Krawczuk Aleksander - Rzym i Jerozolima.doc

(1340 KB) Pobierz

KRAWCZUK RZYM I  JEROZOLIMA


Aleksander Krawczuk

rzym

i JEROZOLIMA

CZYTELNIK    •   WARSZAWA   1974


Obwolutę i okładką projektowa! MARIAN STACHURSKI

i/i


GROBOWIEC DOMICJUSZÓW

Czy cesarz Neron zginął naprawdę? Czy rzeczywiście popełnił samobójstwo, wbijając sobie sztylet w gar­dło? Czy to właśnie jego prochy kryje porfirowy sar­kofag w grobowcu Domicjuszów na Wzgórzu Ogro­dów, tuż za miastem?

Od wydarzeń, które rozegrały się w początkach czerwca roku 68, upłynęło już kilka miesięcy, lecz ta­kie i tym podobne pytania zadawali sobie w stolicy niemal wszyscy, a wielu — rzecz zdumiewająca! — odpowiadało na nie przecząco. Złożyło się mianowicie tak, że z różnych przyczyn ci i owi mieszkańcy Rzymu nie chcieli wierzyć urzędowej relacji o okoliczno­ściach śmierci ł pogrzebu Nerona, utrzymując ze szcze­rym przekonaniem: nasz pan żyje, czeka, powróci! Opowiadano więc:

To on sam przy pomocy kilku najzaufańszych wy­zwoleńców zręcznie zainscenizował pozorne samobój­stwo, a potem spalenie zwłok — oczywiście cudzych, podłożonych. Uczynił to w tym celu, aby zwieść mor­derców, już go dopadających. Musiał tak postąpić, nie miał innego wyjścia, bo wtedy opuścili go wszyscy — jedni ze strachu, drudzy z głupoty. Uciekł, a obecnie przebywa gdzieś w ukryciu, w Italii albo nawet za mo­rzem. Cierpliwie wygląda chwili sposobnej. A czas, nie wątpić, dopełni się rychło! Przecież to jasne, że ani Rzym, ani też prowincje nie zniosą długo ohydy star-


GROBOWIEC   DOMICJUSZOW

GROBOWIEC   DOMICJUSZOW

 


 


czych rządów Galby. Jak słusznie powiedział ktoś o nim: może i zdatny byłby panować, gdyby nie god­ny pożałowania fakt, że właśnie panuje!

Inni znowu, i to niechętni Neronowi, także nie wie­rzyli w samobójstwo, a swój sceptycyzm uzasadniali krótko i rzeczowo:

— To był tchórz. Jeśli ktoś go nie zabił, on sam z całą pewnością tego nie zrobił. A przecież nikt nie twierdzi, że z jego ręki zginął krwawy tyran, nikt się tym nie chełpi, nikt nie zażądał nagrody. Wszyscy przypisują temu kabotynowi popełnienie czynu mę­skiego, do którego po prostu nie był zdolny!

Zwracano wreszcie uwagę na to, kto zajął się złoże­niem zwłok Nerona na stosie, potem zaś prochów do grobowca Domicjuszów (bo z tego rodu cesarz pocho­dził): trzy kobiety. Jego piastunki Ekloge i Aleksan­dra oraz Akte, nałożnica odepchnięta przed laty, lecz kochająca wiernie i szczerze. Nie szczędziły one sta­rań i kosztów, by pogrzeb wypadł jak najgodniej. Wy­łożyły z własnych pieniędzy ponad dwieście tysięcy sesterców; najwięcej dała chyba Akte, była bowiem kobietą niezmiernie zamożną i z łaski Nerona posiada­ła rozległe majątki ziemskie, wspaniałe wille, roje służ­by. Ciało spaliły zawinąwszy je w dywan śnieżnobiały, przetykany złotą nicią; ten sam, który rozwinięto przed cesarzem w czasie uroczystości noworocznych w dniu l stycznia, a więc sześć miesięcy przed tragicznym końcem. Lecz czyje było to ciało? Czy rzeczywiście Neronowe? Tylko one wiedziały — tak utrzymywa­no — bo tylko im Neron mógł ufać całkowicie, we wszystkim, w każdej sytuacji. A pieniędzy na pogrzeb nie żałowały może właśnie dlatego, aby wywołać wra­żenie, że pali się naprawdę zwłoki pana Imperium!

Przy płonącym stosie stał także Sporus. Swego cza-


su Neron chciał koniecznie zrobić zeń dziewczynę. Rozkazał go wykastrować, a potem nawet poślubił, formalnie i ceremonialnie, jako żonę. Chłopiec był również obecny, jako jedna z nielicznych osób, przy samobójstwie swego pana w podmiejskiej willi. Wszy­stko to dawało podejrzliwym łatwy a znakomity ma­teriał do szyderstw:

— Cóż to za dostojni i ufność budzący świadkowie zgonu i pogrzebu! Wyzwoleńcy, kastrat, konkubina, piastunki! Jakże im wierzyć? Któż potraktuje rzecz poważnie? Komedia to wszystko, komedia, co prawda pomyślana i przeprowadzona wcale zręcznie. Jak na artystę przystało.

Takie i tym podobne rozmowy często słyszało się wśród ludu, któremu nagle odebrano samą słodycz, ba, niemal sam sens życia: wspaniałe igrzyska, barwne przedstawienia, wesołe zabawy. A także radość plotko­wania o pałacowych intrygach, zbrodniach i orgiach. Żałowano tamtych czasów i tamtego władcy. Toteż na białej płycie ołtarza nad porfirowym sarkofagiem w grobowcu Domicjuszów często znajdowano wieńce i bukiety wonnych kwiatów, pięknych i świeżych. Składali je tam nawet ci, którzy twierdzili, że sarkofag jest pusty lub kryje obce, przypadkowe prochy; pra­gnęli jednak dać symboliczny wyraz swym uczuciom i przywiązaniu do pamięci prawego cesarza. Na sa­mym zaś Forum tuż przy głównej mównicy nocą pota­jemnie ustawiano podobizny Nerona. Po kryjomu przy­bijano tam również edykty, w których rzekomo żyją­cy władca oznajmiał tonem groźnym: „Zjawię się wkrótce, aby wziąć surową pomstę na wszystkich, co okazali swą wrogość wobec mnie i całego ludu rzym­skiego!"

Chyba sam Los chciał dopomóc tym życzeniom, tę-


GROBOWIEC   DOMICJUSZOW

WYSPA  CYTNOS

 


 


sknotom i zapowiedziom: Galba, następca Nerona, pa­nował tylko pół roku! W dniu 15 stycznia roku 69 za­mordowali go na Forum żołnierze jego własnej straży przybocznej, pretorianie. Uczynili to skutkiem zdrady i knowań Othona. Niegdyś należał on do grona naj­bliższych przyjaciół Nerona; ten jednak odebrał mu w roku 58 piękną Sabinę Poppeę, jego zaś samego po­słał na honorowe wygnanie do Luzytanii jako namiest­nika prowincji obejmującej mniej więcej ziemie dzi­siejszej Portugalii i zachodniej Hiszpanii. Z kraju nad Atlantykiem Othon powrócił dopiero po dziesięciu la­tach wraz z nowym cesarzem, Galbą; pomógł mu w dojściu do władzy, lecz po to tylko, aby wnet zacząć intrygi przeciw człowiekowi, którego sam wynosił na tron; nie cofnął się nawet przed przekupywaniem i podburzaniem pretorianów.

W ciągu tego samego miesiąca stycznia, splamione­go zdradą w Rzymie i krwią Galby, dotarły do sto­licy groźne wieści o buncie armii Renu. Już w pierw­szych dniach nowego roku 69 obwołała ona cesarzem Aulusa Witeliusza, namiestnika Germanii Dolnej. A więc temu Imperium, które nie umiało ocenić bło­gości Neronowych rządów, groziła obecnie z wyroku mściwych bogów kara najstraszliwsza: wojna domowa. Rację mieli ci, co powiadali, że czas już dojrzał. Jeśli Neron żyje naprawdę, powinien ukazać się właśnie te­raz, a powitają go radośnie wszyscy tęsknie wspomi­nający pokój i wesele czternastu lat jego panowania.


WYSPA CYTNOS

I oto, jak gdyby odpowiadając na owe przyzwania,, w lutym lub może jeszcze z samym początkiem roku 69 (na ołtarzu w grobowcu Domicjuszów składano wów­czas wiązanki skromnych fiołków) gruchnęła wieść, że Neron objawił się na Wschodzie, gdzieś w Grecji lub w Azji Mniejszej. Neron to, Neron prawdziwy, nie sposób wątpić! Ta sama twarz i postawa, tak samo uło­żone włosy, dość długie i swobodnie puszczone z tyłu, nawet oczy podobne: szare i patrzące ostro, jak często u krótkowidzów. Oczywiście umie on grać na kitarze-i pięknie śpiewa. Dał się rozpoznać najpierw na grec­kim Wschodzie, co jest w pełni zrozumiałe. Przecież zawsze oświadczał, że miłuje Hellenów nade wszystko, bo tylko oni potrafią ocenić prawdziwie utalentowa­nych artystów. W ostatnich latach swego panowania wiele podróżował po Helladzie, przywracając do życia stare igrzyska i odwiedzając miejsca święte, a w ro­ku 66 oficjalnie uznał całą tamtą krainę za wolną, co jej mieszkańcy przyjęli ze szczerym entuzjazmem; miałby więc wszelkie prawo oczekiwać, że obecnie spotka się u nich z radosnym przyjęciem i otrzyma wszystko, czego tylko zażąda.

Dobrze było tak gwarzyć i politykować w tawernach nad Tybrem, spokojnie czekając na dalszy rozwój wy­darzeń, lecz chytrzy i małoduszni Greczynowie wcale nie zamierzali ryzykować. Nie spieszyli z pomocą. Nie odważyli się na żaden gest przychylności ani ci wie­rzący, że to naprawdę pojawił się tamten cesarz, ani też ci niezbyt ufni, skłonni jednak mniemać, że piękne by to było i korzystne, gdyby Neron znowu objął rżą-


11

10

WYSPA  CYTNOS

WYSPA  CYTNOS

 


 


dy. Oczywiście niczego nie zrobili najliczniejsi, od po­czątku uważający owego człowieka po prostu za samo­zwance i oszusta. Owszem, zdołał on zebrać garść zbiegłych niewolników i zwykłych łotrzyków, ale by­li to ludzie, którzy i tak nie mieli nic do stracenia, on zaś obiecywał im złote góry, gdy tylko znowu zasią­dzie na tronie. Zawładnął marnym statkiem i śmiało popłynął przez Morze Egejskie gdzieś w nieznane. Bu­rza jednak rychło zagnała go ku wyspie Cytnos w ar­chipelagu Cyklad. Tam zatrzymał się z konieczności na czas dłuższy. Przystań leżała na ważnym szlaku mor­skim, łączącym Helladę z wybrzeżami Azji Mniejszej, toteż okręty zawijały do niej dość często, choć zimo­wa pora żegludze nie sprzyjała. Podróżowało zwła­szcza sporo żołnierzy, urlopowanych z Syrii, Palestyny i Egiptu na okres chłodów i deszczów, kiedy z reguły nie prowadzono żadnych działań wojennych. Otóż ów Neron — bo jakże inaczej go nazywać? — wyłapywał ich i zmuszał, by wstępowali do jego straży przybocz­nej; kto odmawiał, ginął bez śladu. Łupił też kupców, a silnych niewolników spośród ich służby zagarniał i uzbrajał.

Z pewnością niewiele brakowało, by spotkał sarao-zwańca lub w porę usłyszał o jego pojawieniu się Ty­tus. W lutym powracał on z Koryntu na Wschód. Po­wracał zaś dlatego, że właśnie w Koryncie dowiedział się o zamordowaniu Galby. Tego Galby, któremu miał złożyć gratulacje jako nowemu cesarzowi w imieniu swego ojca Wespazjana i legionów tłumiących powsta­nie w Judei! Skoro wszakże Galba padł ugodzony mie­czami pretorianów, a na tronie zasiadł nowy władca, Othon, misja stała się nieaktualna. Zresztą Tytus skwa­pliwie skorzystał z tej okazji przerwania podróży do Rzymu. Chętnie pożeglował znowu ku Syrii i Palesty-


nie, tam bowiem czekała nań królowa Berenika. Ro­mans tych dwojga nie był tajemnicą i wielu współcze­snych wprost powiadało, że właśnie uczucie, a nie sprawy polityczne, skłoniło młodego człowieka do zmiany planów. Jednakże na szczęście dla siebie — czy też raczej dla samozwańca? — Tytus obrał drogę nie przez archipelag wysp Morza Egejskiego, lecz dal­szą i okólną, wiodącą wzdłuż wybrzeży greckich i ma-łoazjatyckich. Kiedy więc rzekomy Neron usadawiał się na Cytnos, rzymski arystokrata, który nieraz wi­dywał z bliska Nerona prawdziwego, był już gdzieś na Wschodzie, zmierzając ku Cyprowi.

Przypadkowo natomiast znalazł się na Cytnos cen­turion Sisenna. Jechał on jako oficjalny wysłannik legionów syryjskich do pretorianów w Rzymie. Wy­prawiono go natychmiast po" otrzymaniu wieści o za­machu w stolicy. Miał przekazać wyrazy uznania za obalenie Galby; wiózł też cenny dar, dobrze ukryty w tłumokach. Samozwaniec odniósłby duży sukces, gdyby zdołał przeciągnąć tego oficera na swoją stro­nę. Zdawał sobie z tego sprawę i nie szczędził wysił­ków, by tamtego przekonać, że stoi rzeczywiście przed Neronem. Roztropny Sisenna udał, że wierzy we wszy­stko — i w stosownej chwili zbiegł z wyspy, nie zapo­minając o bagażu. Odtąd szeroko rozpowiadał o nie­zwykłej przygodzie, z pewnością jeszcze ją ubarwia­jąc. Właśnie dzięki temu sprawa nabrała rozgłosu w Italii, wywołując wiele sprzecznych emocji. Nim jed­nak władze zdołały powziąć jakąś decyzję, niebezpie­czeństwo zgasło równie nagle, jak się pojawiło. A sta­ło się to tym sposobem:

Jeszcze Galba mianował nowego namiestnika Ga-lacji i Pamfilii, dwóch krain w Azji Mniejszej; został nim Kalpurniusz Asprenas. Objąwszy rządy Othon no-


12

WYSPA   CYTNOS

13

WYSPA  CYTNOS

 


 


minąć j i tej nie odwołał. Asprenas ruszył w lutym ku swym prowincjom drogą morską; dla eskorty przydano mu dwa okręty z bazy floty wojennej w Zatoce Nea-politańskiej, w Misenum. Jednakże namiestnik minął się z Sisenną; rozkazał zarzucić kotwicę u 'brzegów Cytnos nie zwracając żadnej uwagi na mały statek w przystani i nie wiedząc nic o przebywającym tam sa-mozwańcu. Ten zaś, gdy tylko mu doniesiono, co to za okręty, zaprosił potajemnie obu kapitanów do sie­bie. Wyjawił im, kim jest naprawdę, jakie spotkały go nieszczęścia i jak przemyślnie zdołał ujść w Rzymie niechybnej śmierci, pozorując samobójstwo. Żałośnie opłakiwał straszliwą przemianę swego losu, wskutek której utracił wszystko — władzę, bogactwa, nawet imię! Pozostał wszakże osobą tą samą, prawdziwym Neronem, jedynym legalnym panem Imperium. Obec­nie otwiera się przed nim i przed całym cesarstwem, tak umęczonym ostatnimi wojnami i przewrotami, na­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin