O ROZBIEŻNOŚCIACH PARTYJNYCH SŁÓW KILKA
„Socjaldemokracja to zespolenie ruchu robotniczego z socjalizmem".
Karol Kautsky
Zbyt już natrętni są nasi „mieńszewicy”! .Mówię
0 „mieńszewikach" tyfliskich. Posłyszeli, że w partiiistnieją różnice zdań — i w koło Macieju: chcesz czynie chcesz, zawsze i wszędzie będziemy mówili o rozbieżnościach, chcesz czy nie chcesz, będziemy na prawo i na lewo gromić „bolszewików"! I oto, jak opętani,pomstują na całego. Na wszystkich rogach ulic, wśródswoich czy obcych, słowem, gdzie się zdarzy, wrzeszcząjedno i to samo: strzeżcie się „większości", to obcy, niewierni! Nie ograniczając się do zwykłego terenu działania, przenieśli oni „sprawę" do literatury legalnej1 przez to raz jeszcze zademonstrowali światu swą... Dokuczliwość.
Co zawiniła „większość"? Dlaczego tak „pomstuje" nasza „mniejszość"?
Zwróćmy się do historii.
„Większość" i „mniejszość" powstały po raz pierwszy na drugim zjeździe partii (r. 1903). Był to zjazd, na którym nasze rozdrobnione siły miały zjednoczyć się w Jedną, potężną partię. W zjeździe tym my, działacze
partyjni, pokładaliśmy wielkie nadzieje. Nareszcie! — wołaliśmy radośnie — i my doczekamy się zjednoczenia w jedną partię, i my uzyskamy możność działania według jednolitego planu!... Rozumie się, działaliśmy i przedtem, lecz działania nasze były niepowiązane ze sobą i niezorganizowane. Rozumie się, że i przedtem usiłowaliśmy zjednoczyć się i w tym celu właśnie zwołaliśmy pierwszy zjazd partii (r. 1898), nawet „zjednoczyliśmy się" niby, lecz jedność ta istniała tylko na papierze: partia wciąż jeszcze rozdrobniona była na poszczególne grupy, siły wciąż jeszcze były rozproszone i wymagały zjednoczenia. I oto drugi zjazd partii miał zebrać rozdzielone siły i zespolić je w jedną całość. Mieliśmy stworzyć jednolitą partię.
W istocie rzeczy okazało się jednak, że nadzieje nasze były do pewnego stopnia przedwczesne. Zjazd nie zdołał dać nam partii jednolitej i niepodzielnej, założył on tylko fundament pod taką partię. Zjazd natomiast wykazał jasno, że w partii istnieją dwa kierunki: kierunek „Iskry" (mowa o starej „Iskrze" 28) i kierunek jej przeciwników. Odpowiednio do tego zjazd podzielił się na dwie części: na „większość" i „mniejszość". Pierwsi przyłączyli się do kierunku „Iskry" i zespolili się wokół niej; drudzy zaś, jako przeciwnicy „Iskry", zajęli przeciwne stanowisko.
W ten sposób „Iskra" stała się sztandarem „większości" partyjnej, a stanowisko „Iskry" stanowiskiem „większości".
Po jakiej drodze szła „Iskra", czego broniła ona?
Aby to zrozumieć, należy zapoznać się z warunkami, w jakich wstąpiła ona na arenę dziejów.
„Iskra" zaczęła wychodzić w grudniu 1900 r. Był to okres rozpoczynającego się w przemyśle rosyjskim kryzysu. Rozkwit przemysłowy, któremu towarzyszył szereg strajków branżowych (lata 1896—98), stopniowo zamieniał się w kryzys. Kryzys z dnia na dzień zaostrzał się stając na przeszkodzie poszczególnym strajkom branżowym. Mimo to ruch robotniczy torował sobie drogę i szedł naprzód; poszczególne strumyki zlewały się w jeden potok, ruch przybierał zabarwienie klasowe i stopniowo wstępował na drogę walki politycznej. Ruch robotniczy rósł ze zdumiewającą szybkością... Nie widziało się tylko czołowego oddziału, socjaldemokracji [1], która by wniosła do tego ruchu świadomość socjalistyczną, zjednoczyła go z socjalizmem i nadała w ten sposób walce proletariatu charakter socjaldemokratyczny.
Cóż robili ówcześni „socjaldemokraci" (nazywano ich „ekonomistami")? Palili kadzidła przed ruchem żywiołowym i powtarzali niefrasobliwie: świadomość socjalistyczna nie jest znowu tak konieczna dla ruchu robotniczego, i bez niej osiągnie on swój cel, istota rzeczy tkwi w samym ruchu. Ruch to wszystko, świadomość — to drobiazg. Ruch bez socjalizmu — oto, do czego zmierzali.
Jakie więc jest w takim razie zadanie rosyjskiej socjaldemokracji? Powinna ona być powolnym narzędziem ruchu żywiołowego — twierdzili oni. — Nie naszą jest rzeczą wnosić do ruchu robotniczego świadomość socjalistyczną, nie naszą jest rzeczą stać na czele tego ruchu _ byłby to bezpłodny gwałt, naszym obowiązkiem Jest jedynie przysłuchiwać się ruchowi i dokładnie rejestrować to, co zachodzi w życiu społecznym — powinniśmy wlec się w ogonie ruchu żywiołowego [2]. Słowem, socjaldemokrację przedstawiono jako zbędny w ruchu balast.
Kto nie uznaje socjaldemokracji, ten nie powinien uznawać i partii socjaldemokratycznej. Właśnie dlatego „ekonomiści" tak uporczywie powtarzali, że nie jest możliwe istnienie w Rosji partii politycznej proletariatu. Niechaj liberałowie zajmują się walką polityczną, im jest z tym bardziej do twarzy — powiadali oni. A co mamy robić my, socjaldemokraci? Powinniśmy, jak poprzednio, wegetować w postaci oddzielnych kółek i działać z osobna, każdy w swoim kącie.
Nie partia, lecz kółko! — mówili oni.
W ten sposób, z jednej strony, ruch robotniczy rósł i odczuwał potrzebę czołowego, kierowniczego oddziału, z drugiej zaś strony — „socjaldemokracja" w osobie „ekonomistów", zamiast stanąć na czele tego ruchu, negowała samą siebie i wlokła się w jego ogonie.
Należało wszem i wobec wypowiedzieć myśl, że żywiołowy ruch robotniczy bez socjalizmu — to błądzenie w ciemnościach, które jeśli nawet doprowadzi kiedykolwiek do celu, to, kto wie, kiedy i kosztem, jakich udręczeń, że świadomość socjalistyczna ma, zatem nader wielkie znaczenie dla ruchu robotniczego.
Należało również powiedzieć, że nosicielka tej, świadomości, socjaldemokracja, ma obowiązek wszczepiać świadomość socjalistyczną w ruch robotniczy, być, zawsze na czele ruchu, a nie patrzeć z boku na ruch robotniczy, nie wlec się w ogonie.
Należało również wypowiedzieć myśl, że jest wprost obowiązkiem rosyjskiej socjaldemokracji — zebrać poszczególne czołowe oddziały proletariatu, zespolić je w jednolitą partię i w ten sposób położyć kres raz na zawsze rozgardiaszowi partyjnemu.
Do opracowania tych właśnie zadań przystąpiła „...
peter_007