15.htm

(17 KB) Pobierz

 

 

Anne McCaffrey       Jeźdźcy Smoków

    . 15 .    


 

Pył zabójczy, czarny pył

Wirujący w mroźnej zawieji

Pył jałowy, gwiczdny pył

Naga czerwień do nas mknie.


 

   Lessa zbudziła się nagle, z bolącą głową i suchością w ustach. Przez chwilę miała w pamięci pospiesznie umykające wspomnienia strasznego, nocnego koszmaru. Odgarnęła włosy z twarzy i ze zdziwieniem stwierdziła, że spociła się ze strachu.

   - F'lar - zawołała niepewnym głosem. Z całą pewnością musiał wstać wcześniej. - F'lar - krzyknęła głośniej.

   Zaraz przyjdzie , poinformował ją Mnementh. Lessa wyczuła, że smok ląduje właśnie na skalnym występie. Dotknęła Ramoth i stwierdziła, że królową także nękały przerażające sny. Smoczyca przebudziła się na moment, po czym z powrotem zapadła w głęboki sen.

   Lessa, poruszona do głębi swymi niejasnymi lękami, wstała i ubrała się. Po raz pierwszy od swego przybycia do Weyr, zrezygnowała z porannej kąpieli.

   Spuściła windę po śniadanie. Wykorzystując chwilę oczekiwania zręcznymi palcami zaplotła włosy w warkocz.

   Dokładnie w momencie, gdy na platformie pojawiła się taca, do komnaty wszedł F'lar. Przez ramię wciąż spoglądał na Ramoth. - Co ją napadło?

   -Jak echo powtórzyła mój nocny koszmar. Obudziłam się zlana zimnym potem.

   - Kiedy wychodziłem rozdzielić patrole, spałaś całkiem spokojnie. Wiesz, te smoczątka rosną tak szybko, że już są w stanic na krótko unieść się w powietrze. Jedzą tylko i śpią, a to...

   - ...sprawia, że smok rośnie - zakończyła za niego Lessa. W zamyśleniu popijała gorący, parujący klah. - Oczywiście będziesz niezwykle ostrożny w przeprowadzaniu z nimi ćwiczeń, nieprawdaż?

   - Myślisz pewnie o zakazie przypadkowych lotów pomiędzy czasami?

   - Oczywiście - zapewnił ją. - Nic chcę, aby znudzeni jeźdźcy nieodpowiedzialnie wskakiwali i wyskakiwali z pomiędzy -posłał jej długie, karcące spojrzenie.

   - No cóż, to nie była wcale moja wina. Nikt nie nauczył mnie latać wystarczająco wcześnie - odpowiedziała słodkim tonem, którym mówiła zawsze, gdy chciała być szczególnie złośliwa. Gdybym trenowała systematycznie od chwili Naznaczenia do dnia mojego pierwszego lotu, nigdy nie odkryłabym tej sztuczki. - Zgadzam się z tobą - przyznał poważnie.

   - Wiesz co, F'lar, jeśli ja na to wpadłam, to z pewnością zrobił to też ktoś inny. O ile już nie poleciał pomiędzy czasami.

   F'lar popił z kubka i wykrzywił twarz, gdyż gorący klah poparzył mu język. - Nie mam pojęcia, jak to dyskretnie zbadać. Okazalibyśmy się głupcami sądząc, że byliśmy pierwsi: Ostatecznie, jest to wrodzona cecha smoków, gdyż inaczej nie mogłabyś tego dokonać.

   Zmarszczyła brwi, wciągnęła szybko powietrze, a potem wypuściła je wzruszając ramionami.

   - Mów - zachęcił ją.

   - Dobrze, a czyż nie jest możliwe, że nasze przekonanie o zagrożeniu ze strony Nici wynika z faktu, że któreś z nas było już w czasie, gdy Nici opadały? Chodzi mi o to...

   - Moja droga dziewczyno, oboje przeanalizowaliśmy każdą myśl i czyn - nawet twój sen dzisiejszego poranka, który tak cię wyprowadził z równowagi, choć był on bez wątpienia spowodowany winem, które wypiłaś ostatniej nocy - zanim nie doszliśmy do wniosku o istnieniu zagrożenia, nawet jeśli konkluzja ta wstrząsnęła nami.

   - Nie mogę przestać myśleć, że ta zdolność przenoszenia się pomiędzy czasami ma kluczowe znaczenie - powiedziała z naciskiem.

   - I jest to, moja droga, słuszne przeczucie.

   - Ale dlaczego?

   - Nie dlaczego - poprawił ją tajemniczo. - Ale kiedy.

   Jakaś niejasna myśl zaświtała mu w głowie. Usiłował ją pochwycić po to, by móc ją głębiej przemyśleć. Mnementh oznajmił, że do weyr wchodzi F'nor.

   - Co ci się stało? - zapytał Flar swego przyrodniego brata, ponieważ F'nor kaszlał i dusił się, a jego twarz poczerwieniała od paroksyzmów.

   - Kurz... - zakaszlał, otrzepując rękawy i pierś swymi jeździeckimi rękawicami. - Mnóstwo kurzu, ale żadnych Nici powiedział i ramieniem zakreślił szeroki łuk, naśladując palcami opadanie Nici. Otarł swoje obcisłe spodnie sporządzone ze skóry whera, patrząc spode łba na unoszący się czarny kurz.

   Flar obserwując opadający na podłogę kurz poczuł, jak przebiegają mu po plecach ciarki.

   - Gdzie się tak zakurzyłeś? - dopytywał się. F'nor spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.

   - W trakcie patrolu w Tillek. Cała północ jest ostatnio dotknięta burzami pyłowymi. Ale przyszedłem po to... - przerwał zatrwożony napięciem i bezruchem Flara. - O co chodzi z tym pyłem? - spytał zbity z tropu.

   Flar obrócił się na pięcie i pobiegł ku schodom wiodącym do Sali Kronik. Lessa popędziła tuż za nim, a po chwili wahania ruszył za nimi także F'nor.

   - powiedziałeś: w Tillek? - Flar warknął na swego zastępcę. Oczyścił stół z leżących na nim stert skór, robiąc miejsce dla czterech kart. - Jak długo utrzymują się te burze? Dlaczego o nich nie meldowałeś?

   - Meldować o burzach pyłowych? Chciałeś znać ruchy mas ciepłego powietrza?

   - Jak długo utrzymują się te burze? - zachrypłym głosem spytał Flar.

   - Blisko tydzień.

   - Czy to już?

   - Sześć dni temu zaobserwowano pierwszą burzę w Górnym Tillek. Relacjonowano o występowaniu burz w Bitra, Górnym Telgar, Crom i Dalekich Rubieżach - zameldował zwięźle F'nor.

   Spojrzał z nadzieją na Lessę, lecz spostrzegł, że ona również wpatruje się w cztery niezwykłe karty. Nie rozumiał, dlaczego na masyw lądowy Pernu naniesiono poziome i pionowe paski.

   Flar pospiesznie robił jakieś notatki, przysuwając do siebie najpierw jedną, a potem drugą mapę.

   - Zbyt wiele spraw wali się naraz na głowę, by myśleć ze spokojem - burknął pod nosem władca Weyr i w złości rzucił na stół rylec.

   - Naprawdę mówiłeś tylko o masach ciepłego powietrza F'nor usłyszał swój pokorny głos i zdał sobie sprawę, że w jakiś sposób zawiódł swego władcę.

   Flar niecierpliwie pokręcił głową.

   - To nie twoja wina, F'norze. Moja. Powinienem był zapytać. Wiedziałem, iż mamy szczęście, że utrzymuje się wciąż taka chłodna pogoda. - Położył obie dłonie na ramionach F'nora i spojrzał mu prosto oczy. - Nici opadają - oznajmił posępnie. Wpadając w zimne powietr-r_e zamarzają i rozpadają się na unoszone wiatrem okruchy - Flar naśladował palcami opadanie Nici z F'nora - podobne do ziaren czarnego pyłu.

   - Pył zabójczy, czarny pyl - zacytowała Lessa. - W "Balladzie o locie Morety" cały chorus poświęcony jest czarnemu pyłowi.

   - Nie musisz przypominać mi o Morecie akurat w tej chwili burknął Flar i pochylił się nad mapami. - Ona mogła rozmawiać ze wszystkimi smokami w Weyr.

   - Ale ja też to potrafię!,- zaprotestowała Lessa.

   Powoli, tak jakby nic wierzył własnym uszom, Flar odwrócił się do Lessy.

   - Coś ty powiedziała?!

   - Powiedziałam, że potrafię rozmawiać ze wszystkimi smokami. Wciąż gapiąc się na nią i mrugając oczami w kompletnym zaskoczeniu, F'lar przysiadł na blacie stołu.

   - Od jak dawna - zdołał wykrztusić - to potrafisz?

   Było w jego tonie i w zachowaniu coś takiego, co sprawiło, że Lessa zaczerwieniła się i zaczęła jąkać się jak weyrzątko, które popełniło jakieś wykroczenie.

   - Ja... ja zawsze to potrafiłam. Poczynając od wher-strażnika w Ruatha. - Wyciągnęła niezdecydowanym gestem rękę w kierunku zachodnim, gdzie leżała Ruatha. - Rozmawiałam także z Mnementhem w Ruatha. A... kiedy przybyłam tutaj potrafiłam... - jej głos załamał się pod wpływem oskarżycielskiego spojrzenia twardych i zimnych oczu F'lara. Oskarżycielskiego, a co gorsza, pogardliwego.

   - Myślałem, że chcesz mi pomóc i ufasz mi.

   - Jest mi niezmiernie przykro, F'larze. Nigdy nie sądziłam, że może to być przydatne, ale...

   F'lar poderwał się na równe nogi, jego oczy błyszczały złością. - Jedyną rzeczą, jakiej nie potrafiłem sobie wyobrazić było to, jak kierować skrzydłami i utrzymywać łączność z Weyr w trakcie ataku, jak uzyskiwać posiłki i smoczy kamień na czas. A ty... ty siedziałaś tutaj złośliwie ukrywając, że...

   - Nie jestem złośliwa! - krzyknęła na niego. - Powiedziałam, że jest mi przykro. Wierz mi. Ale ty masz wstrętny, kołtuński nawyk trzymania swoich planów w sekrecie. Skąd miałam wiedzieć, że ty nie potrafisz tego? Jesteś przecież władcą Weyr, potrafisz przecież zrobić każdą rzecz. Jesteś tak samo wstrętny jak R'gul, ponieważ nigdy nie mówisz mi ani połowy tych rzeczy, o których powinnam wiedzieć...

   F'lar rzucił się ku niej i potrząsnął nią, dopóki jej rozzłoszczony głos nie umilkł.

   - Starczy! Nie możemy marnować czasu, kłócąc się jak dzieci. - Nagle jego oczy rozszerzyły się. - Marnować czas? To jest to.

   - Polecieć pomiędzy czasami? - Lessie zaparło dech. -Pomiędzy czasami!

   F'nor był całkowicie zdezorientowany. - O czym wy oboje mówicie?

   - O świcie w Nerat zaczęły opadać Nici - odparł zdecydowanie F'lar.

   Strach zmroził F'norowi krew w żyłach. O świcie w Nerat? Jak to, lasy tropikalne mogłyby być zniszczone? Poczuł, jak na myśl o niebezpieczeństwie, fala podniecenia przepływa przez jego ciało.

   - Tak więc udamy się z powrotem pomiędzy czasami i będziemy tam, dwie godziny temu, gdy Nici zaczęły opadać. F'norze, smoki potrafią przenosić się nie tylko tam, gdzie im rozkażemy, ale i w czas, który im wskażemy.

   - Gdzie? Kiedy? - bełkotał oszołomiony F'nor. - To może być niebezpieczne.

   - Tak, ale dziś to ocali Narat. A teraz Lesso - F'lar ponownie nią potrząsnął manifestując po męsku swoją dumę z dziewczyny daj rozkaz wyruszenia wszystkim smokom, młodym, starym, wszystkim, które potrafią latać. Powiedz im, żeby załadowały na siebie worki ze smoczym kamieniem. Nie wiem, czy potrafisz rozmawiać ze smokami poprzez czas...

   - Mój sen dzisiejszego poranka...

   - Być może. Ale na razie postaw na nogi cały Weyr. - Odwrócił się do F'nora. - Jeśli Nici opadają... opadały... o świcie na Narat, to zgodnie z tym terminarzem lada moment opadną również na Keroon i Ista. Weź dwa skrzydła do Keroon. Zaalarmuj wszystkich mieszkańców równiny. Niech rozniecą ogień w dołach ogniowych. Weź ze sobą też kilka par weyrzątek i wyślij je do Igen i Ista. Te posiadłości nie są co prawda bezpośrednio zagrożone jak Keroon. Przyślę ci posiłki, jak tylko będę mógł. Aha... i niech twój Canth utrzymuje kontakt z Lessą.

   F'lar klepnął swego brata w ramię. Brunatny jeździec zbytnio przywykł do przyjmowania rozkazów, aby się spierać.

   - Mnementh mówi, że R'gul jako oficer dyżurny chce wiedzieć... - zaczęła Lessa.

   - Chodź ze mną - przerwał jej F'lar z błyskiem podniecenia w oczach. Schwycił mapy i popychając przed sobą Lessę, popędził w górę po schodach.

   Przybyli akurat, gdy wszedł R'gul z T'sumem. R'g'ulowi nie podobał się ten niezwykły nakaz stawienia się.

   - Hath kazał mi się zameldować - uskarżał się. - Ładna historia, żeby mój własny smok...

   - R'gul, T'sum, przygotujcie swe skrzydła. Wyposażcie je w tyle smoczego kamienia, ile zdołają udźwignąć i zgromadźcie się ponad Gwiezdnym Kamieniem. Dołączę do was za kilka minut.

   Polecimy do Narat o świcie.

   - Do Narat? Jestem oficerem obserwacyjnym, a nie patrolowym...

   - To nie jest żaden patrol -przerwał mu F'lar.

   - Ale - wtrącił oszołomiony T'sum - świt w Narat był dwie godziny temu, tak samo jak u nas.

   - I to właśnie wtedy tam polecimy, brunatny jeźdźcu. Odkryliśmy, że smoki potrafią poruszać się pomiędzy czasami tak samo dobrze jak i w przestrzeni. O świcie Nici spadały w Nerat. Udamy się tam z powrotem pomiędzy czasami, aby spalić je w powietrzu.

   F'lar nie zwracał najmniejszej uwagi na R'gula, który jąkając się domagał się bliższych wyjaśnień. T'sum złapał worki na smoczy kamień i popędził z powrotem do skalnego występu, gdzie czekał jego Munth.

   - No, rusz się, stary głupcze - wybuchnęła Lessa na R'gula. Nici już tu są. Myliłeś się. A teraz bądź prawdziwym jeźdźcem smoka! Albo leć w pomiędzy i zostań tam!

   Przebudzona alarmem Ramoth trąciła R'gula swą głową wielkości człowieka i eks-władca Weyr otrząsnął się ze swego krótkotrwałego szoku. Bez słowa podążył za T'sumem w dół do przejścia.

   F'lar narzucił na siebie swój ciężki mundur ze skóry whera i włożył buty.

   - Lesso, dopilnuj, aby rozesłano wieści do wszystkich posiadłości. Ten atak skończy się za jakieś cztery godziny. Nie sięgnie zatem dalej na zachód niż do Ista. Lecz chcę, żeby wszystkie posiadłości i osady rzemieślnicze zostały ostrzeżone.

   Skinęła głową, ze wzrokiem utkwionym w jego twarzy tak, jakby nie chciała uronić ani jednego słowa.

   - Na szczęście Gwiazda dopiero zaczyna swoje przejście, tak więc przez kilka dni nie musimy obawiać się następnego ataku. Jak tylko wrócę, obliczę czas następnego ataku. Postaraj się, żeby Menora przygotowała swoje kobiety. Będziemy potrzebowali wielu wiader maści. Smoki będą z pewnością ranne. A teraz najważniejsze, jeśli coś się nie uda, będziesz musiała poczekać, aż jakiś spiżowy będzie miał przynajmniej rok i będzie mógł polecieć z Ramoth...

   - Nikt oprócz Mnementha nie będzie latał z Ramoth krzyknęła z dzikim błyskiem w oczach.

   F'lar przycisnął ją mocno do siebie. Całował ją tak gwałtownie, jakby musiał zabrać ze sobą całą jej słodycz i siłę. Potem szorstko odepchnął od siebie, aż zatoczyła się na pochyloną głowę Ramoth. Przytuliła się do swej smoczycy, szukając wsparcia uspokojenia.

   To znaczy, jeśli Mnementh mnie złapie, poprawiła zadowolona z siebie Ramoth.

następny   

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin