Bajki z Ramą -04- Mała Syrenka.doc

(155 KB) Pobierz
B A J K I Z R A M Ą :

B A J K I    Z     R A M Ą   :

( Nr 4 z 8 )

-     M  A  Ł  A     S  Y  R  E  N  K  A

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

              Na dnie morza, daleko, daleko od brzegu, gdzie woda jest czysta i tak głęboka, że aż trudno to sobie wyobrazić, jest podwodne królestwo. Wiele lat temu rządził nim Falamir XVIII, władca gruby, dostojny i brodaty, który miał sześć córek. Wszystkie były syrenami. Miały długie, lśniące włosy i kształtne figury. Cały podmorski świat się nimi zachwycał. A najpiękniejsza była najmłodsza z córek Falamira, zwana Małą Syrenką. Wszystkie córki króla pięknie śpiewały i nie raz żeglarze zapominali o pracy i stali godzinami, słuchając ich pieśni, ale Mała Syrenka śpiewała najpiękniej.

              Ciekawi jesteście, jak wyglądały królewskie córki? Hm, tak samo jak my, tylko zamiast nóg miały rybie ogony – jak wszystkie syreny na całym świecie. Falamir mieszkał w ogromnym podmorskim pałacu zbudowanym z bajecznie kolorowych koralowców. Na ścianach wisiały egzotyczne muszle, koniki morskie roznosiły napoje i słodycze. Co pewien czas król i jego rodzina wyruszali wielką karetą, ciągniętą przez najsilniejsze kraby, na przejażdżkę po swoim królestwie. Wszystkie ryby przerywały wtedy swoje zajęcia, machały radośnie płetwami i krzyczały:

-Niech żyje król !!!

Co prawda…, ryby głosu nie mają, ale gdy nikt z ludzi nie patrzy, potrafią wznieść kilka całkiem głośnych okrzyków.

W pałacu Falamira odbywały się liczne uczty i bale, na których królewny tańczyły z przedstawicielami najsławniejszych podmorskich rodów: rekinami tygrysimi, delfinami, a nawet z pewnym młodym, przystojnym wielorybem, który musiał tańczyć w ogrodzie, bo był tak duży, że nie mieścił się w drzwiach pałacu. Do prawdy, trudno o lepsze miejsce na ziemi od podwodnego królestwa. Ale Mała Syrenka nie była całkiem szczęśliwa… Wiedziała, że wystarczy wypłynąć na powierzchnię morza, żeby zobaczyć całkiem inny świat. Była strasznie ciekawa, jak tamten świat wygląda. Ale syrena nie może wypływać na powierzchnię, nim nie ukończy piętnastu lat, a jej jeszcze sporo do tego brakowało…

Najpierw najstarsza z sióstr doczekała piętnastych urodzin i pełna obaw, wypłynęła na powierzchnię. Wróciła bardzo poruszona.

-Leżałam długo na piaszczystym brzegu. – opowiadała. –Świecił księżyc, na niebie widać było miliony gwiazd, a pobliskiego miasta dobiegał turkot wozów i bicie dzwonów.

Mała Syrenka słuchała i wyobrażała sobie to wszystko. Rok później wypłynęła druga siostra. Trafiła akurat na zachód słońca.

-Wyobraźcie sobie – opowiadała. – płynęły nade mną złote i fioletowe chmury, a pod nimi leciało stado łabędzi. Popłynęłam w stronę słońca, ale znikło w morzu i tylko różany blask trwał przez jakiś czas na niebie.

Mała Syrenka słuchała i tęskniła coraz bardziej do świata na powierzchni morza.

Potem wypłynęła trzecia siostra. Była bardzo odważna i dotarła aż do ujścia wielkiej rzeki.

-Widziałam piękne zielone pagórki. – opowiadała. –A na nich domy i zamki. Słyszałam śpiew ptaków, a potem trafiłam na zatoczkę, gdzie pluskały się w wodzie ludzkie dzieci. Chciałam się z nimi pobawić, ale uciekły przede mną.

Mała Syrenka nie mogła się doczekać, kiedy na własne oczy zobaczy to wszystko. Tak mijał rok za rokiem, aż Syrenka ukończyła piętnaście lat i pozwolono jej wypłynąć na powierzchnię. Ledwie wychyliła głowę z wody, ujrzała wspaniały okręt. Na pokładzie urządzano właśnie przyjęcie. Ustawiono wielki stół, wokół niego przykryte pięknymi tkaninami ławy. Zasiedli do nich dostojni panowie i damy, a wśród nich młody książę o jasnych włosach i błękitnych oczach. Obchodzono właśnie jego szesnaste urodziny. Wniesiono smakowicie pachnące potrawy, marynarze siedli na rejach i zaczęli śpiewać stare żeglarskie pieśni. Potem zeszli na pokład i rozpoczęły się tańce. Mała Syrenka unosiła się na fali i myślała, że dałaby wszystko, żeby być teraz na pokładzie i tańczyć razem z innymi, a zwłaszcza z księciem, który wydał jej się niezwykle piękny. Ale mogła tylko patrzeć z daleka…

Zapadł wieczór. Na okręcie zapalono różnokolorowe latarnie, a potem wystrzelono sztuczne ognie i Syrenka pomyślała, że nie chce wracać do podmorskiego królestwa, chce tu zostać i patrzeć na te wszystkie cudowności. Wreszcie przyjęcie się skończyło. Przez okrągłe okno w burcie okrętu widziała, jak książę wchodzi do swojej kajuty i układa się do snu. Mimo to nadal płynęła równo z okrętem.

Około północy zerwał się wiatr, a potem daleko na horyzoncie rozbłysła błyskawica. Marynarz stojący na dziobie zagwizdał i na pokład wbiegli inni. Zaczęli ściągać żagle. Fale stawały się coraz większe, a błyskawice co chwila rozjaśniały niebo. Wiatr wył ponuro w ciemności. Statek zaczął niebezpiecznie trzeszczeć i skrzypieć. Syrenka widziała, jak ludzi na pokładzie ogarniał niepokój. Książę wybiegł na pokład i przekrzykując wiatr, wołał coś do marynarzy. Ogromne fale wyglądały jak prawdziwe góry! Okręt co chwila wzbijał się i gwałtownie opadał w dół. Nagle coś przeraźliwie trzasnęło. To główny maszt złamał się i runął na pokład. Okręt pochylił się na bok i woda zaczęła wdzierać się do środka. Przerażeni ludzi wyskakiwali z tonącego okrętu. Pływali rozpaczliwie wokół, próbując znaleźć kawałek drewna, czy cokolwiek innego, co by im pozwoliło utrzymać się na powierzchni.

Mała Syrenka wypatrywała księcia. Przez chwilę jego jasne włosy mignęły jej obok burty i zaraz znikły. Syrenka machnęła ogonem i zanurzyła się głęboko. Widziała opadające na dno morza przedmioty i tonących ludzi. Wreszcie dostrzegła księcia. Z zamkniętymi oczami wolno osuwał się w otchłań. Chwyciła go za ramiona i wyciągnęła na powierzchnię. Książę zakrztusił się i odetchnął głęboko. Okręt wolno znikał pod wodą. Syrenka objęła księcia i popłynęła z nim przez morze. Płynęli wiele, wiele godzin… Książę był nieprzytomny, majaczył, wydawał jakieś rozkazy. Syrenka czuła się coraz bardziej zmęczona. Wreszcie ujrzała na horyzoncie cienki pasek lądu. Dopłynęła do plaży i ostrożnie ułożyła księcia na plaży, a potem odpłynęła nieco dalej i czekała, co teraz nastąpi.

Po jakimś czasie nadeszła gromada roześmianych dziewcząt. Zobaczyły leżącego bez ruchu młodzieńca i otoczyły go ze wszystkich stron. Książę otworzył oczy i zobaczył nad sobą piękną dziewczynę z długimi, złocistymi warkoczami. Potem znów zemdlał i ta dziewczyna była jedyną rzeczą, jaką zapamiętał od momentu, gdy skoczył z okrętu do wody. Był pewien, że to ona go ocaliła…

Następnego dnia Syrenka wróciła tam, gdzie ułożyła księcia na piasku, ale już go tam nie było. Wracała przez wiele dni i czuła, że pokochała pięknego księcia i chciałaby być zawsze razem z nim. Wreszcie udało jej się podsłuchać rozmowę rybaków. Dowiedziała się, że wielki okręt zabrał księcia do jego ojczyzny. Ale gdzie była ta ojczyzna…? Tego nie wiedziała… Wypłynęła na środek morza i zawołała:

-Mewy, białe mewy, wszędzie latacie, nawet do najdalszych krajów! Czy nie widziałyście młodego księcia o jasnych włosach i błękitnych oczach?

-Nie widziałyśmy nikogo takiego! – odpowiedziały mewy.

-Delfiny, moi przyjaciele! – zawołała Syrenka. –Przemierzacie morza wzdłuż i wszerz. Czy nie widzieliście księcia o jasnych włosach i błękitnych oczach?

-Nikt taki nie pojawił się na naszych szlakach. – odpowiedziały delfiny.

Wtedy stary bocian lecący wolno nad falami rzekł:

-Widziałem takiego księcia, Mała Syrenko. Jego królestwo leży daleko na południu! Jest tam wielka zatoka i port. A tysiąc dzwonów dzwoni na kościelnych wieżach.

I bocian wyciągnął skrzydło, by pokazać Syrence, w którym kierunku jest owo królestwo. Mała Syrenka płynęła dzień i noc, aż w końcu ujrzała zatokę, niezliczone maszty okrętów i usłyszała dźwięk dzwonów. Pierwszą osobą, którą ujrzała był książę… Stał nad brzegiem morza i ze smutkiem patrzył w dal.

-Czy on tęskni za mną? – spytała samą siebie Mała Syrenka.

Ale książę nie mógł za nią tęsknić, bo nie wiedział, że to ona go uratowała. Nie wiedział nawet, że taka syrenka istnieje na świecie. Tęsknił za dziewczyną ze złocistymi warkoczami. Postanowił, że ją odnajdzie i ożeni się z nią.

Syrenka usiadła na pobliskim kamieniu i zaczęła śpiewać. Śpiewała tak pięknie jak nigdy dotąd. Zasłuchał się książę, marynarze na okrętach przestali pracować, ludzie idący ulicą zatrzymywali się, żeby lepiej słyszeć. Od tego dnia Mała Syrenka codziennie siadała na kamieniu opodal brzegu i śpiewała. A książę codziennie przychodził, żeby jej posłuchać. Ale Syrenka nadal nie była szczęśliwa - mogła być obok księcia, ale nie z nim. Nie mogła przecież zamieszkać w mieście, a on w morzu.

Wtedy przypomniała sobie, że głęboko, głęboko w oceanie na dnie ciemnej rozpadliny mieszka stara czarownica, która potrafi robić niezwykłe rzeczy. W prawdzie król Falamir zawsze ostrzegał swoje córki, żeby się od niej trzymały jak najdalej, ale Małej Syrence było wszystko jedno. Musi być z księciem i już!

Popłynęła do czarownicy i opowiedziała o swojej mieści.

-Acha, ha, ha, więc zamiast ślicznego rybiego ogona chcesz mieć dwie ludzkie nogi… – rzekła czarownica. -Zastanów się dobrze. Życie na lądzie jest o wiele trudniejsze niż tu!

-Już się zastanowiłam. – rzekła Syrenka. –Chcę być taka jak ludzie!

-Ha, ha, dobrze… Zrobię to dla ciebie. – mruczała czarownica. –Ale pamiętaj: jeśli twój książę cię nie pokocha i ożeni się z inną, zmienisz się w pianę morską… I nic cię już nie uratuje.

Czarownica zaczęła mruczeć jakieś niezrozumiałe zaklęcia i Syrence zaczęło się wydawać, że płynie gdzie daleko przez zupełnie puste, straszne morze, ale to był tylko sen. Gdy się obudziła, zamiast rybiego ogona miała dwie zgrabne nóżki.

-Teraz musisz mi zapłacić... – rzekła czarownica. –Przyznasz chyba, że zasłużyłam na odpowiednią nagrodę?

-Czego chcesz? W pałacu mojego ojca jest mnóstwo pereł, korali i innych drogocennych rzeczy.

-Nie, dziecko, daj mi twój piękny głos. To będzie odpowiednia zapłata…

Syrenka musiała się zgodzić Pożegnała się z czarownicą i popłynęła wprost do księcia. Ale nogi to nie to samo, co ogon. Bardzo się zmęczyła, nim tam wreszcie dotarła. Księciu bardzo brakowało syreniego śpiewu. Codziennie wychodził nad brzeg morza i nasłuchiwał. Ale słyszał tylko szum fal.

Gdy pewnego dnia stał na brzegu i patrzył na fale, ujrzał idącą brzegiem piękną dziewczynę. Była to Mała Syrenka.

-Kim jesteś? – spytał książę. –Nie mieszkasz w naszym mieście. Skąd przybywasz? Powiedz…

Ale Mała Syrenka tylko patrzyła na księcia pełnymi wyrazu oczami. Książę zrozumiał, że tajemnicza nieznajoma jest niemową.

-Chodź ze mną! – powiedział. –Dziś w pałacu będzie wielki bal. Lubisz tańce i muzykę, prawda?

Syrenka skinęła głową. Była szczęśliwa jak nigdy przedtem. Książę wziął ją za rękę i zaprowadził do pałacu. Bal był naprawdę imponujący. Grała najlepsza orkiestra w królestwie, spod sufitu sypało się konfetti, w kieliszkach pienił się wesoło szampan. Syrenka była bardzo onieśmielona. Usiadła w kąciku i patrzyła zachwycona na wirujące pary. Z wolna oswajała się z sytuacją. Wstała i podeszła bliżej orkiestry. I nawet nie zauważyła, kiedy sama zaczęła tańczyć. Dworzanie stojący pod ścianami z tacami pełnymi owoców od razu zwrócili na nią uwagę.

-Jak ona wspaniale tańczy! – szeptał jeden do drugiego. –Jakby płynęła w powietrzu.

Żaden człowiek nie umiał poruszać się tak harmonijnie, lekko jak delikatna i gibka Syrenka, która tyle razy tańczyła wśród fal. Zatrzymali się wszyscy. I patrzyli na nią urzeczeni. Spostrzegła ich wzrok i już chciała uciec z powrotem do swego kąta, gdy zewsząd rozległy się oklaski. Książę poprosił Syrenkę do walca. Zawirowali na środku sali oboje młodzi, piękni, pełni wdzięku. Stary król patrzył z radością i dumą na syna i nagle pomyślał, że dobrze by było mieć wnuki. Zawsze to pociecha na stare lata. Syrenka została na dworze. Mieszkała w okrągłej komnacie w zamkowej wieży tak wysoko, że ptaki przylatywały codziennie rano, żeby powiedzieć jej „dzień dobry”. Widywała księcia codziennie i zawsze starała się być blisko niego. Książę bardzo ją lubił i nazywał swoją małą przyjaciółką. A kiedy wyjeżdżał, zawsze zabierał ją ze sobą.

Kiedyś, gdy siedzieli w ogrodzie i patrzyli na zachód słońca, powiedział:

-Gdybyśmy się spotkali wcześniej, pewnie bym cię pokochał. Ale teraz noszę w sercu obraz dziewczyny o złocistych warkoczach, którą ujrzałem, gdy ocknąłem się po katastrofie. Obraz tej, która mnie ocaliła.

Syrenka chciała powiedzieć, że to przecież ona go ocaliła, ale nie mogła… Łzy zalśniły w jej oczach.

-Nie płacz. – powiedział książę. –Znajdziemy i dla ciebie godnego kawalera.

Syrenka postanowiła być cierpliwa. Przecież szukał już tamtej dziewczyny i nie znalazł… więc może w końcu los się do niej uśmiechnie.

Tymczasem potężny władca zamorskiego kraju przysłał do króla list. Proponował w nim, żeby książę ożenił się z jego córką i by w przyszłości panowali nad obydwoma krajami. Królowi bardzo się ten pomysł spodobał. Wezwał księcia i opowiedział mu o wszystkim.

-Nie, ojcze! – powiedział książę. –Nie chcę córki władcy z zamorskiego kraju! Moje serce należy do dziewczyny o złocistych warkoczach, która mnie ocaliła.

-Co z tego, że ocaliła, skoro przepadła jak kamień w wodę? – burczał król. –A tymczasem trafia się znakomita okazja, synu! Można by nawet połączyć nasze królestwa. Ach, to już by było prawdziwe imperium…!

-Wybacz, ojcze, ale nigdy nie poślubię tej, której nie pokocham!

Król zafrasował się.

-Ależ zamorski władca będzie śmiertelnie obrażony. – rzekł. –Gotów jeszcze wypowiedzieć nam wojnę! Musisz przynajmniej tam pojechać i zobaczyć narzeczoną, a potem coś, no… wymyślimy…

Książę wyruszył w drogę. Mała Syrenka, jak zwykle, płynęła razem z nim. Pewnej nocy usłyszała za burtą śpiew. To jej siostry wołały ją wśród nocy. Szybko wyszła na pokład.

-Wróć do domu, Syrenko! – zawołały siostry. –Wszyscy bardzo tęsknimy za tobą!

Ale Syrenka nie chciała wracać. Chciała zostać z księciem.

-Jeśli on poślubi inną, zostanie po tobie tylko piana i znikniesz, nim nadejdzie następna fala! – wołały siostry.

Syrenka nie chciała tego słuchać. Pomachała siostrom na pożegnanie i poszła do swojej kajuty. Następnego dnia okręt przybił do brzegu zamorskiego królestwa. Na ich powitanie wyszedł sam król prowadząc pod rękę swoją córkę. Książę spojrzał na nią i zdumiał się - była to dziewczyna o złocistych warkoczach…!

-Witaj! – powiedział. –Zawsze chciałem cię odnaleźć!

Ślub miał się odbyć na okręcie – na środku morza, dokładnie w pół drogi między obydwoma królestwami.

Biedna Mała Syrenka… Nie miała już nadziei. Popatrzy na ślub księcia, ucałuje ich oboje i skoczy do morza… I tak już niczego dobrego się nie spodziewa.

Dziewczynie o złocistych warkoczach, córce zamorskiego władcy bardzo podobał się młody książę i marzyła o tym, żeby zostać jego żoną. Ale jedno ją niepokoiło: książę wciąż mówił, że zawdzięcza jej życie! A ona go przecież nie uratowała! Razem z przyjaciółkami przeniosła go tylko do stojącego w pobliżu domu – to wszystko! Królewna myślała o tym przez całą noc. A ponieważ była uczciwa, rano postanowiła opowiedzieć księciu, jak było naprawdę. Jeśli nie zostanie jego żoną, trudno… To i tak lepsze, niż zaczynanie wspólnego życia od kłamstwa. Zaraz po śniadaniu wyjaśniła księciu wszystko. Książę był ogromnie zdumiony.

-Kto w takim razie mnie uratował? – pytał. –Pamiętam jak przez mgłę, że ktoś płynął, trzymając mnie mocno w ramionach i że była to piękna dziewczyna.

-Nie wiem, ale znam kogoś, kto będzie umiał odpowiedzieć na twoje pytanie. To stara czarownica mieszkająca na dnie morza w głębokiej rozpadlinie. Wie o wszystkim, co się dzieje na powierzchni oceanu i jego głębinach.

-Ach, cóż z tego? – rzekł książę. –Przecież żaden człowiek nie może zejść na dno morza.

-Starzy ludzie w moim kraju mówią, że o pełni księżyca można ją czasem wywabić z głębiny. Trzeba stanąć na brzegu i potrząsnąć mieszkiem wypełnionym złotymi monetami. Czarownica ponad wszystko kocha złoto! Nie wytrzyma i wyjdzie do ciebie.

Książę uczynił tak, jak mu poradziła dziewczyna o złotych warkoczach. Doczekał pełni i stanął na brzegu potrząsając mieszkiem tak mocno, że brzęk złotych monet docierał do najdalszej głębiny. Usłyszała go czarownica i niebawem była już na brzegu.

-Czy to złoto brzęczy tak miło? – zapytała ochrypłym głosem.

-Owszem. – rzekł książę. –Bo właśnie chcę ci je ofiarować.

-Pięknie powiedziane…! rzekła czarownica. –A co chcesz w zamian?

-Chcę wiedzieć, kto mnie uratował, gdy tonął nasz okręt!

-Aaa, w takim razie musisz dołożyć…jeszcze pięć złotych dukatów!

-Dołożę, dołożę, tylko mów!

Książę odliczył pięć krążków złota. Czarownica opowiedziała mu o Małej Syrence, bardzo ciekawej świata.

-Gdzie ona teraz jest? Powiedz – dopytywał się książę.

-Ha, ha, ha… bardzo blisko ciebie! Ale rozmyśla o tym, żeby odejść na zawsze…!

-Dlaczego nie opowiedziała mi o wszystkim?

-Bo nie mogła, nie mogła… Jej głos należy teraz do mnie, he, he, he… – rzekła czarownica i książę w jednej chwili zrozumiał, kim jest Mała Syrenka.

-Chcę, żebyś zwróciła jej głos! –powiedział. –Dam ci za to jeszcze więcej złota. Mów, ile chcesz!

-Dwadzieścia złotych dukatów, ha, ha - rzekła czarownica.

Książę bez namysłu spełnił żądanie wiedźmy, bo za wszelką cenę pragnął uszczęśliwić tę, której zawdzięczał życie.

I tak Mała Syrenka odzyskała i głos, i swego ukochanego księcia. Dwa dni później na okręcie zabrzmiały fanfary, a stary król prowadził swego syna i Małą Syrenkę do ołtarza. Po obu stronach stali najświetniejsi rycerze, a siostry Syrenki otoczyły okręt i śpiewały po prostu anielsko…

Książę i Syrenka żyli długo i byli bardzo, bardzo szczęśliwi. A potem on został królem, a ona królową… i urodziły im się dzieci. A te dzieci… - ale to już zupełnie inna historia, moi mili!

 

 

Opracował:

na podstawie bajki na płycie CD,

dołączonej do margaryny RAMA

Płyta Nr 4/8

P. P. Z.

 

http://chomikuj.pl/petrus-paulus

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin