znowu ja.doc

(259 KB) Pobierz

Rozdział 1

Świadomość

 

 

Teraz idziesz. Ron i Hermiona są z tobą, ale sprzeczają się, zresztą jak zawsze. Za kilka minut będziesz w Wielkiej Sali, w samą porę na lunch.

Kilka tygodni temu rozpoczął się twój szósty rok w Hogwarcie.

Czujesz coś innego. I nie, nie jest to z powodu Syriusza czy przepowiedni. "Syriusz..." Zamykasz oczy i przez chwilę potrząsasz głową, próbując wyrzucić z niej bolesne myśli. To rani, ale teraz się o to nie obawiasz. Wydarzenia, które miały miejsce w Departamencie Tajemnic powodują u ciebie stałe poczucie winy i smutek, ale... jest jeszcze coś.

Czujesz ciągłe dreszcze... nie, to nie jest mrowienie, to jest bardziej jak lekki podmuch wiatru, jak pieszczota. Czasem nawet uścisk... przyjacielski i przyjemny, gdy go najbardziej potrzebujesz. Kiedy wygląda na to, że twój świat jest rozbity, a ty nie możesz złożyć go z powrotem, próbując nie zranić swych rąk, niewidzialne dłonie uspokajają cię. Kiedy wszystko, co było tłumione przez lata, wali się na ciebie, kiedy twoje ręce zaczynają drżeć, koją twój ból.

Przypominają ci o płaczu. Ale nie potrafią płakać, gdyż nie mogą ronić łez.

One łkają.

Bez łez, jedynie się trzęsą tak, jak ramiona szlochającego człowieka.

Nie ma żadnego pociągania nosem, ani ciepłych łez spadających prosto z ich opuchniętych, czerwonych oczu.

Twoje dłonie nie mają oczu.

One nie mogą zobaczyć...

... mogą jedynie czuć...

 

***

 

 

Wchodzisz do Wielkiej Sali i spoglądasz na zaczarowany sufit. Jest pochmurno... znowu. Przez chwilę myślisz, że jest z tobą w jakiś sposób połączony, sądzisz, że odzwierciedla twój aktualny stan, ale natychmiast porzucasz te wyobrażenia.

"Nie, sufit nie może być pochmurny właśnie przeze mnie. Wczoraj nawet Pani Norris w pewnym sensie wyglądała na zasmuconą... Pani Norris!

Czy ja właśnie pomyślałem, że ten kot wygląda na przygnębionego? Merlinie, to już koniec, zaczynam wariować! "To, że w tym momencie nie czuję się zbytnio... szczęśliwy, nie znaczy, iż reszta świata..."

W tym momencie słyszysz denerwujące westchnięcie. Rozglądasz się wokół, by znaleźć jego źródło. Nie znajdując niczego, ponownie kierujesz się w stronę stołu.

Wtedy słyszysz chichotanie.

Po prostu wiesz, że było skierowane do ciebie.

Ale wygląda na to, że ten chichot dochodzi z... twojej głowy? "Nie jestem wariatem! Pani Pomfrey! Nie, nie, nie, nie pójdę do Skrzydła Szpitalnego z własnej woli. To nie jest tak, jakbym naprawdę nie spędzał tam dość wolnego czasu." Z rezygnacją wzruszasz ramionami i kontynuujesz drogę w kierunku stołu Gryffindoru.

Czerwień i złoto.

"Jasne, czerwony i złoty są w porządku, ale dlaczego nie mogą być trochę bardziej... zielone i srebrne? Czekaj, czekaj... co?! Nie powinienem był tak myśleć!"

– Harry, czy stało się coś złego? – czyjś głos wytrąca cię z zadumy i na chwilę mrużysz oczy w poszukiwaniu zmartwionej twarzy Hermiony, która ogląda się za tobą. Najwidoczniej zamyśliłeś się odrobinę... tylko odrobinę.

– Wszystko w porządku, jestem tylko trochę rozkojarzony – odpowiadasz jej z całkowicie obłudnym uśmiechem.

Na co ona przejrzy cię na wskroś i pośle ci wzrok mówiący "Nie kupuję tego". Z powrotem rzucasz jej gniewne spojrzenie, a ona wydaje się być naprawdę zaskoczona twoją odpowiedzią.

"Dlaczego ona nie może zostawić mnie samego? Denerwująca szlama..."

Przerywasz tą wewnętrzną tyradę po uświadomieniu sobie własnych myśli. Jesteś całkowicie przerażony samym sobą, wziąwszy pod uwagę, że ona jest jedną z twoich najlepszych przyjaciół, a ty ledwo co... Później się nad tym zastanowisz, gdyż Hermiona ponownie zaczęła posyłać ci spojrzenia, po tym jak doszła do siebie po niedawnym wstrząsie (Harry – rzucający gniewne spojrzenie!).

– Naprawdę, Hermiono, czuję się dobrze – próbujesz ją uspokoić.

Właśnie miała cię przekonać, że wcale nie, kiedy twój drugi najlepszy przyjaciel zdecydował się wtrącić.

– Mniej gadania, więcej jedzenia! – nie możesz powstrzymać uśmiechu, kiedy ładuje na twój talerz dość jedzenia, by nakarmić całą armię (czytaj: Rona), pomimo cierpień jakie znosi napełniając twój talerz, zamiast swojego. Po prostu zauważasz małe szarpnięcia jego ręki, kiedy próbuje ją zmusić do nowej rutyny: zapełnianiaa talerza Harry'ego, zamiast zapełniania talerza Rona. Hehe. W rzeczywistości, wyglądało to tak, że napełniał swój lewą ręką, a twój prawą. Cóż, jak to mówią, małe rzeczy również mają znaczenie.

 

***

 

 

Później tego roku, błąkasz się po korytarzu. Pelerynę i mapę swojego ojca zostawiłeś w kufrze. Twoja podświadomość podpowiadała ci, że nie była to zbyt przemyślana decyzja, ale jesteś pewien, że nikt cię nie zauważy i nie odbierze punktów za twoje przebywanie na zewnątrz, po rozpoczęciu się ciszy nocnej.

Hogwart już o to zadba.

Te wszystkie "objęcia" i ciche nucenie w nocy, kiedy ze strachu przed koszmarem, o którym wiesz, że przyjdzie, nie potrafisz zasnąć... całe to pocieszenie pochodzi od zamku.

On jest twoim starszym bratem, a ty jesteś jego małym braciszkiem, bojącym się potworów spod twojego łóżka.

 

***

 

 

Teraz, tak jak przez wiele nocy kontynuujesz swe chodzenie. Portrety zazwyczaj cichutko poświstują przez sen. W tych rzadkich przypadkach, gdy natykasz się na takie, które nie śpią, nigdy nie powiedzą ani słowa. W milczeniu patrzą, jak odchodzisz. Nigdy nie zadają pytań, nie zaczynają rozmowy, ani też nie żądają wyjaśnień, co do twojego łamania zasad. Nawet Gruba Dama. W przeszłości zazwyczaj mamrotała coś o zachowaniu dzieci w dzisiejszych czasach, ale nie teraz.

Od tamtego dnia w Wielkiej Sali, czasem w swych myślach nazywasz Hemionę "szlamą". Nie chcesz jej obrażać (nawet nie w twoim umyśle); ona jest jednym z twoich najdroższych przyjaciół i nigdy nie chciałbyś tego powiedzieć głośno. Wstydzisz się za siebie samego, za to, że myślisz w taki sposób. Nie uważasz ją za gorszą z powodu jej mugolskiego dziedzictwa, ani nie myślisz, że jej krew nie jest lepsza od szlamu.

Nie.

Wiesz, że jest uzdolniona i potężna. Nie jest tak z powodu krwi. Ty również nie jesteś czystokrwisty. Podziwiasz ją za te jej umiejętności, ale czujesz do niej obrzydzenie. Powodem tej niechęci jest głównie niepokój, głęboko zakorzeniony w twojej duszy. Został on wszczepiony bardzo dawno temu, ale nie możesz sobie przypomnieć, kiedy ani dlaczego. Z początku myślałeś, że to z powodu twoich mugolskich krewnych. Ty i twoja rodzina nie jesteście w najlepszych stosunkach.

Byłeś w błędzie.

Gdyby to był (en powód, to dlaczego nigdy przedtem nie czułeś się w ten sposób? Właściwie czułeś, ale nie na tę skalę. Czasem masz wrażenie, że jesteś o krok od przypomnienia sobie czegoś, tej przyczyny... czegokolwiek, więc nadal w pobliżu mugoli i mugolaków zachowujesz ostrożność. Chcesz ich znieważyć, żeby oni mogli zostawić cię samego. Chcesz ich od siebie odsunąć. Z jakiegoś powodu boisz się ich.

Z jakiegoś powodu nienawidzisz ich.

Chciałbyś móc lepiej zrozumieć tą nienawiść. Tylko czasem ich nienawidzisz. Wiesz, że nie możesz winić wszystkich mugoli i mugolaków za czyny kilku z nich.

Nawet nie możesz sobie przypomnieć, jakie to były czyny.

Uczucie nienawiści do twojej najlepszej przyjaciółki rozrywa cię na części. Łapiesz się na szyderstwie... Twoi przyjaciele zauważyli, że dzieje się coś złego, ale nie możesz im powiedzieć. Nie możesz wypowiedzieć na głos swoich myśli i nie możesz przyznać się do swojej nienawiści.

Boisz, się że odwzajemnią twoją nienawiść.

Łapiesz się na tym, że posyłasz im groźne spojrzenia. Przerażasz ich i oddalasz się od nich. Czujesz, że najlepszą obroną będzie odsunięcie ich z dala od siebie.

Ale obroną przed czym?

Rozdział 2

Eliksiry

 

 

– Pospiesz się, Harry! Spóźnimy się!

Biegniesz za Ronem, który nieoczekiwanie się zatrzymuje i niemal wpadacie na drzwi. Szybko je otwiera i pędzi na swoje miejsce, podczas gdy ty poprawiasz sobie szatę, spokojnie idąc na swoje pomiędzy nim a sz... ups, Hermioną. Przez całą drogę całkowicie ignorujesz jej karcące spojrzenie, odnośnie twojego i Rona spóźnienia, jak i zawiedzione miny Ślizgonów, którzy mieli nadzieję, że stracicie trochę punktów.

Właśnie usiadłeś, kiedy rozległ się huk otwieranych z rozmachem drzwi i do klasy wkroczył ten przerośnięty nietoperz.

Machnął różdżką w stronę tablicy.

– Macie instrukcje. Skopiujcie je i zaczynajcie.

Podczas pisania zastanawiasz się, jakie w tym roku miałeś niezwykłe "szczęście", że znalazłeś się w klasie owutemowej. Nie dostałeś Wybitnego na SUM-ach z eliksirów, ale w czasie wakacji odkryto, wobec kogo tak naprawdę lojalny jest Snape i ledwo udało mu się ujść z życiem z kwatery głównej śmierciożerców. Więc kiedy powracał do zdrowia, miałeś nowego nauczyciela eliksirów, który miał niższe wymagania.

Reszta uczniów oczywiście usłyszała inną historię. Powiedziano im, że Snape miał wypadek z eliksirami, w wyniku którego stopił swój kociołek, a eliksir eksplodował mu w twarz (była to wymówka, która została podana przez szanownego dyrektora, Albusa Dumbledore'a). Jedynym powodem tego, że Snape nie sprzeciwił się wykorzystania tak osobliwego wytłumaczenia, było to, iż w tym czasie był pogrążony w śpiączce.

Jednak McGonagall była w stanie przysiąc, że dokładnie widziała, jak jego usta drgnęły, kiedy usłyszał wyżej wymienione usprawiedliwienie (dyskutowali stojąc przy nim, gdy był w śpiączce. Dumbledore pomyślał, że to jest dobry pomysł).

Wielu twierdzi, że była to zemsta Albusa za to, że Snape nie chciał nigdy jeść jego cytrynowych dropsów i często nazywał Fawkesa indykiem bądź gołębiem. Prawda jest taka, że Fawkes został tym głęboko zraniony. Do czasu, gdy Snape wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego, było już za późno. Wszyscy myśleli, że spowodował wybuch swojego kociołka. Dostał nowe przezwisko – Severus Longbottom. Jeszcze gorsze było to, że ty i Ron dostaliście się do klasy i nic nie mógł na to poradzić.

Nie był zbytnio szczęśliwy.

Ale będąc Ślizgonem, znalazł inny sposób, by to wykorzystać. Powiedzmy, że nie ma żadnych szans, by Slytherin mógł w tym roku przegrać bój o Puchar Domów, nie z tymi wszystkimi punktami, które zabiera Gryfonom za sam fakt, iż ty wciąż oddychasz. To nie jest tak, że on nigdy nie odejmował punktów Gryffindorowi z twojego powodu, ale to...

– POTTER! Piszesz za szybko. Gryffindor traci piętnaście punktów!

...właściwie jest trochę za dużo. Chcesz powiedzieć, doprawdy, no dalej... DOROŚNIJ!

W każdym razie koniec roku jest blisko (choć i tak niewystarczająco) i wkrótce będziesz poza zasięgiem tego złego faceta. Już nawet się z nim nie sprzeczasz.

Kiedyś łatwo cię było sprowokować, ale to w jakiś sposób, zupełnie nieoczekiwanie się zmieniło. Nawet nie chce ci się już więcej walczyć z Malfoyem.

Jednak robisz to...

... tylko ze względu na pozory.

On już cię nie denerwuje. Nie ma niczego, co mógłby powiedzieć, aby pozbawić cię tego spokoju. Kiedy walczysz, nie wkładasz w to serca. On niczego nie zauważa.

Dobrze.

To jest właśnie kolejna z tych dziwnych... rzeczy, które zdarzyły ci się ostatnio. Z drugiej strony, udało ci się przestać myśleć o Hermionie jako "szlamie" (przynajmniej przez większość czasu, tylko czasem ci się wypsnie), ale przy niej nadal jesteś ostrożny. Prawdę mówiąc, przy sz... mugolakach zachowujesz teraz o wiele większą ostrożność.

Wątpisz, że może się to kiedykolwiek zmienić. Niektóre rany po prostu zostawiają blizny i bez względu na to, jakiej magii użyjesz i jak dużo czasu minie, one i tak pozostają. Rany nie obchodzi to, czy pamiętasz w jaki sposób ją otrzymałeś...

... boli bez wzgledu na przyczynę.

Przynajmniej udało ci się zmniejszyć swoją nienawiść i jesteś bezgranicznie szczęśliwy z tego powodu. Jednakże, wciąż wolisz trzymać się z dala od nich, a nie jesteś pewny, czy chcesz to zmienić.

Dodajesz korzenie mandragory do swojego eliksiru i zaczynasz mieszać zgodnie z ruchem wskazówek, podczas gdy Snape na nowo podejmuje się zadania odzyskania głównej roli w uczniowskim koszmarze. Musisz przyznać, że przeważnie z powodzeniem.

– Weasley! Jak udało ci się sprawić, że twój eliksir jest mętno-zielony zamiast krwistoczerwonego? Wśród składników, które dodałeś, nie ma niczego, co mogłoby wywołać taki rodzaj reakcji.

Księżycowy pył. Myślisz, to jest odpowiedź na jego problem, ale nie mówisz nic. Za to, do swojego kociołka dodajesz jad żmii, by zapewnić stabilność eliksiru i zredukować czas niezbędny do jego przyrządzenia z trzydziestu do dwudziestu minut.Robisz to wszystko bezwiednie, twój mózg się odzywa, twoje ręce automatycznie przemierzają wcześniej poznane ścieżki.

– ... Gryffindor traci dziesięć punktów! Cudem będzie, jeśli któremuś z was, bałwany, uda się zrobić choćby różowy! Wspaniale, panie Malfoy, jasna czerwień. Dwadzieścia punktów dla Slytherinu! Potrzeba jednak trochę więcej doświadczenia, by przyrządzić krwistoczerwony...

Kontynuuje swoją tyradę, podczas gdy ty słuchasz twojego bulgoczącego eliksiru i sprawdzasz temperaturę, trzymając rękę nad kociołkiem i czekając na właściwy moment, by dodać końcowy składnik.

Z małej miseczki bierzesz palcami trochę elfiego pyłku. Zawsze unikasz brania go łyżeczką, uwielbiając czuć składnik w swoich palcach. Kochasz czuć, jak on chrobocze, łaskocze, drapie, czy jest zimny, czy gorący... Czynisz tak zawsze z nieszkodliwymi składnikami. Wykorzystujesz wszystkie swoje zmysły, magiczne czy też nie, we wszystkim, czego sie podejmujesz.

Kiedy wyczuwasz właściwą temperaturę, unosisz dłoń z elfim pyłkiem nad kociołkiem i powoli uwalniasz palce od zawartości, którą trzymały i patrzysz, zahipnotyzowany jak iskrzący się pyłek miesza się z żółtą cieczą. Trzymając jedną rękę nad gotującym się eliksirem, zamykasz oczy, czekając na nagły wzrost temperatury, ma nadejść .

:Krwistoczerwony: – syczysz łagodnie w wężomowie, twoje stare przyzwyczajenie. Nie zauważasz przestraszonych spojrzeń, spowodowanych tym, że przemówiłeś w "diabelskim" języku.

Wtedy czujesz wzrost temperatury i otwierasz oczy w samą porę, by zobaczyć jak żółty przemienia się w krwistą czerwień.

Uśmiechasz się lekceważąco, gasząc ogień i przelewając swój eliksir do butelki. Dopiero wtedy zauważasz wpatrujące się w ciebie oczy i bladą twarz Snape'a (złe doświadczenia z wężomową). Jednak szybko dochodzi do siebie...

– Potter! Gryffindor traci dwadzieścia pięć punktów za oszukiwanie!

"Oszukiwanie?"

– Co...?

– Nie udawaj głupiego, Potter! Szlaban!

– Ale...

– Gryffindor traci dziesięć punktów za... udawanie, że jesteś głupszy niż w rzeczywistości. Nawet jeśli to jest coś, co uważam za niemożliwe...

Mamrocze i odwraca się, powiewając za sobą szatami, by przestraszyć jakiegoś biednego Puchona. Z powrotem patrzysz groźnie na tych, którzy wciąż się gapią.

Nie masz pojęcia, dlaczego oni się gapią... ale znów kulą się ze strachu. Haha. Uśmiechasz się z wyższością.

Po tym jak masz dość straszenia kolegów z twojej klasy, opatrujesz etykietką swój eliksir. Kładziesz go na biurku Snape'a i odwracasz się, by zabrać swoje rzeczy i wyjść na zewnątrz. Wtedy słyszysz STUK i butelka z twoim eliksirem upada ci pod nogi (dobrze, że rzuciłeś na nią zaklęcie, więc nie może się rozbić, jeśli powiedzmy ktoś ZRZUCI JĄ NA PODŁOGĘ!)

– Nie nagradzam oszustów – mówi przerośnięty nietoperz.

Cała klasa milczy, czekając na twoją reakcję. Spokojnie stoisz przez kilka chwil, a potem pochylasz się, biorąc małą, szklaną butelkę z podłogi i chowasz ją.

Kiedy kierujesz na niego wzrok, twoja twarz jest obojętna, a zielone oczy zimne.

– Twoja strata.

Wychodzisz z klasy i idziesz do wieży. W Pokoju Wspólnym siadasz, chowając twarz w dłoniach. Wyciągasz butelkę z czerwonym płynem i spoglądasz na nią, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Pamiętasz robienie eliksiru bez patrzenia na instrukcje (z wyjątkiem początku lekcji, kiedy musiałeś je skopiować). "Zrobiłem go poprawnie!" Czułeś się całkowicie swobodnie, to było odprężające, kojące, ty... cieszyłeś się tym. To doznanie było takie... To tak, jakbyś wykonywał te czynności wcześniej tak wiele razy, że mógłbyś to zrobić z zamkniętymi oczami. Na tą myśli Hogwart daje ci twierdzące "kiwnięcie głową” i krótki uścisk. To tylko przyniosło więcej niepewności...

Zdawało się, jakby to była twoja druga natura: siekanie, mieszanie...

I wężomowa... zazwyczaj unikałeś mówienia nią, ale w klasie przemawiałeś nią z przyzwyczajenia. Z przyzwyczajenia?

– Co się dzieje?

Rozdział 3

Czy można cię złamać po raz drugi?

 

 

Pokój Wspólny. Ron gra w szachy z jakimś biednym kolesiem, który nadal nie wie, że przegrywa praktycznie od momentu, gdy zrobił pierwszy ruch. Rzeczywiście, w szachach nie było mu równych. Zazwyczaj ludzie unikają grania z nim... gdyż byli nużeni ciągłym przegrywaniem.

Hermiona ma problemy z napisaniem eseju na eliksiry. Świat się kończy! Ona ma problemy z zadaniem domowym! Możesz z łatwością jej pomóc, ale nie. Po incydencie na eliksirach, parę dni temu, zdecydowałeś ukrywać swoją wiedzę o tym przedmiocie, o jakiejkolwiek dziedzinie, z której tak nieoczekiwanie wiesz bardzo wiele. Jednym z powodów jest to, że nie masz zielonego pojęcia, skąd ta wiedza przychodzi, a po drugie, cóż... im mniej ludzi o tym wie, tym lepiej. Pozwól im myśleć, że jesteś okropny w eliksirach. To może wyjść ci na zdrowie. Część twoich mocy pochodzi z ich nieświadomości.

Siedzisz na krześle w najciemniejszym kącie pokoju. Twoje oczy są teraz skierowane w stronę pewnej rudowłosej, która słucha kilku swoich przyjaciółek, a palce jej prawej ręki śledzą wzory, wyryte na drewnianym stole. "Wciąż to robisz, ukochana?", zastanawiasz się czule, nawet nie zauważając, że to robisz. Myśl po prostu przyszła.

Jakby przeczuwała, że jest obserwowana, rozgląda się wokoło, próbując znaleźć winowajcę i wtedy jej oczy spotykają twoje. Patrzysz na nią zimno. Twoje oczy są jedyną rzeczą, którą może zobaczyć z powodu odbijającego się w nich ognia z kominka, znajdującego się obok dziewczyny. Reszta ciebie jest skryta w cieniu. Przez chwilę możesz zobaczyć w brązowych tęczówkach jej duszę, która pokazuje ci ból i poczucie winy, a ona, właśnie zdając sobie sprawę, że to jej ukochany patrzy się na nią, rumieni się i spuszcza wzrok. Twoje serce ściska się z bólu.

– Moja droga, przestań próbować i tak nie możesz mnie złamać... – szepczesz. – ... Jestem już złamany. "Jak bardzo się myliłem.

Kawałki połamanej całości również mogą być złamane."

– Najdroższa, dlaczego mnie okłamujesz? – Kładziesz swą dłoń na jej sercu, czując jak przyspiesza bicie.

– Nie okłamuję...

– Sza, tutaj nie potrzeba żadnych słów... – zamykasz oczy. – ... twoje serce samo cię zdradza. – Otwierasz oczy i zanim się oddalisz, spoglądasz w jej zrozpaczone.... winne.

 

***

 

 

– Wejdź, Harry.

– Dobry wieczór, dyrektorze.

– Nawzajem, Harry. Podejdź i usiądź. Cytrynowego dropsa?

– Nie, dziękuję.

– Zastanawiam się, dlaczego nikt nigdy nie chce jeść moich cytrynowych dropsów...

– ...

– ...

– Dyrektorze, chciał pan mnie widzieć?

– Tak, tak, wybacz głupiemu, staremu człowiekowi. Moja uwaga nie jest taka, jak kiedyś...

– ...

– ...

– Profesorze?

– Jak idą twoje lekcje z profesorem Snape'em?

– Dobrze, przynajmniej tak mi się wydaje. Teraz rozumiem, co ma na myśli mówiąc "oczyść swój umysł"...

– ...

– Profesorze? Ostatnio nie boli mnie blizna...

– Ach, tak. Voldemort był ostatnio spokojny, czyż nie?

– ...

– Możesz już odejść, Harry.

– Do widzenia, dyrektorze.

– Do widzenia, Harry.

 

***

 

 

Jesteś w drodze na lekcje ze Snape'em. Po zdarzeniach z ostatniego roku wszyscy zgodnie stwierdzili, że koniecznie musisz je pobierać, może nawet więcej niż poprzednio.

Twoje nogi same cię niosą i powoli wchodzisz na terytorium Slytherina.

Lochy.

Właśnie rozpoczęła się cisza nocna, więc na korytarzach nikogo nie ma.

Każdego dnia zaczynasz się martwić coraz bardziej. W tym roku twoje zachowanie jest zupełnie inne, tak jak twoje myśli, spojrzenie na niektóre sprawy i w ogóle na świat, a twoje zwyczaje zmieniły się. Nie tak zupełnie, one połączyły się z czymś nowym, czymś... starym. Możesz na przykład rozróżnić, które przyzwyczajenia miałeś do tej pory... hrrr! To jest tak, jakbyś był dwiema osobami w jednej i próbowałbyś się połączyć... ze sobą?

Później zaczynasz porównywać te dwie... czymkolwiek są i dochodzisz do wniosku, że wcale nie są takie różne. Nawet są niesamowicie do siebie podobne, pomimo że na pierwszy rzut oka zdają się całkowicie odmienne. Trudno to wytłumaczyć.

Nawet jeśli wiesz, że obie te osobowości są tobą, że się wreszcie połączą i staną się jednością, wciąż jesteś przestraszony.

Obie są przyzwyczajone do pracy w samotności i nie proszenia o pomoc.

Próbowałeś się więc dowiedzieć, co się z tobą dzieje. Nawet odwiedziłeś bibliotekę krótko po tym, jak to się zaczęło dziać. Ale tak naprawdę przyłożyłeś się do poszukiwań, po tym jak niektóre... wspomnienia zaczęły się uwidaczniać.

Odkryłeś, że nie ma wielu możliwych odpowiedzi na twoje pytanie. Jedyne co przychodzi ci do głowy to:

1. Opętał cię duch.

2. Uderzyłeś się naprawdę mocno w głowę i zaczynasz wariować.

3. Ktoś rzucił na ciebie urok... by doprowadzić cię do skrajności.

4. Twoje poprzednie życie zdecydowało, że nie chce być już więcej "przeszłością".

 

Stawiasz na czwarte.

W kilku nowych wspomnieniach (w tej chwili jest tylko kilka) widzisz powstawanie Hogwartu, a wraz z tym twoje połączenie z zamkiem... przerywasz, by otrzymać mentalny uścisk... jest tylko czworo ludzi, którymi możesz być. Mimo, że wciąż tego nie pamiętasz, jakoś wątpisz, by inni Założyciele lubili węże.

Oczywiście możesz się mylić. "Nie jestem zły. Salazar Slytherin był zły, więc... ałć!" Zamek właśnie cię spoliczkował...

"Dobrze, możliwe, że nie był zły i możliwe, tylko możliwe, że ja... nim jestem...", czujesz zadowolenie zamku. W odpowiedzi obrzucasz ścianę złym spojrzeniem.

 

***

 

 

– Panie Potter, czyżby znowu pan dyskutował ze ścianą? – Patrzysz na prawo i widzisz bardzo duży, haczykowaty nos, który zasłania ci widok, skrzywionej w szyderczym uśmiechu, twarzy tego dupka. Dobrze.

– Widzę, że w końcu znalazłeś sobie kogoś do rozmowy z takim samym poziomem inteligencji jak twój, Potter. – Uśmiechasz się do niego łagodnie, ani trochę nie urażony. Prawdopodobnie wie, że Hogwart czuje, tylko nie wie, do jakiego stopnia. Wiedząc, jak dzięki wszystkim czterem Założycielom zamek otrzymał swoje życie, właściwie powiedział ci komplement. W myśli chichoczesz... Hogwart przyłącza się do ciebie.

– Czy zamierzasz wejść do gabinetu, czy raczej wolisz kontynuować swoją... – tutaj szydzi. – ... rozmowę? – W całej swojej zadumie właściwie nawet nie zauważyłeś, kiedy przybyłeś na miejsce i wpatrywałeś się na ścianę obok drzwi pokoju należącego do profesora Snape'a.

– Nie, panie profesorze, my już skończyliśmy. Już wchodzę – I wchodzisz, uśmiechając się złośliwie. Oczywiście on tego nie widzi. Niedobrze by się stało, gdyby zobaczył cię, jak uśmiechasz się w ten sposób, bardzo niedobrze.

– Arogancki jak swój tatuś, czyż nie Potter?

"Ignoruj, ignoruj, ignoruj." – Och, ignorowanie go nie jest takie łatwe.

– Potter! – Odwracasz się, by spojrzeć na niego.

– LEGILlIMENS!

– Chłopcze chodź tutaj i przygotuj przekąskę dla Dudziaczka!

– Idę, wujku Vernonie!

– Teraz, chłopcze! – Słyszysz, jak ten wieloryb idzie po ciebie, a ty próbujesz wyjść ze swojej komórki, zanim on tam wejdzie. Za późno... Otwiera drzwi od schowka, chwyta cię za ramię i wywleka na zewnątrz, prosto do kuchni. Kiedy obaj tam jesteście, popycha cię na lodówkę, jeszcze bardziej wrzeszczy, a później wychodzi.

– Żałosne. Czy w ogóle kiedykolwiek ćwiczyłeś? Mówiłem ci, żebyś każdej nocy, zanim pójdziesz spać, oczyszczał swój umysł. Czyżby Złoty Chłopiec myślał, że może osiągnąć wszystko bez jakiejkolwiek pracy? Na samej sławie nie zajdziesz daleko. Legilimens! – Wciąż jesteś trochę oszołomiony, a tu kolejny atak.

Syriusz "Nie" Zasłona "Nie, nie, nie" Bellatrix. Podnosisz różdżkę – "Cr..." – NIE!

Jesteś teraz na podłodze, próbując przywrócić swój oddech do normalności.

"Nie może tego zobaczyć, nie może, nie może!"

– Co to było Potter?! Legilimens!

Bellatrix. "NIE" Podnosisz różdżkę – Tuż przed tym, jak wypowiadasz Zaklęcie Niewybaczalne, by usłyszeć jej krzyk, scena się zmienia i oglądasz kompletnie inne wspomnienie.

Trzymasz swoją różdżkę w dłoni i celujesz w postać leżącą na kamiennej posadzce tuż przed tobą. Jest to mężczyzna powyżej czterdziestki. Krew sączy się z jego licznych ran. Patrzy na ciebie prowokującymi, ale i przerażonymi niebieskimi oczami. W geście porażki pochyla głowę i zamyka oczy. Ten ruch głowy sprawia, że ciemnobrązowe, sięgające ramion włosy spadają mu na twarz, całkowicie ją zakrywając. Nie wypowiada ani słowa. Wciąż stoisz nieruchomo, trzymając bezpiecznie leżącą w lewej dłoni różdżkę. Sekundy mijają w ciszy, a mężczyzna zaczyna drżeć.

"Mors igne"*

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin