O MUZYCE NA WESOŁO.doc

(38 KB) Pobierz
O MUZYCE NA WESOŁO

O MUZYCE NA WESOŁO

 

Uśmiechu i radości wciąż na świecie mało.
Chcąc zatem, aby wszystkim dzisiaj w duszy grało,
Nim minie oka mgnienie, za krótką chwileczkę
Opowiem Wam wesołą, muzyczną bajeczkę.

W wielkiej, lustrzanej sali wszystkie instrumenty
Urządziły debatę, chyba po raz n-ty.
Temat obrad niezmienny: kto najdoskonalszy ?
Który instrument dzierżyć ma tytuł monarszy ?

Odezwał się tamburyn: „Szanowni koledzy!
Jestem tutaj skarbnikiem. Wedle mojej wiedzy
Wyczerpał się nasz budżet na wynajem sali.
Apeluję więc, byśmy dziś zdecydowali

Kogo wśród instrumentów wybierzemy królem.
Jeśli się to nie uda, wówczas z wielkim bólem
Będę musiał ogłosić długie bezkrólewie.
Nieustających waśni i sporów zarzewie.”

Rzecze na to fortepian: „Kłaniam się Wam nisko.
Znacie jednak w tej kwestii moje stanowisko.
Król emanować przecież powinien powagą.
Który z Was mi dorówna wielkością i wagą?

Jedyny mój konkurent pod uwagę brany
To faktycznie ogromne, złociste organy.
Lecz w porównaniu z nimi mam argument silny:
Na moich trzech kółeczkach jam bardziej mobilny!

Być może mnie ktoś tutaj posądzi o butę,
Ja jednakże niezmiennie gram czyściutką nutę.
Podzielę się tu z Wami mym sekretem małym:
Na fortepianie wszystko jest czarno na białym!

A zresztą posłuchajcie i oceńcie sami.
Zaraz wypełnię ciszę melodii dźwiękami.”
I już oto w eterze subtelnie pomyka
Urzekająco piękna, wspaniała muzyka.

Odzywa się gitara: „Jesteś wiele warty.
Ale czy można z króla robić sobie żarty?
Zadam ja Ci zagadkę, drogi fortepianie:
Ma trzy nogi, jest czarny i wisi na ścianie.

Ty jesteś odpowiedzią na moje pytanie:
Mogę sobie jak zechcę urządzić mieszkanie!
Mam jeszcze jedno ale, nie jest to Twa wina
Ani Twego młodszego braciszka pianina.

Jednak są to niestety poważne obiekcje:
Nie można Was na plecach wziąć z sobą na lekcje!
Jak już jestem przy głosie to z tego skorzystam.
Porównanie sportowe tutaj wykorzystam.

Każdy skoczek narciarski powie bez wahania:
Wyjście z progu podstawą pod niebo latania!
Progów u mnie dostatek, wedle mego zdania
Jest to pewna gwarancja niebiańskiego grania!

A zresztą posłuchajcie i oceńcie sami.
Zaraz wypełnię ciszę melodii dźwiękami.”
I już oto w eterze subtelnie pomyka
Urzekająco piękna, wspaniała muzyka.

Przyszła kolej na skrzypce: „Droga przyjaciółko!
Te same argumenty wciąż powtarzasz w kółko.
Więc ja zaraz z pomocą mej siostry altówki
Obalę Twoje racje strzałem z dubeltówki.

A gdyby tego jeszcze nie było za wiele
Wiedz, że mam w swej rodzinie wielką wiolonczelę.
Gitara, mandolina oraz bałałajka
To w porównaniu z nami całkiem inna bajka.

Co prawda jest nam obce pojęcie chorusa,
Lecz nie ma to znaczenia, bo Stradivariusa
Zna każde dziecko w szkole. Skrzypce jak spod igły.
Instrument doskonały, wzorzec niedościgły.

Gdyby mi ktoś na gryfie pozaznaczał progi,
Byłby to niewątpliwie akt wobec mnie wrogi.
Odwołam się do nawet Świętej Inkwizycji,
By potwierdziła wyższość skrzypcowych pozycji.

A zresztą posłuchajcie i oceńcie sami.
Zaraz wypełnię ciszę melodii dźwiękami.”
I już oto w eterze subtelnie pomyka
Urzekająco piękna, wspaniała muzyka.

Odezwała się trąbka: „Jestem trochę mała
I prawdę mówiąc bardzo z natury nieśmiała.
Należę do rodziny instrumentów dętych.
I choć złośliwcy mówią, że raczej nadętych,

Bo miast piersi policzki wypina się dumnie,
Muszę tutaj powiedzieć, że są to kalumnie.
Chociaż nasza rodzina ma swoje powody,
By wygrać te zacięte, muzyczne zawody.

Już dawno temu dziadek ze srebrnym puzonem
Stanął raźnie pod babci wysokim balkonem.
I tak się mu wspaniale w ten instrument dęło,
Że od tego się wszystko w muzyce zaczęło.

A zresztą posłuchajcie i oceńcie sami.
Zaraz wypełnię ciszę melodii dźwiękami.”
I już oto w eterze subtelnie pomyka
Urzekająco piękna, wspaniała muzyka.

Flet jej na to odpowie: „Co ta trąbka plecie?
Przecież z naszej historii sami dobrze wiecie,
Że tego dziadka jeszcze nie było na świecie,
Gdy wszyscy już namiętnie grywali na flecie!

Nie mogę cicho siedzieć, gdy ktoś głupio gada,
Choć kłócić się w rodzinie raczej nie wypada.
Przecież ja również jestem instrumentem dętym,
Lecz nie mogę się zgodzić na takie przekręty.

Pomyślcie tylko sami, to jasne jak słońce.
Byle jaki kijaszek zawsze ma dwa końce.
Robicie w nim na wylot w jego środku dziurę,
Otrzymując w ten sposób całkiem zgrabną rurę.

Teraz tylko wystarczy wywiercić otwory
I już można wygrywać muzyczne utwory.
Wynikiem ewolucji jest produkt uboczny:
Oprócz fletu prostego powstał też flet boczny.

A zresztą posłuchajcie i oceńcie sami.
Zaraz wypełnię ciszę melodii dźwiękami.”
I już oto w eterze subtelnie pomyka
Urzekająco piękna, wspaniała muzyka.

Rzecze na to perkusja: „Kto chce, niech nie wierzy.
Według mnie się zaczęło wszystko od talerzy.
Nie można zaspokoić wszak potrzeby ducha,
Jeśli nie ma co włożyć do pustego brzucha.

Nasza Matka Natura taki kaprys miała,
Że pierwotne niestety są potrzeby ciała.
Nie potrzeba jak sądzę, wielkiej wyobraźni,
Aby ujrzeć oczyma dalszy rozwój jaźni.

Gdy się człowiek już najadł, do ręki coś bierze
I zaczyna rytmicznie bębnić w swe talerze.
Tak oto gra muzyka, uważnie jej słucha
I w ten sposób odkrywa jedną z potrzeb ducha!

A zresztą posłuchajcie i oceńcie sami.
Zaraz wypełnię ciszę melodii dźwiękami.”
I już oto w eterze subtelnie pomyka
Urzekająco piękna, wspaniała muzyka.

Znów zabrał głos tamburyn: „Nie widzę w tym sensu.
Jest to dla mnie niestety rzecz bez precedensu,
Że każdy tu jedynie swe zalety chwali
I miast przyjaciół widzi w około rywali.

Szczerze mówiąc scenariusz taki przewidziałem
I odpowiednio na to się przygotowałem.
Myślę, że jest to dobra naszych obrad puenta:
Chyba pora przedstawić Pana Dyrygenta!

Wszyscy się tak w dyskusję zaangażowali,
Że nie zauważyli w tej lustrzanej sali
Niepozornej postaci, która w kącie stała
I całej tej rozmowie się przysłuchiwała.

„Witam Was, moi drodzy! Jestem pod wrażeniem!
Wasza muzyka była mocnym uderzeniem.
Na pewno ćwiczyliście bardzo wiele lekcji,
By opanować Waszą sztukę do perfekcji.

Zostałem jednak dzisiaj zaproszony w gości,
Aby wszystkim pokazać nowe możliwości.
Posłuchajcie uważnie, będę tutaj szczery:
Dwa plus dwa to czasami jest więcej niż cztery!

Chociaż działać samemu jest bardzo wygodnie
Więcej można osiągnąć współpracując zgodnie.
Nazywa się to mądrze efektem synergii.
Pokłady pozytywnej wyzwala energii.

Ale dość już teorii, pora na działanie.
Jak można ubogacić Wasze solo granie?
Pomóc w tym może skromna osoba maestra.
Z indywidualistów robi się orkiestra!

Po chwili dziwne dźwięki wypełniły ciszę.
Pianinu aż z wrażenia wypadły klawisze.
W gitarze pękła struna, skrzypce zaskrzypiały
I nawet w małym flecie dziurki się zatkały.

Popatrzyły po sobie wszystkie instrumenty.
„Czy naprawdę coś zmienią te eksperymenty?”
Przez chwilę coś po cichu do siebie mówiły
I po krótkim wahaniu zgodę wyraziły.

Do nowego zadania podeszły z powagą.
Wysłuchały instrukcji z nabożną uwagą.
Pan Dyrygent do ręki chwycił swą batutę
I podał swej orkiestrze do strojenia nutę.

Gdy po chwili zagrali wszystkim dech zaparło.
Wszystko oprócz muzyki na ten czas umarło.
Z zresztą posłuchajcie i oceńcie sami
Jak wypełnili ciszę melodii dźwiękami.

Po skończonym koncercie klarnet tak powiada:
„Spierać się już nam tutaj chyba nie wypada.
Jak sądzę, to najlepsza naszych obrad puenta:
Proponuję na króla Pana Dyrygenta!”

Zewsząd się rozlegają sedeczne owacje.
Wybór jest potwierdzony poprzez aklamację.
Dyrygent zaś im wszystkim odpowiada skromnie:
„Jest mi naprawdę miło. Jeśli chodzi o mnie,

To jedna rzecz jedynie w duchu mi się marzy,
Aby promienny uśmiech był na każdej twarzy.
Mam nadzieję, że wszystkim dzisiaj w duszy grało,
Bo uśmiechu i szczęścia wciąż na świecie mało.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin