081. Anderson Gabriella - Fascynujący portret.pdf

(1311 KB) Pobierz
(Microsoft Word - 082. Anderson Gabriella - Fascynuj\271cy portret 0)
Gabriella Anderson
FASCYNUJ ġ CY PORTRET
340075092.002.png
1
Londyn, 1854
- Jest pan pewien, Ň e to nie pomyłka? - Ivy wyprostowała si ħ w fotelu z wkl ħ słym oparciem.
Prawnik spojrzał na ni Ģ zza binokli.
- Mam honor rozmawia ę z lady Ivy St. Clair, córk Ģ Geralda i Phoebe St. Clairów, hrabiego i
hrabiny Dunleigh, nieprawda Ň ?
-Tak.
- Wobec tego nie ma mowy o Ň adnej pomyłce.
Ivy spojrzała na brata, ale on tylko wzruszył ramionami. Potem skrzy Ň ował je na piersi i oparł
si ħ o Ļ cian ħ .
- Ale sk Ģ d ten legat? - Ivy potrz Ģ sn ħ ła głow Ģ . - Z jakiej racji lord Stanhope miałby mi co Ļ
zapisywa ę ? Nawet go nie znałam!
- Nie zostałem upowa Ň niony do udzielania odpowiedzi na podobne pytania. - Prawnik zdj Ģ ł
binokle i przetarł szkła chusteczk Ģ .
Ivy pomy Ļ lała, Ň e powierzchowno Ļę pana Jenkinsa pasuje jak ulał do wystroju jego gabinetu.
Pr ĢŇ kowane tapety w kolorze czerwonego wina i orzechowa boazeria prezentowały si ħ
niezwykle godnie i szacownie. O prawniku mo Ň na by powiedzie ę to samo.
- Co konkretnie otrzyma w spadku moja siostra? - spytał Christopher.
- Dom w hrabstwie Devon i tysi Ģ c funtów gotówk Ģ . Pan Jenkins znów wło Ň ył binokle.
- Nie Ņ le si ħ obłowiła Ļ , Ivy - podsumował Christopher. Nie Ņ le?! To był prawdziwy dar nieba.
Mo Ň e ten legat nie uczynił z niej milionerki... ale i tak dech jej zaparło, gdy prawnik wymienił
sum ħ . To było w najwy Ň szym stopniu zdumiewaj Ģ ce!
- Z legatem wi ĢŇ e si ħ jednak pewien warunek. Musi go pani spełni ę , zanim dom i pieni Ģ dze
przejd Ģ w pani r ħ ce - wyja Ļ nił pan Jenkins. Wyj Ģ ł z szuflady biurka kopert ħ i poło Ň ył j Ģ na
blacie.
Ze swego miejsca Ivy zdołała odczyta ę nazwisko na kopercie. Jej własne nazwisko.
Prawnik wstał zza biurka i podszedł do stoj Ģ cej pod przeciwległ Ģ Ļ cian Ģ szafki. Z jej wn ħ trza
wydobył jaki Ļ prostok Ģ tny, płaski przedmiot owini ħ ty w szary papier i powrócił z nim do
swych go Ļ ci.
- Lord Stanhope polecił mi wr ħ czy ę to pani, lady Ivy, nim zapozna si ħ pani z jego listem. - Z
niezwykł Ģ ostro Ň no Ļ ci Ģ odwin Ģ ł gruby papier.
Zgodnie z przewidywaniami Ivy był to obraz. Kiedy go ujrzała, przestał dla niej istnie ę nie
tylko doradca prawny, ale cały Ļ wiat. Z portretu spogl Ģ dały ku niej bystre, jasnobł ħ kitne oczy.
Portretowany był młodym człowiekiem, ale nikt by go nie nazwał niezgrabnym młokosem.
Mocny zarys szcz ħ ki znamionował silny charakter. Powa Ň ne spojrzenie Ļ wiadczyło o
inteligencji. Ivy dostrzegła jednak niepokoj Ģ ce błyski w niebieskich oczach. Ich wła Ļ ciciel
miał prawdopodobnie skłonno Ļę do psich figlów. W szelmowskim spojrzeniu kryło si ħ
jeszcze jakie Ļ przesłanie, ale nie zdołała go rozszyfrowa ę .
Ň to za bzdury! Przecie Ň to tylko obraz, zamalowane płótno, nic wi ħ cej. Je Ļ li te oczy s Ģ tak
wymowne, to jedynie dowód wielkiego talentu malarza.
- Nie spotkałem tego faceta podczas ubiegłego sezonu -skonstatował jej brat. - Na szcz ħĻ cie!
Trudno rywalizowa ę z kim Ļ takim. Wyobra Ň am sobie, jak damulki lgn Ģ do niego!
- Kto to jest? - spytała Ivy.
- Lord Stanhope nie upowa Ň nił mnie do udzielania podobnych informacji. By ę mo Ň e znajdzie
pani odpowied Ņ w jego li Ļ cie. - Prawnik popchn Ģ ł kopert ħ w stron ħ Ivy.
Christopher przechwycił list po drodze. Ivy cmokn ħ ła na znak dezaprobaty i ostentacyjnie
wyci Ģ gn ħ ła r ħ k ħ . Brat oddał jej kopert ħ . Spojrzała na kilka słów skre Ļ lonych Ļ miałym
pismem.
- Zgodnie z wyra Ņ n Ģ instrukcj Ģ lorda Stanhope'a ma pani tydzie ı na podj ħ cie decyzji, czy
zamierza pani spełni ę jego Ň yczenie.
340075092.003.png
- Mam nadziej ħ , Ň e z jego listu dowiem si ħ , o co chodzi - powiedziała Ivy, chowaj Ģ c kopert ħ
do woreczka.
- Jestem pewien, Ň e tak b ħ dzie, cho ę - oczywi Ļ cie - nie czytałem tego listu.
- A je Ļ li nie zgodz ħ si ħ spełni ę jego pro Ļ by? - spytała.
-W takim wypadku dom oraz pieni Ģ dze przejd Ģ na własno Ļę głównego spadkobiercy:
bratanka zmarłego lorda, obecnego hrabiego Stanhope'a.
- Mie ę co Ļ takiego w r ħ ku i wypu Ļ ci ę ?! - obruszył si ħ Christopher.
- Prosz ħ zabra ę ze sob Ģ ten portret, lady Ivy. Który Ļ z moich kancelistów zaniesie go do
powozu. Zechce pani łaskawie powiadomi ę mnie o swej decyzji pod koniec tygodnia... albo
wcze Ļ niej. - Pan Jenkins u Ļ miechn Ģ ł si ħ i wstał na znak, Ň e posiedzenie dobiegło ko ı ca.
Ivy równie Ň podniosła si ħ z fotela.
- Dzi ħ kuj ħ , Ň e zechciał pan po Ļ wi ħ ci ę nam tyle cennego czasu. A zatem, do zobaczenia za
tydzie ı , panie Jenkins.
- Czy mo Ň emy si ħ spotka ę o tej samej porze co dzi Ļ ?
- Tak, bardzo mi to odpowiada.
Prawnik otworzył drzwi wiod Ģ ce do kancelarii i skłonił si ħ Ivy, gdy go mijała. Christopher
pospieszył za siostr Ģ .
Gdy wracali powozem do domu, Ivy wpatrywała si ħ w portret. Te bł ħ kitne oczy miały jak ĢĻ
tajemn Ģ moc: przyci Ģ gały j Ģ niczym magnes, przemawiały do niej, budziły w niej nieznane
dot Ģ d uczucia...
- Któ Ň to mo Ň e by ę ...? Jak ci si ħ zdaje, Ivy? Pytanie Christophera wyrwało j Ģ z zadumy.
- Chyba kto Ļ ... wa Ň ny. To doskonały portret.
- Wiesz co? Ojciec i mama wcale by si ħ nie ucieszyli, Ň e przywozisz do domu obcych
facetów! Mnie si ħ to tak Ň e nie podoba, je Ļ li mam by ę szczery.
- Uspokój si ħ , osiołku! Wcale nie przywo Ňħ do domu obcych facetów, jak to okre Ļ lasz.
- No to ich portrety! A na tego tak si ħ gapisz, a Ň si ħ niedobrze robi.
- Mój słodki braciszku, przecie Ň to tylko malowidło!
- O, Bo Ň e... „Słodki braciszku"! Gdyby to kto Ļ usłyszał, stałbym si ħ po Ļ miewiskiem
Londynu! - Porzuciwszy gderliwy ton, Christopher pocałował siostr ħ w czubek głowy. - No,
zabierz si ħ wreszcie do tego listu, marudo! Mo Ň e dowiemy si ħ w ko ı cu, co to za jeden. -
Rozsiadł si ħ wygodnie z głow Ģ opart Ģ o poduszki.
Ivy wydobyła z woreczka list lorda Stanhope'a. Złamała piecz ħę i wyj ħ ła z koperty trzy
arkusiki welinu.
Moja droga Ivy,
Wybacz, Ň e tak poufale zwracam si ħ do Ciebie, ale wydaje mi si ħ , Ň e znamy si ħ od lat i Ň yjemy
w przyja Ņ ni. A któ Ň u Ň ywa w rozmowie z przyjacielem oklepanych formułek i oficjalnych
tytułów...? Zreszt Ģ , gdybym nawet nie miał racji, i tak nie mo Ň esz mnie ju Ň ofukn Ģę ani za-
sypa ę wyrzutami. Kto by si ħ kłócił z nieboszczykiem?! (Wybacz ten niesmaczny Ň arcik, ale
przez całe Ň ycie byłem Ň artownisiem. Dzie ı bez psoty, kawału czy dowcipu uwa Ň ałem za
stracony.)
Ale Ň z niego dziwak - pomy Ļ lała Ivy. Ma doprawdy osobliwe poczucie humoru!
- No i co ci napisał? - dopytywał si ħ Christopher.
- Opanuj si ħ ! Nie sko ı czyłam jeszcze czyta ę .
- To si ħ pospiesz! Umieram z ciekawo Ļ ci, o co tu w ko ı cu chodzi.
- Je Ļ li nie przestaniesz mnie zadr ħ cza ę , odło Ňħ czytanie listu na potem. Wrócimy do domu,
zamkn ħ si ħ w swojej sypialni i b ħ d ħ miała wreszcie spokój.
- Tu Ň jestem cicho. - Christopher skrzy Ň ował ramiona na piersi i zrobił tak Ģ min ħ , jakby w
ogóle nie interesował si ħ sprawami siostry. Przy czym nie spuszczał z niej wzroku ani na
chwil ħ .
Obserwuj Ģ c t ħ błazenad ħ , Ivy roze Ļ miała si ħ i powróciła do listu.
340075092.004.png
Jestem pewien, Ň e zdziwił Ci ħ ten nieoczekiwany legat od nieznajomego. Otó Ň dawno, dawno
temu zakochałem si ħ w pi ħ knej dziewczynie. A w dodatku, jakim Ļ cudem, ona równie Ň mnie
pokochała. Nie zapomniałem nigdy tamtego sezonu, który sp ħ dzili Ļ my wspólnie. Te ta ı ce, te
tajemnicze szepty, te ukradkowe spotkania... Niestety byłem tylko młodszym synem, bez tytułu,
maj Ģ tku i nadziei na popraw ħ sytuacji. Rodzice mojej ukochanej nie wyrazili zgody na nasz
zwi Ģ zek i czym pr ħ dzej wydali j Ģ za kogo Ļ innego. Wiesz, o kim mówi ħ , Ivy? Moja ukochana
Phoebe to twoja matka. Z rozpacz Ģ w sercu przygl Ģ dałem si ħ , jak przed ołtarzem przysi ħ ga
miło Ļę i wierno Ļę twojemu ojcu. Ja równie Ň zło Ň yłem wówczas uroczyst Ģ przysi ħ g ħ , Ň e nie
b ħ d ħ jej nara Ň ał na takie cierpienia, jakie sam znosiłem. Doszedłem do wniosku, Ň e najlepiej
si ħ jej przysłu Ňħ , znikaj Ģ c całkowicie z jej Ň ycia. Ale nigdy o niej nie zapomniałem.
No, có Ň ... To wyja Ļ niało dziwn Ģ reakcj ħ mamy na wie Ļę o Ļ mierci lorda Stanhope'a i o jego
zapisie dla Ivy. Matka westchn ħ ła, szepn ħ ła „Haroldzie..." i pospiesznie opu Ļ ciła pokój,
ocieraj Ģ c łzy.
Dowiedziałem si ħ , Ň e urodziła swemu m ħŇ owi syna, a potem Ciebie i twoj Ģ siostr ħ . Mniej
wi ħ cej w tym czasie zmarł mój starszy brat, a ja odziedziczyłem jego tytuł i jego fortun ħ .
Miałem ju Ň wszystko... ale nie wynagrodziło mi to najwi ħ kszej straty, jak Ģ poniosłem. Nie
wskrzesiło utraconej miło Ļ ci. Ot, ironia losu! Ju Ň Ci wspomniałem, Ň e lubi ħ Ň arty. Los rów-
nie Ň ma poczucie humoru i bawi si ħ naszym kosztem.
Nie my Ļ l, Ň e zgorzkniałem w moim bólu. Wr ħ cz przeciwnie! Mierzi mnie ci Ģ głe utyskiwanie i
walenie głow Ģ w mur. Phoebe była szcz ħĻ liwa, ja pogodziłem si ħ z losem. Zawsze jednak z
daleka obserwowałem j Ģ i jej dzieci. Zadowoliłem si ħ rol Ģ obserwatora, dyskretnego, ale
zaanga Ň owanego.
Z trojga dzieci Phoebe wła Ļ nie Ty, Ivy, była Ļ moj Ģ ulubienic Ģ . Twój brat i twoja siostra to
równie Ň ciekawe osobowo Ļ ci. Brakuje im jednak tej iskry bo Ň ej i siły witalnej, która z Ciebie
promieniuje. Jak wspaniale umiesz poskromi ę natr ħ tnych wielbicieli! Jeste Ļ dla nich zawsze
miła i uprzejma, ale trzymasz ich na dystans. Nikt jeszcze nie skradł Ci serca. Wyobra Ň am
sobie, jak ta niezale Ň na postawa irytuje i trwo Ň y twoich rodziców!
Ivy za Ļ miała si ħ cichutko. Lord Stanhope rzeczywi Ļ cie znał ich na wylot!
Pozostawiam Ci wi ħ c w spadku dom i nieco gotówki, by Ļ mogła zachowa ę niezale Ň no Ļę nawet
po wyj Ļ ciu za m ĢŇ . Ale najpierw musisz spełni ę moje Ň yczenie. Podró Ň e kształc Ģ , wszyscy o
tym wiemy. Podró Ň e pomagaj Ģ spojrze ę na wszystko z wła Ļ ciwej perspektywy. I nieraz si ħ
zdarza, droga Ivy, Ň e u kresu podró Ň y czeka nas spełnienie najskrytszych marze ı .
Spełnienie najskrytszych marze ı ...? Ivy potrz Ģ sn ħ ła głow Ģ . U kresu podró Ň y nie czeka jej nic
prócz przykrego obowi Ģ zku. Nic prócz mał Ň e ı stwa z Neville'em Foxworthym, markizem
Wynbrooke. Zmarszczyła brwi. Po chwili wróciła znów do listu.
Do tej pory Jenkins z pewno Ļ ci Ģ przekazał Ci portret. Masz go zawie Ņę do Walii i wr ħ czy ę
jednemu z moich przyjaciół. Z pewno Ļ ci Ģ b ħ dzie zły, Ň e przetrzymałem obraz zbyt długo.
Odmówi przyj ħ cia portretu. Jestem pewien, Ň e tylko ty, Ivy, mo Ň esz go do tego skłoni ę .
Moja gospodyni, pani Pennyfeather, b ħ dzie Ci towarzyszy ę w tej wyprawie. Wyraziła ju Ň
zgod ħ . To niezwykła kobieta, z pewno Ļ ci Ģ wywi ĢŇ e si ħ doskonale z roli przyzwoitki. Mój
powóz i mój stangret tak Ň e czekaj Ģ na twe rozkazy. Wszystkimi szczegółami zajmie si ħ
Jenkins. Drogi Ivy, mam nadziej ħ , Ň e zechcesz spełni ę pro Ļ b ħ starego przyjaciela, który
zawsze dobrze Ci Ň yczył, cho ę nigdy go nie poznała Ļ . Wierz ħ , Ň e czeka Ci ħ wielkie szcz ħĻ cie,
na jakie zasługujesz. Szkoda, Ň e Ļ wiadkiem tego radosnego wydarzenia nie b ħ dzie ju Ň
twój stary przyjaciel Stanhope
Na ostatniej kartce welinu widniało nazwisko i adres człowieka, któremu miała wr ħ czy ę
obraz: Auburn Seaton, ksi ĢŇħ Tamberlake, Gryphon's Lair, Betws-y-coed, Walia.
Je Ļ li nie zapomniała ze szcz ħ tem geografii, posiadło Ļę lorda Tamberlake'a znajdowała si ħ na
terenie Snowdonii.
Dziwne... Nigdy dot Ģ d o nim nie słyszała.
340075092.005.png
Zło Ň yła list i schowała go znów do koperty. Có Ň za osobliwa pro Ļ ba! Ka Ň da firma
przewo Ņ nicza mogła dostarczy ę przesyłk ħ pod wskazany adres. Czemu lord Stanhope
obarczył tym zadaniem wła Ļ nie j Ģ ? Nie wyja Ļ nił tego w swoim li Ļ cie... Ale, szczerze mówi Ģ c,
Ivy nie potrzebowała Ň adnych wyja Ļ nie ı .
Usta jej wygi ħ ły si ħ w lekkim u Ļ miechu. Je Ň eli wyjedzie do Walii, termin uroczystych
zar ħ czyn znów si ħ odwlecze.
U Ļ miechała si ħ od ucha do ucha, chowaj Ģ c list w zanadrze.
- No i co? Wiesz ju Ň , co to za jeden?
- Kto taki?
- Jak to kto? M ħŇ czyzna z portretu! - Christopher spojrzał na ni Ģ jak na wariatk ħ .
- Lord Stanhope nic mi o nim nie napisał.
- No to o czym ci napisał?
- Prosił, Ň ebym zawiozła ten obraz do Walii i wr ħ czyła jednemu z jego przyjaciół.
- Wykluczone!
- Wykluczone! - orzekła Phoebe St. Clair, hrabina Dunleigh. - Nawet o tym nie wspominaj.
Omin ħ łoby ci ħ uroczyste otwarcie sezonu!
- Komu zale Ň y na kilku idiotycznych balach?!
- Idiotycznych?! Ivy, nie pozwol ħ , by moja córka...
- No, no, mamo! Nie irytuj si ħ . - Ivy poklepała wzburzon Ģ hrabin ħ po ramieniu. - Przecie Ň to
tylko krótki wyjazd, a nie zerwanie zar ħ czyn!
- Nie mów takich strasznych rzeczy, Ivy!
- Tylko Ň artowałam.
- Z pewnych spraw nie wolno Ň artowa ę ! Doskonale wiesz, Ň e musisz pierwsza i Ļę do ołtarza.
Dopiero wtedy zaczniemy szuka ę odpowiedniego m ħŇ a dla Georginy.
Ivy po Ň ałowała, Ň e nie mo Ň e zamieni ę si ħ na miejsca z młodsz Ģ siostr Ģ .
- Obiecałam przecie Ň , Ň e wyjd ħ za lorda Wynbrooke'a.
- Strasznie długo zwlekali Ļ my z oficjalnym ogłoszeniem waszych zar ħ czyn. - Hrabina
nerwowo wymachiwała wachlarzem. - Co ludzie o nas powiedz Ģ ?!
- Nic nie powiedz Ģ , bo zar ħ czyny nie zostały jeszcze ogłoszone. A ja wróc ħ za dwa, trzy
tygodnie. - Ivy podniosła si ħ z sofy i podeszła do okna. Spojrzała na zachód. Bardzo chciała
wyjecha ę , ale mama robiła trudno Ļ ci. Jak j Ģ przekona ę ...? I nagle doznała ol Ļ nienia. - Taka
byłam pewna, Ň e sprawi ħ ci rado Ļę , spełniaj Ģ c pro Ļ b ħ twego dawnego przyjaciela...! No, có Ň ...
myliłam si ħ . Wida ę niewiele dla ciebie znaczył.
Lady Dunleigh westchn ħ ła: „Kochany Harold...!", wyj ħ ła chusteczk ħ i przytkn ħ ła j Ģ do oczu.
Cho ę podziw Ivy dla rodzicielki wzrósł, odk Ģ d dowiedziała si ħ o jej młodzie ı czej miło Ļ ci,
bez skrupułów wykorzystała matczyne wspomnienia, by przeci Ģ gn Ģę j Ģ na swoj Ģ stron ħ .
Siadła znów przy matce i wzi ħ ła j Ģ za r ħ ce.
- Zaraz po moim powrocie powiadomimy cały Ļ wiat o naszych zar ħ czynach. Przysi ħ gam!
Pozwol ħ ci nawet wybra ę dla mnie toalet ħ na t ħ uroczysto Ļę .
Hrabina natychmiast si ħ rozpromieniła.
- Ju Ň j Ģ obmy Ļ liłam! Znalazłam kolor, który najlepiej pasuje do twej karnacji i podkre Ļ li twoje
oczy... Jaka szkoda, ņ e nie jeste Ļ blondynk Ģ jak twoja siostra!
Ivy odwróciła si ħ do okna, by ukry ę u Ļ miech triumfu. Có Ň z tego, Ň e ma nijakie włosy: ani
kruczoczarne, ani złote? Có Ň z tego, Ň e ma zwyczajne piwne oczy? Niech sobie Georgina
kolekcjonuje poematy na cze Ļę swej niebia ı skiej i złocistej urody!
- A jednak to wykluczone! Nie mog ħ sama z tob Ģ pojecha ę . Nie mog ħ nawet da ę ci do
towarzystwa pokojówki. Podczas twej nieobecno Ļ ci Georgina we Ņ mie udział w kilku balach...
Pokojówka b ħ dzie nam koniecznie potrzebna. Nie chcesz chyba, Ň eby twoja siostra poniosła
kl ħ sk ħ na samym pocz Ģ tku sezonu... tylko dlatego, Ň e zachciało ci si ħ Ģ ka ę po dzikich
bezdro Ň ach...
340075092.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin