Vertigo To tylko jedna noc w ruinach__.txt

(59 KB) Pobierz
Xavier Vertigo

To tylko jedna noc w ruinach...

Najl�ejszy podmuch wiatru nie �mia� poruszy� rozgrzanego powietrza nad 
bezkresna po�aci� R�wniny Traw, ograniczonej z po�udnia Rudymi G�rami. Niebo 
pe�ne by�o ma�ych i delikatnych chmur dobrze znanych z pejza�y niedosz�ych 
mistrz�w p�dzla. Oba s�o�ca, niespiesznie zbli�a�y si� do horyzontu. Mniejsze 
dawa�o jeszcze troch� �wiat�a; wi�ksze, opadaj�c, coraz bardziej si� 
czerwieni�o. Cykady w romansowym nastroju zape�nia�y przestrze� d�wi�kami 
zmierzchu. Coraz silniej zag�usza� je t�tent kopyt.
Czarny zwierz o d�ugiej szyi i jego je�dziec, b�d�cy jeszcze przed chwil� 
plamk� na horyzoncie, �ar�ocznie pokonywali przestrze�. Burzyli spok�j traw, 
wrzos�w, owad�w, jaszczurek i ca�ej reszty istnie� r�nie klasyfikowanych przez 
zielarzy i hodowc�w. Ha�asowali i pobudzali powietrze do ruchu. Do czasu. 
Monotonna jazda znu�y�a niewprawnego je�d�ca, kt�ry odbiegaj�c my�lami coraz 
dalej... i dalej... a� utraci� kontakt z otaczaj�c� go czasoprzestrzeni�. 
Zasn��. I spad�.
- O psia ma�! - wykrzykn�� kozio�kuj�c i wbrew w�asnej woli wymieni� 
jednostronn� przysi�g� krwi z bujn� ro�linno�ci�. 
�rodek transportu o ma�ym m�zgu oddala� si� w kierunku s�o�c l�ejszy o 
je�d�ca, lecz bynajmniej nie o jego baga�e. Podr�ny, m�ody mag, ukl�kn�� i 
wsta� g�o�no z�orzecz�c we wszystkich znanych dialektach i j�zykach. Odruchowo 
si� otrzepa�, poprawi� nieco fa�dy szaty, staraj�c si� ukry� zadrapania. Zdj�� 
kaptur, wyprostowa� si� i rozejrzawszy dooko�a zda� sobie spraw� z powagi 
sytuacji. Nie zastanawia� si� d�ugo. Wyszepta� zakl�cie i delikatnie 
gestykuluj�c pocz�� otwiera� niewielki portal komunikacyjny. �wietlisty punkt, 
zawieszony jakie� p�tora metra nad ziemi�, powoli powi�ksza� si� i zmienia�, 
nabieraj�c formy dwuwymiarowego owalu pozbawionego grubo�ci. �wiec�c jasno na 
obrze�ach, pulsowa� szaro�ci� w �rodku. Cz�owiek skupi� si�. Dotkn�� opuszkami 
palc�w lewej d�oni skro�. Z szaro�ci zacz�� zwolna wy�ania� si� w coraz 
wyra�niejszy obraz. Otworzy� oczy gdy do wizji do��czy�a fonia.
- Wie�a sze�� R�wniny Traw. W czym mog� pom�c - wypowiedzia� wyuczon� 
formu�k� znudzony �yciem ��cznik, nie wk�adaj�c ani odrobiny wysi�ku w modulacj� 
g�osu. 
- Vertigo do Monekusa, kod alef 95 07, przez wie�� czterdziest� czwart� 
Ansk. Pilne.
- To b�dzie kosztowa� i chwil� potrwa. Musz� otworzy� kana� do G��wnej na 
r�wninie i dopiero stamt�d do G��wnej Ansk. Przez ... Chwileczk�... Tak. To 
p�jdzie przez przeka�niki w czterech wie�ach. W sumie licz�c...
- Na wszystkie b��kitne demony! Niewa�ne za ile! Na koszt odbiorcy!
- Tym dro�ej, bo to zwrotne. 
- W porz�dku, byle szybko. Nie jestem nastrojony do �art�w. 
- A kto tu �artuje? - odpar� ��cznik paskudnie wykrzywiaj�c twarz. - Mo�e 
pan zamkn�� portal, odezwiemy si� do pana jak tylko uzyskamy po��czenie.
- Powie mi pan chocia� w kt�r� stron� mam si� kierowa�? I gdzie dok�adnie 
jestem?
- Otworzy� pan portal komunikacyjny, to nie jest informacja turystyczna. 
Mag nabra� przeogromnej ochoty, �eby uderzy� ��cznika. Zrobi�by to, gdyby 
tylko m�g�. Chocia�by za to bezczelne spojrzenie. Ten jakby wyczu� jego 
intencje, u�miechn�� si� z�o�liwie i wyci�gn�� kanapk�. 
- Co� jeszcze? - zapyta� z pe�nymi ustami.
- Nie, dzi�kuj�. Smacznego. - odpowiedzia� zrezygnowany mag i wykona� drobny 
gest r�k�. Portal rozwia� si� w dym.
Vert rozejrza� si� dooko�a. Rude G�ry. A opr�cz tego trawy, trawy, trawy i 
krzaki. Nieliczne drzewa, kar�owate, o drobnych li�ciach, kt�re przez ca�y rok 
wygl�da�y jak uschni�te. Mag ruszy� w kierunku najbli�szego. Jeden z jego 
konar�w by� z�amany i cz�ciowo le�a� na ziemi. Vert zdecydowa�, �e usi�dzie 
w�a�nie na nim, nie na ziemi. A potem pomy�li co dalej, jak cywilizowany 
cz�owiek. 
*****
Podesz�a do niej cicho. Futrzane zwierz�tko z przegryzionym gard�em rzuci�a 
jej do st�p. A potem pochyli�a �eb i spojrza�a na kr�tko przystrzy�on� p�elfk�. 
Ta poczochra�a zwierz� po piaskowej sier�ci.
- Dobry piesek... Tak, Mido, zgadzam si�. Skoro ty upolowa�a�, to ja 
ugotuj�. A mo�e masz ochot� poszuka� czego� jeszcze? Widzisz moja droga, jedna 
zdzicza�a pochodna kr�lika to za ma�o dla nas obu. Przynajmniej jedna si� nie 
naje...
Suka wywin�a si� z u�cisku. Spojrza�a gdzie� w przestrze�, ponad r�wnin�. 
Wiatr musia� przynie�� now� wo�. Mi�nie psa napi�y si�. Znieruchomia�a, 
czujna, by po chwili niemal bezszelestnie znikn�� w morzu traw.
P�elfka kr�tkim gestem wypali�a niewielki kr�g trawy. Wyci�gn�a n� i 
szybko oprawi�a zdobycz. Wprawnym ruchem nadzia�a na przygotowany ruszt. 
Wyszepta�a zakl�cie i rozgrza�a ziemi�. By�a ju� blisko celu. Nie mog�a sobie 
pozwoli� na to, �eby ktokolwiek zauwa�y� p�omie� czy nawet najcie�sz� smu�k� 
dymu. A nadtopiony piasek... Szybko zarosn� go trawy. 
*****
Ga��� by�� w�ska i niewygodna. Mag my�la�, siedz�c z zadart� w g�r� g�ow�. 
Sytuacja, przeciwnie do kiczowatego nieba, nie by�a r�owa. Powod�w by�o kilka. 
Po pierwsze by� sam na pustkowiu. Po drugie, nie mia� zielonego poj�cia w kt�rej 
jego cz�ci. Po trzecie jego �rodek transportu oddala� si� w stron� Kreg. Tego 
akurat by� pewien, by� przy tym, kiedy programowano animomoz� jego kar�owaty 
m�zg. G�upi mutant. Po trzecie, razem z �yniem oddala� si� jego baga�, 
dokumenty, ksi��ki, artefakty, narz�dzia i przede wszystkim jedzenie i picie. 
By� i plus. Planowa� podr�owa� bez przerwy, r�wnie� w nocy, dlatego ubra� si� 
ciep�o. 
Teraz nie m�g� zrobi� nic. Chyba nic. Rubinowy dysk ju� prawie dotyka� 
widnokr�gu. Student trzeciego roku Akademii Wielkiej Dziesi�tki siedzia� na 
wyschni�tej na wi�r ga��zi i majta� nogami. Pi� chcia�o mu si� coraz bardziej, 
czas d�u�y� si� niemi�osiernie. W oczekiwaniu na po��czenie zacz�� kontemplowa� 
krajobraz. Kiedy s�o�ce Brat znik�o zupe�nie, doszed� do wniosku, �e jedno 
zupe�nie by wystarczy�o. Ale kiedy na niebie s� dwa, wygl�da to znacznie 
bardziej malowniczo.
Niespodziewanie w powietrzu przed nim zacz�� formowa� si� portal. Wzrok 
znajomego ��cznika by� nienagannie t�py. 
- Pilna z Ansk. ��cz�.
Obraz zamigota� fioletowo. Vert mimowolnie pomy�la�, �e wygl�da to ca�kiem 
nie�le. Jest pod kolor. Po chwili zn�w wszystko nabra�o ostro�ci. Znajoma twarz 
Monekusa... W nienajlepszym nastroju... 
- Wiesz ile to b�dzie kosztowa�o? - zapyta� Monek.
- Wiem, mn�stwo. Dlatego podaruj sobie wym�wki i mi pom�.
- Niby jak? Czy ty w og�le wiesz gdzie jeste�?
Vert pomy�la� przez chwil�.
- W og�le wiem. Na R�wninie Traw. A teraz poprosz�, ty powiedz mi gdzie 
dok�adnie. I co mam dalej robi�. Wm�wi�em sobie, �e niedaleko jest ober�a i nic 
si� nie sta�o. Je�li oka�e si�, �e jest inaczej, mo�e by� ze mn� �le. Na 
przyk�ad strac� panowanie nad sob� i spal� ca�y ten susz wraz z jego kolcami w 
zasi�gu wzroku, a mo�e jeszcze troch�. Nie rozczaruj mnie.
Monekus za�mia� si� kr�tko. 
- No to s�uchaj. Jeste� mniej wi�cej w dw�ch trzech drogi do Kreg. Widzisz 
gdzie� tam g�ry?
- Owszem, pi�kne pasmo, rude jak czupryna portowej dziwki, ci�gnie si� po 
lewej stronie. Znaczy na po�udniu. 
- �wietnie. Powinien by� tam taki szczyt...
- O, szczyt�w tu jest ca�e mn�stwo. O kt�ry chodzi ci konkretnie?
- Przesta� szydzi� i s�uchaj, bo si� roz��cz�...
- Je�li si� teraz roz��czysz, to ci� po powrocie osobi�cie udusz�.
- Po jakim powrocie? - zapyta� Monek uprzejmie.
Vert roz�o�y� szeroko r�ce.
- Poddaje si�. Kontynuuj.
- Ten szczyt nie jest daleko, jakie� trzy mile od ciebie. Ma dosy� 
charakterystyczny kszta�t, nie jest spiczasty...
- �aden z nich nie jest spiczasty, kilka wygl�da jak wygas�e wulkany, a 
generalnie wszystkie s� ob�e. 
- Ten nie. Jest wysoki i mniej wi�cej kwadratowy. Co ciekawsze, po jego 
wschodniej stronie jest �uk skalny. Bardzo rzadka formacja, zw�aszcza w Rudych 
G�rach. Z miejsca, w kt�rym obecnie si� znajdujesz, musisz si� kierowa� na 
po�udniowy zach�d. Nawet kto� tak spostrzegawczy jak ty powinien bez trudu go 
dostrzec. Musisz tam doj��. Jutro czekaj tam na Yana, on ci� zabierze do Kreg. 
Tam si� spotkamy, postaram si� z�apa� twojego �ynia. Co ci� podkusi�o, �eby 
wraca� w�a�nie �yniem?
Mag rozejrza� si� dooko�a i zrobi� g��boki wdech. A potem zgarbi� si� i 
odezwa� charcz�c.
- Szanoowny paanie... Tylko �yniem, �adneego gryfa, szaanowny paanie, 
taniej, znaacznie taaniej, a jaaakie widooki. I zaaapach... R�wnina Traaw tak 
pi�kkknie paachnie...
- I co? Da�e� si� nabra�?
- Zaraz nabra�... Rzeczywi�cie �adnie pachnie. Odrobin� egzotycznie.
- Czubek... W porz�dku. Ko�czymy, do zobaczenia jutro. Mi�ych wra�e�.
- Chwila! A gdzie ja mam spa�? I co je��? Albo pi�?
Monekus u�miechn�� si� szeroko. Zbyt szeroko.
- Aaa... Faktycznie. Prawie zapomnia�em. To bonus od gildii odkrywc�w. 
Wycieczka �yniem i szko�a przetrwania gratis. Bez �arcia cz�owiek wytrzymuje 
miesi�c. Bez wody podobno tydzie�. Kilkana�cie godzin... C� to dla takiego 
podr�nika jak ty. Chyba �e nagle ci� ol�ni i przypomnisz sobie kilka 
odpowiednich formu�. Ale za to nocleg... Nie umieszczamy tego w oficjalnych 
przewodnikach, to prawda, jednak�e dla specjalnych klient�w...
- Przesta�! Wydu� to z siebie.
- Wiesz, �e R�wnina Traw by�a kiedy� bardzo �yzn� krain�, mlekiem i miodem 
p�yn�c�? Nosi�a wtedy miano Szmaragdowej...
- Nie. I nic mnie to nie obchodzi.
- W porz�dku. Podpowied� numer dwa. Do jakiego s�ynnego, historycznego 
miasta prowadzi�a brama wykuta w czerwonej skale? Konkretniej: do jego naziemnej 
cz�ci?
Vert zmarszczy� czo�o.
- Powiedz �e �artujesz...
- Nic a nic. By�e� uprzejmy zwali� si� z �ynia u st�p bramy Eferium, zwanego 
dzi� Upad�ym Miastem. Apartamenty do wyboru, �yczymy mi�ej nocy, jakiekolwiek 
pokazy duch�w i upior�w wliczono w cen�. 
Widz�c wzrok przyjaciela, Monekus pomy�la�, �e mo�e troch� przesadzi�. 
Postanowi� go pocieszy�.
- Nie r�b takiej miny. Uspok�j si�, prze�pij... Ty tylko jedna noc w 
ruinach. Ach, zupe�nie zapomnia�em. Nie pr�buj szuka� pi�r z�otoskr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin