36.pdf

(764 KB) Pobierz
24
www.mateusz.pl/ligamm
Rok IX nr 2 (36) 2001
Koszt egz.: 2,5 z³
ks. Artur Jerzy Katolo
ry w szerszym kontekcie odnosi siê
równie¿ do praktyk zatruwania orga-
nizmu kobiety w celu unikniêcia po-
czêcia nowego ¿ycia ludzkiego lub te¿
dokonania aborcji przy pomocy odpo-
wiednich mikstur. Tego rodzaju dzia-
³alnoci¹ trudnili siê bowiem magowie
lub tak zwani uzdrawiacze, co wi¹-
za³o siê w sposób naturalny dla tam-
tych czasów, z odpowiednim rytem
magicznym 6 . w. Pawe³ jednoznacz-
nie potêpi³ takie postêpowanie stwier-
dzaj¹c, ¿e ci, którzy siê takich rzeczy
dopuszczaj¹, królestwa Bo¿ego nie
odziedzicz¹ (Gal 5, 21).
w. Jan w Apokalipsie u¿ywa s³o-
wa pharmakeia (Ap 9, 20-21) na
oznaczenie czarów w zestawieniu
z zabójstwem oraz nierz¹dem, nato-
miast w Ap 21, 8 i Ap 22, 15 phar-
makon na okrelenie gularzy w ze-
stawieniu z rozpustnikami i zabójcami.
Nale¿y przypuszczaæ, ¿e czary, gu-
s³a (pharmakon) oraz gularze
(pharmakoi) odnosz¹ siê, tak jak w
Gal 5, 19-21, do u¿ywania mikstur
chemicznych maj¹cych zapobiec po-
czêciu dziecka lub maj¹cych na celu
wywo³anie wczesnego poronienia
Kontrola urodzeñ
w tradycji
chrzecijañskiej
(cz. I)
raktyka kontroli urodzin siêga
czasów bardzo odleg³ych. Ko-
biety w staro¿ytnym Egipcie
w celu unikniêcia poczêcia nowego ¿y-
cia ludzkiego stosowa³y tampony na-
s¹czone miodem i ¿ywicami drzew 1 .
Praktykowany by³ stosunek przerywa-
ny, który zosta³ potêpiony w Pimie
wiêtym (por. Rdz 38, 8-10). Stosowa-
no sterylizacjê, która w wiecie staro-
¿ytnych ¯ydów uznawana by³a za
czyn niegodny dla wyznawcy Boga
Jahwe, a przez to wy³¹czaj¹cy ze spo-
³ecznoci Izraela: Nikt, kto ma zgnie-
cione j¹dra [] nie wejdzie do zgro-
madzenia Pana (Pwt 23, 2). Dzia³anie
przeciwpoczêciowe uzyskiwano rów-
nie¿ przy pomocy odpowiednich mie-
szanek zió³. Praktykowano aborcjê,
czyli zabicie dziecka poczêtego w ³o-
nie matki. Soranus z Efezu (II w.) le-
karz-ginekolog w swoich pismach
przedstawia ca³y szereg sposobów za-
pobiegania ci¹¿y.
Te ró¿ne sposoby zapobiegania
poczêciu siê nowego ¿ycia ludzkiego
wi¹za³y siê czêsto z instytucj¹ prosty-
tucji sakralnej
.
Prostytucji sakralnej towarzyszy³y
ró¿nego rodzaju mi³osne i uzdra-
wiaj¹ce czary. Znane by³y magiczne
zaklêcia, które wraz z odpowiednim
wywarem z zió³ mia³y zapobiegaæ po-
czêciu nowego ¿ycia ludzkiego
3
. Je¿eli
zawiod³y czary, praktykowano abor-
cjê. Dlatego miêdzy innymi Hipokra-
tes (zm. 370 r. przed Chr.) zobowi¹-
zywa³ przysiêg¹ adeptów sztuki
lekraskiej, ¿e nie bêd¹ uprawiali prak-
tyk aborcyjnych, gdy¿ s¹ to czyny nie-
godne lekarza 5 . Praktykê aborcji jak
równie¿ czarowanie w celu zapobie-
¿enia powstania nowego ¿ycia ludz-
kiego, pozostawiano wszelkiego ro-
dzaju magom.
Z greckim terminem pharmakeia
(³ac. veneficia) mo¿na siê spotkaæ
w Nowym Testamencie (Gal 5, 19-21;
Ap 9, 20-21; Ap 21, 8; Ap 22, 15). w.
Pawe³ Aposto³ wymieniaj¹c w Gal 5,
19-21 uczynki z cia³a wylicza wród
nich pharmakeia (³ac. veneficia),
oddane w jêzyku polskim jako czary.
W zestawieniu z kontekstem kul-
turowym czasów jemu wspó³czesnych
nale¿y przypuszczaæ, ¿e s³owo cza-
.
w. Jan jednoznacznie potêpia tego
rodzaju praktyki.
Interpretacja s³owa veneficia (gr,
pharmakeia, pol. czary, gus³a)
jako dzia³anie przeciwpoczêciowe lub
aborcyjne znajduje swoje potwierdze-
nie w odniesieniu do prawa Corneliu-
sa Sulli z roku 81 przed Chr. Lex Cor-
nelia de Sicariis et Veneficiis (Prawo
Korneliusza przeciwko bandytom
i trucicielom) skierowane by³o miêdzy
innymi przeciwko tym, którzy poda-
wali mikstury chemiczne (³ac. vene-
ficia) mog¹ce spowodowaæ mieræ
dziecka poczêtego
7
, która zwi¹zana by³a
z kultem bóstw mi³oci i p³odnoci.
Praktykowanie prostytucji sakralnej
wystêpowa³o u ludów staro¿ytnego
Wschodu i ³¹czone by³o z kultem ku
2
8
.
Dokoñczenie na s. 3
ISSN 1234 8112
P
czci Isztar (Babilonia i Asyria), Ana-
hity (dzisiejszy Iran, Azja Mniejsza,
Armenia), Kybele (Frygia) i Afrodyty
(Grecja, a szczególnie Korynt)
4
118156649.012.png 118156649.013.png
P RAKTYKA
Tylko temperatura
Proszê o odpowied: czy
bezpieczne jest stosowanie
NPR, je¿eli jedynym
wiarygodnym objawem jest
u mnie temperatura?
Przesz³am operacjê, która
praktycznie pozbawi³a mnie
wytwarzania luzu
w fizjologicznej iloci - jest
niezauwa¿alny. Na razie
stosowanie tej metody
oznacza dla nas sta³¹
wstrzemiêliwoæ
i frustracjê. Mamy ju¿ czworo
dzieci, z których dwoje
zosta³o poczêtych w dniach
uznanych przez metodê
za niep³odne.
p³odnoci przed jajeczkowaniem: naj-
pierw musimy odnotowaæ, kiedy wy-
pada³ najwczeniejszy dzieñ poowu-
lacyjnego wzrostu temperatury w co
najmniej szeciu ostatnich cyklach.
Jeli teraz od tego dnia odejmiemy 7
dni, to otrzymana liczba wskazuje nam
ostatni dzieñ niep³odnoci przed ja-
jeczkowaniem. Zasada ta sprawdza
siê bardzo dobrze tak¿e w krótkich
cyklach z krótk¹ faz¹ lutealn¹. Oczy-
wicie jeli w kolejnym cyklu zaob-
serwujemy wczeniejszy ni¿ dotych-
czas wzrost temperatury, wtedy dla
nastêpnego cyklu opieramy siê na tej
nowej obserwacji. Dla przyk³adu: je-
li w³acicielka poni¿szej karty w co
najmniej szeciu poprzednich cyklach
zaobserwowa³a najwczeniejszy
wzrost temperatury w dniu 17, to w
przedstawionym cyklu koniec fazy I
przypada w dniu 10 (17 minus 7). Ze
wzglêdu na to, ¿e nie mamy potwier-
dzenia ze strony objawu luzu, które-
go pojawienie siê sygnalizuje pocz¹-
tek okresu p³odnoci, mo¿emy cofn¹æ
siê jeszcze o jeden dzieñ.
Je¿eli za chodzi o wyznaczenie
pocz¹tku fazy III, czyli niep³odnoci
po jajeczkowaniu, to Liga Ma³¿eñstwo
Ma³¿eñstwu proponuje nastêpuj¹c¹
regu³ê: faza III rozpoczyna siê wieczo-
rem czwartego dnia wzrostu tempera-
tury, przy czym trzy ostatnie tempera-
tury musz¹ le¿eæ co najmniej na
poziomie wy¿szym (0,2 stopnia Cel-
sjusza nad poziomem ni¿szym o wy-
znaczaniu poziomu ni¿szego i wy¿sze-
go mo¿na przeczytaæ w ksi¹¿ce Sztuka
NPR na stronie 145).
Jeli ma³¿onkowie maj¹ szczególnie
istotne powody dla unikniêcia poczê-
cia, mog¹ zastosowaæ dla wyznaczenia
pocz¹tku niep³odnoci poowulacyjnej
regu³ê, któr¹ polecamy osobom odsta-
wiaj¹cym doustne rodki antykoncep-
cyjne: faza III zaczyna siê wieczorem
pi¹tego dnia wzrostu temperatury -
z takim samym zastrze¿eniem jak po-
przednio: trzy ostatnie temperatury
musz¹ znajdowaæ siê na poziomie wy-
¿szym - tak¹ w³anie sytuacjê widzimy
na zamieszczonej poni¿ej karcie.
Gdy decydujemy siê polegaæ tylko
na obserwacji temperatury, powinni-
my mierzyæ j¹ regularnie, o sta³ej
porze, pamiêtaj¹c o tym, ¿e dni z tem-
peraturami zak³óconymi (np. przez
chorobê) opuszczamy i nie bierzemy
ich pod uwagê w interpretacji cyklu.q
iga Ma³¿eñstwo Ma³¿eñstwu
uczy na swoich kursach meto-
dy objawowo termicznej
i poleca j¹ jako wysoce skuteczny spo-
sób rozpoznawania p³odnoci, bowiem
wzajemne potwierdzanie siê objawów
luzu i temperatury daje lepsz¹ mo¿li-
woæ dok³adnej interpretacji cyklu.
Zdarzaj¹ siê jednak sytuacje takie jak
w przypadku autorki powy¿szego py-
tania, kiedy z jakich wzglêdów nie
jest mo¿liwa na przyk³ad obserwacja
luzu. Nie oznacza to jednak, ¿e nie
da siê wówczas stosowaæ metod NPR,
poniewa¿ równie¿ samo systematycz-
ne i staranne mierzenie temperatury
mo¿e dostarczyæ nam informacji po-
zwalaj¹cych zinterpretowaæ cykl. Ba-
dania nad wykorzystaniem pomiarów
podstawowej temperatury cia³a dla
rozpoznawania p³odnoci by³y prowa-
dzone wczeniej ni¿ zosta³a opracowa-
na metoda oparta na obserwacji luzu.
Na szczególn¹ uwagê zas³uguj¹ tu
zw³aszcza prace niemieckiego lekarza
G.K. Doeringa. Opracowa³ on metodê
termiczn¹, czyli opieraj¹c¹ siê wy³¹cz-
nie na interpretacji przebiegu wykre-
su temperatury w trakcie cyklu. Na
u¿ytek naszych kursów zaczerpnêli-
my z niej regu³ê s³u¿¹c¹ do wyzna-
czania koñca fazy I, czyli okresu nie-
Maciej Tabor
Jeli macie Pañstwo karty obserwacji
ilustruj¹ce trudne do interpretacji cykle,
przylijcie je do nas - ich omówienie na ³amach
Fundamentów Rodziny pomo¿e innym;
zyskamy w ten sposób tak¿e ciekawy materia³
badawczy. Oczywicie zapewniamy dyskrecjê
i anonimowoæ.
5
2
6
1
4
3
2
Fundamenty Rodziny nr 2(36)/2001
L
118156649.014.png 118156649.015.png 118156649.001.png 118156649.002.png 118156649.003.png 118156649.004.png
E TYKA
Kontrola urodzeñ
w tradycji chrzecijañskiej
Przypisy:
1. Por. S. Leone, Lineamenti di bioetica,
Palermo 1987, s. 83. 2. Por. Contracep-
tion, w: The New Encyclopedia Britanni-
ca, Chicago 1998, s. 587. 3. Por. Prosty-
tucja sakralna, w: Leksykon PWN,
Warszawa 1971, s. 947. 4. Por. Contra-
ception, w: dz. cyt., s. 587. 5. Por. A. Haus-
sler, The Rebelion of the Theologians: The
Deadly Consequences, Washington 1986,
s. 1. 6. Por. I. Carrasco de Paula, Il ri-
spetto dovuto allembrione umano: pro-
spettiva storico-dottrinale, w: Pontificia
Accademia Per La Vita, Identita e statuto
dellembrione umano, Citta del Vaticano
1998, s. 11. Por. tam¿e z przypisem nr 8.
7. Por. tam¿e. 8. Por. tam¿e.
Dokoñczenie ze s. 1
nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana,
a Pan dla cia³a []. Czy¿ nie wiecie,
¿e cia³a wasze s¹ cz³onkami Chrystu-
sa? Czy¿ wzi¹wszy cz³onki Chrystusa
bêdê je czyni³ cz³onkami nierz¹dnicy?
Przenigdy! Albo czy¿ nie wiecie, ¿e ten,
kto ³¹czy siê z nierz¹dnic¹, stanowi z
ni¹ jedno cia³o? Bêd¹ bowiem jak
jest powiedziane dwoje jednym cia-
³em. []. Czy¿ nie wiecie, ¿e cia³o
wasze jest wi¹tyni¹ Ducha wiêtego,
który w was jest, a którego macie od
Boga, i ju¿ nie nale¿ycie do samych sie-
bie? Za wielk¹ bowiem cenê zostalicie
nabyci! Chwalcie wiêc Boga w waszym
ciele! (1Kor 6, 13. 15-16. 19-20).q
W pierwszych wiekach chrzeci-
jañstwa, w po¿yciu p³ciowym ma³¿on-
ków widziano aspekt jednocz¹co - pro-
kreacyjny; akty ma³¿eñskie stanowi³y
sposób realizacji Bo¿ego nakazu:
B¹dcie p³odni i rozmna¿ajcie siê,
abycie zaludnili ziemiê i uczynili j¹
sobie poddan¹ (Rdz 1, 28). Dlatego
uciekanie siê ma³¿onków do rodków
antykoncepcyjnych lub wczesnopo-
ronnych uznawano za dzia³anie
sprzeczne z prawem Bo¿ym. Tak samo
wszelkiego rodzaju praktykowanie
aktów p³ciowych poza ma³¿eñstwem
spotyka³o siê z dezaprobat¹, w myl
s³ów w. Paw³a Aposto³a: Ale cia³o
Autor jest doktorem bioetyki i pracuje w In-
stytcie Jana Paw³a II na KUL-u oraz w redak-
cji kwartalnika Ethos.
(Dokoñczenie w nastêpnym numerze)
MEDIA
szansa czy zagro¿enie?
Niestety, z moich obserwacji (pra-
cujê w szkole redniej) wynika, ¿e
czêæ rodziców nie interesuje siê tym,
co ich pociechy ogl¹daj¹ w wolnych
chwilach (TV, Internet). Mo¿na to t³u-
maczyæ zapracowaniem rodziców, ale
czy to do koñca przekonuje?
To w rodzinnym domu dzieci i m³o-
dzie¿ powinny czerpaæ wzorce zacho-
wañ. To w domu powinny byæ uczone
dialogu i miêdzyludzkiej komunikacji.
Dziêki telewizji, radiu, Internetowi
mamy dostêp do ró¿nych zdobyczy
kultury, nauki, techniki. Tylko ¿e nie
zawsze potrafimy z tej papki progra-
mowej wybraæ wartociowe programy
doros³ym, ale te¿ dzieciom i m³odzie-
¿y brak czêsto medialnej edukacji.
rodki masowego przekazu mog¹
siê przyczyniæ do rozwoju intelektu-
alnego, emocjonalnego, lecz mog¹ te¿
ten rozwój skutecznie hamowaæ.q
Bo¿ena Kuku³owicz
ragnê siê podzieliæ spostrze¿e-
niami na temat mediów i ich od-
dzia³ywania na dzieci i m³o-
dzie¿.Kiedy kilka lat temu Jerzy
Owsiak rozpoczyna³ akcjê Wielkiej or-
kiestry wi¹tecznej Pomocy, pewnie
ma³o osób myla³o,¿e jego has³o:
Róbta, co chceta przyniesie wiele
gorzkich owoców. Takie i inne rozre-
klamowane przez telewizjê osobowo-
ci maj¹ du¿y wp³yw na kszta³towa-
nie siê postaw dzieci i m³odzie¿y. Do
tych grup wiekowych naj³atwiej jest
trafiæ przez zakamuflowan¹ grê s³ów.
O faktach mówi siê ogólnikowo, tyl-
ko uwa¿ny widz mo¿e co odczytaæ
miêdzy wierszami.
W dniach 18 20 maja tego roku
odby³ siê w Warszawie Miêdzynaro-
dowy Kongres O godnoæ dziecka,
nad którym patronat medialny objê³a
Telewizja Puls. Nie mog³o tu zabrak-
n¹æ g³osów na temat roli mediów
w procesie wychowania m³odego po-
kolenia. Wnioski z tych wypowiedzi
nie s¹ jednak optymistyczne. Jaros³aw
Sellin, cz³onek Krajowej Rady Radio-
fonii i Telewizji, w sposób rzeczowy
i przekonuj¹cy mówi³ o oddzia³ywa-
niu mediów na dzieci i m³odzie¿.
Od momentu wprowadzenia w te-
lewizji polskiej oznaczeñ programów
(...) zdarzy³y siê ju¿ swoiste manipu-
lacje. Przyk³adowo w jednym z pro-
gramów TV film emitowany by³ ze
znakiem zielonym, a za tydzieñ w tym
samym programie ten sam film nada-
no ze znaczkiem czerwonym. (...)
O tym, ¿e zarówno telewizja publicz-
na jak i stacje prywatne obni¿aj¹ loty,
nie muszê chyba nikogo przekonywaæ.
Wystarczy wspomnieæ bezkrytycznie
reklamowany w TVN program Wielki
Brat czy pseudokomediê wiat we-
d³ug Kiepskich w TV4. Prymitywne
dialogi rozmówców, brak jakiejolwiek
motywacji, by przekazaæ ogólnoludzkie
wartoci, takie jak prawda, piêkno, mi-
³oæ. Autorzy tych i podobnych progra-
mów próbuj¹ wmówiæ, ¿e Polak to osi-
³ek, który wolny czas spêdza przed
telewizorem, popijaj¹c piwo.
DRODZY CZYTELNICY
Napiszcie, jak w swoich rodzinach radzicie
sobie z korzystaniem przez dzieci z telewizji,
video, komputera; czy zauwa¿acie jaki wp³yw
tych mediów na wasze pociechy? Najciekaw-
sze listy opublikujemy, a sporód ich autorów
wybierzemy jedn¹ osobê, która otrzyma szeæ
kolejnych numerów Fundamentów Rodziny.
Fundamenty Rodziny nr 2(36)/2001
3
P
118156649.005.png 118156649.006.png
 
M A£¯EÑSTWO
Z najnowszej ksi¹¿ki Jacka Pulikowskiego
Wartoæ
wspó³¿ycia
ma³¿eñskiego
Warunki do wpó³¿ycia
Wchodzimy na teren wyj¹tkowo
delikatny. Mo¿na bowiem sformu³o-
waæ szereg obiektywnie prawdziwych
twierdzeñ ogólnych, lecz jednoczenie
- jestem o tym g³êboko przekonany -
wrêcz nie wolno nakazywaæ jedynie
s³usznych sposobów czy technik po-
stêpowania. Nakazy w tej dziedzi-
nie naruszaj¹ bowiem intymnoæ ma³-
¿eñstwa i próbuj¹ odebraæ ma³¿onkom
prawo do nieskrêpowanej indywidu-
alnej, jedynej i niepowtarzalnej twór-
czoci na tym piêknym terenie. Oczy-
wicie, wolno przekazywaæ wiedzê,
wolno udzielaæ rad i podpowiedzi
zw³aszcza tym, którzy prze¿ywaj¹
trudnoci i o pomoc prosz¹, natomiast
w ¿adnym razie nie wolno nikomu
narzucaæ sposobów i technik postêpo-
wania. Podanie pewnych prawd ogól-
nych mo¿e okazaæ siê dla wielu po-
mocne. Do takich prawd ogólnych
nale¿y koniecznoæ przygotowania,
wa¿na zw³aszcza dla kobiety. Dla ko-
biety wa¿na jest w bezporednim przy-
gotowaniu do wspó³¿ycia tak zwana
gra wstêpna, czyli czu³e bodce s³u-
chowe i bardzo delikatny dotyk. Zde-
cydowanie uwa¿am, ¿e tego, jaki on
ma byæ, lepiej dowiedzieæ siê od w³a-
snej ¿ony ni¿ z nawet najbardziej kom-
petentnych naukowych opracowañ. Po
pierwsze dlatego, ¿e opracowania te,
si³¹ rzeczy, dotycz¹ kobiety urednio-
nej i nie uwzglêdniaj¹, bo nie mog¹,
indywidualnoci konkretnej ¿ony, a po
drugie poznawanie ¿ony z ksi¹¿ki
jest po prostu nieciekawe. O ile¿ piêk-
niej i atrakcyjniej jest poznawaæ sie-
bie nawzajem na ¿ywo, nawet gdy-
by to poznawanie mia³o trwaæ bardzo
d³ugo i wcale niekoniecznie iæ do celu
najkrótsz¹ drog¹. Przecie¿ dla wê-
drowca najpiêkniejsza droga na szczyt
wcale nie prowadzi w linii prostej.
Prawdziwy wêdrowiec równie cieszy
siê zdobyciem szczytu, jak wszystkim,
co napotka³, widzia³ i prze¿y³ po dro-
dze, równie¿ pokonanymi trudnocia-
mi. Za nic w wiecie nie pozwoli³by siê
zawieæ na szczyt helikopterem, bo
ogl¹dane widoki nie zaprawione trudem
i potem nie smakowa³yby tak samo.
Dla ¿ony gr¹ wstêpn¹ jest tak na-
prawdê ca³e ¿ycie i wszystko, co j¹
spotka³o ze strony mê¿a. Choæ mo¿e
to niektórym wydawaæ siê dziwne,
a mo¿e nawet nieprawdopodobne, to
czyny mê¿a, zw³aszcza dokonania
na polu p³ciowoci, z czasów, gdy jesz-
cze nie zna³ ¿ony, mog¹ j¹ (i jego tak-
¿e) blokowaæ w sytuacji wspó³¿ycia.
¯ona bowiem nie potrafi wyrwaæ
wspó³¿ycia z ca³ego kontekstu co-
dziennoci.
Drug¹ zasad¹ ogóln¹ jest wymóg
odpowiednio d³ugiego czasu trwania
wspó³¿ycia. Z jednej strony istnieje
pewien obiektywnie potrzebny czas do
umo¿liwienia uruchomienia pe³nej re-
akcji w ciele kobiety. Mo¿na jedno-
znacznie oceniæ po fakcie, czy czas
wspó³¿ycia by³ wystarczaj¹cy. Je¿eli
w pe³ni nast¹pi³a mo¿liwa reakcja cia-
³a, to znaczy, ¿e czas by³ dostatecznie
d³ugi. Je¿eli jednak nie nast¹pi³a, nie
wiemy, czy czas by³ zbyt krótki, czy
nie zosta³y spe³nione inne potrzebne
warunki. Mê¿czynie tak¿e jest po-
trzebny pewien czas, lecz jest on wie-
lokrotnie (!) krótszy.
Z drugiej strony, jest potrzebny
pewien czas, by mog³o nast¹piæ zado-
wolenie ze spotkania dwojga osób. Ju¿
nie tylko po to, by zd¹¿y³y zareago-
waæ cia³a. Nie mo¿na tu podaæ ¿adnej
uniwersalnej normy, jedynym potwier-
dzeniem bowiem spe³nienia tego wa-
runku jest subiektywne odczucie oboj-
ga, ¿e spotkanie trwa³o dostatecznie
d³ugo. Z pewnoci¹ jednak nie powin-
no to byæ spotkanie popieszne, bo ta-
kie w ka¿dej dziedzinie jest si³¹ rze-
czy powierzchowne i pozostawia
nieprzyjemny niedosyt.
Kolejnym wymogiem ogólnym ja-
koci spotkania ma³¿onków jest zadba-
nie o to, by mo¿liwie ca³kowicie za-
pomnieæ o nêkaj¹cych ich sprawach
i problemach codziennoci. Po to, by
byæ nie tylko cia³em, ale i duchem
wy³¹cznie dla siebie. Wobec frapuj¹-
cej rzeczywistoci, tempa ¿ycia, du-
¿ych problemów i emocji, jakie niesie
brutalna i bezwzglêdna codziennoæ,
spe³nienie tego wymogu wcale nie jest
³atwe. Czasem bywa wrêcz niemo¿li-
we... Nie znaczy to jednak, by nie
troszczyæ siê uczciwie o tê sprawê.
W skrajnych wypadkach lepiej
w ogóle zaniechaæ wspó³¿ycia ni¿
wspó³¿yæ, stale pamiêtaj¹c i martwi¹c
siê np. awantur¹ i rachunkiem za dzi-
siejsze zalanie mieszkania s¹siadów
piêtro ni¿ej.
Mo¿na pokusiæ siê wreszcie o sfor-
mu³owanie zasady ogólnej, któr¹ ro-
boczo nazwê komfortem fizycznym.
Chodzi o to, by warunki wspó³¿ycia
spe³nia³y wymogi elementarnej wygo-
dy. Ot, choæby to, by ³ó¿ko by³o do-
statecznie du¿e i nie by³o ani za twar-
de, ani za miêkkie. Samo u³o¿enie cia³
w czasie wspó³¿ycia mo¿e byæ bardziej
lub mniej komfortowe. Có¿, w tej dzie-
dzinie kultura u¿ycia podpowiada
najró¿niejsze pozycje, które z wy-
god¹ nie maj¹ nic wspólnego, a przy-
pominaj¹ raczej sztuki cyrkowe.
Dokoñczenie obok
4
Fundamenty Rodziny nr 2(36)/2001
118156649.007.png 118156649.008.png 118156649.009.png
M A£¯EÑSTWO
Niestety s¹ tacy, którzy zwiedzeni
atrakcyjnoci¹ tych propozycji skon-
centrowali siê na konfiguracjach cia³
i w tym w³anie szukaj¹ zadowolenia
i satysfakcji, a potem dziwi¹ siê, ¿e
wszystko ich nudzi - bo có¿ wiêcej
mo¿na wymyliæ. Ka¿de spotkanie lu-
dzi wymaga pewnego komfortu. Trud-
no siê np. rozmawia, bêd¹c powieszo-
nym za nogê na lampie - niektóre
proponowane pozycje wspó³¿ycia s¹
mniej wiêcej tego rodzaju.
Czy zatem nie wolno mówiæ o u³o-
¿eniu cia³ w trakcie wspó³¿ycia? Tego
nie powiedzia³em. Mo¿na mówiæ na-
wet bardzo konkretnie o pozycjach
wspó³¿ycia. Powinny to byæ rzetelne
informacje typu: w tradycyjnej dla
naszej kultury pozycji, w której mê¿-
czyzna spoczywa swym cia³em na cie-
le kobiety le¿¹cej na wznak, mo¿na
dostrzec szereg niedogodnoci. Jedn¹
z nich jest napiêcie miêniowe mê¿-
czyzny lub (i) trud dwigania ciê¿aru
jego cia³a przez kobietê. Okolicznoci
te utrudniaj¹ przed³u¿anie czasu
wspó³¿ycia tak potrzebnego kobiecie.
Ponadto trudno jest w tej pozycji
przed³u¿aæ zjednoczenie narz¹dów
rozrodczych po ust¹pieniu wzwodu
w nastêpstwie wytrysku nasienia (eja-
kulacji). To przed³u¿enie pomagaæ
mo¿e kobiecie w spokojnym roz³ado-
waniu napiêcia i w pe³niejszym zado-
woleniu ze wspó³¿ycia. Niektóre ko-
biety ponadto le odbieraj¹ takie
u³o¿enie cia³, kojarz¹c je ze sw¹ pod-
leg³oci¹ i fizyczn¹ dominacj¹ mê¿-
czyzny. Rzecz jasna powy¿szych uwag
w ¿adnym razie nie powinno siê trak-
towaæ jako zakazu takiego sposobu
wspó³¿ycia. Wiêcej, nale¿y podkreliæ,
¿e wiele ma³¿eñstw w ten i tylko w ten
sposób wspó³¿y³o przez ca³e ¿ycie
i bardzo siê nim radowa³o (i nadal ra-
duje). Takie u³o¿enie cia³ ma równie¿
zalety. Umo¿liwia np. spojrzenie twa-
rz¹ w twarz, tak wa¿ne w ka¿dym
bliskim spotkaniu ludzi. Mo¿na by
nawet zaryzykowaæ twierdzenie, ¿e to
spojrzenie twarz¹ w twarz jest nie-
zbêdnym elementem komunii osób.
Z drugiej strony, ma³¿eñstwu prze-
¿ywaj¹cemu np. k³opoty ze wzwodem
czy ze zbyt szybkim wytryskiem na-
sienia (doæ powszechny problem),
mo¿na podpowiedzieæ u³o¿enie cia³,
które wielu ma³¿eñstwom w powy¿-
szej sytuacji pomog³o. Chodzi o u³o-
¿enie na bokach, prostopadle do siebie
i przeplecenie siê nogami. Niektórzy
podpowiadaj¹ zarzucenie obu nóg ¿ony
na biodra mê¿a. U³o¿enie to pozosta-
wia mo¿liwoæ spojrzenia twarz¹ w
twarz a nie wymaga napiêcia miênio-
wego i pozwala na pozostanie w zjed-
noczeniu równie¿ po ust¹pieniu
wzwodu. Podawanie bardzo szczegó-
³owych opisów technicznych i ilustra-
cji graficznych nie uwa¿am jednak za
konieczne. Ka¿de ma³¿eñstwo, korzy-
staj¹c ewentualnie z podpowiedzi, samo
powinno siê ostatecznie dopasowaæ
i znaleæ dla siebie najlepsze i najwy-
godniejsze u³o¿enie, w którym w pe³ni
mog³oby siê cieszyæ radoci¹ spotka-
nia ma³¿eñskiego.q Jacek Pulikowski
WARTO CZYTAÆ
PULIKOWSKIEGO!
Najnowsza ksi¹¿ka znanego ju¿ na-
szym czytelnikom Jacka Pulikowskie-
go mia³a nosiæ tytu³ Warto uprawiæ
seks, czyli o pielêgnowaniu p³ciowo-
ci, nawi¹zuj¹cy do poprzednich ksi¹-
¿ek tego autora. Zmiana na: Wartoæ
wspó³¿ycia ma³¿eñskiego zosta³a
podyktowana jak czytamy w przed-
mowie: ... kompromisem ze wzglêdu
na tych czytelników, których powierz-
chowne odczytanie tytu³u i skojarze-
nia z wulgarnym uprawianiem seksu
zmyli³oby i zniechêci³o do przeczyta-
nia ksi¹¿ki. Prawdziwy sens zamierzo-
nego pierwotnie tytu³u mia³ w³anie
rzeciwstawiæ siê wulgarnoci w patrze-
niu na p³ciowoæ i wskazywaæ na ko-
niecznoæ ucz³owieczenia go przez
trud uprawy. Dalej autor pisze: Je-
¿eli kto pragnie prze¿ywaæ radosæ
g³êbok¹, prawdziwie ludzk¹ (...) p³y-
n¹c¹ ze zjednoczenia cielesnego z
ukochan¹ osob¹ drugej p³ci wspó³-
ma³¿onkiem musi ten seks ucz³o-
wieczyæ. Musi (nie ma innego wyjcia)
podj¹æ trud uprawy, musi zapewniæ
odpowiedni klimat, by z pierwotnej
d¿ungli uczyniæ pe³en piêkna i harmo-
nii, owocuj¹cy szczêciem ogród.
Dla kogo jest ta ksi¹¿ka? Przede
wszystkim dla ma³¿onków pragn¹cych
wiadomie i g³êboko prze¿ywaæ chwile
intymnej bliskoci, a tak¿e dla narze-
czonych szukaj¹cych drogowskazów
na wspólna drogê ¿ycia. Autor wycho-
dzi z za³o¿enia, ¿e nikt nie proszony
nie ma ¿adnych uprawnieñ do nrzu-
cania ma³¿eñstwu, jak musi postê-
powaæ w tej subtelnej, intymnej dzie-
dzinie ¿ycia. Zapisanie dalszych
kartek tej ksi¹¿ki to ju¿ zadanie do-
mowe dla ka¿dego ma³¿eñstwa od-
dzielnie. Odrobiæ je trzeba pracowicie,
lecz samodzielnie, bez ci¹gania, bo
tylko wtedy mo¿na mówiæ o prawdzi-
wej twórczoci. Wszelkie indywidual-
ne przypadki pozostaj¹ do rozpraco-
wania przez ka¿de z ma³¿eñstw
osobno w oazie spokoju ma³¿eñskiej
intymnoci pisze na zakoñczenie
Jacek Pulikowski. Gor¹co zachêca-
my do przeczytania ksi¹¿ki ponañ-
skiego autora i do kupienia jej ko-
mu bliskiemu w lubnym prezencie
zamówienia na s. 15 lub przez In-
ternet: www.mateusz.pl/ligamm/
sklepik/katalog.html. q
Autor jest ojcem trójki dzieci i wyk³adowc¹
w Studium Rodziny przy Papieskim Wydziale
Teologicznym w Poznaniu. Fragment pocho-
dzi z ksi¹¿ki Wartoæ wspó³¿ycia ma³¿eñskie-
go, Inicjatywa Wydawnicza Jerozolima, Po-
znañ 2001.
Formularz zamówieñ na s. 15.
Polecamy ksi¹¿kê ks. Artura J. Katolo:
EMBRION LUDZKI - OSOBA CZY RZECZ?
Status i moralne prawa nienarodzonego we w³oskiej literaturze
teologiczno - bioetycznej po Soborze Watykañskim II
Wielkim wyzwaniem dla bioetyków, a tak¿e teologów - moralistów, pozostaje
zagadnienie manipulacji genetycznych, takich jak klonowanie, sztuczne zap³odnienie
i eksperymenty na embrionach. Autor ksi¹¿ki - doktor teologii moralnej, bioetyk w
niezwykle wnikliwy sposób przedstawia najwa¿niejsze aspekty refleksji w³oskich
moralistów i bioetyków, nad statusem embrionu ludzkiego oraz jego moralnymi
prawami. Ksi¹¿ka jest obiektywn¹ prezentacj¹ katolickiego punktu widzenia na temat
statusu i moralnych praw bytu ludzkiego - szczególnie aktualn¹ w kontekcie
niedawnej dyskusji wokó³ badañ na komórkach macierzystych.
Zamówienia na s. 15
Fundamenty Rodziny nr 2(36)/2001
5
118156649.010.png 118156649.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin