Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diabła - Rozdział 1.pdf

(110 KB) Pobierz
Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diab³a - Rozdzia³ 1
Mikka
Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diabła – Rozdział 1
1
1. Liber Scriptus
Proferetur
W niektóre dni dobrze jest być diabłem. 7 listopada 1997 zaczął
się jak jeden z takich dni i skończył jako coś całkiem innego.
… więc leciałem do Stanford na jej powrotny taniec, ale w nocy
zanim miałem polecieć, powiedziała mi Ŝe ma inną randkę i nie chce
mnie więcej widzieć. Byliśmy razem dwa lata.
Chłopak siedzący obok mnie przy ladzie w kawiarni, dotknął W na
swojej czapce z Uniwersytetu George’a Washyngtona. Chyłkiem
spojrzałem na swój zegarek i zrozumiałem, Ŝe spóźniłem się na
konferencję z „dobrowolnie wybranym” dyktatorem z Południowej
Ameryki. Ta rozrywka była zbyt kusząca, by się jej oprzeć.
Nie mogę juŜ spać, nie mogę jeść – powiedział. – Moje oceny
poszły do kibla. Najprawdopodobniej nie zaliczę semestru.
Myślałeś o zasięgnięciu profesjonalnej porady? – zapytałem go.
Tak, byłem u psychiatry. Dał mi antydepresanty, które nie
działają, więc przestałem je brać.
Mogłem poczuć rozpacz młodego człowieka – słodką i draŜniącą,
jak właśnie zgaszona świeca. Potrzebował kierunku. Miałem dla
niego jeden.
A moŜe ta twoja dziewczyna nie rozumie, jak bardzo ją kochasz?
Jak moŜe, skoro całkiem się ode mnie odcięła? Zmieniła numer
telefonu, adres maila, odesłała moje list bez otwierania ich – ścisnął
nasadę nosa. – To tak jakby umarła.
MoŜe musisz posłać jej wiadomość, której nie będzie mogła
zignorować?
Jego przekrwawione zielone oczy napotkały moje, potem spojrzał
przez ramię za okno.
Chciałem iść do tego kościoła naprzeciw, ale minęło tyle czasu
od kiedy byłem na mszy, Ŝe myślę, Ŝe Bóg mnie nie pozna. Więc
siedzę tu i pytam Go o jakiś znak – znów na mnie spojrzał. – To
wtedy się pokazałeś. Zrozumiałem, Ŝe jesteś moim znakiem. Dlatego
powiedziałem ci to wszystko, nawet nie wiedząc kim, do diabła,
jesteś.
Wyglądałeś na zmartwionego.
Tak i zapytałeś co się stało i to było super. Większość ludzi
nawet by nie zauwaŜyła – chłopak siedział cicho i pocierał
podbródek, po czym nagle sięgnął po swój plecak i wyciągnął z niego
1 | S t r o n a
Mikka
Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diabła – Rozdział 1
2
butelkę z tabletkami. – Zatrzymałem je. Mam je trzy tygodnie – padły
słowa. – Myślisz… To znaczy, myślisz, Ŝe to wystarczy?
Wystarczy do czego?
Wystarczy… Ŝeby wysłać wiadomość – jego kciuk kręcił
zabezpieczeniem przed dziećmi na zatyczce.
Nie wiem za wiele o tego typu rzeczach – powiedziałem. – W
kaŜdym razie, wiem, Ŝe kobiety umierają dla romantyków.
Taa, moja dziewczyna uwielbia ten film „Romeo i Julia” – wiesz
ten z tym dzieciakiem z „Tytanica” – przestał kręcić zatyczką i
spojrzał na mnie. – Hej, sądzisz, Ŝe jeśli będzie wiedzieć, Ŝe byłem…
To znaczy, jeśli pomyśli, Ŝe ja…
Miał swój własny rozpęd. Czas odejść.
Przepraszam, Ŝe przerywam – powiedziałem. – ale muszę iść do
biura – zapłaciłem za kawę i kupiłem butelkę wody mineralnej, gdy
chłopak tulił pigułki i patrzył rozmarzonym wzrokiem w ścianę.
– Mam nadzieję Ŝe wszystko się uda – dodałem.
Dzięki, Ŝe mnie wysłuchałeś, chłopie. Bardzo mi pomogłeś – był
spokojny i gdy potrząsną moją ręką, jego uścisk był silny.
Jestem pewny, Ŝe odbierze wiadomość.
Odwróciłem się, odchodząc i zostawiając wodę mineralną na
ladzie.
* * *
Później tego dnia, Belzebub i Mefistofeles zadzwonili Ŝeby mi
powiedzieć, Ŝe polują na miękkie ciała młodych kobiet. W piątkową
noc w Georgetown to oznacza podróŜ do Attyki. Rynek mięsny klubu
tanecznego zaczynał mnie nudzić, ale postanowiłem jeszcze raz im
dogodzić.
Czekając na ich przyjazd, napisałem kolejną część mojego
najnowszego koncertu fortepianowego. Teraz, gdy pracochłonny
okres Halloween się skończył, był czas by znaleźć kolejnego
kompozytora do torturowania. Planowałem upolować głodujących,
nieznanych muzyków grających w zniszczonym barze, zainfekować
ich umysły jedną z moich melodii, potem patrzeć jak juŜ nigdy nie
mogą zasnąć. Oszaleją i podąŜą ku samo destrukcji, ale nie przed
uwolnieniem na świat dzieła piękna i terroru, dzieła które zatrzęsie
fundamentami ludzkiej wiary.
Jesteś gotowy czy nie?
Belzebub oparł się o farmugę drzwi,
2 | S t r o n a
Mikka
Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diabła – Rozdział 1
3
Spóźniłeś się – powiedziałem.
Jesteś zaskoczony – odbijając się, usiał okrakiem na ławce
fortepianu, naprzeciwko mnie.
Gdzie Mefistofeles?
Pyszni się naprzeciw twojego lustra w foyer – wymówił „foyer” z
przesadzonym francuskim akcentem. – Myśli, Ŝe ma obszarpany
kawałek na swojej kurtce.
Zanim zdąŜyłem zamknąć pokrywę fortepianu, Belzebub wystukał
przyśpieszoną wersję „Pałeczki” na drobnych klawiszach.
Kocham tę melodię – wsunął zabłąkany kosmyk blond włosów
pod swoją czapeczkę baseballową, załoŜoną daszkiem do tyłu.
Spojrzałem na jego workowate spodnie i drelichową kurtkę.
Wyglądasz w tym stroju na dwanaście lat.
Hej, to jest stylowe. Tak się noszą te wszystkie dupki z bractw w
tych czasach.
Wiedziałem, Ŝe uŜywa określenia „dupki z bractw” czule. W końcu
był ich królem.
Poszliśmy do foyer Ŝeby znaleźć Mefistofelesa. Jego twarz była o
krok od wielkiego lustra i wyglądało na to, Ŝe sprawdzał sobie zęby.
Czy moje włosy z nosa nie są zbyt długie? – zapytał mnie.
Stanąłem przed nim, Ŝeby uczesać swoje włosy.
Świetnie, dzięki, a co u ciebie?
Co? Ah, przepraszam, Lucyferze. Więc jak się ma, Wasza
Najbardziej Piekielna Wysokość, tego świetnego wieczora? –
Mefistofeles skłonił się i pocałował moje palce. Uśmiechnąłem się na
ten powlekany sarkazmem szacunek. W moim systemie nie ma
szczerego czołgania się.
Hej, Lou – odezwał się Belzebub. – Wiem, Ŝe pytam o to za
kaŜdym razem gdy wychodzimy wspólnie, ale…
Nie, nie moŜesz być ode mnie wyŜszy, nawet na jedną noc –
spojrzałem na Mefistofelesa. – Wyszykowany?
Wiesz to – powiedział. Mefistofeles palił ubrania po tym jak
wyszedł w nich raz. Nawet jego twarz zmieniała się subtelnie zgodnie
z kaprysami mody. Przez ostatnie dwadzieścia lat jego skóra
ciemniała, jego nos poszerzał a włosy gęstniały. – Rodzaj
przeciwieństwa do Michaela Jacksona – dodał.
Opuściliśmy mój apartament i zeszliśmy do holu. Kiedy
parkingowy przyprowadzał mój samochód, wyszliśmy przed
budynek, Ŝeby zaczekać.
Mam nadzieję, Ŝe mieliście produktywne dni – powiedziałem.
Belzebub wyjął monetę z kieszeni.
3 | S t r o n a
Mikka
Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diabła – Rozdział 1
4
Przeprowadziłem deflację waluty w kraju Trzeciego Świata –
stopił monetę w ręce. – Sądzę, Ŝe to był Bangladesz. Albo moŜe
Barbasdos. Dałem im trochę zamieszania.
Włamałem się do Departamentu Obrony – dodał Mefistofeles. –
Poprawiłem niektóre plany nowego systemu wyrzutni rakiet. Teraz
to nie całkiem dowód wypadku.
Nieźle – powiedziałem. – Dziś rano zainspirowałem samobójstwo.
Cholera! – Belzebub pchnął mnie w ramię. – Ty mały węŜu
szczęściarzu.
To tak, jakby ci ludzie wpadali ci na kolana – powiedział
Mefistofeles. – Chciałbym przyłoŜyć swoje słodkie ręce do projektu,
takiego jak ten. Szukam wszędzie i niech mnie cholera jeśli któregoś
znajdę.
To właśnie dlatego nie moŜesz ich znaleźć – odparłem. – Przestań
szukać i rozpasz sama do ciebie przyjdzie, gdy najmniej będziesz się
tego spodziewać. Zupełnie jak miłość.
Wszyscy roześmialiśmy się z tego stwierdzenia. Belzebub zaczął
fałszując śpiewać hit Motown „Nie MoŜesz Poganiać Miłości”.
Mefistofeles mu wtórował.
Nie moŜesz poganiać Ŝałości
Nie, musisz zaczekać
Mrok przyjdzie łatwo
I wkrótce ich nadzieja zacznie się dusić…
* * *
Zaparkowałem samochód siedem bloków od klubu. Nawet z
naszymi zdolnościami nie mogliśmy dostać przyzwoitego miejsca
parkingowego na Dupont Circle w piątkową noc.
Tłum rozstępował się nieświadomie, gdy ruszyliśmy w dół
chodnika. Na zewnątrz sklepu obuwniczego, grupa młodych kobiet
odwróciła się i spojrzała na nas z iskierką rozpoznania.
Uśmiechnąłem się do wysokiej brunetki, jednej z moich rozrywek
sprzed paru miesięcy.
July, prawda? – zapytał Mafistofeles.
July Fourth – odparł Belzebub. – Spotkaliśmy je tego dnia w
centrum handlowym i pieprzyliśmy w czasie pokazu sztucznych
ogni. Na twoim balkonie, prawda, Lou? Chłopie, co to był za widok.
Kocham to miasto.
4 | S t r o n a
Mikka
Jeri Smith-Ready - Requiem dla Diabła – Rozdział 1
5
Kiedy koło nich przeszliśmy, kobiety tylko patrzyły na nas, jakby
nie pamiętały naszego romansu, co oczywiście, było prawdą. Po
wtrąceniu się w Ŝycie człowieka, pozostawiamy jego albo ją z
niepokojącą fascynacją, ale bez wspomnień.
Natknęliśmy się na billboard na zewnątrz alejki. Na tablicy był
ręcznie zrobiony plakat, na którym moŜna było przeczytać: DZIŚ W
GROCIE: EWANGELIA WEDŁUG BLUESA. Strzałka wskazywała
alejkę.
Czekajcie – odezwałem się.
Belzebub przeskakiwał z nogi na nogę.
Lou, chodź, juŜ się spóźniliśmy. JuŜ teraz mój język powinien
schodzić w dół gardła jakiejś pijaniej dziewczyny, która nie pamięta
nawet własnego imienia.
Idźcie, dogonię was – zostawiłem ich przy wyjściu z alejki.
Stanąłem przy wejściu do Groty, moja ręka była o cal od klamki.
Belzebub pojawił się u mojego boku.
Co się dzieje?
Nie wiem. To miejsce… Jest w nim coś dziwnego… MoŜe muzycy,
których szukam.
Jesteś czasami pracoholikiem, przysięgam – Belzebub obrócił
klamkę. – Po prostu wejdźmy, okey? – Otworzył drzwi i czekał na
mnie.
Zadymiony, nędzny bar był pełny tylko w ćwierci. Weszłem do
środka i stanąłem obok maszyny z papierosami, Ŝeby mieć lepszy
widok na to miejsce.
Byliśmy najmłodziej wyglądającymi osobami w barze o co najmniej
dziesięć lat. Dwóch krzepkich męŜczyzn stojących obok stołu
bilardowego pochyliło się jak na sygnał i gapiło na nas. Nikt inny na
nas nie spojrzał. Wczesny rytm i blues zapiszczał z metalowych
głośników pod sufitem. Mrugający czarnobiały telewizor nad barem
nadawał ziarnisty i cichy obraz meczu hokejowego. Neon „PIWO”
mrugał w oknie.
Jak ta knajpa wylądowała w sąsiedztwie? – zagaił Belzebub.
Nie wiem – odparłem. – Ale myślę, Ŝe mi się to podoba.
Usiadłem przy barze i zamówiłem whiskey od burkliwego,
muskularnego barmana. Belzebub i Mefistofeles stanęli za mną.
Myślisz, Ŝe mają tu lokalne piwa? – zapytał Belzebub.
Wątpię w to – powiedział Mefistofeles.
Co za strata czasu.
Ciii. Bub, trzymajmy się póki Lou nie dojdzie po co tu jest.
Wierzę jego przeczuciom, nawet jeśli wpychają się między mnie a
niezłe sztuki.
5 | S t r o n a
Zgłoś jeśli naruszono regulamin