi dość szybko dostrzeżone zostały najpierw przez
samych hodowców, a później ich pozytywne właściwości docenione miały być także
przez niderlandzkie autorytety medyczne 2 . Kannabis miał wówczas również szereg innych
1
Schama, op.cit. , s. 212-213.
2
Ibidem , s. 196-197. Lecznicze właściwości konopi zostały opisane przez Remberta Dodoensa w jego Księdze ziół jeszcze w XVI wieku.
Zob. A Short History of Hemp in the Netherlands , http://www.disabilityuk.com/cannabis/hemp1.htm#1_3_, dostęp: 27/04/2003. W
późniejszym okresie – i tym razem już opiaty – odgrywały istotną rolę jako część tradycyjnej domowej medycyny np. w leczeniu bólu
zębów, ale co dość interesujące, np. syrop z maku stosowano by uspokoić „nadaktywne” dzieci. Miały one być również stosowane w
nowoczesnej naukowej medycynie głównie jako środki uśmierzające ból. Zob. M. de Kort, A Short History of Drugs in the Netherlands , w:
Between Prohibition and Legalization. The Dutch Experiment in Drug Policy , s. 4-5.
689592711.001.png
zastosowań. Niderlandzkie czarownice na przykład, używać go miały do produkcji swych
tajemnych mikstur 3 .
Wiek XIX – stawiając fundamenty dla współczesnej holenderskiej polityki wobec
narkotyków – przenosi płaszczyznę spotkania Holendrów z narkotykami w nieco inne
rejony i ujawnia nieco inne, niż tylko leczniczo-magiczne ich oblicze. Otóż, o ile w
samych Niderlandach – wraz z upływem stulecia – mamy do czynienia z nasilaniem się
moralizatorskich tendencji, potępiających tego rodzaju używki, o tyle poza granicami
kraju narkotyki nie tylko nie były traktowane przez Holendrów jako coś specjalnie
[koniec strony 281] zdrożnego, lecz stały się nawet jednym z podstawowych źródeł
zasilania państwowej kasy. Mam tutaj na myśli oczywiście holenderski monopol na
produkcję oraz handel (na światową skalę) opium i kokainą prowadzony dzięki
eksploatacji kolonii. Ogromne kontyngenty opium statkami transportowane były z Indii
Wschodnich do Holandii, gdzie przerabiano je na morfinę i heroinę przeznaczoną z kolei
na eksport do krajów Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Podobnie rzecz miała
się z liśćmi koki z Jawy przerabianymi w Amsterdamie na kokainę 4 . Szacunki wskazują,
iż między 1816 a 1915 rokiem zyski z opium stanowiły 10% całości dochodów, jakie
Holendrzy czerpali w związku z ekonomiczną eksploatacją kolonii 5 . Pod koniec XIX
wieku, kiedy zyski z handlu zaczynały powoli topnieć, rząd holenderski zdecydował się
przejąć bezpośrednią kontrolę nad sprzedażą i dystrybucją opium w holenderskich Indiach
Wschodnich 6 . Miało to doprowadzić do wyeliminowania praktyk związanych z prze-
mytem, uszczuplającym znacznie wpływy do państwowej kasy z tytułu handlu opium.
Oficjalnie zakładano również, iż – w związku z konkluzjami szeregu prowadzonych
wówczas badań, wskazujących na znaczną szkodliwość opium dla zdrowia – państwowa
kontrola dystrybucji opium przyczyni się do zredukowania liczby konsumentów. W
praktyce jednak – jak podkreśla Marcel de Kort – Holendrzy nie podjęli żadnych
specjalnych kroków, by ograniczyć konsumpcję opium w koloniach. W zasadzie do
momentu uzyskania przez Indonezję niepodległości, Holandia z handlu opium czerpała
ogromne zyski – zbyt znaczące, by można było wprowadzać jakiekolwiek zakazy i
ograniczenia 7 .
3
Zob. A Short History of Hemp in the Netherlands.
4
Zob. D.J. Korf, Dutch Treat. Formal Control and Illicit Drug Use in the Netherlands , Amsterdam 1995, s. 3. W latach 1920-1930 Holandia
była największym producentem kokainy na świecie.
5
Zob. de Kort, op.cit. , s. 7.
6
Jak widać, rząd holenderski nie miał zasadniczo oporów, by w koloniach pełnić rolę „zinstytucjonalizowanego dealera narkotykowego”,
gdy tymczasem, jak już wspomniałem, jeszcze w latach 70-tych miał poważne obiekcje, co do uprawiania „państwowego stręczycielstwa”.
7
Zob. de Kort, op.cit. , s. 8.
Nie należy się przeto dziwić, że Holandia zasadniczo niechętna była podpisywaniu
jakichkolwiek międzynarodowych umów w zakresie kontroli [koniec strony 282] i
przeciwdziałania handlowi narkotykami. Dopiero poważna presja dyplomatyczna, jaką na
rząd holenderski wywarły Stany Zjednoczone, uważane za główną „ofiarę” holenderskiej
dominacji w handlu opium (znaczna część holenderskiej heroiny i kokainy trafiała
bowiem za ocean), doprowadziła w konsekwencji do podpisania w Hadze w 1912 roku
międzynarodowej Konwencji Opiumowej. Regulowała ona produkcję i handel opiatami i
kokainą oraz zobowiązywała sygnatariuszy do ograniczenia produkcji i sprzedaży
narkotyków wyłącznie do zastosowań medycznych. Dokument ten stanowił z kolei
podstawę do uchwalenia – choć, jak podkreśla Dirk Korf, „bez specjalnego entuzjazmu” 8
– holenderskiej Ustawy Opiumowej (1919). Z podobnym – nikłym – zapałem przepisy
Ustawy, zakazujące przygotowywania, sprzedaży, importu, eksportu i posiadania nar-
kotyków dla celów handlowych, były egzekwowane. Przede wszystkim dlatego, że za-
kazane substancje w samej Holandii nie były konsumowane na dużą skalę 9 , a po drugie,
były one stosunkowo łatwo dostępne na podstawie przepisu lekarskiego. Implementacja
zapisów Ustawy Opiumowej sprowadzała się więc w istocie wyłącznie do kontroli
medycznej, nie zaś penalizacji. Jedyną grupą, która – jak podkreśla Marcel de Kort –
bardziej narażona była na reakcję ze strony wymiaru sprawiedliwości, byli chińscy
imigranci, spośród których aż 75% paliło opium i to bynajmniej nie w celach me-
dycznych. Nawet jednak, jeśli doszło do oskarżenia, orzekane wyroki były stosunkowo
łagodne 10 . Chińska społeczność w Holandii była bowiem stosunkowo niewielka i stano-
wiła względnie zamknięte środowisko, nie stwarzając tym samym żadnego realnego i
poważnego zagrożenia dla reszty społeczeństwa. Dlatego też z zasady „przymykano oczy”
na to, co działo się w chińskich dystryktach Amsterdamu czy Rotterdamu. Chińscy
imigranci – strategia znana skądinąd – jeśli tylko nie zakłócali porządku publicznego,
mogli cieszyć się, w zaciszu własnego domu czy dzielnicy, względną swobodą
konsumpcji opium 11 . [koniec strony 283]
Holenderska polityka wobec narkotyków na początku XX wieku niosła ze sobą jeszcze
jeden specyficzny rys, który stanowił podział funkcji w zakresie egzekucji zapisów
Ustawy Opiumowej. Ministerstwo Sprawiedliwości i policja odpowiedzialne były za
ściganie nielegalnego handlu i przemytu narkotyków. Nie miały one jednak prawa
8
Korf, op.cit. , s. 3.
9
Gdyby rzeczywiście Holendrzy mieli wówczas poważny problem z narkotykami, z całą pewnością – zważywszy na ówczesną atmosferę –
uregulowany zostałby przez zapisy Ustawy o Moralności.
10
Posiadanie do 2 gramów opium nie było w ogóle karalne. de Kort, op.cit. , s. 13-14.
11
Zob. Brants, op.cit. , s. 626.
ingerować w (weryfikowane przez Ministerstwo Zdrowia) kompetencje lekarzy w zakresie
oceny tego, czy ich pacjenci zażywali narkotyki jeszcze z powodów medycznych, czy już
„rekreacyjnych” 12 . W praktyce oznaczać to miało, iż w przypadku osób uzależnionych
stosowano medyczne środki zaradcze (przepisując im narkotyki) a nie sankcje karne.
Jeśli zaś chodzi o międzynarodowy aspekt holenderskiej polityki narkotykowej, zo-
bowiązani przepisami Holendrzy, uczestniczyli wprawdzie w walce z międzynarodowym
przemytem i z handlem na dużą skalę 13 , robili to jednak dość niechętnie. Najlepszym tego
dowodem niech będzie chociażby to, że w 1928 roku w Amsterdamie wciąż jeszcze
działała (i to w oparciu o oficjalną, państwową licencję) Chemische Fabriek Naarden
przedsiębiorstwo odpowiedzialne za obrót połową światowej produkcji heroiny. W jawnej
sprzeczności z międzynarodowymi regulacjami stała również specyficznie rozumiana
holenderska strategia zwalczania nielegalnego handlu narkotykami w Indiach
Wschodnich, polegająca na zastąpieniu go „legalnym” monopolem państwa w zakresie
produkcji i dystrybucji opium.
W 1928 roku Holandia – po raz kolejny wyłącznie dzięki międzynarodowym naciskom
– zmuszona zostaje do nowelizacji Ustawy Opiumowej i umieszczenia na liście
zakazanych środków również pochodnych konopi indyjskich. Powody tej wręcz „meto-
dycznej” niechęci były podobne, jak w przypadku poprzednich regulacji. Nie był to
wówczas „holenderski problem”. „Rekreacyjna” konsumpcja marihuany stała się bowiem
elementem holenderskiej rzeczywistości dopiero po II wojnie światowej, w związku z
zacieśnieniem stosunków Holandii ze Stanami Zjednoczonymi. Podwójne konsekwencje
tego zbliżenia okazały się być dość paradoksalne. Z jednej strony bowiem, oznaczało ono
– w ramach (moralnego) uznania dla wartości [koniec strony 284] amerykańskiego
podejścia do „wojny z narkotykami” ( war on drugs ) 14 – kolejną nowelizację Ustawy
Opiumowej (1953) oznaczającą penalizację sprzedaży i posiadania pochodnych konopi
indyjskich. Z drugiej jednak strony, „moda” na marihuanę – wraz z kulturą kontestacji lat
60-tych – „przywędrowała” do Holandii właśnie ze Stanów Zjednoczonych 15 . Wówczas
również – wsparta nowymi, surowszymi regulacjami – policja holenderska, zaczyna
prowadzić intensywne akcje przeciwko indywidualnym posiadaczom i konsumentom
narkotyków, wysyłając ich do więzienia za posiadanie minimalnych nawet ilości środków
12
Zob. de Kort, op.cit. , s.15.
Zaraz po wprowadzeniu Ustawy Opiumowej doszło w Holandii do kilku spektakularnych akcji policji i zakończonych skonfiskowaniem
sporych ilości narkotyków.
14
Co, jak sugeruje Dirk Korf, mogło być w istocie formą „odwdzięczenia się” za amerykańską pomoc finansową po II wojnie światowej.
Korf, op.cit. , s. 4. Wydaje się jednak, iż ważniejszym powodem odpowiedzialnym za próbę „przeszczepienia” strategii war on drugs na
holenderski grunt jest „apogeum dyktatury drobnomieszczańskiej moralności” społeczeństwa filarowego, z jakim mamy do czynienia w
Holandii w latach 50-tych.
15
.
13
689592711.002.png
narkotycznych. Ta represyjna strategia rozprawienia się z narkotykami – doskonale
wpisująca się w filarową „krucjatę przeciwko niemoralności” – ostatecznie jednak okazała
się całkowicie nieskuteczna. Nie tylko bowiem nie przyczyniła się do zmniejszenia liczby
konsumentów, ale nadto – w związku z tym, iż stała w jawnej sprzeczności z kreującym
nowy, postfilarowy „ład społeczny” tabu koercji – wzmacniała dodatkowo społeczną
opozycję wobec traktowania konsumentów narkotyków jak przestępców 16 . Mimo więc
surowego prawa i zmasowanych akcji policji przeciwko tym, którzy je łamali, narkotyki
stają się w społeczeństwie holenderskim sprawą coraz bardziej otwartą, jawną, a nade
wszystko popularną. W 1962 roku holenderski poeta Simon Vinkenoog, wyrażając ogólne
nastroje nowej epoki, pisał, iż „wciągu dziesięciu lat [marihuana – M.K.] będzie sprawą
tak powszechną, jak picie whisky czy piwa i tak normalną jak zwykły papieros” 17 . Już
jednak na początku lat 60-tych staje się ona swoistą „wizytówką” pokolenia holenderskiej
kontestacji i samo-regulacji . [koniec strony 285]
Skompromitowana polityka represji kończy się ostatecznie w 1968 roku. Wówczas to
powołana zostaje rządowa Komisja Baana ( Baan Commissie ), której zadaniem było
wypracowanie nowej, adekwatnej do zmieniającej się rzeczywistości społecznej, ale
przede wszystkim skutecznej strategii uregulowania problemu narkotykowego. Rezul-
tatem czteroletnich prac Komisji był fundamentalny dla unikalnego charakteru holen-
derskiej polityki wobec narkotyków podział na narkotyki twarde i miękkie. Jeśli chodzi o
te pierwsze, Komisja postulowała podwójne – prawno-medyczne – podejście. Tego
rodzaju środki – jako stwarzające zbyt duże ryzyko – miały być całkowicie zakazane.
Samo jednak uzależnienie od twardych narkotyków miało być traktowane nie w kate-
goriach przestępstwa, lecz jako problem medyczny. Całość działań wymiaru sprawie-
dliwości i organów ścigania koncentrować się zaś miała na represyjnym podejściu do
handlu narkotykami na dużą skalę. Tymczasem miękkie narkotyki – jako relatywnie
nieszkodliwe – zasadniczo nie wymagałyby interwencji prawa 18 .
Rekomendacje Komisji Baana zmierzały więc w kierunku dekryminalizacji posiadania
(a także handlu na niewielką skalę) marihuany i haszyszu. I zapewne w związku z
postulatami zawartymi w raporcie Komisji (a także w odpowiedzi na wciąż rosnący
popyt), w 1972 roku w Amsterdamie uruchomiony zostaje Yellow Mellow – pierwszy
holenderski coffeeshop , czyli – jak podaje oficjalna definicja – „miejsce, w którym za-
Znaczącą rolę w wyrażaniu tej opozycji odegrał wspomniany już ruch Provo , z jego „programem” łamania tradycyjnych zasad i walki o
wolność indywidualną, która przejawiała się m.in. prowokacjami w stylu publicznego i ostentacyjnego palenia marihuany. Zob. Leuw,
op.cit. , s. 25.
17
18
Zob. de Kort, op.cit. , s. 19.
16
689592711.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin