Child Maureen - Królowie Kalifornii 03 - Opowieść o szczęściu.txt

(188 KB) Pobierz
d 



Opowieć o szczęciu 


Królowie Kalifornii 03 
Tytuł 
oryginału: Falling for King's Fortune 


0 


ROZDZIAŁ 
PIERWSZY 


 Zostałem wystawiony do wiatru.  Jackson King zamknšł 
z trzaskiem 
telefon komórkowy. Postawił 
na błyszczšcym kontuarze baru pusty już 
kieliszek i dał 
znak barmanowi, by nalał 
mu jeszcze raz. 
 Cóż 
 odparł 
Eddie, starszy mężczyzna o oczach, które wiele w życiu 
widziały.  To co 
nowego, nieprawdaż? Tracisz czujnoć? 
Jackson prychnšł 
i wbił 
się głębiej w miękkie oparcie ciemnoczerwonego 
stołka barowego. Obrócił 
się 
i spojrzał 
na tonšcš 
w delikatnym wietle salę. 
Hotel Franklin, jedyny pięciogwiazdkowy hotel między niewielkim 
miasteczkiem Birkfield a Sacramento*, chlubił 
się 
posiadaniem jednego z 
najlepszych barów w całym stanie. Był 
też 
wygodnie położony nieopodal 
lotniska rodziny Kingów, gdzie Jackson spędzał 
większoć 
czasu. Trzymał 
tu 
pokój, z którego korzystał, kiedy po dniu pracy czuł 
się 
zbyt zmęczony, by 
jechać 
do domu. Elegancki bar traktował 
prawie jak własne biuro. 

* Sacramento  stolica stanu Kalifornia, (przyp. tłum.) 
 O nie! To się 
nigdy nie zdarzy. To nie kobieta mnie wystawiła, Eddie  
powiedział 
z umiechem.  To mój kuzyn Nathan. Jego asystentka jechała jego 
samochodem do jego domu w górach i miała jakie 
problemy po drodze. 
Nathan pognał 
jej pomóc. 

 Ach tak.  Barman pokiwał głowš.  Dobrze wiedzieć, że z tobš 
wszystko w porzšdku. Mylałem już, że to koniec wiata albo co 
jeszcze 
gorszego. 
Do tej pory dobrze mi szło z kobietami, pomylał 
Jackson. Do tej pory. 
Ale to się 
wkrótce może skończyć. Skrzywił 
się 
lekko na myl o tym. 

 Co 
nie tak?  spytał 
barman. 
 Nic, o czym chciałbym porozmawiać. 
1 


  ż 
się 
robi. Czekajšc na drinka, 
Jackson wodził 
wzrokiem po sali. 
Ciepłe, dyskretne wiatło lamp odbijało się 
od drewnianych cian i 
marmurowych podłóg. Mahoniowy, wyglšdajšcy niemal jak dzieło artysty bar 
wił 
się 
wzdłużciany. Wysokie stołki barowe wyłożone czerwonš 
skórš 
zdawały się 
zapraszać 
klientów, by spędzili tu kilka miłych chwil. Na stolikach 
paliły sięwieczki, a z głoników snuły się 
delikatne rytmy jazzu. W takim 
miejscu mężczyzna mógł 
się 
naprawdę 
zrelaksować, a samotna kobieta sšczyć 
koktajl bez obaw, że kto 
zacznie jš 
napastować. Ale w tej chwili było tu prawie 
pusto. Przy stolikach gaworzyły tylko dwie pary, a przy drugim końcu 
kontuaru siedziała jedna kobieta. Blondynka. Podobnie jak Jackson była sama. 
Spojrzał 
na niš 
instynktownie i umiechnšł 
się. Zauważyła to i zanim zajęła się 
na powrót swoim martini, na chwilę 
zawiesiła na nim wzrok. Było w nim co 
chytrego, co 
przebiegłego, co, co sprawiło, że poczuł 
podniecenie. 

 licznotka. Niezła  zauważył 
Eddie, napełniajšc kieliszek Kinga jego 
ulubionš 
irlandzkš 
whiskey. 
Co? 

 Ta blondyna.  Eddie też 
rzucił 
okiem w jej stronę.  Siedzi tu od 
ponad godziny nad jednym drinkiem. Wyglšda, jakby na kogo czekała. 

 Tak?  Jackson ponownie spojrzał 
w jej stronę. Tym razem przyjrzał 
jej 
się 
dokładniej. Nawet z daleka kobieta bardzo go zainteresowała. Przyszło mu 
na myl, że może to i lepiej, że Nathan się 
nie pokazał. 
 Trudno mi sobie wyobrazić, by kto 
mógł 
zrobić 
w balona takš 
babkę 
 
mruknšł 
Eddie. 
Jacksonowi też 
było trudno. Kobieta należała do tych, które przycišgajš 
uwagę mężczyzn. Długimi palcami bawiła się 
stopkš 
kieliszka i Jacksona 

2 


przeszedł 
przyjemny dreszcz, gdy wyobraził 
sobie, że mogłaby muskać 
w ten 
sam sposób jego skórę. 

Podniosła wzrok i ich spojrzenia się 
spotkały. Nie widział 
jej oczu, ale 
czuł, że błyszczš. Wiedziała, że jš 
obserwuje. I na pewno celowo gładziła 
trzymany w dłoni kryształ, by zwrócić 
jego uwagę. Dobra robota, laleczko, 
pomylał. Gratuluję, to działa. 

Wzišł 
do ręki kieliszek i nie spuszczajšc z niej wzroku, ruszył 
w jej 
stronę. Z bliska dostrzegł, że jest jeszcze ładniejsza, niż 
mu się 
wydawało. 
Umiechnęła się 
do niego i natychmiast poczułżar ogarniajšcy całe ciało. Nie 
czuł 
się 
tak od dawien dawna. Chyba nawet nigdy. To było jak ogień. Żadna 
jeszcze tak na niego nie działała. 

Gdy podszedł, obróciła się 
w jego stronę 
i dzięki temu mógł 
się 
jej 
dokładniej przyjrzeć. Nie była zbyt wysoka, miała jakie 
metr szećdziesišt 
pięć, ale nosiła czarne sandały na bardzo wysokim obcasie, co dodawało jej 
kilka centymetrów. Jej blond włosy przycięte były raczej krótko. W uszach 
miała małe złote kolczyki w kształcie kršżków, które błyskały, gdy poruszała 
głowš. Do tego krótka spódniczka i szafirowoniebieska bluzka z głębokim 
dekoltem odsłaniajšcym duże, kształtne piersi. Patrzyła na Jacksona dużymi, 
niebieskimi oczami, poruszajšc jednoczenie kšcikiem ust w zapraszajšcym 
gecie. 

 Czy to miejsce jest wolne?  spytał. 
 Już 
nie  szepnęła głosem, który przywodził 
na myl długie noce i 
leniwe poranki. 
King poprawił 
spinki w mankietach koszuli i ciemnoczerwony krawat, 
usiadł 
na stołku i przedstawił 
się. 

 Mam na imię 
Jackson, a ty jeste 
po prostu piękna. 
 Czy to zawsze działa?  zamiała się 
i potrzšsnęła głowš. 
3 


  ż 
nie  kiwnšłtwierdzšco.  Jak wieczór? 
 Powiem ci, jak mi postawisz drinka. 
Pomylał, że naprawdę będzie musiał 
goršco podziękować 
Nathanowi, że 
się 
nie zjawił. Skinšł 
na Eddiego, zamówił 
kolejkę 
i natychmiast znów zaczšł 
się 
jej przyglšdać. Oczy szafirowe, jak bluzka. Usta pocišgnięte głębokim różem, 
pełne i kuszšce, by się 
nachylić 
i dostać 
to, czego pragnšł. Ale mógł 
jeszcze poczekać. Oczekiwanie to przecież 
połowa zabawy. 

 Powiesz mi, jak ci na imię? 
 Casey. Możesz mi mówić 
Casey. 
 Ładnie. 
 Niespecjalnie.  Wzruszyła ramionami.  To zdrobnienie od Kasjopei*. 
 To jeszcze ładniejsze.  Umiechnšł 
się. 
Ona też 
się umiechnęła i Jacksona znów ogarnšł 
żar. Czuł, że jego krew 
wrze. Jej umiech był 
zniewalajšcy. 

 Nie wydaje mi się. Azwłaszcza jak się 
ma dziesięć 
lat i koleżanki o 
imionach Tiffany albo Britney... 
 Znaczy, musiała używać 
zdrobnienia. Eddie podał 
jej jasnozielone 
appletini**. 
 Tak. To dzięki ojcu. Matka kochała mity greckie, stšd to imię. A ojciec 
kochał 
baseball  i stšd zdrobnienie. 
 Casey Stengel***?  Jackson rozemiał 
się, od razu kojarzšc, o kogo 
chodzi. 
* Kasjopeja  w mitologii greckiej piękna, lecz zarozumiała królowa 
Etiopii, żona Cefeusza i matka Andromedy. (przyp. tłum.) 
** appletini  drink z wódki i soku jabłkowego lub cydru bšd 
likieru 
jabłkowego, (przyp. tłum.) 

4 


*** Casey Stengel  jeden z najsłynniejszych graczy w historii 
amerykańskiego baseballu, (przyp. tłum.) 

*** Casey Stengel  jeden z najsłynniejszych graczy w historii 
amerykańskiego baseballu, (przyp. tłum.) 
Jestem pod wrażeniem  odparła zdziwiona.  Mało kto z naszego 
pokolenia kojarzy jego nazwisko. 
Jackson zdał 
sobie sprawę, że dobrze się 
z niš 
czuje. I nie chodziło tylko 

o jej seksapil. Po prostu naprawdę 
miło mu się 
z niš 
rozmawiało. Nie pamiętał, 
kiedy ostatni raz tak się czuł. 
 Rozmawiasz z człowiekiem, który wcišż 
trzyma w domu całe kartony 
kart baseballowych. 
Casey upiła drinka, ssšc słomkę. Jacksonowi zaschło na ten widok w 
ustach. W uszach słyszał 
bicie swego serca. Nie wiedział, czy ona robi to 
specjalnie, by go podniecić, ale bez względu na jej intencje efekt był 
taki sam  
czuł, że cały płonie. Skrzyżowała nogi, pocierajšc jednš 
o drugš, i zaczęła 
kręcić 
stopš. I znowu muskała palcami stopkę 
kieliszka. Teraz był 
już 
pewien, 
że to celowe. Wpatrywała się 
weń, jak gdyby sprawdzajšc, jak zareaguje. Ale 
Jackson grywał 
w tę 
grę 
od łat. Zobaczy tylko tyle, ile jej pozwolę 
i ani trochę 
więcej, zdecydował. 

Odstawiła kieliszek na blat i oblizała górnš 
wargę, szukajšc na niej 


językiem jakich 
niewidocznych kropli. Patrzšc na to, Jackson aż 
się 
wewnštrz 
skręcał. Cholera, jest naprawdę 
dobra, pomylał. 

 Jakie masz plany na dzisiaj?  spytał 
leniwie. 
 Nie mam żadnych  przyznała. Aty? 
 Jeszcze przed chwilš 
też 
nie miałem żadnych  odpowiedział, 
spoglšdajšc chwilę 
na jej biust i zaraz potem w oczy.  Ale zaraz mogę 
co 
wymylić. 
Casey ssała teraz wargę, udajšc, że się 
denerwuje, ale King nie dał 
się 
nabrać. Jej zachowanie było zbyt przemylane, a ona sama zbyt pewna siebie, 

5 


Założyła sobie, że go uwiedzie, i robiła co w jej mocy, by to zrobić. Z reguły to 
on wolał 
być 
tym, który pierwszy wykonuje ruchy, ale tego wieczoru był 
gotów zrobić 
wyjštek. Może dlatego, że pożšdał 
jej wyjštkowo silnie. 

 Co powiesz na kolację 
w tutejszej restauracji? Moglibymy poznać 
się 
lepiej. 
Umiechnęła się, ale nie dostrzegł 
w jej umiechu serca. Rozejrzała się, 
jak gdyby upewniajšc się, że sš 
w tym kšcie sali sami. 

 Dziękuję, ale nie jestem w nastroju na kolację. 
 Naprawdę?  Jackson poczuł 
się 
zaintrygowany. A na co jeste 
w 
nastroju? 
 Prawdę 
mówišc, odkšd tylko cię 
zobaczyłam, mam ochotę 
cię 
pocałować. 

 Zawsze mówię, że trzeba walczyć 
o to, czego się 
pragnie  odparł, 
mylšc, że jest tak samo szczera, jak i on sam planował 
sobie od poczštku. 
 Wierzę ci  wymamrotała. 
Jej głos! Jackson mylał 
już 
tylko o pocałunku. Co tam kolacja! Jedyny 
smak, jaki chciał 
teraz czuć, to smak jej warg. Nagle ich usta spotkały się 
iw 
tej samej chwili poczuł, że krew w jego żyłach znów wrze. Zatopił 
się 
w jej 
zapachu; pachniała lawendš. Powtarzał 
sobie, że musi to przerwać, że to 
wszystko idz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin