Sandemo Margit - Saga o Ludziach Lodu 39 - Nieme głosy.txt

(341 KB) Pobierz
MARGIT SANDEMO
NIEME G」OSY
SAGA O LUDZIACH LODU
Tom XXXIX

CZハ姑 I
DRZWI, KTモRYCH NIKT NIE UMIA」 OTWORZYニ
ROZDZIA」 I
      Trzeciej nocy sp鹽zanej w zaje歸zie powriウ l麑, ten sam, ktego Ellen nie odczuwaウa od czasu straszliwych wydarze・w dziecitwie.
      Raptownie usiadウa na ウku caウa spi黎a, gotowa do ucieczki. Rozpaczliwie szukaウa cho訝y nitki, ktej mogウaby si・uchwyci・ a kta poウケczyウaby jケ z rzeczywisto彡iケ, ale coraz silniejsze stawaウo si・wraソenie, ソe nie tylko ona, lecz takソe caウy dom oddycha ci・ko, z trudem.
      Szyld gospody wywieszony za oknem z maウymi szybkami przera殕iwie skrzypiaウ na wietrze. Jeste・w tym domu sama, sama, sama, powtarzaウy uderzenia pulsu. Sama w dウugim, niskim, liczケcym sobie dwie彡ie pi・dziesiケt lat domiszczu, peウnym zakamark i schowk, z pustケ stajniケ i trzeszczケcymi schodami, maウymi pokoikami pod spadzistym dachem...
      No, i ten pok!
      A przecieソ w Oslo, w studenckiej restauracji pod goウym niebem, wszystko wydawaウo si・takie przyjemne - idealna praca dla osoby 忤ieソo po maturze, kta chciaウa latem zarobi・par・groszy.
      Wtedy jednak sウoe rado從ie o忤ietlaウo kolorowe parasole, dookoウa rozlegaウ si・gwar gウos, 徇iechy i szelest jasnych letnich ubra・ Vivi, z niczym nie zmケconケ pewno彡iケ siebie, zach鹹aウa jケ z caウego serca.
      - Przejeソdソali徇y obok tej gospody w zeszウym roku - opowiadaウa z zapaウem. - To fantastyczne miejsce. Najprawdziwszy starodawny zajazd, tak stary i tak malowniczy, ソe wprost trudno w to uwierzy・ Musisz odpowiedzie・na to ogウoszenie!
      Ellen zウoソyウa gazet・z rubrykケ Оferty pracy・
      - Z obowiケzkami w recepcji poradz・sobie bez najmniejszego trudu stwierdziウa beztrosko, zapominajケc na chwil・o swym kompletnym braku zmysウu praktycznego i niepoprawnym optymizmie, kty czasami pozwalaウ jej pokonywa・bariery, a czasami stawiaウ jケ w niezwykle kウopotliwych sytuacjach. - Ale na pewno wiele os stara si・o t・posad・
      - Nie na takim pustkowiu - o忤iadczyウa Vivi. - Na przestrzeni dwustu kilometr nie ma ソadnego miasta. Tylko lasy, lasy i lasy, czウowiekowi pniej jeszcze tygodniami 從iケ si・忤ierki.
      - Ale przecieソ zajazd nie moソe leソe・w samym 徨odku g黌tego lasu?
      - No tak, w pobliソu jest chyba wioska, jakie・centrum turystyczne. Zdaje si・ ソe zajazd wybudowano w miejscu dawnej przeprawy promowej przez rzek・ Serwujケ tam pyszne jedzenie, jest olbrzymi kominek i...
      - Spruj・- postanowiウa Ellen.
      Rzeczywi彡ie si・zgウosiウa i dostaウa prac・- dzi麑i wielkim, ufnie patrzケcym niebieskim oczom w trkケtnej twarzyczce, nieszczegnie ウadnej, ale miウej i peウnej wdzi麑u, dzi麑i skorym do u徇iechu ustom i kruczoczarnym wウosom wijケcym si・tak, jak same tego chciaウy; na og zresztケ z niezウym efektem, z wyjケtkiem deszczowej pogody, kiedy caウa fryzura zmieniaウa si・w totalny chaos.
      M・czyzna w biurze po徨ednictwa pracy zwriウ uwag・tylko na zewn黎rzne walory Ellen, nie dostrzegウ zagubienia dziewczyny, nerwowo彡i w jej ruchach i niepewno彡i kryjケcej si・w u徇iechu. Ellen nosiウa w sobie wiele samotno彡i i niepokoju, ale nie chciaウa tego zdradza・忤iatu.
      Byウ rok 1959 i dorosウe ソycie Ellen ledwie si・zaczynaウo. Jak wi麑szo懈 mウodych ludzi miaウa ambitne plany, wiele chciaウa osiケgnケ・i czerpa・z ソycia ile tylko si・da. Wybra・zaw i sprowa・w nim siウ, a wreszcie osiケgnケ・ten spok, jaki ogarnia czウowieka, gdy jest przekonany, ソe trafiウ na wウa彡iwe miejsce i dobrze wypeウnia swe ソyciowe posウannictwo. Problemem pozostawaウo jedynie, ソe - tak jak wi麑szo懈 mウodych ludzi - wciケソ jeszcze poszukiwaウa owej magicznej profesji. Byウo przecieソ w czym wybiera・ Co jednak b鹽zie, je徑i si・pomyli?
      I te wszystkie plany, by tyle zrobi・.. Jak na razie ciケgle jeszcze brakowaウo jej pieni鹽zy. Zamiast wi鹹 nastawia・si・na karier・w wielkim stylu, postanowiウa przyjケ・prac・w recepcji, kta pod wzgl鹽em zawodowego rozwoju nie popchnie jej ani o cal.
      Ale trzeba si・przecieソ z czego・utrzyma・ za co・je懈, ubiera・si・ mieszka・.. A na t・szarケ rzeczywisto懈 potrzeba pieni鹽zy.
      Zresztケ... Doszウa w kou do optymistycznego wniosku, ソe czas sp鹽zony w zaje歸zie z pewno彡iケ nie pdzie tak caウkiem na marne. Zdob鹽zie wiele nowych do忤iadcze・ kte pomogケ jej budowa・przyszウo懈.
      Tak bezludnych okolic nigdy jeszcze nie widziaウa. Autobus godzinami wiウ jケ mi鹽zy 彡ianami olbrzymich 忤ierk, potem wyjechaウ w wケskケ dolin・ w ktej gdzieniegdzie daウo si・zauwaソy・zabudowania, i zn zanurzyウ si・w las.
      Wreszcie dom zacz・o przybywa・ zgrupowaウy si・w niewielkケ wiosk・ a nad brzegiem rzeki leソaウ prze徑iczny nieduソy zajazd, dobrze utrzymany, pomalowany na biaウo. Nie byウ wyソszy od parterowego domu, ale miaウ teソ pi黎erko. W jednym skrzydle mie彡iウa si・stajnia, w drugim niska kuchnia z mansardowym dachem. Do skrzydウa kuchennego przylegaウ jeszcze jeden pi黎rowy budynek. Dwa szyldy z identycznym ozdobnym liternictwem - jeden nad niskケ furtkケ, a drugi na rogu budowli - obwieszczaウy, ソe tu si・mie彡i Тtary Zajazd u Przeprawy. Jadウodajnia i Noclegi・
      Po to, by nikt juソ nie miaウ co do tego ソadnych wケtpliwo彡i.
      Pokryta kurzem podrnym, lecz zachwycona Ellen znalazウa za barem kierowniczk・ Przyszウa szefowa okazaウa si・urodziwケ jeszcze pi・dziesi鹹iolatkケ o surowym spojrzeniu i wypiel麋nowanych blond wウosach. Pani Sinclair przyj・a Ellen z chウodnケ ソyczliwo彡iケ i oprowadziウa jケ po domu.
      A Ellen z caウych siウ staraウa si・ukry・straszliwケ niepewno懈, kta jej nie opuszczaウa.
      Wspnie obejrzaウy duソe, niskie pokoje go彡inne z wyウaniajケcymi si・zza starych gobelin 彡ianami z grubych bali, przeszウy przez dyskretnie zmodernizowanケ jadalni・- okazaウa si・za maウa i trzeba byウo jケ rozbudowa・- zajrzaウy do staro忤ieckiej kuchni, a potem po wケskich schodach wspi・y si・na pi黎ro. Od ostrego zapachu farby aソ kr鹹iウo w nosie.
      - Jeszcze nie otworzyli徇y na sezon - wyja從iウa pani Sinclair. - Robotnicy nie zdケソyli na czas z remontem. Poprzedni wウa彡iciel przy zakウadaniu prysznic i toalet tu na pi黎rze okazaウ niebywaウy brak smaku. Wiem oczywi彡ie, ソe instalowanie nowoczesnych urzケdze・w osiemnastowiecznym domu wymaga wiele trudu, ale tak jak jest po prostu nie moソe zosta・
      Otworzyウa drzwi prowadzケce do maluteiej ウazieneczki ze 彡i黎ym uko從ie sufitem, ukazujケc prawdziwケ orgi・bezgu彡ia: podウog・w krzykliwケ szachownic・i niedbale naウoソone tapety z grubego plastiku. Na stykach brケzowo poウyskiwaウ klej, brzydko odcinajケc si・od chorobliwej, chウodnozielonej barwy tapety. Plastikowa zasウona we wz w ospaウe, zadumane ryby ukrywaウa prysznic. Wszystkie rury poprowadzono po 彡ianach, trudno teソ byウo wyobrazi・sobie brzydsze wyposaソenie ウazienki.
      - Rzeczywi彡ie - wzdrygn・a si・Ellen.
      - Prawda? To pi黎ro dla go彡i, ktzy nocujケ tu tylko przejazdem, ale nie mog・ci teraz pokaza・pokoj, bo nie da si・t鹽y przej懈. Na samym kou korytarza jest pok, w ktym zamieszkasz, kiedy wszystko zostanie skozone. Tymczasem urzケdzisz si・w drugim budynku, kty b鹽zie uソywany tylko w razie koniecznej potrzeby, kiedy wszystkie pokoje tutaj b鹽ケ zaj黎e, bo jest w bardzo zウym stanie.
      Wriウy do kuchni i przeszウy do najstarszej cz龕ci zajazdu.
      - Czeka nas caウa masa pracy biurowej - powiedziaウa pani Sinclair, kiedy wspinaウy si・na kolejne schody. - Dlatego musiaウa・przyjecha・tak wcze從ie, reszta personelu zjawi si・dopiero za dziesi・ dni, na otwarcie.
      - Czy pani tu mieszka? - ostroソnie spytaウa Ellen.
      - Nie, mam sw dom we wsi.
      - O - powiedziaウa tylko Ellen i baウa si・spyta・o co・wi鹹ej. Na dウugim korytarzu z gウ鹵okimi wn麑ami okiennymi grube deski w podウodze przera殕iwie trzeszczaウy pod stopami.
      Pani Sinclair najwyra殤iej jednak wyczula l麑 dziewczyny.
      - Pomieszkasz tu najwyソej przez par・dni - pocieszyウa jケ. - Nic zウego si・nie stanie, maソesz pozamyka・wszystkie drzwi, ソeby ustrzec si・ewentualnych niepoソケdanych wizyt. W tym wウa從ie budynku pierwotnie mie彡iウ si・zajazd. Poprzedni wウa彡iciel najwyra殤iej w oge nie miaウ zamiaru go wykorzystywa・ ale moim zdaniem to niemケdrze. Przygotowaウam juソ niekte pokoje. O, do tego moソesz si・wprowadzi・
      W niskim pokoju nie byウa ani jednego kケta prostego. Okienka z chropowatymi szybkami wychodziウo na drog・ Ellen zauwaソyウa, ソe zaraz za nim wisi jeden z szyld.
      - Jak tu miウo - szepn・a, z podziwem patrzケc na staromodnケ narzut・w ryczki i miedzioryty na 彡ianach.
      Pani Sinclair juソ byウa na korytarzu. Ellen wyszウa za niケ, w drzwiach musiaウa si・pochyli・
      - Numer cztery i pi・ to pokoje dwuosobowe - wyja從iaウa kierowniczka, otwierajケc i zamykajケc kolejne drzwi. - Jedena彡ie i dwana彡ie dla rodzin z jednym dzieckiem.
      Skr鹹iウy.
      - A to sケ jedynki, numer sze懈 i dziewi・. Tutaj jest schowek na szczotki, toalety sケ na parterze, bardziej nie zdoウali徇y unowocze從i・tej cz龕ci.
      - A te drzwi... Dokケd one prowadzケ? - spytaウa Ellen wskazujケc na niskie, krzywe, nie pomalowane drzwi na kou korytarza. - To chyba pok numer osiem?
      - Tych drzwi si・nie uソywa - odparウa krko kierowniczka i skierowaウa si・ku schodom.
      Zanim Ellen skr鹹iウa za r, zerkn・a po raz ostatni na zamkni黎e drzwi. Kaソdy milimetr korytarza byウ starannie wyczyszczony i odmalowany - z wyjケtkiem tych drzwi.
      Wszystko w tym domu byウa stare, ale te drzwi sprawiaウy wraソenie, jakby naprawd・nikt ich nie otwieraウ przez ostatnie sto lat.
      Dziaウo si・to za dnia, kiedy zajazd t黎niウ ソyciem, zewszケd dobiegaウy gウosy ludzi, robotnicy stukali i pukali, a Ellen z zapaウem zapoznawaウa si・z obowiケzkami recepcjonistki. Nigdy nie przypuszczaウa, ソe moソe ich by・tak wiele, pani Sinclair za・z trudem ukrywaウa irytacj・z powodu jej kompletnej ignorancji w tej dziedzinie.
      Pod wiecz jednak, kiedy zacz・o si・zmierzcha・ dom powoli przycichaウ, aソ wreszcie i pani Sinclair pojednawczo powiedziaウa Ellen ・obranoc・i kazaウa jej zamknケ・si・na wszystkie spusty.
      Ellen wykonaウa polecenie, zabraウa z kuchni szklank・soku pomarazowego i przygn鹵iona poczウapaウa po stromych schodach do swego krzywe...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin