spliff_nr18.pdf

(13263 KB) Pobierz
118926969 UNPDF
WERSJA ONLINE
WWW.SPLIFF.PL
Gazeta Konopna
#18 Czerwiec/Lipiec 2009
DLA OSób
pełnoletnich
GAZETA
BeZpłAtnA
Niedawno „doczekaliśmy się” nowelizacji i wejścia
w życie ustawy „o przeciwdziałaniu”. Konkretnie – na
liście w Załączniku nr 2 do tejże ustawy znalazło się kil-
kanaście nowych substancji i roślin.),
stronie5
„fIlIP Z KoNoPI” – rozmowa z twórcą jednego
z najpierwszych polskich pism na temat wiadomy.
To już ponad 10 lat!
strona4
Młode lewicowe pismo Krytyka Polityczna
wydało niedawno wielce interesującą, pionierską
książkę o narkotykach, narkomanii i polityce nar-
kotykowej...
strona3
S.2
NEWS
S.6
PRAWO
S.7
ZIELARNIA
S.13
heMploBBY
S.14
PROTESTSONG
S.18
STREFA
Uprawa 10 roślin konopi wykroczeniem!
Wieści ze Wschodu
WyzWolenia KonoPi 2009
Po Marszu
Verkhovna Rada Ukrainy wydała Dekret nr. 1267 w sprawie
zmian do niektórych aktów prawodawczych (w zakresie od-
powiedzialności za nielegalne uprawy maku lekarskiego lub
konopi indyjskich). „Za” głosowało 332 spośród 442 depu-
towanych.
23 MAJA W WARSZAWIe MIAł MIeJSCe MARSZ WyZWoleNIA KoNoPI. JeST To PRAWDoPoDoBNIe NAJWIęKSZA, A NA
PeWNo JeDNA Z NAJWIęKSZyCh MANIfeSTACJI W hISToRII III RP, NAJWIęKSZA Z oDByWAJąCyCh SIę WSPółCZeśNIe. W
TyM RoKU UDZIAł WZIęło gRUBo PoNAD 5 TySIęCy oSóB. WyDARZeNIe To USKUTeCZNIłA gARSTKA SZAleńCóW Z
INICJATyWy WolNe KoNoPIe, NIeMAl BeZ BUDżeTU. oDByWA SIę oD NIeMAl DeKADy, Co RoKU gRoMADZąC WIęCeJ
lUDZI. MIMo WSZySTKo, WygląDA NA To, że NAJBARDZIeJ DySKRyMINoWANA gRUPA SPołeCZNA W PolSCe Z RóżNyCh
PoWoDóW NADAl NIe Może NA DoBRe PRZeBIć SIę Ze SWoIMI PoSTUlATAMI. ZA PAleNIe gRoZI WIęZIeNIe.
Uprawa do 10 roślin konopi indyjskich będzie odtąd wykro-
czeniem. Dotychczas było to przestępstwo objęte paragra-
fem 310 kodeksu karnego. Prawo obowiązuje od 7 kwietnia
2009.
Paragraf 309 kk (posiadanie) nie zmienia się, a rozprządze-
nie nr. 188 określa dozwoloną ilość na 5 gramów konopi.
T egoroczny Marsz różnił się mocno od poprzednich. Debata
medialno-polityczna (a raczej jej brak) wokół ustawy antynar-
kotykowej mogła zniechęcić do demonstrowania. event miał
charakter bardziej imprezowy, było więcej muzyki, przybyła
głównie młodzież. Mimo złej pogody było trochę więcej osób
niż w 2008 r. Zebrani na Placu Defilad pod Pałacem Kultury i
Nauki przeszli Alejami Jerozolimskimi i przez ochotę na Pola
Mokotowskie do klubu fonobar na afterparty, na koncert i kon-
kursowy pokaz półnagich tancerek dancehall. Towarzyszyły im
lawety z muzyką, kilka z nich wystawiły współpracujące z orga-
nizatorami ekipy. Tym ostatnim nie udało się niestety zapewnić
wielu z obiecanych atrakcji. Uczestnicy i tak byli szczęśliwi – to
jedyny taki dzień i coś absolutnie wyjątkowego w tym kraju, nie-
zależnie od mnożących się co krok problemów i chaosu.
mię je buchem”, „Marihuana to spokój, alkohol to szaleństwo”,
„Chcemy posiadać prawo posiadania”, „Prośba Donald, nie bądź
kaczka, pozwól sadzić zielonego krzaczka”. hasło nieśmiertelne:
„Sadzić, palić, zalegalizować!”.
Musimy też niestety napisać o represjach. Chociaż w trakcie
Marszu Policja zachowywała się spokojnie (wzdłuż tłumu obsta-
wa była symboliczna), to przed imprezą miała miejsce nagonka.
Kosili na Dworcu Centralnym, czekających w parku i po okolicy,
w mundurach i po cywilnemu. Część osób nie zachowała ostroż-
ności, niektórzy dali się wypatrzeć z kamer. Niestety, podobno
trzy osoby miały przy sobie nie tylko konopie – jeżeli to prawda,
ubolewamy nad tym faktem. osobna sprawa to wjazd na teren
siedziby organizatorów w sobotę rano, podczas którego zabrano
kilku współorganizatorów z Trawka.org .W tę sobotę aresztowa-
no 46 osób. łapanki prowadzone przez Policję oburzają i wołają
o pomstę do nieba, ale tym bardziej na przyszłość warto starać
się im nie podłożyć. od momentu, gdy zebrała się duża grupa lu-
dzi, sytuacja wyraźnie się uspokoiła; na teren afterparty również
siły „sprawiedliwości” nie wkraczały. [godna potępienia akcja
także pod Sejmem, gdzie tradycyjnie udała się na własną rękę
grupka kilkudziesięciu osób: zaopiekował się nimi ciężkozbroj-
ny oddział: kaski, tarcze, ochraniacze, kamizelki].
Jednocześnie podniesiono wysokość grzywien, nadal są one
jednak względnie łagodne. Za 10 roślin otrzymać można od
ok. 40 do ponad 200 $. Uprawa od 10 do 50 krzewów zagro-
żona jest grzywną od ponad 200 do ponad 1000 $, półrocz-
nym pozbawieniem wolności bądź ograniczeniem wolności
na trzy lata.
18 marca Rada Ministrów Ukrainy wydała także Dekret nr
220, określający kontyngenty na uprawy maku lekarskiego
- 14 000 hektarów i konopi indyjskich - 1 100 ha.
Rozmowa z ukraińskim aktywistą - str. 17
Terminator okazał się człowiekiem
Republikański gubernator Kalifornii Arnold Schwarzeneg-
ger uważa, że czas porozmawiać o legalizacji. Na wszelki
wypadek mówi i sugeruje, że sam nie jest entuzjastą tego
rozwiązania, albo, że jest za wcześnie, że na razie trzeba się
zastanowić. Debata już się toczy. Chodzi o pieniądze; najbo-
gatszy i najludniejszy stan USA przeżywa, jak cała reszta,
głęboki kryzys i liczy już pieniądze z rozważanego podatku.
Szacunki wynoszą 1,3 mld $ rocznie, a obroty całego ryn-
ku konopnego wynoszą przynajmniej parę razy więcej. Dla
porównania, w rolnictwie najwięcej zarabiają tam na mleku
i śmietanie (7 mld) i winogronach (3 mld). Chętnie też za-
oszczędzą na pochłaniających mnóstwo pieniędzy więzien-
nictwie, prokuraturach, sądach i policji. I taka motywacja
dobra.
Wielu przyjechało spoza Warszawy. Niektórzy spoza Polski. Je-
dynym krajem europy, gdzie prześladowania są jeszcze bardziej
drastyczne i intensywne jest Białoruś, jak przynajmniej zapew-
niali (płynną polszczyzną) sąsiedzi. Przeważają miłośnicy muzy-
ki hip-hop, trochę punkrockowców, rastuchów i bębnów mniej,
niż się spodziewaliśmy. Sporo kolorowych, ciekawych przebrań
i strojów. Jest też trochę transparentów: „Bóg stworzył konopie,
człowiek stworzył alkohol”, „Jak to prawo jest kruche, skoro ła-
o Marszu Wyzwolenia Konopi pisały i mówiły m.in. gazeta.
pl, dziennik.pl, rmf fm, interia.pl, moje miasto warszawa (z faj-
ną fotorelacją, w tym zdjęciami, na których widać tłum w pełnej
rozciągłości), wp.pl, wiadomosci24.pl, życie Warszawy, onet.pl,
tvn24.pl, alert.24.pl, tvnwarszawa.pl i niezależne Indymedia Pol-
ska, cia.bzzz.net .Uwagę dziennikarzy przyciągnęła też częściowo
kilkunastoosobowa kontrmanifestacja narodowców („Narkoma-
ni do obozów”); dziękujemy. Maszerujący albo ich nie zauważa-
li, albo obśmiewali, ofiar nie było. Wielkie media wzorowały się
na krótkim materiale PAP i komunikacie Komendy Stołecznej.
Podawana liczebność manifestacji to trzy tysiące osób... rok temu
wg wielu z nich było podobno dwieście lub trzysta. Informacja
ta, jak również sama obecność licznych reporterów pomimo wy-
gaśnięcia sensacji z paleniem przez premiera oraz złej pogody
oznacza, że podejście środków przekazu zmienia się, chociaż po-
woli. Pozytywne wideoreportaże znalazły się u tvpw.pl i onet.tv
Strona organizatorów to www.wolnekonopie.pl .Zdjęcia, relacja
jednego z uczestników: str. 16. (l)
13 lat temu Kalifornia pierwsza zalegalizowała marijuanę
dla chorych i już 200 tysięcy osób w niemal czterdziestomi-
lionowej populacji ma licencję na jej palenie i sadzenie. Poli-
tycznie Kalifornijczycy są dość umiarkowani, a reprezentu-
jący prawicową partię Schwarzenneger też palił skręty, jak
całe dziesiątki milionów mieszkańców stanu. Jako polityk
już w ostatnich latach całkiem rozsądnie wypowiadał się na
temat konopi. W sondażu dla Washington Post i ABC News
poparło legalizację marijuany aż 46% Amerykanów; w Kali-
fornii 56%.
R
E
K
L
A
M
A
Jadąc do Holandii wstąp do
Coffeshop Kronkel
Vlaamsegas 26-36
6511 HR Nijmegen
www.kronkel.nl
info@kronkel.nl
Zobacz też: wolnekonopie.pl oraz „Tajemnica Szmaragdowe-
go Trójkąta” na interia.pl
R
E
K
L
A
M
A
118926969.042.png 118926969.043.png 118926969.044.png 118926969.045.png 118926969.001.png 118926969.002.png 118926969.003.png 118926969.004.png 118926969.005.png 118926969.006.png 118926969.007.png 118926969.008.png 118926969.009.png 118926969.010.png
2
R E D A K C J A
news
co W TraWie Piszczy
Celem niniejszej publikacji nie jest nakłanianie do zażywania
narkotyków. Nadużywanie marihuany może powodować poważne
szkody zdrowotne i społeczne. Doświadczenie pokazuje jednak, że
bez względu na status prawny zawsze znajdą się ludzie gotowi z nią
eksperymentować. Redakcja Gazety Konopnej – SPLIFF dokłada
wszelkich starań, by obok publikowania informacji dotyczących
wykorzystań konopi, rozpowszechniać podstawowe fakty
umożliwiające redukcję szkód zdrowotnych, społecznych i prawnych,
które mogą powstać w wyniku jej stosowania. Jesteśmy członkiem
ENCOD – Europejskiej Koalicji dla Racjonalnych i Efektywnych
Polityk Narkotykowych oraz Deutsche Hanf Verband (Niemiecki
Związek Konopny).
Pamela Anderson za legalizacją
Na oficjalnym blogu pamelachannel.com Anderson poprosiła prezydenta obamę m.in. o promocję wegetarianizmu, zamknięcie
guantanamo, uwolnienie leonarda Peltiera (indiańskiego aktywisty skazanego na dożywocie po zbrojnym napadzie fBI na rezer-
wat), oraz – legalizację marijuany. Dla bezpieczeństwa, ochrony dzieci, tworzenia miejsc pracy i dla środowiska.
Spliff – Gazeta Konopna to periodyk wydawany w Berlinie dla Polaków
żyjących na terenie Unii Europejskiej.
Co w Austrii
Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam.
Zawarte w publikowanych tekstach poglądy autorów niekoniecznie
muszą odpowiadać poglądom redakcji.
Gazeta dla osób powyżej 18 lat.
Austria w 2008 r. zdepenalizowała używanie i uprawianie konopi na własny użytek. oznacza to, że można sadzić rośliny dla sie-
bie, a niezależnie od ilości zbiorów nie skazuje się ludzi za domniemany handel bez dowodów na to. Niby oczywiste, wielu ludzi
ma kilka kilogramów, których nie sprzedaje, jak pewien austriacki hodowca, któremu sąd zgodnie z prawem przyznał wolność,
ale przecież nie jest tak ani w Polsce, ani w większości krajów.
Stopka redakcyjna
Tym razem jednak dowiadujemy się o Republice Austrii czegoś kuriozalnego. Władze prowadzą ewidencję konsumentów konopi.
Baza danych będzie dostępna online dla policji, sądów, urzędów powiatowych i ministerstwa zdrowia. To z kolei może udostęp-
niać dane kilku innym ministerstwom i urzędom. oznacza to na przykład, że będzie łatwo dochodzić do przecieków, szantaży
i innych nadużyć. Pomysł dość faszystowski, brakuje jeszcze policji obyczajowej. Są jednak straszniejsze miejsca do życia niż
Austria...
Wydawca:
Eurolistek LTD.
Dunkerstr. 70
10437 Berlin
mail: biuro@spliff.pl
mail: redakcja@spliif.pl
tel: 0049 30 44793285
Szef antynarkotykowej agendy ONZ chwali handlowców narkotykowych za ratowanie banków
Reklama:
UE – (emmi@spliff.pl)
Polska – (reklama@spliff.pl)
Antonio Maria Costa to szef wpływowego UNoDC, United Nations office on Drugs and Crime. Urząd ten stoi na straży globalnej
prohibicji, a Costa uchodzi za klasycznego twardogłowego. Niekiedy jego wypowiedzi są tak niemądre, że aż komiczne (vide np.
filmik na naszej stronie). W początkach 2009 r. w wywiadzie dla austriackiego Profilu powiedział jednak kilka ciekawych rzeczy
(bez ironii). Sądzi, że narkotyki to najważniejsza ekonomicznie gałąź rolnictwa (szacunki na 90 mld $ rocznie w hurcie, tyle co
mięso i zboża, w detalu 320 mld $). Przewiduje, że gospodarka podziemna może być w tym roku jedynym rozwojowym sektorem.
Jak mówi, nie ma dowodów, ale sądzi, że w sytuacji, kiedy finansiści nie mają pieniędzy, kapitał pochodzący z handlu narko-
tykami uratował mnóstwo banków od krachu. Wnioski można wyciągać różne, ale chyba dobrze, że słyszymy bardziej szczere
wypowiedzi. Dziękujemy za informację: stopthedrugwar.org
Redakcja:
Lutek Gontarski (glutek@spliff.pl), Wojciech Skura (wojtek@spliff.pl)
Współpraca:
BBR, Sławomir Gołaszewski (audiomara@o2.pl), Robert Kania, Piotr
Doczekalski, Lituano, Doczekal, Człowiek Mucha, Kryształ, Archer,
Dementor, Smoke Detector i inni
Graika:
Tomasz S. Kruk (graik@spliff.pl)
Foto:
Internet, lutek, redakcja Spliff & Hanf Journal & Konoptikum
Sąd zwraca 6 kg 61-latkowi
Dystrybucja:
biuro@spliff.pl
W zeszłym miesiącu Richard Daleman oraz jego prawnik przekonali sąd, że Daleman uprawiał konopię w celu zwalczania bólu,
a nie w celu łamania prawa. Sędzia Darryl ferguson nakazał zwrot skonfiskowanej marijuany 61-letniemu podsądnemu. Został
on zatrzymany i aresztowany na wiele tygodni po przeszukaniu jego domu, podczas którego w ogródku znaleziono surową i
przerobioną marijuanę, jak również tuziny nowo zakupionych roślin. Przedtem Daleman otrzymał zalecenia od dwu lekarzy, aby
uprawiać i stosować Cannabis w celu zwalczania bólu oraz reumatyzmu; był także zarejestrowany jako hodowca i osoba zażywa-
jąca marijuanę w „Tulare County health and human Services Agency“. Sąd zatem uniewinnił go oraz zarządził zwrot skonfisko-
wanych roślin (6 kg). Nieoczekiwany prezent: 50 małych oraz 10 dużych roślinek konopi do następnych zbiorów.
Druk:
Union Druckerei Weihmar GmbH
Redakcja gazety Konopnej Spliff poszukuje tłumaczy (angielski,
niderlandzki, niemiecki, ukraiński, rosyjski) oraz autorów
tekstów, szczególnie z zakresu medycznych i przemysłowych
zastosowań Cannabis oraz jej profesjonalnej uprawy.
Zgłoszenia prosimy przysyłać na adres redakcja@spliff.pl
[info: hanf Journal, Konoptikum]
R
E
K
L
A
M
A
118926969.011.png 118926969.012.png 118926969.013.png 118926969.014.png 118926969.015.png 118926969.016.png
 
3
POliTyKA NArKOTyKOWA.
PrzeWodniK KryTyKi PoliTycznej
K to w miarę regularnie śledził szybko poszerzającą się ofertę
wydawnictw Krytyki Politycznej, temu z pewnością nie umknę-
ła igurująca od jakiegoś czasu w planach wydawniczych siódma
odsłona cyklu przewodników KP – pozycja pod intrygującym
tytułem Narkotyki – Przewodnik Krytyki Politycznej. gdzieś po
drodze tytuł roboczy jednak zmieniono, zamiast więc czegoś w
rodzaju słynnego przewodnika Sot Drugs Roberta Palusińskiego,
czy marksistowskich analiz kwasowych tripów, zgodnie z brzmie-
niem nowego tytułu otrzymujemy zbiór tekstów koncentrujących
się właśnie na praktyce i teorii polskiej i światowej polityki narko-
tykowej. Co najważniejsze, są pisane z bardzo różnych perspek-
tyw, utrzymane w odmiennej stylistyce, a przy tym wszystkie
racjonalne, w większości rzetelne i wolne od ideologicznych prze-
kłamań. Nie trzeba też chyba dodawać, że wszystkie zgodnie nie
pozostawiają suchej nitki na współczesnym podejściu do proble-
mu narkotyków w Polsce.
montowywane są dotyczące narkotyków stereotypy – np. znana
palaczom marihuany Teoria Przejścia („najpierw trawka, póź-
niej strzykawka”, jak zwięźle formułowały ją chłopaki z NoPu).
Swego rodzaju podsumowanie całości i zebranie pozytywnych
rozwiązań stanowi wywiad z Markiem Balickim (por. też Splif
#14) – postulującym odejście od represyjnej polityki i zaprzestanie
karania użytkowników.
Cała, bez mała dwustupięćdziesięciostronicowa książeczka sta-
nowi świetne podsumowanie stanu obecnej polityki narkotykowej
i w tym sensie w stu procentach spełnia swoją funkcję. Z drugiej
jednak strony, trzeba pamiętać, że dla zainteresowanych tematem
jest ona tylko punktem wyjścia do zgłębienia naprawdę bardzo
obszernych dziedzin. Musimy pamiętać o przeglądowym tylko
charakterze publikacji, w przeciwnym razie razić nas będzie skró-
towość, czy potraktowanie po macoszemu pewnych zagadnień.
Tym niemniej, choć kontekst społeczny, medyczny, czy prawny
potraktowany jest w sposób satysfakcjonujący, to brakuje trochę
szerszego ujęcia konteks tu kulturowego (jeżeli nie liczyć lichego
tekstu orlińskiego), czy chociaż wzmianki o oddolnych inicjaty-
wach w rodzaju ruchów prolegalizacyjnych (choć to może tylko
urażona próżność). No i jeszcze jedna mała uwaga – świetnym
pomysłem jest przedstawienie problematyki narkotykowej z róż-
nych punktów widzenia, ale razi pewne uproszczenie w obrazie
konsumentów – głos oddano tylko heroinistom, co jest wyborem
tyleż skrajnym i efektownym, co nie do końca odpowiednim.
Przypadki uzależnionych od heroiny są drastyczne i dają okazję
do wytknięcia uchybień ośrodków leczniczych, ale bez obrazy dla
kombatanctwa opiatowców, stanowią tylko margines. Tymczasem
ogromną pomjaną, bądź tylko wspomnianą grupą jest chociażby,
lekko licząc, ponadmilionowa rzesza konsumentów konopi. Jeże-
li dodamy do tego weekendowych klubowych pożeraczy ecstasy,
zapaleńców psychodelików, poprawiających sobie czujność am-
fetaminą kierowców tirów, lekomanów, i tak dalej – okazuje się,
że oddanie głosu jedynie heroinistom jest brutalnym okrojeniem
całej rzeczywistości.
Ponadto takie ogra-
niczenie reprezenta-
cji (sic! a co z trady-
cjami lewicowymi?)
jest potężnym pro-
pagandowym samo-
bójem – opowieści
weteranów Monaru
kiepsko podpierają
postawiony przez
któregoś z teorety-
ków argument o re-
latywnej nieszkodli-
wości narkotyków i
o 90% opierających
się uzależnieniom.
Pomimo tego typu
niedociągnięć i małych nieścisłości merytorycznych, fantastycznie,
że krzywdząca i nieskuteczna polityka narkotykowa w kraju nad
Wisłą staje się obiektem zorganizowanej krytyki. Mam jednak nie-
wesołe wrażenie, że przedstawiane racje traią w próżnię, że zasięg
oddziaływania tej, przecież przystępnej i opublikowanej przez li-
czące się wydawnictwo pozycji pozostanie niewielki, że trai ona
w najlepszym wypadku do osobiście zainteresowanych polityką
narkotykową, w rodzaju niżej podpisanego, co ostatecznie będzie
tylko przekonywaniem już przekonanych. Niezależnie jednak od
tego rodzaju wątpliwości, świetnie, że dzisiejsza nieskuteczna po-
lityka narkotykowa doczekała się kompleksowego opracowania,
co ważne w ujęciu popularnym; może to być jaskółka zwiastująca
szerszą społeczną debatę. Czego Wam i sobie życzę.
Stojące u podstaw krytycznej postawy zebranych autorów przy-
czyny są oczywiście różne, ale dzielą oni co najmniej kilka wyj-
ściowych założeń, które w krótkim, acz treściwym, pełniącym rolę
wstępu tekście pod wymownym tytułem Wspólny świat ludzi i
narkotyków zbiera Adam ostolski. Spodziewam się, że komu jak
komu, ale czytelnikom Splifa błędne drogi współczesnego trakto-
wania użytkowników nielegalnych narkotyków są jednak dobrze
znane. Dla porządku jednak streśćmy postawioną we wstępie tezę
wyjściową. Brzmiałaby ona wtedy mniej więcej tak: „Niezależnie
od wszystkiego ludzie zawsze korzystali i będą korzystać z narko-
tyków. Represyjne podejście do ich użytkowników jest nie tylko
nieskuteczne, ale także groźne, opiera się bowiem na świadomej
polityce zasiewania „moralnej paniki” i sterowania uprzedzenia-
mi społeczeństwa. frontalna wojna z narkotykami nigdy nie przy-
niesie pozytywnych skutków, natomiast skala wywoływanych
przez nią szkód i jej koszta przerastają jakiekolwiek korzyści. Za-
miast więc walczyć z narkotykami, bądź udawać, że problemu nie
ma, warto zaakceptować współistnienie człowieka i środków odu-
rzających i skupić się na polityce redukcji szkód.” Takie założenia
przyjmują praktycznie wszyscy autorzy, inne będą tylko dokładne
obszary ich krytyki i postulowane rozwiązania. oczywiście, są też
tacy, którzy nie zajmują żadnego stanowiska, tylko po prostu rela-
cjonują obecny stan rzeczy – prawny, czy też medyczny.
Znających wcześniejszy dorobek wydawniczy Krytyki Politycz-
nej czy samo pismo spieszę tutaj uspokoić: jakkolwiek wyraźnie
lewicowa orientacja środowiska KP nie jest bynajmniej ukrywana
(bo i czemu miałaby być?), to teksty są po prostu naukowo rze-
telne, pozbawione nieuzasadnionych wycieczek politycznych,
dobrane z klucza merytorycznego. Brak tu narzuconej linii świa-
topoglądowej i nawet jeżeli czytamy w wywiadzie z dr Abucewicz
o doskwierającym braku neomarksistowskiej teorii uzależnień, to
nie przeszkadza to innemu autorowi powoływać się na prolegali-
zacyjne poglądy Miltona friedmana.
Zagadnienie narkotyków i używających ich jest oczywiście bar-
dzo rozległe, nawet jeżeli ograniczyć je do aspektów prawnych,
medycznych i społecznych – bo na nich przede wszystkim sku-
piają się autorzy książki. oprócz skali analizy, jasności zebranego
materiału nie służy też zróżnicowana forma zebranych tekstów
– otrzymujemy bowiem luźne eseje wymieszane z wywiadami ze
specjalistami, prawne ekspertyzy obok reportaży, w tym nawet
sensacyjno-kryminalny. Choć takie wymieszanie stylistyk może
na pierwszy rzut oka sprawiać wrażenie chaotycznego, dobrze
jednak służy uchwyceniu złożoności problemu – obecnego zarów-
no w jednostkowych historiach uzależnionych pacjentów ośrod-
ków, jak też w dokonywanych przez specjalistów uogólnieniach
społecznych. Narkotyki to tematyka inspirująca w równej mierze
dziennikarza śledczego, prawnika czy badającego efekty globalnej
wojny z narkotykami politologa. Pewien chaos jest więc atutem
książki, oddaje bowiem zawiłą istotę splatającego tak wiele dy-
scyplin problemu, przy okazji pozwalając i nam na spojrzenie z
różnych perspektyw. By jednak choć trochę uporządkować zróżni-
cowany materiał, zdecydowano się na rozdzielenie go pomiędzy
cztery logicznie po sobie następujące sekcje, biorące swe tytuły od
czterech zasadniczych pytań polityki narkotykowej – pytań odno-
szących się nie tylko do jej obecnego wydania, ale też do jej postu-
lowanych modeli.
Pierwszy dział zbiera artykuły pod szyldem „W czym prob-
lem?”, ale spaja je chyba najsłabiej ze wszystkich działów. Nic
dziwnego – skoro już sama deinicja narkotyku jest problematycz-
na, nie mówiąc już o obitości zagadnień związanych ze społecz-
nymi (naświetlanymi w wywiadach z prof. K. frieske i dr M. Abu-
cewicz) i kulturowymi (przeglądanymi w dość powierzchownej
wypowiedzi orlińskiego) kontekstami ich użycia. Sprawa jest tym
bardziej kłopotliwa, że problemem polityki narkotykowej nie jest
bynajmniej sama substancja, czy jej użytkownik – tylko w sposób
nieoczywisty związana z konsumpcją choroba uzależnienia – jak
przekonuje w mocnym, wymownym tekście Tomasz Piątek. Jest
to też dobry przykład na działanie obranego klucza doboru – nie
jest bowiem naukową analizą, tylko wyznaniem wyrastającym z
autentycznego, jednostkowego doświadczenia.
Dwa następne działy zbierają już teksty bardziej jednolite – bo
też i bardziej konkretne są zagadnienia wiążące się z pytaniami
„Jak walczymy?” i „Jak leczymy?”. Bardziej praktyczna proble-
matyka wywiera też wpływ na formę – otrzymujemy dwa bardzo
konkretne opracowania – stanu i źródeł polskiego ustawodawstwa
narkotykowego (M. Płatek) i porównawcze ujęcie różnych rozwią-
zań w europie i na świecie. Nie czyta się ich może z wypiekami na
twarzy, warto jednak zapoznać się z konkretnymi rozwiązaniami
prawnymi, tym bardziej, że dotyczą one czasami bardzo boleśnie
nas wszystkich. Interesujące może być też prześledzenie roli re-
presyjnych konwencji oNZ w kształtowaniu się ustawodawstwa
narkotykowego. W tej sekcji znajdziemy też bardzo interesujący
materiał o niechlubnej praktyce Nixonowskich (i nie tylko) wojen
narkotykowych, z którego przy okazji dowiadujemy się, że elvis
był agentem i utrzymany w sensacyjnym, może trochę zbyt efek-
ciarskim tonie reportaż dziennikarza śledczego Piotra Pytlakow-
skiego.
robert Kania
Ksiazka do kupienia na www.krytykapolityczna.pl
R
E
K
L
A
M
A
Po krytyce założeń, praktyki i co równie ważne, znikomych po-
zytywnych efektów walki z narkotykami, w trzeciej części przy-
glądamy się faktycznemu wymiarowi lepszej drogi radzenia sobie
z narkomanią – jednak okazuje się, że i leczenie uzależnionych nie
wygląda obecnie najlepiej. Wchodzące w skład trzeciej sekcji ar-
tykuły zbierają właściwie strzępki ponurych faktów dotyczących
leczenia uzależnionych, które czasami docierają do masowych
mediów – oprócz historii leczenia narkomanii w Polsce, czytamy
dość krytyczne podsumowanie efektu „kultu Monaru” – zamyka-
jącego drogi dla terapii substytucyjnej czy praktyk redukcji szkód
postulowanych przez autorów. oprócz jednak zrozumiałej krytyki
zapoznajemy się także z pozytywnymi postulatami – z alterna-
tywnymi wobec polityki absolutnej abstynencji.
Najciekawiej wypada ostatni dział – „Co robić?” – otwiera go
mocny w wymowie tekst Mateusza Klinowskiego, trzeźwo, punkt
po punkcie wyliczający efekty i koszty bezsensownej z prawnego
i ekonomicznego (to istotny, bo rzadko poruszany przez autorów
wątek) punktu widzenia. oprócz rojeń Wojny z Narkotykami, roz-
118926969.017.png 118926969.018.png 118926969.019.png
 
4
„FiliP z KonoPi”
– rozmowa z twórcą jednego z najpierwszych polskich pism na temat wiadomy.
To już ponad 10 lat!
P ismo powstało w 1997 r. i zawsze miało charakter undergroundowego zina, który krążył głównie po Białymstoku, głównie między znajomymi i poprzez niszowe distra. Nie było wtedy powszechnego internetu, a
nakład rzędu setki lub dwóch egzemplarzy, wydawany praktycznie bez budżetu, ludzie podawali sobie z rąk do rąk lub kserowali w świat. Ukazuje się rzadziej niż raz do roku i jest dość skromne, ale niewątpliwie
ciekawe; no i – pionierskie. o tym, jak wyglądały początki, o kształcie pisma, rzeczywistości sprzed wielu lat i tej dzisiejszej oraz paru innych sprawach z autorem gazety rozmawia Dementor.
Dementor: Może na początek opowiedz nam o sobie...
paru tysięcy lat. Tak więc były
tam przepisy na makowca,
zupę wigiljną siemieniatkę,
indyjski jogurt z haszyszem
oraz wódkę z muchomorem.
Do tego opowiadania, często
fragmenty bajek dla dzieci,
jak „Czarnoksiężnik z krainy
Oz” albo fragment Vi Księgi
Pana Tadeusza ZAŚCiANEK
pt. „Ustęp o konopiach”, któ-
ry do dziś dzień umiem na
pamięć. Za recytację na pol-
skim po wagarach na religii,
kiedy to nawdychaliśmy się z
kumplem, dostałem szóstkę:)
(wagary były jego, ja nie cho-
dziłem na religię w ogóle).
życia. Szkolnictwo lub służba zdrowia oddawane są samorządom lub
prywatyzowane, państwa jest w tych sektorach coraz mniej, a najsil-
niejszym argumentem jest zawsze kasa. Gdyby zwolennicy legaliza-
cji czegokolwiek (a pomysł mogliby kupić też zwolennicy zakazania
wszystkiego) stwierdzili, ze taniej byłoby nie mieszać się do czyjegoś
łóżka, nie ścigać, ani nie inansować skrobanek, zostawić w spokoju
narkomanów, niech decydują sami o sobie, a nikt z podatków ich le-
czyć nie będzie, zwolnić z więzień ludzi, którzy nikogo nie skrzyw-
dzili, a siedzą za „przestępstwa bez oiar”, niech katolicy robią sobie
szpitale, gdzie nie będzie aborcji nawet po gwałcie, ale na drugiej uli-
cy niech będzie taki szpital, co zrobi każdy zabieg, albo knajpy dla
abstynentów (od tytoniu), ale i takie dla palaczy trawy. Każdy niech
ma swój własny świat, ale przestrzeń publiczną szanuje jako miejsce
dla wszystkich.
Marcin: Jestem Marcin z Białegostoku. rocznik 1981. Nie jestem
dzieckiem stanu wojennego, jak chciał policjant na komisariacie, ale
dzieckiem solidarności, tej z malej litery i naprawdę, a nie dużej i w
cudzysłowie. Można powiedzieć, ze ducha wolności wyssałem z mle-
kiem matki, która już kilka miesięcy później, biegając za pieluchami
po mieście, mjała czołgi. Tak więc zawody typu policjant, żołnierz,
poborca podatkowy czy pracownik administracji państwowej uwa-
żam za nieetyczne i nigdy bym się ich nie podjął. Widziałem, jak pa-
dała komuna, a starsi znajomi, co bawili się w konspirę, mówili, że to
była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewali. Więc fakt, że mamy prohi-
bicję nie znaczy, że będzie na wieki wieków amen i nie ma co czekać
na koło historii, tylko prohibicję trzeba myślą, mową, uczynkiem i za-
niedbaniem zwalczać, jak wroga, co nie daje normalnie żyć.
Nie wiem, czy zostanę dobrze zrozumiany, chodzi o to, by państwo
wycofało się z ustanawiania prawa w tematach społecznie drażliwych,
gdzie głosów za i przeciw jest z reguły po równo i żadna ze stron nie
ma szans na permanentne zwycięstwo (co widać po aborcji np.). Żeby
uznać, iż tam, gdzie nie da się zrobić prawa dotyczącego moralności,
etyki, odpowiedzialności osobistej itp., zadowalającego wszystkich
– nie robić żadnego prawa. Stworzyć przestrzeń pustki prawnej, czy
jak kto woli, prawa neutralnego, gdzie decyzja o tym, co brać, z kim
spać, czy mieć dzieci i jak je wychować, zależała od samych zaintere-
sowanych, a państwo ze swoim prawem, policją i sądami uznała tę
przestrzeń za nie swoje terytorium.
Dementor: rozumiem, sądzę, że coraz więcej ludzi w Polsce myśli o
walce z prohibicją. Jaka była twoja inspiracja do założenia „FiliPA Z
KonoPi”?
Dementor: Wróćmy do hi-
storii, co jeszcze możesz nam
powiedzieć?
Marcin: Bezpośrednią inspiracją do zrobienia gazetki „FiliP Z KO-
NOPi – pismo z kręgów jeszcze niedozwolonych” (poza „dragami”
oczywiście) był zin „Maryjanna”, który można było kupić w Białym-
stoku w sklepach muzycznych około 1996-7 roku. Nie znam gościa,
który go złożył, ale słyszałem, ze Ko-menda zaprosiła go na rozmowę
i odechciało mu się dalszej roboty.
Marcin: Gdy pojawił się ENCOD, to Polskę reprezentowała KA-
NABA oraz FiliP Z KONOPi, ale mówię, Filip był zawsze pismem
prywatnym, środkiem wyrazu osobistego, kiedy leżało coś na sercu to
pisałem, powielałem i rozdawałem za darmo, czasem sprzedawałem
za jakieś drobniaki, by zwróciło się xero. KANABiE nigdy nie wcho-
dziłem w drogę, bo odwalali robotę na całego i chwała im. Jest w ogóle
taka tradycja pism prywatnych w Polsce, zainicjowana chyba przez
szlachtę, która pisała swoje silva rerum na masową skalę. Tzn. jeden
gościu pisał w paru kopiach, jak widzi świat czy jakiś problem spo-
łeczny, robił kilka odpisów i puszczał po sąsiadach, a ci robili kolejne
odpisy dla innego zaścianku lub odpowiadali własnym tekstem. i tak
toczyła się dyskusja polityczna, a potem było co uchwalać na sejmi-
kach. Za komuny, w latach 80-tych istniało ok. 5000 tytułów gazetek
podziemnych i tez nie były w ogromnym nakładzie, bo ubecja ścigała
to raz, dwa nie było papieru, tuszu, kopiarek – nic. Farbę się robiło
mieszając białko jajka z pastą do butów, zresztą kto ma tatę w poli-
graii, niech zapyta.
Dementor: Przejdźmy do historii „FiliPA”, jak to się zaczęło?
Bo – wracając do trawy – to tak naprawdę nie potrzebuję się szarpać,
ani tym bardziej włazić w dupę jakiejś partii, by ustalić, czy wolno mi
posiadać jeden gram czy pięć. To i tak nie załatwia najważniejszego,
czyli czarnego rynku, który zaopatruje ludzi w podłej jakości „dra-
gi”. Przecież dilerzy to ludzie pazerni na kasę i mieszają narkotyki
ze wszystkim, co zwiększy ilość towaru. Na ulice traia więc trawa z
mielonym szkłem, albo haszysz z roztopionym plastikiem. O ile ła-
twiej i bezpieczniej by było pozbyć się dilerów pozwalając ludziom
hodować własną trawę, te kilka krzaków rocznie, by pokryć swoje
zapotrzebowanie, a ja już bym zadbał, by moje konopie rosły na natu-
ralnym kompoście, pod prawdziwym słońcem i miałbym tego tyle, że
stać by mnie było na niepalenie, ale np. zrobienie ciastek, czekolady,
kropli do herbaty i nalewki ziołowej.
Marcin: Pierwszy numer z zimy 1997 r. był w całości zrobiony ręcz-
nie: graiki, tekst itp., do tego podałem swój domowy adres i powie-
liłem w 100 czy 200 egzemplarzach. Psy nie pojawiły się, dla spoko-
ju zdjąłem jednak adres; zacząłem skład komputerowy. Do tej pory
ukazało się 14 numerów, ostatni póki co wyszedł na początku 2008 r.
jako spóźniony jubileusz. Z początku pismo miało być kwartalne, na
każda porę roku, ale z systematycznością mam problemy, więc wy-
szło mi pismo nieregularne, którego czytelników wybierałem sobie
sam, nieliczni zdobyli je pocztą, dziś kilka ostatnich numerów jest do
ściągnięcia ze strony htp://decentrum.bzzz.net/ilip/news.html .Przez
pewien czas istniała strona Filipa z konopi, ale podczas przebudowy
na serwerze koledze, a równocześnie mi padły twarde dyski i tak się
pożegnaliśmy z jej istnieniem.
Dementor: Na koniec, co myślisz ogólnie o legalizacji marihuany, jak
i o prohibicji?
Dziękuję.
Dementor: Dla ludzi, którzy nigdy nie przeglądali Filipa, może wy-
jaśnisz, co zawiera?
Marcin: Nie zmieniamy status quo żądając legalizacji trawy, bo tym
samym uznajemy, że ktoś inny – tutaj rząd lub politycy, są od tego, by
decydować, co mamy robić w wolnym czasie, czym się odurzać lub le-
czyć itp. Sądzę, że trzeba podejść do sprawy inaczej. Obecnie w polity-
ce panuje „moda” na wycofywanie się państwa z pewnych obszarów
Marcin: Stałymi pozycjami są wieści ze świata nauki, polityki i ak-
tywności w tej materii. Oprócz tego przepisy kulinarne, często ludo-
we, bo konopie czy mak znane są ludziom na całym niemal świecie od
R
E
K
L
A
M
A
R
E
K
L
A
M
A
118926969.020.png 118926969.021.png 118926969.022.png 118926969.023.png 118926969.024.png 118926969.025.png 118926969.026.png 118926969.027.png 118926969.028.png 118926969.029.png 118926969.030.png 118926969.031.png 118926969.032.png 118926969.033.png 118926969.034.png 118926969.035.png 118926969.036.png
 
5
noWelizacja usTaWy
n adzieje na zniesienie nową ustawą kar więzienia za używanie
niepaństwowych środków zmieniających świadomość przeminęły
wraz ze zmianą na stanowisku ministra sprawiedliwości oraz nasta-
niem nagonki na tzw. dopalacze. Niedawno „doczekaliśmy się” no-
welizacji i wejścia w życie ustawy „o przeciwdziałaniu”. Konkretnie
– na liście w Załączniku nr 2 do tejże ustawy znalazło się kilkanaście
nowych substancji i roślin.
Cóż można o tym wszystkim sądzić? Najważniejszy, tragiczny sku-
tek jest taki, że przy okazji krucjaty znów zapłonęła nienawiść do „tych
wszystkich ćpunów”. Można się było też przekonać, kto jaką rolę obrał
w tej grze. Kolejne cenne rośliny otrzymały ekskomunikę i znikły z
handlu. Konkurenci wspomnianej kompanii, nieraz bardzo dobre,
uczciwe i etyczne irmy sprzedające zioła, kadzidła, koraliki, olejki itp.,
bardzo poważnie ucierpiały. Dopalacze zbiły kokosy i wciąż zarabiają
na jeszcze nowszych środkach, wprowadzonych po wejściu w życie
ustawy. Pojawiły się też plany, aby dodawać nowe rzeczy na czarną
listę rozporządzeniem, bez procesu legislacyjnego; mamy wątpliwo-
ści, co na to prawnicy, ale brzmi złowrogo. firma jako taka, mimo, że
oferuje coś dla masy ludzi wartościowego, w ewidentny sposób proi-
tuje z prohibicji i w jej interesie leży, aby Wojna z Narkotykami trwała.
świadomie lub nie weszła z hukiem właśnie wtedy, kiedy pojawiła się
skromna szansa na odwilżową ustawę, która to szansa oczywiście się
zdematerializowała.
* Polska ustawa wzoruje się na konwencjach oNZ, a grzyby nie są
nią objęte(!). Mimo to ludzie dają się skazywać za ich posiadanie, cho-
ciaż grzyb ani roślina to NIe to samo, co substancja psylocyna czy psy-
locybina, nawet w świetle światłego prawa. Potwierdza ten fakt obec-
ność w załącznikach osobno opiatów i maku, osobno kanabinoidów i
konopi o precyzyjnie zdeiniowanym procentażu ThC. gdyby roślina
czy grzyb były tym samym co substancje, niezależnie od zawartości,
można by skazywać producentów żyta za posiadanie śladowych ilości
lSD dzięki grzybowi sporyszowi na kłosach czy posiadaczy produk-
tów z włókien konopnych za śladowe ilości ThC.
„Dopalacze” to eponim stworzony z nazwy pewnego sprzedawcy,
irmy dopalacze.com ,polska nazwa na „smarty”, smart drugs (ang.
smart – elegancki lub bystry albo sprytny), czyli substancje psychoak-
tywne, które są legalne, bo prawo ich nie zakazuje. owe dwa kryteria
przysłaniają wszelkie inne aspekty, określa się tak zbiorczo związki
chemiczne (tzw. RC – research chemicals), preparaty roślinne, rośliny,
dobrze znane lub tajemnicze i słabo zbadane, część z nich ma dzia-
łanie uspokajające, część pobudzające, część halucynogenne, niektóre
są bardzo mocne, niektóre to niezwykle cenne leki, inne nadają się
wyłącznie na używki, niektóre są znacznie słabsze niż herbata albo
melisa. Podobnie jak „narkotyki”. Prawie wszystkie media i politycy
rozumieją to jako właśnie legalne „narkotyki”. „Dopalacze” podobno
miały początkowo kojarzyć się z napojami energetycznymi typu Bad
Rule czy też Red Bull, była nawet pogłoska o planach budowy fabryki
napojów.
Ustawę „zawdzięczamy” przede wszystkim Platformie i mini-
ster zdrowia ewie Kopacz i posłom z sejmowej Komisji Zdrowia. W
Wysokiej Izbie „przeciw” głosowali Marek Balicki, Andrzej Celiński,
Izabella Sierakowska (wszyscy z Koła Poselskiego Socjaldemokracja
Polska – Nowa lewica) oraz Marian filar i Bogdan lis z Demokratycz-
nego Koła Poselskiego. od głosowania wstrzymali się były marszałek
Marek Borowski, obecnie poseł SDPl-Nl oraz Paweł Zalewski (poseł
niezależny). „Za” bez wyjątku opowiedziały się PiS, Po, PSl, Klub
Poselski lewica oraz Polska XXI. W Senacie zatwierdzono ustawę cał-
kowicie jednomyślnie.
** Zanim świat ogarnęła narkotykowa histeria, halucynogeny były
przedmiotem zainteresowania nie tylko służb specjalnych, ale i psy-
chologów, psychiatrów, z których liczni wiązali z nimi nadzieje. Stanis-
lav grof z Czech był dość znany. lSD zażywał także genialny polski
psychiatra i ilozof Antoni Kępiński, w książkach którego widać bar-
dzo głębokie zrozumienie ludzkiego wnętrza, tak człowieka chorego,
jak i zdrowego. [Na marginesie – Terrence McKenna całkiem przeko-
nująco dowodzi, że z epoki kamienia łupanego wyszliśmy w dużym
stopniu dzięki grzybkom. Wiadomo zresztą o tym, że intensywne
bodźce rozwjają mózg i właśnie taka jest biologiczna funkcja zabawy
u młodych ssaków.]
W świecie i u nas smarty obecne były od bardzo dawna, głównie dla
wtajemniczonych. Przeważająca większość to prastare etnobotaniki,
środki roślinne używane przez szamanów itp. do celów rytualnych,
a także w postnowoczesnych społeczeństwach przez współczesnych
mistyków, osoby poszukujące z różnych powodów niezwykłych wra-
żeń, również czasem przez osoby z problemami psychicznymi, często
młode. W holandii sztandarowym przysmakiem są grzyby halucy-
nogenne, dostępne w smart shopach. Dodajmy, że znanych smartów
celowo nie objęły nawet zbrodnicze konwencje narkotykowe oNZ.
Delegalizują one np. meskalinę i psylocybinę, znane enteogeny, ale oi-
cjalna(!) wykładnia podaje wyraźnie, że nie dotyczy to samych roślin
i grzybów je zawierających. Wie o tym mało kto tak spośród polskich
krzyżowców, jak i podróżników*.
Aż dziwne, że do europarlamentu kandydowało aż tylu ludzi o od-
miennym nastawieniu do prohibicji i penalizacji. To głównie sprawa
pokoleniowa, widocznie historii nie da się zatrzymać. Patrz też: prze-
wodnik wyborczy na stronie www.splif.pl
(l)
Ps. W nast. numerze nieco więcej o mieszankach (blendach).
R
E
K
L
A
M
A
Problem zaczął się w momencie, gdy w 2008 r. dopalacze.com otwo-
rzyły sieć sklepów stacjonarnych w centrach wielkich miast, inwestując
grube pieniądze w agresywną kampanię marketingową. Produkty ko-
lekcjonerskie lub przeznaczone do obrzędów religjnych reklamowano
jako alternatywę dla narkotyków. W ofercie dominowały tabletki i pi-
gułki, dobrze sprzedawały się też mocna szałwia i tzw. herbal blends,
mieszanki „ziołowe”, o działaniu zbliżonym do cannabis. Podobno, bo
irma konsekwentnie unikała jakichkolwiek bezpośrednich informacji,
ze względów bezpieczeństwa; klienci palili te „kadzidła” na własne ry-
zyko. Nie sprzedawano nieletnim. Media, w tym TVN ze swoim pro-
gramem „Uwaga” błyskawicznie zwietrzyły krew. Takiej propagandy
nie było nawet za PRlu. Co ciekawe, bardzo nieliczne wyjątki to nie
tylko Przekrój, np. Newsweek Polska akurat napisał coś względnie
do rzeczy. Rozgłos był wielki. Popyt wielokrotnie przewyższył podaż,
a PRl-owskie bywały i kolejki. Reklama i oferta przypadły do gustu
tłumom. Chętnie kupowali w dopalaczach także pracownicy Policji.
Zyski olbrzymie. W dzwony uderzyła też oczywiście władza. Nie było
żadnej dyskusji, pospiesznie opracowywano i wdrażano nową ustawę,
a tymczasem irmę nękano przeróżnymi administracyjnymi i innymi,
legalnymi i nielegalnymi sposobami, szukano haków, paragrafów,
kłód pod nogi; bogata irma używała możliwości prawników. Interes
wciąż kręcił się świetnie, brakowało towaru. Co oczywiste, zarabiali
tak właśnie na prohibicji, konopi oraz innych „narkotyków”.
W międzyczasie świat dowiedział się, co kryje się pod nazwą miesza-
nek (jednymi z lepiej znanych były serie Spice, Smoke). Jak się okazało,
ich działanie nie było synergią, efektem połączenia wpływu różnych
naprawdę łagodnych ziół. Te roślinki maskowały obecność sztucznych
kanabinoidów, którymi były nasączane; najważniejszy składnik (lub
kilka) nie był jawny. Mnóstwo osób strasznie się wściekło. Inni mówili,
że producent nie miał wyjścia, jak to zataić, żeby nie zdelegalizowali
od razu, albo, że „kumaci” nie powinni wierzyć w magiczne działa-
nie kilku delikatnych ziółek. Właściwy „zastępnik” został wyjęty spod
prawa w kilku krajach, a wraz z nową ustawą także u nas.
W internecie i wśród ludzi wrzały dyskusje wokół dopalaczowej
afery i jej legislacyjnych konsekwencji. Jedyna chyba wątpliwość, któ-
ra zaistniała szerzej wśród dziennikarzy, to niezgodność nowej wersji
ustawy z prawem europejskim. Większość środków jest dopuszczo-
na do sprzedaży w Ue, a prawo wspólnotowe ma pierwszeństwo.
Przedsiębiorcy ponoszący straty w związku ze złamaniem prawa
przez Rzeczpospolitą Polską mogą walczyć o odszkodowania. [Taką
sytuację trudno sobie jednak wyobrazić, a i nasi posłowie podeszli do
stanowionego aktu instrumentalnie i w sposób mało cywilizowany.]
Nie dotyczy to jednak np. Szałwii Wieszczej czyli Boskiej, czy BZP,
gdzieniegdzie zakazanych. Przypominająca amfetaminę, choć słabsza
i bardziej niezdrowa, wielce popularna N-benzylopiperazyna miała z
początku być jedyną oiarą ustawodawców.
Czasami też słychać było, że substancje chemiczne zastąpione zosta-
ną nowymi, o podobnym działaniu. Tak zresztą mówiła sama irma.
Rośliny trudniej zastąpić, ale wiele z nich ma swoje odpowiedniki.
No, ale mało kto się tym przejmował. Prof. Vetulani rzekł też m.in.,
że dzięki BZP spadła sprzedaż amfetaminy. Dzięki Krajowemu Biuru
ds. Przeciwdziałaniu Narkomanii stworzono witrynę dopalaczeinfo.pl
która przestrzegała przed „dopalaczami”, nawet dość rzetelnie.
Pojawił się też szereg innych kwestii. Wielu zgadza się, że produkt
sklepowy jest czystszy i zdrowszy niż proszki od dilerów. Część ro-
ślin występuje w legalnych produktach kosmetycznych. Ustawa de-
legalizując rośliny, nie czyni tego wobec ich aktywnych składników
(niektóre zresztą nie są znane), więc można je posiadać i sprzedawać.
Na większość z nich prawdopodobnie nie przeprowadzi testów żadne
laboratorium. Tym bardziej nie wyobrażam sobie, żeby za ciężkie pie-
niądze wyszkolić sto tysięcy policjantów w rozpoznawaniu tych rośli-
nek i uzależnić od nich psy, by za nimi węszyły (nie mówiąc o tym, że
naprawdę ciężko o uzależnienie od czegoś o mocy melisy).
Klątwa padła na: Argyreia Nervosa – powój hawajski, Rivea Corym-
bosa – powój ololiuqui, Peganum harmala – ruta stepowa (stary ha-
lucynogen czarownic), Banisteriopsis Caapi – Ayahuasca, Mimosa Te-
nuilora – Ayahuasca, Psychotria Viridis – Ayahuasca (halucynogeny),
Mitragyna Speciosa – kratom, Salvia Divinorum – szałwia wieszcza
(szczególny halucynogen), echinopsis Pachanoi – kaktus, Trichocere-
us Peruvianus – kaktus (halucynogeny, zawierają meskalinę), Calea
Zacatechichi – Dream herb (podobno poprawia jakość snu), Kava
kava, leonotis leonurus – wild dagga, Nymhaea Caerulea – blue lotus
(niezwykle łagodne zioła, szkoda; ich winą było, że występowały w
mieszankach „ziołowych”), Tabernanthe Iboga – ibogaina (halucyno-
gen i lek stosowany od niedawna w terapii uzależnień dzięki swojemu
specyicznemu działaniu; być może budzi wrogość wśród niektórych
tradycyjnych terapeutów)**. „Wybacz im, Panie, bo nie wiedzą, co
czynią”. Właściwie Blue lotus, niebieska lilia, jest bezpieczny – w za-
łączniku do ustawy znalazła się literówka, przez co zdelegalizowano
niestniejącą roślinę.
„o (...TZW...) PrZECiWDZiAłANiU”
118926969.037.png 118926969.038.png 118926969.039.png 118926969.040.png 118926969.041.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin