Pacyfikacja Żydów w Leżajsku.pdf

(159 KB) Pobierz
Pacyfikacja Żydów w Leżajsku
Pacyfikacja Żydów w Leżajsku
DROGI CZYTELNIKU
Z Leżajskiem związany jestem od kilkunastu pokoleń przeto jest mi on szczególnie
bliski. W czasie pacyfikacji miasta w 1943 r. miałem piętnaście lat. W różnych
okolicznościach i z wielu przyczyn musiałem być świadkiem szeregu jej epizodów.
Niektóre z nich pamiętam jak gdyby miały miejsce kilka lat temu. Do dziś mam przed
oczyma sceny wydarzeń, których się nie zapomina, a wśród nich: zwłoki
najbliższych sąsiadów tj. Antoniny Czajki i Stanisławy Markiewicz zastrzelonych
pod własnymi domami, mieszkańców miasta zaaresztowanych i prowadzonych do
sądu w konwojach, patrol żandarmów idących od sąsiada do sąsiada z
nieznanymi zamiarami, Wawrzyńca Kozyrę wiozącego na ręcznym wózku
"biedce" zwłoki zamordowanego syna Mieczysława, przewóz furmankami zwłok
osób pomordowanych i końcowe fragmenty ich grzebania na cmentarzu, miejsce
egzekucji po zabraniu rozstrzelanych z kałużami krwi rozdeptanej butami, rocznicowe
uroczystości na miejscu straceń itp.
Dotychczas ukazało się niewiele publikacji na temat pacyfikacji, a w wielu z
nich znajduje się szereg błędów w odniesieniu do faktów, czasu i nazwisk. To
stało się początkiem chęci poznania i opisania prawdy o najtragiczniejszym
zdarzeniu naszego miasta w okresie okupacji.
Może właśnie ta proponowana Tobie Czytelniku forma opracowania, pozwoli Ci
poznać i zrozumieć przyczyny powielania wśród społeczeństwa często sprzecznych
wiadomości.
Jeżeli w opisie tych zdarzeń nie udało mi się ustrzec przed drobnymi omyłkami czy
błędami to zapewniam, że nie uczyniłem tego świadomie.
Wszystkich zawiedzonych, którzy nie "zdobędą" niniejszego opracowania
serdecznie przepraszam. Nakład wydania jest skromny bo tylko na miarę moich
możliwości.
PO PIĘĆDZIESIĘCIOLECIU
Każdego roku, w ostatnich dniach maja, wykruszeni czasem nieliczni mieszkańcy
Leżajska, głównie wśród starszego pokolenia, powracają pamięcią do tamtego dnia.
W scenerii młodej, rozbudzonej wiosną przyrody, w tragizmie ciężkich, okupacyjnych
dni, dokonał się kolejny akt terroru i przemocy na mieszkańcach leżajskiej ziemi.
Od stuleci "upodobały" ją sobie losy historii do pozostawiania trwałych śladów
zgliszcz, krwi, cierpienia i ofiar.
1
Nieubłagany czas wykrusza świadków. Zaciera w ich pamięci fakty zdarzeń, ale
spotyka się i takich, którzy nieświadomie a może z premedytacją a może i celowo
przypisują sobie przeżycia, które tylko w ich mniemaniu pozwoliły im otrzeć się o
konspirację, społeczne zaangażowanie i bohaterstwo. W różnych publikacjach
spotkałem relacje i zeznania świadków, które po rozpoznaniu i konfrontacji
muszą być odrzucone jako niezgodne z prawdą. Niektórzy z nich obrażają się
kiedy udowadnia im się, że są w błędzie, a szczególnie wtedy kiedy maleje
możliwość eksponowania ich czynów. Gorzka to prawda, że zawsze byli
bohaterowie bez bohaterstwa, ale za to z orderami na wypiętych piersiach.
Prawda nie zawsze docierała do naszej wiadomości i świadomości.
Najczęściej zwykliśmy pomijać milczeniem to wszystko co nam w pewnych
okolicznościach i sytuacjach jest niewygodne.
Pacyfikacja była dziełem jednostek policji i wojska niemieckiego, które miały za
zadanie zrealizować nakreślone cele polityczne, a także zastraszyć i sterroryzować
społeczeństwo polskie. Niestety w wykonaniu tego zadania swój udział mieli też
nieliczni ludzie z galerii miejscowych, małych przestępców wojennych. Wykazywali
oni w swym działaniu wiele inicjatywy i gorliwości bez której trudne byłoby
wykonanie tak wielkiej zbrodni. Ale współpraca z okupantem to także udział w
komisjach kontygentowych, kwalifikacji do służby w "Junakach" (Baudienscie) i
do robót przymusowych, likwidacja i wyprzedaż sklepów pożydowskich itp.
W pacyfikacji zginęli nie tylko członkowie podziemia w wyniku zdrady ale i
wielu innych z osobistych porachunków i donosów wszelkich mętów, które
znalazły wspólny język z okupantem. Starsze pokolenie pamięta ich twarze,
nazwiska i zdarzenia z ich udziałem.
W karty historii miasta zostały wpisane fakty. Zapewne jest to nieprzyjemne dla
najbliższych, że ojciec, brat czy ktoś z rodziny z najniższych pobudek stał się zdrajcą
własnego narodu i tylko los szczęścia, a może zawahanie sprawiły, że uniknęli
hańbiącego lecz sprawiedliwego wyroku. Ale prawdy tej nikt nie może zmienić. Tak jak
nie można zmienić faktu, że współczesna nasza tragedia rozegrała się u stóp
wzniesienia, które przed laty wybrali nasi pradziadowie na miejsce, na którym miało
powstać nowe miasto, a jego mieszkańcy mieli istnieć i żyć w szczęściu i spokoju.
Jeszcze w okresie międzywojennym, ze szczytu wzniesienia można było ujrzeć
wieże kościoła, bazylikę, kopułę cerkwi i dachy bożnic. Ten mariaż kościelno-
cerkiewno-bożniczy łączący przez wiele lat na różnych płaszczyznach wszystkich
mieszkańców, potrafił nagle przemienić się w konflikt i nienawiść. Stało się to między
innymi za sprawą działania "ludzi" którzy na wieki przeklętymi zostali przez ich ofiary.
Lecą lata, siwieją głowy i rokrocznie coraz mniej uroczyście i coraz mniej świadków
tamtych zdarzeń uczestniczy w rocznicowych obchodach. Jeszcze parę lat i
2
wspominać będą ten epizod z historii leżajszczyzny tak jak my wspominamy dawne
najazdy Tatarów, klęski pomorów i powstań przed dawnymi laty.
Wśród wielu paradoksów naszego życia jeden skłania do refleksji. Po tych samych
leżajskich ulicach udając, że nic o sobie nie wiedzą, chodzą wnukowie ofiar i
prześladowców.
WOJNA I OKUPACJA
Zapewne nikt z mieszkańców Leżajska nie przewidywał, że zbliżająca się wojna w 1939r.
będzie tak okrutna w swej formie, że śmiertelnym wrogiem może być też sąsiad, kolega z
ławy szkolnej lub znajomy.
Być może, że najbliższymi prawdy, w swych przewidywaniach byli leżajscy Żydzi
bowiem pierwszego września, w piątkowy wieczór szabatowych modłów, grozę
rozpoczętej wojny potęgował wydający się z miejscowych synagog krzyk nie do opisania i
lament córek i synów ich narodu, który już poznał smak hitlerowskich pogromów, a czego
sami doświadczyć mieli już za kilka dni.
Wkrótce nad miastem ukazały się nieprzyjacielskie samoloty, zwiastuny zła. Byli też
pierwsi zabici i ranni. Dramat potęgowały fale cywilnych uciekinierów będących w
chaotycznej i tragicznej wędrówce do "nikąd", a także oddziały polskiego żołnierza
podążającego w przeciwnym kierunku prawdopodobnego frontu. Trzeba było uświadomić
sobie, że "stało się".
W samych działaniach wojennych 1939r. miasto nie poniosło jeszcze zbyt wielkich strat.
Zanotowano nieliczne ofiary nalotów bombowych wśród mieszkańców i niewielkie zniszczenia
domostw. Na czas nalotów, dziwnym zbiegiem okoliczności, malał przepływ
uchodźców i wycofujących się wojsk, co zmniejszało zainteresowanie lotnictwa
nieprzyjacielskiego, a zamierzone i przeprowadzone naloty były ku szczęściu
mieszkańców i miasta mało skuteczne. Próba przygotowanej przez nasze wojsko
czasowej obrony przeprawy przez most na Sanie w Starym Mieście mogła mieć dla
miasta fatalne skutki. Prawidłowa ocena dowództwa o minimalnych szansach
powodzenia przeprawy i podjęta decyzja o opuszczeniu miasta bez walki,
spowodowała uchronienie go od totalnego zniszczenia.
Wszelkimi drogami, w tumanach opadającego kurzu, wśród szpalerów popielatych
przydrożnych drzew, w przepięknej słonecznej i upalnej pogodzie, w kierunku
Sanu, za cofającą się naszą armią, jechali lub szli żołnierze w obcych mundurach,
mówiący obcym językiem. Byli już znienawidzeni, choć czasem stwarzali pozory
zwycięzców szanujących pokonanych.
Na miejskiej tablicy ogłoszeniowej przy ulicy Rzeszowskiej, powitał ich w całej
okazałej krasie, budzący w narodzie tyle nadziei, wymowny w szacie graficznej
3
afisz. Jego treść "Silni -Zwarci - Gotowi" w zaistniałej sytuacji była już tylko
testamentem do spełnienia przez następne pokolenia. W tym zgiełku tragicznych
odczuć i skojarzeń dla nas Polaków, dziwnym i niezrozumiałym był przypadek kiedy
sąsiad czy znajomy radował się na widok obcego munduru. Nagle zapominał polskiej
mowy bełkocząc coś nieopanowanym niemieckim lub ukraińskim językiem. Później
wszystko stało się zrozumiałe.
Niemiecka okupacja rozpoczęła się w Leżajsku w środę, 13 września 1939r. Od
wczesnych godzin rannych, za ostatnimi wycofującymi się za linię Sanu żołnierzami
Armii "Kraków" do miasta wjechały zmotoryzowane oddziały wojsk niemieckich.
Natychmiast ujawniła swą działalność, miejscowa V Kolumna. Już 15 września,
oficjalną delegację armii niemieckiej z pierwszym Komendantem Miasta przyjął
wraz z miejscowymi Volksdeutscherami w Zarządzie Miasta, ubrany w mundur
członka SA, inż. Weissbrott. Od 1939r. zatrudniony był w Leżajsku przez władze
wojewódzkie, w charakterze geodety jako człowiek godny zaufania i szacunku. Do
współpracy przystąpili także niektórzy Ukraińcy.
W wyniku nowego podziału administracyjnego Generalnego Gubernatorstwa, Leżajsk
znalazł się w starostwie jarosławskim. Przez powstałą w Jarosławiu placówkę Gestapo
przeszło później wielu leżajszczan zanim trafili do więzień, obozów
koncentracyjnych lub miejsc straceń. Miejscowy posterunek żandarmerii niemieckiej
policji granatowej i ukraińskiej mający siedzibę w budynku sądu, przez całą okupację
terroryzował mieszkańców. Stałymi gośćmi tej placówki byli znani z okrucieństwa
jarosławscy gestapowcy.
Jako pierwsi skutków okupacji doświadczyli leżajscy Żydzi. 15 września spłonęły bożnice. W
pierwszych dniach października poza linią demarkacyjną, przebiegającą 11 km od
miasta, wypędzono większość ludności żydowskiej. Ta, która pozostała w mieście i ta
która po wypędzeniu powróciła do miasta, stała się obiektem prześladowań. Praktycznie, z
nielicznymi wyjątkami została wymordowana. Ostatnich dwóch Zeibli, zamieszkałych przy
Placu Szkolnym zastrzelono późną wiosną 1944 r. Znaleziono ich na strychu sąsiedzkiego
pożydowskiego domu zamienionego na magazyn soli, w którym ukrywali się po ucieczce
z obozu pracy w Stalowej Woli.
3 listopada 1939r. przed rocznicowym świętem niepodległości, rozpoczęły się
aresztowania Polaków. Wśród nich znaleźli się nauczyciele szkół średnich i podstawowych.
Była to pierwsza akcja mająca na celu zastraszenie ludności. Wprowadzono obowiązek
okresowego meldowania się na Komendzie Miasta wszystkich oficerów i podoficerów byłej
armii polskiej. Przez całą okupację zmuszano ludność do poniżających prac i wywożono na
roboty przymusowe do Niemiec. Obowiązywał głodowy system kartkowy. Na kontyngent
zabierano praktycznie wszystko. Ograniczono szkolnictwo bez podręczników.
Aresztowania połączone z torturowaniem, rozstrzeliwania, stały się już rzeczą codzienną
w życiu mieszkańców.
4
Najtragiczniejszym dla ludności polskiej był piątek, 28 maja 1943 roku. Sama nazwa
represji "pacyfikacja" jest jednoznacznym określeniem przeprowadzonych działań, bez
względu na ilość ofiar, była działaniem przeciwko narodowi polskiemu, przeciwko
mieszkańcom zaangażowanym w działalność konspiracyjną.
Leżajsk od pierwszych dni okupacji stał się terenem konspiracyjnej,
antyhitlerowskiej działalności. W późniejszym okresie, w najbliższej okolicy,
zbrojne oddziały partyzanckie bardzo niepokoiły okupacyjne władze. Pierwsze
ślady zorganizowanej konspiracji, to miesiąc listopad lub grudzień 1939r. Pierwszą
prasę podziemną przywoził i kolportował Adam Rycek-Koszacki. Po aresztowaniu,
świadom grożącego mu niebezpieczeństwa zdecydował się na zażycie stale
noszonej trucizny. Taki był koniec, nieznanego bliżej ogółowi, pierwszego żołnierza
leżajskiego podziemia.
Dziś, z perspektywy kilkudziesięciu lat można wyraźniej ocenić jak trudna była to
działalność w skomplikowanej sytuacji narodowościowej, bowiem w Leżajsku
społeczeństwo podzielone było na cztery grupy, tj.: Polaków, Żydów, Ukraińców i
Niemców z mieszanymi małżeństwami. Dokładne rozeznanie środowiska było
zarówno utrudnieniem jak i ułatwieniem tak dla obrony jak i dla akcji represyjnych.
Z polskiej grupy narodowościowej poza nawias społeczny zostali wyrzuceni wszyscy,
ci którzy znaleźli się wśród szpicli, konfidentów, prostytutek itp. Nie ponieśli oni
zasłużonej kary bo czym było ogolenie kilku głów „panienek" lub zbicie kilku tyłków i
likwidacja jednego agenta Kazimierza Trybki.
Dla sprawiedliwej i rzeczowej oceny tego okresu, aby nie uczynić nikomu krzywdy,
koniecznym jest stwierdzenie o nieszkodliwej postawie wobec ludności polskiej kilku
Ukraińców i Niemców.
PACYFIKACJA
Ciąg pewnych wydarzeń poprzedzających pacyfikację Leżajska był powodem
różnych domysłów społeczeństwa, sztabowych narad okupanta i prawdopodobnie
władz konspiracyjnych.
Niewtajemniczeni byli autorami najprzedziwniejszych komentarzy. Okupant po stracie
swego współpracownika K. Trybki, uaktywnił służby wywiadowcze i skutecznym
uderzeniem chciał zlikwidować powstałe zagrożenie. Konspiracja, po złudnym
zwycięstwie jakim była likwidacja kolaboranta zapłaciła najwyższą cenę.
Jakiekolwiek usprawiedliwienia czy krytyki są dziś zbyteczne. Pozostaje natomiast
wiele pytań a wśród nich: jak oceni historia konspiracyjną działalność leżajskiego
dowództwa AK zaaresztowanego w najprostszy sposób. Zostali przecież
zaskoczeni przez okupanta we własnych domach.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin