Słuch a realizacja dźwięku.pdf

(292 KB) Pobierz
113657132 UNPDF
Słuch i realizacja dźwięku
mity i fakty
Zbigniew Jaśkiewicz
Artykuł ten powinien przeczytać każdy kto sądzi, że prawidłowe brzmienie to tylko kwestia jakości
sprzętu, klasy realizatora i ceny za godzinę pracy studia. We wszystkich dywagacjach na temat
brzmienia pomijamy zazwyczaj czynnik najważniejszy - właściwości naszego słuchu!
Zjawisko słyszenia to skomplikowane i nie do końca jeszcze poznane zagadnienie. Coraz większa
liczba badaczy zaczyna zauważać, że proces słyszenia jest w bardzo dużym stopniu zależny od
chwilowego stanu umysłu lub - jak twierdzą niektórzy - podświadomości.
Ucho może słyszeć bardzo cichy szept i blisko 10 bilionów (!) razy głośniejszy ryk odrzutowca z
bliskiej odległości. Może rozróżnić i sklasyfikować do 400.000 różnych dźwięków. Rozróżnia
przemieszczanie się dźwięku o 2-3 stopnie kątowe, na podstawie analizy opóźnienia nawet o
wartości jednej dziesięciomilionowej sekundy. W wielkiej orkiestrze lub chórze wychwyci choćby
jeden fałszywy ton. Każdy zapamiętany dźwięk i jego właściwości mózg porównuje w ułamku
sekundy i przyporządkowuje do niego wrażenia mentalne lub bodźce zachowawcze.
Zmysł słuchu pracuje nawet gdy śpimy. Wszystkie dane zapamiętuje podświadomość - nasz
"twardy dysk". Stąd też każdy usłyszany dźwięk wywołuje w nas automatyczne skojarzenia,
wywołując reakcje innych skojarzeń i odczuć. Każdy wyizolowany dźwięk, choćby z najlepszej
piosenki świata, przyjmiemy jako prawie obojętny, jeszcze jeden do zapamiętania. Ale już kilka
kolejnych dźwięków powoduje rozpoznanie i reakcję różnych wrażeń i uczuć, które są bliższymi i
dalszymi wspomnieniami związanymi z tą gdzieś słyszaną frazą czy riffem. I tu zaczyna się pewien
problem, ponieważ niektórzy badacze wskazują, że wtedy zaczynamy inaczej słyszeć. Nie znaczy
to, że gorzej - po prostu inaczej lub mniej "obiektywnie". Wspomniałem o tym, ponieważ łączy się
to nierozerwalnie z pracą realizatora dźwięku.
Mity i fakty. Można wstępnie założyć, że z uwagi na bogate w emocje życie każdego człowieka
tzw. obiektywne słyszenie nie istnieje i właściwie słyszymy bardzo różnie, w dużym stopniu
niezależnie od fizycznych cech naszego słuchu. Mam tu na myśli np. zakres słyszanych
częstotliwości. Funkcjonuje powszechny pogląd, iż szeroki zakres jest jednoznaczny ze
znakomitym słuchem. Czy tak jest w rzeczywistości?
Mit 1. Zakres słyszanych częstotliwości wynosi 20Hz-20kHz.
Fakty: dotyczy to zazwyczaj osób do wieku 15-20 lat, pomijając pewne osobnicze predyspozycje.
113657132.001.png
Potem następuje spadek czułości słyszenia, zazwyczaj od góry, chociaż coraz większy odsetek
populacji wykazuje też brak możliwości oceny wysokości dźwięku w zakresie 16-60Hz. Średni
próg słyszalnych górnych częstotliwości oscyluje wokół wartości 15-17kHz, ale jest to zależne od
natężenia tych dźwięków czy tonów. Np. dźwięki o niskich częstotliwościach słyszymy
subiektywnie jako niższe, gdy wzrasta ich intensywność. Z dźwiękami wysokimi (powyżej
4000Hz) jest dokładnie odwrotnie.
Mit 2. Uszy nie odczuwają zmęczenia.
Fakty: jest zupełnie odwrotnie. Nigdy przedtem ludzkość nie miała do czynienia z tak ogromną
różnorodnością i natężeniem wrażeń słuchowych jak w ciągu ostatnich 30 lat. Średni poziom
dźwięku w środowisku, w którym przyszło nam żyć, jest dużo wyższy niż powinien. Nasze uszy
"zostały w tyle" w procesie ewolucji. Możemy tylko zgadywać, czy z powodu przymusu słuchania
tak bogatych struktur akustyczno-dźwiękowych nasze uszy bardziej się rozwiną czy też nie.
Powinniśmy zatem coraz częściej myśleć o higienie słuchu. Czy każdy z Was wie, na czym to
polega?
Mit 3. Zjawisko maskowania dźwięków o tych samych częstotliwościach jest zjawiskiem
obiektywnym.
Fakty: już niewielki poziom szumów potrafi zdekoncentrować słuchacza nawet w obszarze mowy,
czyniąc ją dla różnych słuchaczy mniej lub bardziej zrozumiałą. Różne tło akustyczne wywołuje w
słuchaczu różne emocje, powodując zgoła zjawisko niesłyszenia lub nierozumienia zwykłego
słownego przekazu! Dopiero ponawiany przekaz pozwala słuchającemu na "dostrojenie" układu
słyszenia do panujących warunków. To dostrojenie to nic innego jak skierowanie uwagi i większa
koncentracja. Z tego wniosek, że słyszymy zwykle to, co chcemy słyszeć. Przykład? Jeśli w jednej
chwili pojawi się w nagraniu dźwięk o częstotliwości 400Hz i natężeniu 80dB i dźwięk 2000Hz, to
ten drugi będzie słyszalny (nie zagłuszony) dopiero przy natężeniu co najmniej 50dB, chociaż
czułość słuchu przy częstotliwości ok. 2000-3000Hz jest najwyższa. Wielu muzyków i nie tylko
może stwierdzić, że w różnych sytuacjach - nie grając i nie śpiewając - potrafią ją słyszeć "gdzieś w
głowie" ze wszystkimi szczegółami, chociaż na zewnątrz panuje cisza muzyczna. Proces słyszenia
zależny jest zatem od funkcjonowania podświadomości przy współpracy z naszą świadomością, a
uszy są tylko przekaźnikiem.
Mit 4. Zakres "ultradźwiękowy" powyżej 18-20kHz nie jest istotny w procesie słyszenia, więc
pomijamy go standardowo w procesie nagrywania.
Fakty: wyższe harmoniczne (często wykraczające poza zakres słyszalny) mają duży wpływ na
barwy i brzmienie wszystkich dźwięków oraz możliwość łatwego ich rozróżniania. Dźwięki o
znacznej zawartości pierwszych 4-6 harmonicznych brzmią przyjemnie i robią wrażenie pełnych.
Te o większej zawartości wysokich harmonicznych brzmią ostro, a te, które mają znaczny udział
przytonów nieharmonicznych brzmią chrapliwie.
Ton podstawowy, zawartość harmonicznych, nieharmonicznych i ich wzajemne oddziaływanie plus
czasy nabrzmiewania, trwania i wybrzmiewania to cegiełki składające się na charakter dźwięku
złożonego. Potem jeszcze dzieje się wiele innych zdarzeń; powstają interferencje, zdudnienia,
podbarwienia, dyfrakcje i wiele innych wzajemnych oddziaływań, co właśnie jest budulcem
brzmienia - podstawowego identyfikatora źródła dźwięku czyli docelowo instrumentu. To wszystko
analizowane jest przez ucho i prawie żadnym sposobem nie da się powtórzyć podczas nagrania i
odtwarzania.
Powód? Membrany mikrofonów nie są wystarczająco podatne na słabe fizycznie zaburzenia
pochodzące od wyższych już "nie słyszanych" harmonicznych i nie przekazują na wejścia
rejestratorów właściwej barwy. Jest to jeden z ważniejszych powodów warunkujących większą lub
mniejszą naturalność mikrofonów o tym samym paśmie przenoszenia i podobnej czułości. Możemy
z pełnym przekonaniem mówić, że tym sposobem nigdy nie nagramy dźwięku w jego identycznej
naturalnej barwie, a tym bardziej go nie odtworzymy. Nie mówiąc już o operacjach
masteringowych typu "a teraz przesuniemy troszkę fazę" itd. Przecież naturalne dźwięki mają
czasem jedyną i niepowtarzalną grę przesunięć fazowych! Niektórzy o tym dawno zapomnieli.
Mit 5. Do basu (chodzi o źródła najniższych dźwięków) czy bębnów możemy dać mikrofony,
których górny zakres kończy się najwyżej przy 10kHz. Przecież bas się kończy na 500-800Hz
(pasmo podstawowe) więc po co nam więcej? Wzmacniacze gitarowe mają głośniki przenoszące do
5-7kHz, to może też wystarczy mikrofon do 10-12kHz? O nie! - oburzają się wszyscy. Tu dajemy
"sitka" na zakres np. 18kHz, bo tak jest najlepiej!
Fakty: każdy zestaw gitara + wzmacniacz + głośnik emituje dużo większe częstotliwości niż nam
się wydaje (lub podaje producent) - również ultradźwięki - co nadaje im charakterystyczną,
niepowtarzalną barwę. Z tym faktem zgodzą się wszyscy. Każdy też wie, że gitarę nagrywamy np.
mikrofonem o zakresie 18-20kHz. Ale bas (kontrabas) czy bęben? Obniżając pasmo przenoszenia
zabieramy z definicji część barwy. Trzeba to ocieplić, potem dodać lampowe czy inne barwy,
potem kompresy i inne cuda - żeby przypominało to, co słyszymy na żywo.
A wszystko dlatego, że tak duże ciśnienia akustyczne wprowadzają na membrany rozmaitych
mikrofonów zupełnie inne podziały i drgania, które jako szkodliwe usiłujemy na różne sposoby
usunąć, żeby wrócić do barwy "identycznej z naturalną".
Sporo dźwięków w muzyce (lub ich istotne składowe) ma charakter impulsowy. Z analizy
widmowej wynika, że takie dźwięki wymagają jak najszerszego pasma przenoszenia, często daleko
wykraczającego poza granice słyszalności. Nasze uszy reagują i rejestrują to jako konkretną barwę,
której nie odda żaden mikrofon. Musimy się zatem posiłkować odpowiednim sprzętem i zabiegami,
pozwalającymi przybliżyć to brzmienie.
Mit 6. Każdy, kto ma tzw. dobry słuch muzyczny, słyszy dobrze i może być autorytetem dla innych.
Fakty: już dawno stwierdzono wielką zależność jakości słuchu od emocji. Każdy będąc
zakochanym miał "swoją" piosenkę, i był to dla niego cud dźwiękowo-muzyczny. Kiedy to mija
często zauważa, że ów wspaniały utwór brzmi jakoś inaczej... Nawet mimo odtwarzania w tych
samych warunkach akustycznych. Co się zatem zmieniło? Słuch jest dużo lepszy? Bardziej
analityczny i wnikliwy? A może uszy słyszą to samo, tylko percepcja i ocena tego co słyszymy
uległa zmianie?
Jeśli tak, to sprawcą były emocje, stan ducha. Niejeden audiofil bawił się świetnie przy muzyce z
"jamnika" na imprezie, chociaż na co dzień ta jakość dźwięku go zabija.
Każdy pojedynczy dźwięk jest dobrze słyszany i klasyfikowany przez nasze uszy. Dźwięki złożone
słyszane są selektywnie i bardzo indywidualnie. Określenia typu: słuch muzyczny, słuch absolutny,
słuch harmoniczny, dźwiękosłuch, słuch tonalny, rytmiczny itd. były próbami określenia typu
wrażliwości słuchowej kandydatów na muzyków i realizatorów. Znałem osoby, które potrafiły
bezbłędnie zapamiętywać długie sekwencje zagrań solowych czy riffów, ale tylko w myślach. O
powtórzeniu ich na instrumencie nie było mowy. Inni przez wiele dni potrafili pamiętać tonacje i
złożone następstwo akordów, a jeszcze inni uparcie słyszeli, grali lub śpiewali np. tercją w dół od
podstawowej tonacji i byli święcie przekonani, że jest wszystko w porządku... Niektórzy stroiciele
fortepianów czy dyrygenci nie są instrumentalistami, ale niczym generatory noszą w sobie "wzorce
częstotliwości". Są precyzyjni niczym tunery, ale zakres słyszalności ich uszu to średnia krajowa.
Co zatem decyduje o tym jak słyszymy? Proste testy wykazują subiektywność zjawiska słyszenia:
podając zestaw częstotliwości harmonicznych bez częstotliwości podstawowej i tak wywołamy
wrażenie słyszenia tej podstawowej. Istnieje cały szereg różnych częstotliwości, które
współbrzmiąc wywołują wrażenie słyszenia zupełnie innej - trzeciej częstotliwości. Czasem wydaje
się nam, że trzeba ją usunąć z materiału dźwiękowego, ale ona tam nie istnieje!
Czy każdy z Was wie jakim rodzajem słuchu dysponuje? Ma to decydujący wpływ na styl i
brzmienie materiału dźwiękowego. Czy wiesz jakie rzeczy i sekwencje mogą zwyczajnie umknąć
Twojej uwadze (np. delikatne zdudnienia spowodowane niezbyt dokładnym zestrojeniem dwóch
gitar)? Jeśli o tym zapomnisz, możesz np. szukać winowajcy w sprzęcie.
Mit 6. Jeśli słyszę w zakresie 20Hz-20KHz to jest super.
Fakty: badania słuchu można sobie zafundować za darmo w przychodniach. Podaje się tam sygnał
sinusoidalny (tzw. czysty ton kalibrowany - najczęściej w zakresie 500Hz-8000Hz) z narastającym
poziomem dźwięku w warunkach najczęściej urągających wszelkim zasadom. Słyszymy oprócz
tego szum i drgania przejeżdżających tramwajów, szum wentylatorów i plotki pielęgniarek. Ale
może się przypadkiem okazać, że po wielu głośnych koncertach i długotrwałym ostrym używaniu
słuchawek, na niektórych podstawowych częstotliwościach mamy obniżoną czułość o kilka-
kilkanaście decybeli! I nawet o tym nie wiemy. Nie dysponujemy po prostu żadnym punktem
odniesienia!
Dźwięki o czystym przebiegu sinusoidalnym występują w muzyce raczej sporadycznie. Znacznie
więcej jest tu złożonej "piły" czy "prostokąta". Dźwięki o przebiegu piłokształtnym słyszymy jako
znacznie głośniejsze - zawierają większy udział nieparzystych harmonicznych i niosą ze sobą
większą energię. Podobnie z prostokątami czy innymi złożonymi przebiegami. Dźwięki nagrywane
w technice cyfrowej siłą rzeczy posiadają pewną chropowatość, bo podczas próbkowania nawet
czystą sinusoidę wyposażą w dodatkowe "prostokąciki". Na tej zasadzie są oparte niektóre aparaty
dla słabosłyszących, w których cyfryzacja powoduje lekką chropowatość dźwięku, a tym samym
lepszą słyszalność.
Wracając do testu słuchu. Gdyby zrobić podobny test z dźwiękami o złożonej strukturze, to szybko
okaże się, że zakres słyszenia nagle zacznie się poszerzać, a w wielu przypadkach zawężać. Co
więcej, "piszcząc" dłużej zauważymy szybkie "zmęczenie" uszu przy niektórych, akurat nie
najwyższych częstotliwościach. Objawia się to spadkiem czułości słuchu, choć na szczęście jest to
objaw czasowy. Ważne dla muzyków! Stwierdzono też, że w takiej sytuacji obniża się nieznacznie
także próg percepcji wzrokowej, ale przede wszystkim ruchowej! Wiele osób po bardzo głośnym
koncercie rockowym może zauważyć lekkie zaburzenia równowagi i koordynacji ruchowej, i
ustawiczny pisk w uszach na częstotliwości 4-8kHz. Niektórzy myślą, że ten "czad" to magia
muzyki...
Ucho może słyszeć
bardzo cichy szept i blisko 10 bilionów (!) razy głośniejszy ryk odrzutowca z bliskiej odległości.
Na temat słuchu można pisać bardzo dużo. Choć dla niektórych osób temat ten nie ma specjalnego
znaczenia, to ci, którzy "zarabiają uszami", powinni na opisane wyżej problemy zwrócić szczególną
uwagę. W pracy muzyka czy realizatora dźwięku słuch jest tematem o kluczowym znaczeniu.
Załóżmy, że przyszło Ci realizować muzykę za którą nie przepadasz lub wręcz jej nie lubisz. Inne
są wtedy odczucia, nastawienie. Właśnie wtedy najprawdopodobniej "słyszysz inaczej".
Podświadomy brak akceptacji muzyki lub muzyków ma duży wpływ na to co i jak wtedy słyszysz.
Nie można tego zmienić, ale należy o tym pamiętać. Słuch można i należy ćwiczyć (uczyć). Stałe
porównywanie do wzorców naturalnych zawsze przyniesie korzyść w postaci wzbogacenia naszego
"banku brzmień i zjawisk akustycznych". Jest jeszcze wiele barw i brzmień do odkrycia, a ilość
113657132.002.png
możliwych fraz czy loopów jest właściwie nieskończona.
To jak słyszymy,
zależy nie tylko od "sprawności technicznej" naszego zmysłu słuchu, ale również (kto wie, czy nie
bardziej...) od naszego stanu emocjonalnego i przygotowania do odbioru danego typu dźwięku.
113657132.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin