06 Ostrzeżenia Dla Świata - J. Zagórski.rtf

(742 KB) Pobierz


 

Nastąpi wzrost aktywności UFO i dojdzie do katastrof i konfliktów międzyludzkich, które do 2010 roku spowodują zmniejszenie ludzkości o połowę lub więcej

Domniemani załoganci niezidentyfikowanych obiektów latających stali się dzisiaj jednym ze źródłem informacji o zagrożeniach jakie mają czekać ludzkość na przełomie tysiącleci. Dla bardziej wnikliwych umysłów opłakany stan naszej cywilizacji nie jest bynajmniej tajemnicą i aby do tego dojść nie potrzebni są jasnowidze, prorocy, wróżki, czy istoty pozaziemskie. Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku.

Czasem jednak i jego brakuje. Warto przeto (nie zwracając uwagi na zdrowy rozsądek) wesprzeć się tutaj przesłaniami inspirowanymi przez UFO i istoty pozaziemskie. Zacznijmy od -
Gwiezdnych ludzi.
   Osoby te odnajdują w sobie tożsamość istot z innych planet świadomie wcielających się w ludzkie ciała, w tym szczególnym, jak mówią, dla Ziemi okresie. Scott Mandelker w publikacji Nie z tej ziemi zebrał wypowiedzi rożnych osób na temat ich kosmicznej wiedzy o naszych czasach. Julia z Beverly Hills wierzy, że jesteśmy jako ludzkość eksperymentem różnych ras pozaziemskich. Indid uważa Ziemię za szkołę dla świadomości istot pochodzących z różnych stron Wszechświata, które nie nauczyły się jeszcze w pełni kochać. Powtarza za ET: nastąpi wzrost aktywności UFO i dojdzie do katastrof i konfliktów międzyludzkich, które do 2010 roku spowodują zmniejszenie ludzkości o połowę lub więcej. Inne źródło podaje że, obok pozostałych przy życiu ludzi, inne istoty zasiedlą naszą planetę i razem będziemy budować nową cywilizację. Zanim do tego jednak dojdzie, jak wynika z innych relacji uśpionych wędrowców:

Prawie wszyscy rozmówcy Mandelkera byli przekonani o nadchodzącej apokalipsie
odczytując ją jako element przebudzenia, zrozumienia bezinteresownej miłości, pojmowania szerszej rzeczywistości. Kolejny rozmówca, Mateusz tak to opisuje:

Profesor Harvardu John E. Mack, wybitny psychiatra i psycholog, laureat nagrody Pulitzera wywołał wielkie poruszenie w swoim środowisku publikując książkę poświęconą badanym przez niego przypadkom uprowadzeń ludzi przez UFO. W oparciu o przebieg regresji hipnotycznych wielu pacjentów profesor Mack doszedł do wniosku, że za tymi dramatycznymi relacjami kryją się jakieś prawdziwe zdarzenia. W wypowiedziach hipnotyzowanych ludzi można znaleźć wiele niezwykłych relacji. Ed z Massachusetts przekazał od istoty pozaziemskiej następującą wizję:
Ed pytając o sposoby zapobieżenia takim wizjom usłyszał, że pozostaną takie bezpieczne, święte miejsca na ziemi do których duchy naszej planety poprowadzą ludzi potrafiących działać wedle praw natury. Inny świadek o pseudonimie Scott stwierdził, iż jesteśmy przygotowywani do jakiejś globalnej zmiany. Opisywał dramatyczne obrazy, w których obcy pojawią się wówczas, gdy będzie bezpiecznie, gdy będzie nas coraz mniej. Nie sądził, że te istoty będą chciały się nas pozbyć. Raczej stać się mogą częścią nas. Na razie jest wiele problemów w połączeniu obu gatunków.
    Świadomość ludzka i świadomość obcych integruje się poprzez toczoną walkę. Najbardziej bezprecedensowe wydają się być relacje Petera, kolejnego świadka badanego przez harvardzkiego hipnoterapeutę. Mówi on że, ET zawiadomiły go o ogromnych zmianach jakie czekają naszą planetę. Zobaczył on eksplozję nuklearną, zniszczone połacie Europy i Ameryki. Dalej czytamy:
. Peter pojmował to nie jako walkę dobrem ze złem, ale raczej rywalizację między rasami
wyżej i niżej duchowo rozwiniętymi. Przeniesiony został w rok 2010, gdzie ujrzał . Był świadkiem sporów i transakcji między wielkimi potęgami dotyczących przyszłości naszej planety i przyznał że, na pewnym poziomie brane są pod uwagę różne warianty jej przyszłych losów.
    Wśród ludzi zajmujących się UFO utrwala się podział na tych, którzy widzą w nich tylko przyjaciół lub wrogów. Może sytuacja jest bardziej złożona. Do zagłady cywilizacji możemy doprowadzić sami. Oni spierają się do jakich granic dopuszczą to samozniszczenie i kto i jak później zagospodaruje Ziemię.

 

Stygmatyk Bongiovanni słynie z tego, że łączy on swoją duchową misję otrzymaną, jak twierdzi, od Jezusa z zainteresowaniami kosmosem i UFO. Mało kto natomiast zna wypowiedź nieżyjącego już, Błogosławionego, Ojca Pio, słynnego włoskiego stygmatyka na temat życia inteligentnego we Wszechświecie. Bongiovanni staje się w tym zakresie jego kontynuatorem. Ten owiany legendą kapucyn zapytany przez swojego rozmówce o tą sprawę miał odwagę wypowiedzieć niezwykłe słowa.
    Zacytujmy ten dialog zawarty w wydanej we Włoszech książce przygotowanej i opracowanej przez księdza Nello Castello:

- Ojcze słyszy się, że na innych planetach istnieją inne stworzone przez Boga istoty.

- A jakże. Chciałbyś, aby ich nie było, aby wszechmoc Boga ograniczyła się wyłącznie do planety Ziemi? Czy chciałbyś, aby nie istniały inne istoty kochające Boga?

- Pomyślałem, że Ziemia jest niczym w porównaniu z gwiazdami i wszystkimi innymi planetami.

- Tak! My, którzy wychodzimy z Ziemi, również jesteśmy niczym. Pan nie ograniczył z pewnością swojej chwały do jednej, małej planety. Na innych znajdują się byty, które nie zgrzeszyły jak My.



Niewątpliwie Bongiovanni w tym zakresie rozwija przekaz Ojca Pio. Stygmatyk spotykał się z przedstawicielami kościoła katolickiego: księżmi Lorisem Capovilla i Corradem Balduccim oraz kardynałem Odd. Odwiedził wiele krajów, gdzie oblegały go tłumy. Rozmawiał między innymi z hiszpańską parą królewską, Gorbaczowem, wiceprezydentem Paragwaju Robertem Seifartem. Uczestniczył w wielu konferencjach prasowych i programach telewizyjnych. Wszystko to robi za darmo. Giorgio otwarcie głosi takie oto posłanie dla ludzi:
 


 

Kataklizm powodzi, który nawiedził nasz region wyostrza w sposób szczególny to co co można przeczytać w książce Cortney Browna "Kosmiczna podróż". Otóż, wedle tego autora, istniejąca na Marsie w przeszłości dość wysoko rozwinięta cywilizacja uległa zagładzie w wyniku kataklizmów kosmiczno-klimatycznych. Te z kolei spowodowane były nierozważną eksploatacją własnej planety.

Jeżeli to prawda, to mamy do czynienia z jeszcze jednym dramatycznym ostrzeżeniem przed dewastacją naszej planety, która skończyć się może dla nas tragicznie. Oby te, mam nadzieje kończące się powodzie, nie były początkiem poważniejszych "buntów" naszej planety, o czym wieszczyli słynni prorocy i mówią współczesne paranormalne media.

Wracając do Marsa . Według Cortneya Browna niewielka część jej mieszkańców /podobni do ludzi/ zdążyła ewakuować się z nie nadającej się do życia planety na Ziemię., gdzie od tysięcy lat żyją pod jej powierzchnią w stworzonych sztucznie warunkach. Ich technika pozwala na poruszanie się w obrębie naszego Układu Słonecznego.

Kłaniają się tutaj różne mity, legendy i teorie o podziemnym świecie zamieszkałym przez inteligentne istoty. Jak wiemy tego typu wyobrażenia nie biorą się z powietrza.

"Moja pierwsza wizyta na Marsie"

Cortney Brown zdobywa te niezwykłe i normalnie niedostępne informacje drogą "naukowej teleobserwacji" zwanej też "zdalnym postrzeganiem". Uczył się tego długo. A jego podróże w czasie i przestrzeni opierały się o używanie rygorystycznych protokołów teleobserwacji opracowanych dla potrzeb wywiadu armii amerykańskiej. Chodzi tu najogólniej mówiąc o techniki telepatyczne. Dla niedowiarków przypomnę, że w ub. roku głośno było na świecie o sporach w Kongresie USA dotyczących finansowania z pieniędzy podatników tajnych działań CIA wykorzystujących parapsychologię do celów wywiadowczych.

Swoją pierwszą mentalną podróż Brown odbył pod okiem instruktora nie wiedząc, gdzie go skierowano. Relacja ta zamieszczona w książce "Kosmiczna podróż" jest przeniesieniem się w przeszłość tej planety:







Tak można zakończyć tą niezwykłą relację. Gdzie to mogło być ? - zada pytanie nasze medium prowadzącemu go instruktorowi. Planeta Mars, rejon Cydonii, dawno temu - odpowie jego nauczyciel. To na tym właśnie obszarze sfotografowanym przez Vikinga w 1976 roku widać piramidy i kamienną twarz.

 

Gdzie są ocaleni Marsjanie?

W następnych "telepatycznych podróżach" Brown dociera do jednego z ważnych miejsc pod Ziemią w którym żyją resztki tej rasy. Ludzie ci mają twarze podobne do ludzkich, są jednak pozbawieni włosów, mają jasną skórę, wydają się dość kruche. Potrafią swoją myślą sterować urządzeniami technicznymi. Posiadają pojazdy latające podobne do metalowych, błyszczących spodków. Latają one często nad górzystym terenem wlatując do podziemnych jaskiń i tuneli, gdzie są potężne hangary. Odbywa się tam duży ruch. Istoty te są w jakiejś dramatycznej sytuacji. Realizują coś dla nich ważnego.. Prawdopodobnie mają na Marsie również podziemną bazę skąd sprowadzają jakiś niezwykle cenny dla nich biologiczny płyn.

Dotknięci są czymś strasznym, Teleobserwatorzy odczytują to jako kryzys genetyczny. Jest wiele chorych dzieci. Prawdopodobnie w ich ciałach dokonywane są zmiany genetyczne. Kobiety są w rozpaczy.. Rasa ta sama nie potrafi sobie poradzić. Panuje ogólna desperacja. Brown wyczuwał, że potrzebna jest im nasza pomoc.

Marsjanie na... Ziemi

Kontynuujemy za Cortneyem Brownem naszą podróż w przeszłość i teraźniejszość planety Mars. Przypomnijmy, że wspomniany autor dzięki wieloletnim treningom nabytym w pracy w programach militarnych Stanów Zjednoczonych dotyczących wojny psychologicznej potrafi przenosić swoją świadomość w czasie i przestrzeni. W oparciu o te doświadczenia opisał i przekazał światu między innymi sensacyjne informacje o Czerwonej Planecie.

Dodajmy, że o dramatycznej historii Marsa wspomina również słynny "kontaktowiec" ze Szwajcarii Eduardo Billy Meier. Powołuje się on na informacje otrzymane od przybyszy z gromady gwiazd zwanej u nas Plejadami i twierdzi, że w naszym Układzie Słonecznym życie, oprócz Ziemi, istniało jeszcze na dwóch planetach. Jednej zwanej Malone / dzisiejszy pas asteroid między Marsem a Jowiszem/ oraz na Marsie. Życie to istniało w ludzkiej postaci, ale z różnych powodów uległo zagładzie.

Jak wynika z najnowszych doniesień z misji Pathfindera i robota Sojournera na planecie tej znajdowały się duże ilości wody. To one obrobiły niektóre kamienie w taki sposób jak dzieje się to w naszych ziemskich rzekach. Oczywiście NASA odcina się od wszelkich interpretacji własnych zdjęć z 1976 roku sugerujących, że twarz i piramidy widoczne na nich są obiektami sztucznego pochodzenia. Tym bardziej nie przyjmuje do wiadomości informacji podawanych przez takich ludzi jak Brown. Można jednak kojarzyć pozornie odległe fakty w logiczną całość. Tym bardziej, że poruszamy się świadomie w obszarze roboczych hipotez i żadna autocenzura, że coś jest niemożliwe nie powinna nas obowiązywać.

Chciałbym zwrócić uwagę, że podany przez naszego teleobserwatora rejon przebywania pod Ziemią resztek rasy Marsjańskiej to Góra Santa Fe Baldy w Stanie Nowy Meksyk w USA. Natomiast opis Marsjan / duże głowy, wielkie oczy, brak włosów, niewysokie istoty posługujące się myślami w sterowaniu różnymi urządzeniami/ jest niezwykle zbieżny z wyglądem domniemanej istoty pozaziemskiej oglądanej w słynnym materiale filmowym ukazującym jej autopsję. / Nie mylić z opisem innej rasy zwanej przez nas "szarakami", która wedle różnych opisów różni się w wielu istotnych szczegółach od przedstawianej powyżej./ Ciekawe, że w tym dokumencie filmowym demonstrowane są płyty z wyżłobionymi miejscami na dwie sześciopalczaste dłonie. Można przypuszczać, że to elementy pulpitów sterowniczych służące myślowej kontroli urządzeń pojazdu, o czym wspomina Brown.

Nie roztrząsając kwestii czy istota ta pochodzi z katastrofy UFO w 1947 r. pod Roswell czy Socorro to obie te miejscowości leżą właśnie w stanie Nowy Meksyk. Wzmożony ruch "latających spodków" w tym rejonie rodzi większe ryzyko awarii.

Miliony lat temu, według informacji Browna, społeczeństwo Marsjan przypominało kulturę starożytnych Egipcjan. Egzystowali w trudnych warunkach, ale potrafili tworzyć społeczności, mieszkać w miastach. W ostatniej chwili przed zniszczeniem tej cywilizacji przyszła im z pomocą rasa Szarych. Była ona o wiele wyżej rozwinięta. Dokonała w organizmach Marsjan niezbyt udanych zmian genetycznych i wyposażyła w technikę wyprzedzającą nasz współczesny poziom o ok. 150 lat. W tej chwili miejscem ich pobytu są podziemia naszej planety.

Toczące się tam życie nie jest łatwe. Wyniki teleobserwacji wskazują na istnienie tam dość sztywnej struktury społecznej, w której szczególną rolę odgrywają kapłani. Religia ma tam dogmatyczny charakter. Ich wyobrażenie o niefizycznej sferze życia jest dość prymitywne, choć niektórzy z nich potrafią wychodzić poza ciało. Przywódcy religijni sprawują kontrolę nad niższymi warstwami społecznymi. Drugą warstwą przywódczą jest kasta biurokratyczno-techniczna tolerująca religijną ze względu na jej zdolności do kontrolowania mas.

Umiejętność wyjścia poza ciało pomaga w utrzymaniu jedności kapłaństwa i podtrzymaniu porządku wśród mas. Wmawia się im wiele cech gatunkowych wyraźnie przeciwstawiając to cechom ludzi. Nie lubią nas. Wyraźnie chcą odizolować ludność od Ziemian. Dotyczy to głównie grupy kapłańskiej. Z drugiej strony wiedzą jednak, że kiedyś będą musieli wyjść na Ziemię i egzystować wraz z ludźmi.

Prawdopodobnie gdzieś w Ameryce Łacińskiej nasz teleobserwator zarejestrował w zalesionym, odizolowanym od ludzi miejscu niskie, proste domy mieszkalne. Ich lokatorzy przypominali Indian południowoamerykańskich. Była to prawdopodobnie jedna z grup Marsjan egzystujących na Ziemi. Bardzo możliwe, że z ich pamięci wymazano pewne dane z własnej przeszłości , aby łatwiej było im zetknąć się z naszą cywilizacją. Ich pełne dziedzictwo kulturowe znajduje się w ich umysłach, ale ich odblokowanie nastąpi później.

Kończąc dodajmy, że Brown w czasie swoich sesji mentalnych doszedł do wniosku, że w związku z katastrofami na Ziemi, które mają nadejść Marsjanie, ze względu na swoje doświadczenia będą mogli nam pomóc. Jednocześnie liczą na wspólną egzystencje na Ziemi oraz pomoc w niezbędnych dla ich życia zmianach genetycznych. Istoty tej rasy mają być pierwszymi, którzy w sposób "oficjalny" spotkają się z naszą rasą. Dopiero później przyjdzie czas na pełny kontakt z innymi cywilizacjami.

Wszystko to brzmi jak powieść science-fiction. Oby się to nie skończyło scenariuszem O. Wellsa, który aranżując w 1938 roku radiową relacje na żywo z lądowania Marsjan na Ziemi wywołał prawdziwą panikę wśród ludności. Courntey Brown widzi "spotkanie" tych cywilizacji na bardziej pokojowych warunkach. Oby!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin