Zelazny_Roger_-_Amber_09_-_Rycerz_Cieni.txt

(344 KB) Pobierz
ROGER ZELAZNY
RYCERZ CIENI
Czwarty tom z cyklu
The Second Chronicles of Amber
Tumaczy: Piotr W. Cholewa
Wydanie polskie: -
Wydanie oryginalne: 1989

Rozdzia 1
Miaa na imi Julia i byem wicie przekonany, e zgina trzydziestego kwietnia, kiedy to wszystko si zaczo. Waciwie pocztkiem byo odnalezienie jej krwawych szcztkw i zabicie podobnego do psa potwora, ktry j zamordowa - tak przynajmniej mylaem. Bya moj dziewczyn, i chyba to uruchomio cay cig wydarze. Dawno temu.
Moe mogem bardziej jej zaufa. Moe nie powinienem jej zabiera na spacer w Cieniu - doprowadzi do zaprzecze, a te odsuny j ode mnie. I mrocznymi ciekami pchny do pracowni Victora Melmana, paskudnego okultysty, ktrego musiaem pniej zlikwidowa - tego samego Victora Melmana, ktry by marionetk w rkach Lukea i Jasry. Ale teraz, moe... nie do koca... miaem szans, eby wybaczy sobie to, co w moim przekonaniu uczyniem. Poniewa, jak si okazao, jednak nie uczyniem. Prawie.
Inaczej mwic, przekonaem si, e nie byem za to odpowiedzialny w chwili, gdy to czyniem. To znaczy: kiedy wbiem n w bok tajemniczego czarodzieja Maski, ktry od pewnego czasu wyranie si do mnie przyczepi, odkryem, e Maska to w rzeczywistoci Julia. Mj przyrodni brat Jurt, ktry z kolei usiowa mnie zabi duej ni ktokolwiek inny, porwa j i zniknli. Dziao si to zaraz po jego transformacji w rodzaj ywego Atutu.
I kiedy uciekaem z walcej si, poncej cytadeli Twierdzy Czterech wiatw, spadajce belki zmusiy mnie do odskoczenia na prawo i uwiziy w puapce gruzw i ognia. Obok mnie przemkna ciemna metalowa kula; zdawaa si rosn w locie. Uderzya o mur i przebia go, pozostawiajc otwr, przez ktry mogem si przecisn. Nie zwlekaem z wykorzystaniem tej okazji. Na zewntrz przeskoczyem fos, uywajc logrusowych ramion, by przewrci cz ogrodzenia i ze dwudziestu onierzy. Potem odwrciem si.
- Mandorze! - zawoaem.
- Tutaj - odpowiedzia jego cichy gos zza mojego lewego ramienia.
Zdyem zobaczy, jak chwyta metalow kulk; podskoczya przed nami i opada na wycignit do.
Strzepn popi z czarnej kamizeli i przeczesa palcami wosy. Potem umiechn si i spojrza na ponc Twierdz.
- Dotrzymae obietnicy danej krlowej - zauway. - I nie sdz, eby mia tu jeszcze co do roboty. Moe pjdziemy?
- Jasra zostaa wewntrz - odpowiedziaem. - Zaatwia porachunki z Sharu.
- Mylaem, e nie jest ci ju potrzebna. Pokrciem gow.
- Nadal wie sporo rzeczy, o ktrych ja nie mam pojcia. A bd ich potrzebowa.
Ognista kolumna wyrosa ponad Twierdz, zatrzymaa si, zawisa, wzniosa si wyej.
- Nie zdawaem sobie sprawy... - mrukn. - Jej naprawd zaley na opanowaniu Fontanny. Gdybymy teraz j stamtd zabrali, Sharu zajmie to miejsce. Czy to wane?
- Jeli jej nie wyrwiemy, moe j zabi. Mandor wzruszy ramionami.
- Mam przeczucie, e to ona wygra. Chciaby si zaoy?
- Moe masz racj. - Obserwowaem, jak po krtkiej pauzie Fontanna wznosi si wyej. - To wyglda jak wytrysk ropy. Mam nadziej, e zwycizca potrafi go zakrci... jeli bdzie jaki zwycizca. adne z nich nie przetrwa tam zbyt dugo. Caa cytadela si rozpada.
Parskn miechem.
- Nie doceniasz mocy, jakie wykorzystuj dla wasnej obrony - stwierdzi. - Sam wiesz, e za pomoc magii nie tak atwo jednemu czarodziejowi pokona drugiego. Niemniej jednak susznie zwrcie uwag na inercj elementw materialnych. Jeli pozwolisz...
Kiwnem gow.
Szybkim gestem z dou przerzuci metalow kulk ponad rowem fosy, w stron budowli. Uderzya o ziemi i z kadym odbiciem zdawaa si rosn, wydajc dwik podobny do brzku cymbaw, cakiem nieproporcjonalny do jej pozornej prdkoci i rozmiaru. Odgos nabiera mocy przy kolejnych podskokach. Wreszcie kulka znikna w poncej, wibrujcej ruinie, w jak zmienia si ta cz Twierdzy. Na chwil straciem j z oczu.
Ju miaem spyta, co si dzieje, kiedy zobaczyem cie wielkiej kuli przesuwajcy si za otworem, przez ktry wyrwaem si na zewntrz. Pomienie przygasay - oprcz ognistej wiey zniszczonej Fontanny. Z wntrza dobieg gboki, niski grzmot. Po chwili przemkn jeszcze wikszy kolisty cie, a przez podeszwy butw zaczem wyczuwa wibracje gromu.
ciana runa. I zaraz potem fragment nastpnej. Cakiem wyranie widziaem teraz wntrze cytadeli. Poprzez kurz i dym raz jeszcze przesun si obraz gigantycznej kuli. Stumia ogie. Logrusowy wzrok nadal pozwala mi dostrzega linie si pynce miedzy Jasr i Sharu.
Mandor wycign rk. Po chwili niewielka metalowa kulka podskakujc przytoczya si do nas. Zapa j.
- Wracajmy - powiedzia. - Szkoda by byo straci zakoczenie.
Przeszlimy przez jeden z licznych otworw w ogrodzeniu. Fos wypenia dostateczna ilo gruzu, by bezpiecznie przej na drug stron. Uyem zaklcia bariery, eby formujcych szyk onierzy nie wpuszcza na nasz teren i trzyma od nas z daleka.
Wkraczajc przez wyrw w cianie spostrzegem, e Jasra wznosi ramiona, odwrcona plecami do wiey ognia. Struki potu spywajce po masce sadzy maloway jej twarz w dese zebry. Wyczuwaem pulsacj energii przepywajcej przez jej ciao. Jakie trzy metry wyej, z sin twarz i gow skrcon w bok, jakby kto zama mu kark, unosi si w powietrzu Sharu. Komu niewyksztaconemu mogoby si zdawa, e lewituje magicznie. Jednak logrusowy wzrok ukaza mi, e starzec wisi na linii mocy: ofiara czego, co mona by chyba nazwa magicznym linczem.
- Brawo - rzek Mandor, wolno i niegono klaskajc w donie. - Widzisz, Merlinie? Wygrabym ten zakad.
- Zawsze szybciej ode mnie potrafie dostrzec talent - przyznaem.
- ...I przysignij mi sub - usyszaem gos Jasry. Sharu poruszy wargami.
- I przysigam ci sub - wycharcza.
Wolno opucia rce, a linia mocy, na ktrej zwisa Sharu, zacza si wydua. Kiedy opada ku spkanej posadzce cytadeli, Jasra wykonaa szybki ruch lew doni... Widziaem kiedy podobny u dyrygenta, kiedy dawa znak sekcji dtej. Z Fontanny strzelia struga ognia, signa starca, oblaa go i spyna na ziemi. Efektowne, chocia nie cakiem rozumiaem, po co...
Sharu opada powoli, jakby kto w niebie zarzuca przynt na krokodyle. Gdy jego stopy zbliyy si do ziemi, zauwayem, e wstrzymuj oddech, w odruchu wspczucia oczekujc zmniejszenia ucisku szyi. To jednak nie nastpio. Stopy czarodzieja zagbiy si w posadzk. Opada dalej, jakby by zakltym hologramem. Zagbi si do kostek, potem do kolan i dalej. Nie byem pewien, czy jeszcze oddycha. Z warg Jasry spywaa cicha litania rozkazw, ogniste paty co pewien czas odryway si od Fontanny i opaday na starca. Zanurzy si ju do pasa, potem do ramion i jeszcze troch. Kiedy widoczna bya tylko gowa z otwartymi ale zaszklonymi oczami, Jasra wykonaa kolejny gest i zatrzymaa go.
- Od teraz jeste stranikiem Fontanny - oznajmia. - Tylko mnie posusznym. Czy uznajesz moj wol? Zsiniae wargi drgny.
- Tak - szepn.
- Id teraz i zga ognie - rozkazaa. - Zacznij peni swoje obowizki.
Zdawao mi si, e gowa kiwna, a rwnoczenie znowu zacza si zapada. Po chwili widziaem ju tylko wenisty kosmyk wosw, a sekund pniej ziemia pochona i to. Linia mocy znikna.
Odchrzknem. Syszc to Jasra opucia ramiona i obejrzaa si z lekkim umiechem.
- Jest ywy czy martwy? - spytaem. I dodaem: - Akademicka ciekawo.
- Nie jestem cakiem pewna - odpara. - Ale chyba po trochu jedno i drugie. Jak my wszyscy.
- Stranik Fontanny - mruknem. - Interesujce stanowisko.
- Lepsze ni wieszak - zauwaya.
- Chyba tak.
- Sdzisz, jak przypuszczam, e skoro pomoge mi odzyska tu wadz, mam wobec ciebie dug wdzicznoci.
Wzruszyem ramionami.
- Szczerze mwic, mam inne problemy.
- Chciae zakoczy wojn - rzeka. - A ja chciaam zdoby Twierdz. Nadal nie ywi ciepych uczu wobec Amberu, ale skonna jestem przyzna, e wyrwnalimy rachunki.
- To mi wystarczy - zapewniem j. - W dodatku moe nas czy poczucie lojalnoci wobec pewnej osoby.
Przez chwil obserwowaa mnie spod zmruonych powiek, wreszcie umiechna si.
- Nie martw si o Lukea - powiedziaa.
- Musz. Ten sukinsyn Dalt...
Nadal si umiechaa.
- Wiesz o czym, o czym ja nie wiem? - spytaem.
- O wielu rzeczach - odpara.
- Moe mi powiesz?
- Wiedza jest artykuem handlowym - przypomniaa.
Grunt zadra lekko i zakoysaa si ognista wiea.
- Proponuj ci pomoc dla twojego syna, a ty chcesz mi sprzeda informacj, jak si do tego zabra? - Nie mogem uwierzy.
Wy buchna miechem.
- Gdybym sdzia, e Rinaldo potrzebuje pomocy - owiadczya - w tej chwili byabym u jego boku. Chyba atwiej ci mnie nienawidzi, wierzc, e brak mi nawet macierzyskich cnt.
- Chwileczk! Mwia, e rachunki s wyrwnane - przypomniaem.
- To nie wyklucza wzajemnej nienawici.
- Spokojnie! Nic nie mam przeciw tobie, nie liczc tego, e przez kolejne lata prbowaa mnie zabi. Tak si skada, e jeste matk kogo, kogo lubi i szanuj. Jeli ma kopoty, chciabym mu pomc, i wolabym si z tob pogodzi.
Mandor chrzkn. Pomienie opady o trzy metry, zakoysay si i opady jeszcze niej.
- Mam pewne umiejtnoci kulinarne - oznajmi. - Gdyby niedawny wysiek pobudzi apetyty...
Jasra umiechna si niemal kokieteryjnie i mgbym przysic, e zatrzepotaa rzsami. Mandor robi wraenie z t swoj grzyw biaych wosw, ale nie wiem, czy mona go nazwa przystojnym. Nigdy nie mogem zrozumie, dlaczego jest tak atrakcyjny dla kobiet. Sprawdziem nawet, czy nie wykorzystuje odpowiednich zakl, ale nic takiego nie znalazem. W gr musia wchodzi zupenie inny rodzaj magii.
- Znakomity pomys - uznaa Jasra. - Ja zadbam o opraw, a ty zajmiesz si reszt.
Mandor skoni si. Pomienie opady a do ziemi i przygasy. Jasra krzykna do Sharu, Niewidzialnego Stranika, e takie maj pozosta. Potem odwr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin