ŚPIĄCA KRÓLEWNA
Jego nadworny błazen przygląda się bacznie:„Aż tak królu się nie ciesz, teraz Ci się zacznie!Pieluchy na okrągło, noce nieprzespane,Twe najbliższe miesiące będą przechlapane!”„Może tak źle nie będzie,” – król na to odpowie„Bo chętnych do pomocy jest tu całe mrowie.Tym król jeszcze na szczęście martwić się nie musi.Zostawiam to na głowie mej córki mamusi.”Minęły dwa tygodnie i wielki tłum gościZjawił się, by wziąć udział w tej uroczystości.Przyjechały powozy, złocone karety,Zaś ci z pustą sakiewką piechotą niestety.
„A ja zaś wlewam dobroć w Twe królewskie serce,Aby Twoi poddani nie byli w rozterce,Czy Ci mają złorzeczyć czy też kochać szczerze.Wypełni się to drugie, gorąco w to wierzę.”„Tak do końca szczęśliwym być się jednak nie da,Jeśli z każdego kąta przygląda się bieda.Będziesz zatem królewno niezmiernie bogataI jeszcze coś dołoży Twój kochany tata.”„Ale na cóż pieniądze, mądrość i uroda,Gdy najważniejszej rzeczy tutaj się nie doda.Niech ona w Twoim sercu po kres życia gości.Przyjmij, proszę, ode mnie wieczny dar miłości.”
Odchodzą czarodziejki od królewny łóżka,Gdy wtem wpada na salę jeszcze jedna wróżka.„Co? Nie zostałam tutaj dzisiaj zaproszona?Jestem za to na wszystkich bardzo obrażona!Taka rzecz nie powinna w ogóle się zdarzyć.Wiedzcie, że nie pozwolę siebie lekceważyć.Gdy tylko ta królewna lat szesnaście skończyRównież się jej pomyślność bezpowrotnie skończy.Wasze czary są na to niestety zbyt słabe.Zamienię ją w paskudną i oślizgłą żabę!”„Nasza droga siostrzyczko! Jesteś zbyt wzburzona!Przecież nie ona w żabę ma być zamieniona!
Jeśli nie chcesz zaczynać tutaj z nami waśniZachowaj takie czary do następnej baśni!”„No dobrze. Niech wam będzie. Zmienię swoje czaryAle jednak królewna nie uniknie kary.Ukłuje się wrzecionem, zamknie swe powiekiBędzie tak spała smacznie bez końca na wieki.A wraz z nią cały zamek we śnie się pogrążyTak, że nikt po ratunek wyjść z niego nie zdąży!”„Zbyt sroga jest Twa klątwa” – jedna z wróżek rzecze.„Gdy kiedyś jakiś książę z pozłacanym mieczemOdnajdzie śpiący zamek, a w nim swą królewnę,Wszyscy wrócą do życia, jest to całkiem pewne!”
Oczarowuje wszystkich niebiańską urodą,Zwykle skromnie ubrana, chociaż zgodnie z modą.A każda z nią rozmowa to dla uszu nektarWlewa w serce słuchacza przyjemności hektar.Gdy zaśpiewa to jakbyś wysłuchał słowika.Cały smutek od razu z twego serca znika.Być może jej rodzice trochę przesadzają,Bo już od dosyć dawna na zimne dmuchają.Kazali spalić wszystkie w królestwie wrzeciona,By nie była ich córka na nie narażona.Król kazał też wyrzucić wszystkie ostre igłyI dla wszelkiej pewności również wszystkie widły.
Gdy królewna swych gości już zadowoliłaPoczuła, że się troszkę zabawą zmęczyła.Wybrała się samotnie na szczyt wielkiej wieży,Która chyba na oko ze sto metrów mierzy.Ze zdumieniem odkryła nieznaną komnatę,Bo zna jak własną kieszeń swych rodziców chatę.Otwiera drzwi, chce wiedzieć, co się dzieje wszędzie:Jakaś starsza niewiasta kołowrotkiem przędzie.Była to owa wróżka. Choć trudno uwierzyć,Jednak na nich też można upływ czasu zmierzyć.Bo gdyby tak nie było to w dzisiejszych czasachWiele z nich by mieszkało w okolicznych lasach.
Jesteśmy sto lat później. Niedaleko wieżyMłody, piękny królewicz na swym koniu bieży.Przedziera się ambitnie przez ogromne chaszcze,Co chwila jakaś rózga po buzi go chlaszcze.„Jak można było swoją tak zaniedbać chatę?Trzeba ogrodnikowi obniżyć wypłatę!”Przydała się do czegoś klinga pozłacanaWkrótce droga do zamku jest utorowana.Już wchodzi na komnaty i oczom nie wierzy:Oto barwny tłum gości leży wśród talerzy!Król trzyma w ręku kielich do góry wzniesiony.Nie zdążył wznieść toastu za zdrowie swej żony!
Wszędzie w komnatach nocnych i komnatach dziennychPełno ludzkich postaci w pozach niecodziennych.Tak samo, gdy otworzył małe drzwi kuchenne.„Czyżby przedawkowali pastylki nasenne?”„Dziwne są tu zwyczaje. Ja bym takich śpiochów,Żeby się obudzili, powrzucał do lochów.Pójdę jeszcze na wieżę, choć tracę nadzieję,Że mi ktoś wreszcie powie co się tutaj dzieje!”Gdy się dostał na górę nogi miał jak z waty,Ale na końcu trafił do tajnej komnaty.„To z pewnością królewna, a ta w śmiesznych kapciachPrzypuszczam, że to chyba musi być jej babcia!”
Pocałował królewnę, a serce mu biło.Chciał, by to przedstawienie już się zakończyło.Już chyba wszyscy wiedzą, co się wnet zdarzyło:Całe śpiące zamczysko znienacka ożyło!Odezwała się wróżka; „Dobrze się wyspałam.Wszystko sobie porządnie we śnie przemyślałam.I już nigdy nie będę aż taka dożarta.Gdy będę rzucać czary to już tylko w żartach!”Królewna oczywiście wróżce wybaczyła,Bo to dzięki jej czarom męża zobaczyła.Wróżka się też zgodziła, by zostać jej babcią.Potem, po kilku latach, była też prababcią.
Czas już kończyć opowieść o śpiącej królewnie,Bo jak myślę jesteście już zmęczeni pewnie.Jeśli was nie znudziły te fantasmagorieChętnie kiedyś opowiem kolejne historie.
malinek1981