081. Anderson Gabriella - Fascynujący portret.pdf
(
1311 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - 082. Anderson Gabriella - Fascynuj\271cy portret 0)
Gabriella Anderson
FASCYNUJ
ġ
CY PORTRET
1
Londyn, 1854
- Jest pan pewien,
Ň
e to nie pomyłka? - Ivy wyprostowała si
ħ
w fotelu z wkl
ħ
słym oparciem.
Prawnik spojrzał na ni
Ģ
zza binokli.
- Mam honor rozmawia
ę
z lady Ivy St. Clair, córk
Ģ
Geralda i Phoebe St. Clairów, hrabiego i
hrabiny Dunleigh, nieprawda
Ň
?
-Tak.
- Wobec tego nie ma mowy o
Ň
adnej pomyłce.
Ivy spojrzała na brata, ale on tylko wzruszył ramionami. Potem skrzy
Ň
ował je na piersi i oparł
si
ħ
o
Ļ
cian
ħ
.
- Ale sk
Ģ
d ten legat? - Ivy potrz
Ģ
sn
ħ
ła głow
Ģ
. - Z jakiej racji lord Stanhope miałby mi co
Ļ
zapisywa
ę
? Nawet go nie znałam!
- Nie zostałem upowa
Ň
niony do udzielania odpowiedzi na podobne pytania. - Prawnik zdj
Ģ
ł
binokle i przetarł szkła chusteczk
Ģ
.
Ivy pomy
Ļ
lała,
Ň
e powierzchowno
Ļę
pana Jenkinsa pasuje jak ulał do wystroju jego gabinetu.
Pr
ĢŇ
kowane tapety w kolorze czerwonego wina i orzechowa boazeria prezentowały si
ħ
niezwykle godnie i szacownie. O prawniku mo
Ň
na by powiedzie
ę
to samo.
- Co konkretnie otrzyma w spadku moja siostra? - spytał Christopher.
- Dom w hrabstwie Devon i tysi
Ģ
c funtów gotówk
Ģ
. Pan Jenkins znów wło
Ň
ył binokle.
- Nie
Ņ
le si
ħ
obłowiła
Ļ
, Ivy - podsumował Christopher. Nie
Ņ
le?! To był prawdziwy dar nieba.
Mo
Ň
e ten legat nie uczynił z niej milionerki... ale i tak dech jej zaparło, gdy prawnik wymienił
sum
ħ
. To było w najwy
Ň
szym stopniu zdumiewaj
Ģ
ce!
- Z legatem wi
ĢŇ
e si
ħ
jednak pewien warunek. Musi go pani spełni
ę
, zanim dom i pieni
Ģ
dze
przejd
Ģ
w pani r
ħ
ce - wyja
Ļ
nił pan Jenkins. Wyj
Ģ
ł z szuflady biurka kopert
ħ
i poło
Ň
ył j
Ģ
na
blacie.
Ze swego miejsca Ivy zdołała odczyta
ę
nazwisko na kopercie. Jej własne nazwisko.
Prawnik wstał zza biurka i podszedł do stoj
Ģ
cej pod przeciwległ
Ģ
Ļ
cian
Ģ
szafki. Z jej wn
ħ
trza
wydobył jaki
Ļ
prostok
Ģ
tny, płaski przedmiot owini
ħ
ty w szary papier i powrócił z nim do
swych go
Ļ
ci.
- Lord Stanhope polecił mi wr
ħ
czy
ę
to pani, lady Ivy, nim zapozna si
ħ
pani z jego listem. - Z
niezwykł
Ģ
ostro
Ň
no
Ļ
ci
Ģ
odwin
Ģ
ł gruby papier.
Zgodnie z przewidywaniami Ivy był to obraz. Kiedy go ujrzała, przestał dla niej istnie
ę
nie
tylko doradca prawny, ale cały
Ļ
wiat. Z portretu spogl
Ģ
dały ku niej bystre, jasnobł
ħ
kitne oczy.
Portretowany był młodym człowiekiem, ale nikt by go nie nazwał niezgrabnym młokosem.
Mocny zarys szcz
ħ
ki znamionował silny charakter. Powa
Ň
ne spojrzenie
Ļ
wiadczyło o
inteligencji. Ivy dostrzegła jednak niepokoj
Ģ
ce błyski w niebieskich oczach. Ich wła
Ļ
ciciel
miał prawdopodobnie skłonno
Ļę
do psich figlów. W szelmowskim spojrzeniu kryło si
ħ
jeszcze jakie
Ļ
przesłanie, ale nie zdołała go rozszyfrowa
ę
.
Có
Ň
to za bzdury! Przecie
Ň
to tylko obraz, zamalowane płótno, nic wi
ħ
cej. Je
Ļ
li te oczy s
Ģ
tak
wymowne, to jedynie dowód wielkiego talentu malarza.
- Nie spotkałem tego faceta podczas ubiegłego sezonu -skonstatował jej brat. - Na szcz
ħĻ
cie!
Trudno rywalizowa
ę
z kim
Ļ
takim. Wyobra
Ň
am sobie, jak damulki lgn
Ģ
do niego!
- Kto to jest? - spytała Ivy.
- Lord Stanhope nie upowa
Ň
nił mnie do udzielania podobnych informacji. By
ę
mo
Ň
e znajdzie
pani odpowied
Ņ
w jego li
Ļ
cie. - Prawnik popchn
Ģ
ł kopert
ħ
w stron
ħ
Ivy.
Christopher przechwycił list po drodze. Ivy cmokn
ħ
ła na znak dezaprobaty i ostentacyjnie
wyci
Ģ
gn
ħ
ła r
ħ
k
ħ
. Brat oddał jej kopert
ħ
. Spojrzała na kilka słów skre
Ļ
lonych
Ļ
miałym
pismem.
- Zgodnie z wyra
Ņ
n
Ģ
instrukcj
Ģ
lorda Stanhope'a ma pani tydzie
ı
na podj
ħ
cie decyzji, czy
zamierza pani spełni
ę
jego
Ň
yczenie.
- Mam nadziej
ħ
,
Ň
e z jego listu dowiem si
ħ
, o co chodzi - powiedziała Ivy, chowaj
Ģ
c kopert
ħ
do woreczka.
- Jestem pewien,
Ň
e tak b
ħ
dzie, cho
ę
- oczywi
Ļ
cie - nie czytałem tego listu.
- A je
Ļ
li nie zgodz
ħ
si
ħ
spełni
ę
jego pro
Ļ
by? - spytała.
-W takim wypadku dom oraz pieni
Ģ
dze przejd
Ģ
na własno
Ļę
głównego spadkobiercy:
bratanka zmarłego lorda, obecnego hrabiego Stanhope'a.
- Mie
ę
co
Ļ
takiego w r
ħ
ku i wypu
Ļ
ci
ę
?! - obruszył si
ħ
Christopher.
- Prosz
ħ
zabra
ę
ze sob
Ģ
ten portret, lady Ivy. Który
Ļ
z moich kancelistów zaniesie go do
powozu. Zechce pani łaskawie powiadomi
ę
mnie o swej decyzji pod koniec tygodnia... albo
wcze
Ļ
niej. - Pan Jenkins u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
i wstał na znak,
Ň
e posiedzenie dobiegło ko
ı
ca.
Ivy równie
Ň
podniosła si
ħ
z fotela.
- Dzi
ħ
kuj
ħ
,
Ň
e zechciał pan po
Ļ
wi
ħ
ci
ę
nam tyle cennego czasu. A zatem, do zobaczenia za
tydzie
ı
, panie Jenkins.
- Czy mo
Ň
emy si
ħ
spotka
ę
o tej samej porze co dzi
Ļ
?
- Tak, bardzo mi to odpowiada.
Prawnik otworzył drzwi wiod
Ģ
ce do kancelarii i skłonił si
ħ
Ivy, gdy go mijała. Christopher
pospieszył za siostr
Ģ
.
Gdy wracali powozem do domu, Ivy wpatrywała si
ħ
w portret. Te bł
ħ
kitne oczy miały jak
ĢĻ
tajemn
Ģ
moc: przyci
Ģ
gały j
Ģ
niczym magnes, przemawiały do niej, budziły w niej nieznane
dot
Ģ
d uczucia...
- Któ
Ň
to mo
Ň
e by
ę
...? Jak ci si
ħ
zdaje, Ivy? Pytanie Christophera wyrwało j
Ģ
z zadumy.
- Chyba kto
Ļ
... wa
Ň
ny. To doskonały portret.
- Wiesz co? Ojciec i mama wcale by si
ħ
nie ucieszyli,
Ň
e przywozisz do domu obcych
facetów! Mnie si
ħ
to tak
Ň
e nie podoba, je
Ļ
li mam by
ę
szczery.
- Uspokój si
ħ
, osiołku! Wcale nie przywo
Ňħ
do domu obcych facetów, jak to okre
Ļ
lasz.
- No to ich portrety! A na tego tak si
ħ
gapisz, a
Ň
si
ħ
niedobrze robi.
- Mój słodki braciszku, przecie
Ň
to tylko malowidło!
- O, Bo
Ň
e... „Słodki braciszku"! Gdyby to kto
Ļ
usłyszał, stałbym si
ħ
po
Ļ
miewiskiem
Londynu! - Porzuciwszy gderliwy ton, Christopher pocałował siostr
ħ
w czubek głowy. - No,
zabierz si
ħ
wreszcie do tego listu, marudo! Mo
Ň
e dowiemy si
ħ
w ko
ı
cu, co to za jeden. -
Rozsiadł si
ħ
wygodnie z głow
Ģ
opart
Ģ
o poduszki.
Ivy wydobyła z woreczka list lorda Stanhope'a. Złamała piecz
ħę
i wyj
ħ
ła z koperty trzy
arkusiki welinu.
Moja droga Ivy,
Wybacz,
Ň
e tak poufale zwracam si
ħ
do Ciebie, ale wydaje mi si
ħ
,
Ň
e znamy si
ħ
od lat i
Ň
yjemy
w przyja
Ņ
ni. A któ
Ň
u
Ň
ywa w rozmowie z przyjacielem oklepanych formułek i oficjalnych
tytułów...? Zreszt
Ģ
, gdybym nawet nie miał racji, i tak nie mo
Ň
esz mnie ju
Ň
ofukn
Ģę
ani za-
sypa
ę
wyrzutami. Kto by si
ħ
kłócił z nieboszczykiem?! (Wybacz ten niesmaczny
Ň
arcik, ale
przez całe
Ň
ycie byłem
Ň
artownisiem. Dzie
ı
bez psoty, kawału czy dowcipu uwa
Ň
ałem za
stracony.)
Ale
Ň
z niego dziwak - pomy
Ļ
lała Ivy. Ma doprawdy osobliwe poczucie humoru!
- No i co ci napisał? - dopytywał si
ħ
Christopher.
- Opanuj si
ħ
! Nie sko
ı
czyłam jeszcze czyta
ę
.
- To si
ħ
pospiesz! Umieram z ciekawo
Ļ
ci, o co tu w ko
ı
cu chodzi.
- Je
Ļ
li nie przestaniesz mnie zadr
ħ
cza
ę
, odło
Ňħ
czytanie listu na potem. Wrócimy do domu,
zamkn
ħ
si
ħ
w swojej sypialni i b
ħ
d
ħ
miała wreszcie spokój.
- Tu
Ň
jestem cicho. - Christopher skrzy
Ň
ował ramiona na piersi i zrobił tak
Ģ
min
ħ
, jakby w
ogóle nie interesował si
ħ
sprawami siostry. Przy czym nie spuszczał z niej wzroku ani na
chwil
ħ
.
Obserwuj
Ģ
c t
ħ
błazenad
ħ
, Ivy roze
Ļ
miała si
ħ
i powróciła do listu.
Jestem pewien,
Ň
e zdziwił Ci
ħ
ten nieoczekiwany legat od nieznajomego. Otó
Ň
dawno, dawno
temu zakochałem si
ħ
w pi
ħ
knej dziewczynie. A w dodatku, jakim
Ļ
cudem, ona równie
Ň
mnie
pokochała. Nie zapomniałem nigdy tamtego sezonu, który sp
ħ
dzili
Ļ
my wspólnie. Te ta
ı
ce, te
tajemnicze szepty, te ukradkowe spotkania... Niestety byłem tylko młodszym synem, bez tytułu,
maj
Ģ
tku i nadziei na popraw
ħ
sytuacji. Rodzice mojej ukochanej nie wyrazili zgody na nasz
zwi
Ģ
zek i czym pr
ħ
dzej wydali j
Ģ
za kogo
Ļ
innego. Wiesz, o kim mówi
ħ
, Ivy? Moja ukochana
Phoebe to twoja matka. Z rozpacz
Ģ
w sercu przygl
Ģ
dałem si
ħ
, jak przed ołtarzem przysi
ħ
ga
miło
Ļę
i wierno
Ļę
twojemu ojcu. Ja równie
Ň
zło
Ň
yłem wówczas uroczyst
Ģ
przysi
ħ
g
ħ
,
Ň
e nie
b
ħ
d
ħ
jej nara
Ň
ał na takie cierpienia, jakie sam znosiłem. Doszedłem do wniosku,
Ň
e najlepiej
si
ħ
jej przysłu
Ňħ
, znikaj
Ģ
c całkowicie z jej
Ň
ycia. Ale nigdy o niej nie zapomniałem.
No, có
Ň
... To wyja
Ļ
niało dziwn
Ģ
reakcj
ħ
mamy na wie
Ļę
o
Ļ
mierci lorda Stanhope'a i o jego
zapisie dla Ivy. Matka westchn
ħ
ła, szepn
ħ
ła „Haroldzie..." i pospiesznie opu
Ļ
ciła pokój,
ocieraj
Ģ
c łzy.
Dowiedziałem si
ħ
,
Ň
e urodziła swemu m
ħŇ
owi syna, a potem Ciebie i twoj
Ģ
siostr
ħ
. Mniej
wi
ħ
cej w tym czasie zmarł mój starszy brat, a ja odziedziczyłem jego tytuł i jego fortun
ħ
.
Miałem ju
Ň
wszystko... ale nie wynagrodziło mi to najwi
ħ
kszej straty, jak
Ģ
poniosłem. Nie
wskrzesiło utraconej miło
Ļ
ci. Ot, ironia losu! Ju
Ň
Ci wspomniałem,
Ň
e lubi
ħ
Ň
arty. Los rów-
nie
Ň
ma poczucie humoru i bawi si
ħ
naszym kosztem.
Nie my
Ļ
l,
Ň
e zgorzkniałem w moim bólu. Wr
ħ
cz przeciwnie! Mierzi mnie ci
Ģ
głe utyskiwanie i
walenie głow
Ģ
w mur. Phoebe była szcz
ħĻ
liwa, ja pogodziłem si
ħ
z losem. Zawsze jednak z
daleka obserwowałem j
Ģ
i jej dzieci. Zadowoliłem si
ħ
rol
Ģ
obserwatora, dyskretnego, ale
zaanga
Ň
owanego.
Z trojga dzieci Phoebe wła
Ļ
nie Ty, Ivy, była
Ļ
moj
Ģ
ulubienic
Ģ
. Twój brat i twoja siostra to
równie
Ň
ciekawe osobowo
Ļ
ci. Brakuje im jednak tej iskry bo
Ň
ej i siły witalnej, która z Ciebie
promieniuje. Jak wspaniale umiesz poskromi
ę
natr
ħ
tnych wielbicieli! Jeste
Ļ
dla nich zawsze
miła i uprzejma, ale trzymasz ich na dystans. Nikt jeszcze nie skradł Ci serca. Wyobra
Ň
am
sobie, jak ta niezale
Ň
na postawa irytuje i trwo
Ň
y twoich rodziców!
Ivy za
Ļ
miała si
ħ
cichutko. Lord Stanhope rzeczywi
Ļ
cie znał ich na wylot!
Pozostawiam Ci wi
ħ
c w spadku dom i nieco gotówki, by
Ļ
mogła zachowa
ę
niezale
Ň
no
Ļę
nawet
po wyj
Ļ
ciu za m
ĢŇ
. Ale najpierw musisz spełni
ę
moje
Ň
yczenie. Podró
Ň
e kształc
Ģ
, wszyscy o
tym wiemy. Podró
Ň
e pomagaj
Ģ
spojrze
ę
na wszystko z wła
Ļ
ciwej perspektywy. I nieraz si
ħ
zdarza, droga Ivy,
Ň
e u kresu podró
Ň
y czeka nas spełnienie najskrytszych marze
ı
.
Spełnienie najskrytszych marze
ı
...? Ivy potrz
Ģ
sn
ħ
ła głow
Ģ
. U kresu podró
Ň
y nie czeka jej nic
prócz przykrego obowi
Ģ
zku. Nic prócz mał
Ň
e
ı
stwa z Neville'em Foxworthym, markizem
Wynbrooke. Zmarszczyła brwi. Po chwili wróciła znów do listu.
Do tej pory Jenkins z pewno
Ļ
ci
Ģ
przekazał Ci portret. Masz go zawie
Ņę
do Walii i wr
ħ
czy
ę
jednemu z moich przyjaciół. Z pewno
Ļ
ci
Ģ
b
ħ
dzie zły,
Ň
e przetrzymałem obraz zbyt długo.
Odmówi przyj
ħ
cia portretu. Jestem pewien,
Ň
e tylko ty, Ivy, mo
Ň
esz go do tego skłoni
ę
.
Moja gospodyni, pani Pennyfeather, b
ħ
dzie Ci towarzyszy
ę
w tej wyprawie. Wyraziła ju
Ň
zgod
ħ
. To niezwykła kobieta, z pewno
Ļ
ci
Ģ
wywi
ĢŇ
e si
ħ
doskonale z roli przyzwoitki. Mój
powóz i mój stangret tak
Ň
e czekaj
Ģ
na twe rozkazy. Wszystkimi szczegółami zajmie si
ħ
Jenkins. Drogi Ivy, mam nadziej
ħ
,
Ň
e zechcesz spełni
ę
pro
Ļ
b
ħ
starego przyjaciela, który
zawsze dobrze Ci
Ň
yczył, cho
ę
nigdy go nie poznała
Ļ
. Wierz
ħ
,
Ň
e czeka Ci
ħ
wielkie szcz
ħĻ
cie,
na jakie zasługujesz. Szkoda,
Ň
e
Ļ
wiadkiem tego radosnego wydarzenia nie b
ħ
dzie ju
Ň
twój stary przyjaciel Stanhope
Na ostatniej kartce welinu widniało nazwisko i adres człowieka, któremu miała wr
ħ
czy
ę
obraz: Auburn Seaton, ksi
ĢŇħ
Tamberlake, Gryphon's Lair, Betws-y-coed, Walia.
Je
Ļ
li nie zapomniała ze szcz
ħ
tem geografii, posiadło
Ļę
lorda Tamberlake'a znajdowała si
ħ
na
terenie Snowdonii.
Dziwne... Nigdy dot
Ģ
d o nim nie słyszała.
Zło
Ň
yła list i schowała go znów do koperty. Có
Ň
za osobliwa pro
Ļ
ba! Ka
Ň
da firma
przewo
Ņ
nicza mogła dostarczy
ę
przesyłk
ħ
pod wskazany adres. Czemu lord Stanhope
obarczył tym zadaniem wła
Ļ
nie j
Ģ
? Nie wyja
Ļ
nił tego w swoim li
Ļ
cie... Ale, szczerze mówi
Ģ
c,
Ivy nie potrzebowała
Ň
adnych wyja
Ļ
nie
ı
.
Usta jej wygi
ħ
ły si
ħ
w lekkim u
Ļ
miechu. Je
Ň
eli wyjedzie do Walii, termin uroczystych
zar
ħ
czyn znów si
ħ
odwlecze.
U
Ļ
miechała si
ħ
od ucha do ucha, chowaj
Ģ
c list w zanadrze.
- No i co? Wiesz ju
Ň
, co to za jeden?
- Kto taki?
- Jak to kto? M
ħŇ
czyzna z portretu! - Christopher spojrzał na ni
Ģ
jak na wariatk
ħ
.
- Lord Stanhope nic mi o nim nie napisał.
- No to o czym ci napisał?
- Prosił,
Ň
ebym zawiozła ten obraz do Walii i wr
ħ
czyła jednemu z jego przyjaciół.
- Wykluczone!
- Wykluczone! - orzekła Phoebe St. Clair, hrabina Dunleigh. - Nawet o tym nie wspominaj.
Omin
ħ
łoby ci
ħ
uroczyste otwarcie sezonu!
- Komu zale
Ň
y na kilku idiotycznych balach?!
- Idiotycznych?! Ivy, nie pozwol
ħ
, by moja córka...
- No, no, mamo! Nie irytuj si
ħ
. - Ivy poklepała wzburzon
Ģ
hrabin
ħ
po ramieniu. - Przecie
Ň
to
tylko krótki wyjazd, a nie zerwanie zar
ħ
czyn!
- Nie mów takich strasznych rzeczy, Ivy!
- Tylko
Ň
artowałam.
- Z pewnych spraw nie wolno
Ň
artowa
ę
! Doskonale wiesz,
Ň
e musisz pierwsza i
Ļę
do ołtarza.
Dopiero wtedy zaczniemy szuka
ę
odpowiedniego m
ħŇ
a dla Georginy.
Ivy po
Ň
ałowała,
Ň
e nie mo
Ň
e zamieni
ę
si
ħ
na miejsca z młodsz
Ģ
siostr
Ģ
.
- Obiecałam przecie
Ň
,
Ň
e wyjd
ħ
za lorda Wynbrooke'a.
- Strasznie długo zwlekali
Ļ
my z oficjalnym ogłoszeniem waszych zar
ħ
czyn. - Hrabina
nerwowo wymachiwała wachlarzem. - Co ludzie o nas powiedz
Ģ
?!
- Nic nie powiedz
Ģ
, bo zar
ħ
czyny nie zostały jeszcze ogłoszone. A ja wróc
ħ
za dwa, trzy
tygodnie. - Ivy podniosła si
ħ
z sofy i podeszła do okna. Spojrzała na zachód. Bardzo chciała
wyjecha
ę
, ale mama robiła trudno
Ļ
ci. Jak j
Ģ
przekona
ę
...? I nagle doznała ol
Ļ
nienia. - Taka
byłam pewna,
Ň
e sprawi
ħ
ci rado
Ļę
, spełniaj
Ģ
c pro
Ļ
b
ħ
twego dawnego przyjaciela...! No, có
Ň
...
myliłam si
ħ
. Wida
ę
niewiele dla ciebie znaczył.
Lady Dunleigh westchn
ħ
ła: „Kochany Harold...!", wyj
ħ
ła chusteczk
ħ
i przytkn
ħ
ła j
Ģ
do oczu.
Cho
ę
podziw Ivy dla rodzicielki wzrósł, odk
Ģ
d dowiedziała si
ħ
o jej młodzie
ı
czej miło
Ļ
ci,
bez skrupułów wykorzystała matczyne wspomnienia, by przeci
Ģ
gn
Ģę
j
Ģ
na swoj
Ģ
stron
ħ
.
Siadła znów przy matce i wzi
ħ
ła j
Ģ
za r
ħ
ce.
- Zaraz po moim powrocie powiadomimy cały
Ļ
wiat o naszych zar
ħ
czynach. Przysi
ħ
gam!
Pozwol
ħ
ci nawet wybra
ę
dla mnie toalet
ħ
na t
ħ
uroczysto
Ļę
.
Hrabina natychmiast si
ħ
rozpromieniła.
- Ju
Ň
j
Ģ
obmy
Ļ
liłam! Znalazłam kolor, który najlepiej pasuje do twej karnacji i podkre
Ļ
li twoje
oczy... Jaka szkoda,
ņ
e nie jeste
Ļ
blondynk
Ģ
jak twoja siostra!
Ivy odwróciła si
ħ
do okna, by ukry
ę
u
Ļ
miech triumfu. Có
Ň
z tego,
Ň
e ma nijakie włosy: ani
kruczoczarne, ani złote? Có
Ň
z tego,
Ň
e ma zwyczajne piwne oczy? Niech sobie Georgina
kolekcjonuje poematy na cze
Ļę
swej niebia
ı
skiej i złocistej urody!
- A jednak to wykluczone! Nie mog
ħ
sama z tob
Ģ
pojecha
ę
. Nie mog
ħ
nawet da
ę
ci do
towarzystwa pokojówki. Podczas twej nieobecno
Ļ
ci Georgina we
Ņ
mie udział w kilku balach...
Pokojówka b
ħ
dzie nam koniecznie potrzebna. Nie chcesz chyba,
Ň
eby twoja siostra poniosła
kl
ħ
sk
ħ
na samym pocz
Ģ
tku sezonu... tylko dlatego,
Ň
e zachciało ci si
ħ
bł
Ģ
ka
ę
po dzikich
bezdro
Ň
ach...
Plik z chomika:
Agadoo86
Inne pliki z tego folderu:
100. Lansdowne Judith A. - Skradzione serce.pdf
(1063 KB)
098. Enoch Suzanne - Bohater bez skazy (Lekcje miłości 03).pdf
(1517 KB)
097. Susan King - Zaczarowana noc - (Zaczarowana noc 01).pdf
(1662 KB)
096. Susan King - Zaklęte róże (Zaczarowana noc 02).pdf
(474 KB)
093. Mallory Anne - Sekret kurtyzany.pdf
(1060 KB)
Inne foldery tego chomika:
Nowości
@@@Romanse@@@(1)
====Agenci SPEAR
►FILMY 3D CHOMIKUJ
● Harlequin Światowe Życie Duo
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin