The Fortune Boys 04 - Elise Title - Taylor i Ali.pdf

(668 KB) Pobierz
7055795 UNPDF
ELISE TITLE
TAYLOR I ALI
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia
Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa
7055795.001.png
PROLOG
- Doris, przestań mi wreszcie suszyć głowę!
- Niech pan posłucha, panie Fielding. Może pan wie
wszystko, czego wymaga zawód prawnika, ale jeśli chodzi
o dbanie o swoje własne zdrowie, jest pan jak niemowlę.
Doris Lester stała nad szefem, trzymając na dłoni dwie
tabletki.
Siedemdziesięciodwuletni adwokat, dobrze zbudowany
mężczyzna o krótkich rudawych włosach, które zaczynały si­
wieć, wziął pastylki z jej ręki. Doris nalała soku pomarańczo­
wego do szklanki i podała mu, gdy włożył lek do ust. Połknął
krzywiąc się.
- No, już! - rzekł z niezadowoloną miną. - Lepiej ci te­
raz?
- Mnie? To panu ma być lepiej, a nie mnie.
Nolan Fielding uśmiechnął się ironicznie. Takie riposty
były dla niej typowe. Zawsze musiała mieć ostatnie słowo
w każdym sporze. Odchylił się lekko w krześle obserwując,
jak porządkuje jego biurko. Miała sześćdziesiąt cztery lata,
była drobną kobietą o miłym wyglądzie, niezbyt rzucającą się
w oczy, ale zgrabną i proporcjonalnie zbudowaną. Zwracała
uwagę nie tyle aparycją co charakterem. Doris Lester miała
jasno sprecyzowane poglądy, była szczera i bez zastrzeżeń
lojalna. Przyszła do niego prosto ze szkoły dla sekretarek
i pozostała do tej pory. Pracowali razem blisko czterdzieści
lat. On kawaler, ona stara panna.
Dziwne, że przez wszystkie te lata nigdy nie zwrócił na nią
6
większej uwagi. I jeszcze dziwniejsze, że ostatnio zaczął ją
dostrzegać coraz częściej.
- To był wyjątkowo uroczy ślub - zauważyła Doris, jed­
nocześnie sprawdzając, czy wszystkie twarde ołówki są ostro
zatemperowne.
- Tak. Bardzo ładny - zgodził się Fielding. Razem z Doris
uczestniczyli wczoraj w trzecim ślubie, jaki się odbył w rodzi­
nie Fortune'ów w ciągu zaledwie dwóch lat. Najpierw Adam
i Ewa, potem Peter i Elizabeth, a teraz Truman i Sasza. Każda
z tych uroczystości była niemałym wydarzeniem i została od­
notowana przez prasę. Bracia Fortune'owie, sukcesorzy boga­
tej rodziny, właściciele sieci ekskluzywnych domów towaro­
wych, wzbudzali powszechne zainteresowanie, które wzrasta­
ło z każdym następnym ślubem.
Działo się to głównie z powodu niezwykłego obwarowania
dziedziczonego majątku, jakie uczynił ich ojciec, Aleksander
Fortune, w swoim testamencie. Mianowicie, wszystkie udzia­
ły, które w chwili jego śmierci zostały jednakowo podzielone
między czterech synów - Adama, Petera, Trumana i Taylora
- miały być ich własnością tak długo, jak długo pozostaną
kawalerami. Każdy z synów, który się żenił, miał przekazać
swoje udziały na rzecz bezżennych braci, tym samym wyrze­
kając się swej części i dochodów z niej płynących.
Innymi słowy, każdy z jego synów zmuszony był wybrać
albo majątek, albo miłość. Do tego czasu, ku wielkiej radości
środków masowego przekazu oraz ku zadowoleniu ich babki,
Jessiki, trzech spośród czterech braci wybrało miłość. Obec­
nie pozostał już tylko jeden kawaler w rodzinie Fortune'ów,
Taylor, najmłodszy z nich.
- Ona po prostu promieniała radością - powiedziała Do­
ris.
- Kto? Panna młoda? Tak, Sasza rzeczywiście pięknie
7
wyglądała. Jak zmieniła się od czasu, gdy zjawiła się w domu
Jessiki!
- Zgadzam się z panem. Ale ja mówiłam o Jessice Fortune
- wyjaśniła, rzucając mu szybkie spojrzenie. - Przypuszczam,
że ślub trzeciego już wnuka i wieść o ciąży Ewy, co daje
nadzieję na zostanie po raz pierwszy prababką, przyczyniło się
do zadowolenia, które wprost biło z jej twarzy.
Nolan Fielding zachichotał.
- To nie dlatego była taka radosna. Wiesz o tym równie
dobrze jak ja. Ta kobieta oszalała na punkcie doktora Bena
Engela, którego poznała w Chicago w zeszłym roku, gdy zaj­
mowała się swataniem Petera i Elizabeth. Czy zauważyłaś, jak
ze sobą tańczyli? I jak mrugała do niego przez całą uroczy­
stość? W jej wieku! To jest absolutnie...
- Romantyczne - dokończyła za niego Doris z uśmie­
chem. - Tylko dlatego, że jest pan zazdrosny...
- Ja zazdrosny? Uważasz że jestem zazdrosny?
- Nie chce mi pan chyba powiedzieć, że pan nie dosłyszy,
panie Fielding.
- No, dobrze. Przyznaję, że tak. Był czas, że byłem tro­
chę. .. zazdrosny. Ale od tego dnia, dwa lata temu, gdy odczy­
tałem uzupełnienie do testamentu syna Jessiki, Aleksandra,
byłem zbyt poruszony i zajęty, aby myśleć o takich głu­
pstwach. Poza tym wtrącanie się Jessiki do życia jej wnuków
niezbyt mi się podoba.
- Powiedziałabym, że pierwszym, który się wtrącił, był
Aleksander - zauważyła Doris.
- Od początku nie pochwalałem tego zapisu, chociaż ro­
zumiałem jego motywy - mówił dalej Nolan. - Wiem, że
chciał w ten sposób uchronić synów od popełnienia tych sa­
mych błędów, które on kiedyś popełnił w stosunku do kobiet.
Cztery nieudane małżeństwa mogą pozbawić człowieka wiary
w święte więzy małżeńskie.
8
- Ten zapis to fatalny pomysł. Odmawiać synom prawa do
spadku, jeśli się ożenią - to naprawdę okrutne.
- No, no, Doris. Aleksander nie był żadnym potworem.
Uwielbiał synów. Wiesz o tym równie dobrze, jak ja. Po pro­
stu był przekonany, że będzie lepiej, jeśli pozostaną kawalera­
mi. Chciał im oszczędzić bólu, finansowych i emocjonalnych
kłopotów...
- Czego by ich rzeczywiście pozbawił, gdyby postąpili
zgodnie z jego życzeniem, to szczęścia, jakie jest teraz udzia­
łem Adama, Petera i Trumana - odparła Doris, ucinając krót­
ko jego wywody.
Nolan otworzył już usta, aby zaprotestować, ale zrezygno­
wał.
Było zbyt wcześnie, aby oceniać, jak Trumanowi powie­
dzie się pod względem finansowym, ale jeśli chodzi o Adama
i Petera, dawali sobie znakomicie radę, odkąd wyrzekli się
udziałów firmy Fortune Enterprises na rzecz miłości i małżeń­
stwa. Adam, kiedyś uznany playboy, i jego żona Ewa stali się
sławni w całym kraju jako arbitrzy w sporach między pracow­
nikami a zarządami przedsiębiorstw. W ostatnich dwóch la­
tach dzięki nim wiele firm uniknęło kosztownych strajków.
Tworzyli niezwykłą parę: Adam reprezentował interesy kie­
rownictwa, a Ewa załogi. Ich różne pochodzenie społeczne
pozwalało im widzieć obie strony medalu i w ten sposób
każda z walczących stron uważała, że uczciwie i obiektywnie
przedstawiono jej interesy.
Jeżeli chodzi o Petera, to on również dawał sobie świetnie
radę bez dziedzictwa. Wkrótce po ślubie otworzył butik z ga­
lanterią męską w Chicago. Elizabeth pracowała również
w tym mieście jako psychiatra.
Ludzie biznesu śmiali się z niego otwarcie.
- Kapelusze - mówili - to przeszłość, a butik sprzedający
wyłącznie kapelusze, to szaleństwo.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin