Silverberg Robert - Prądy czasu.pdf
(
915 KB
)
Pobierz
Silberberg_Robert_-_Prady_czasu
ROBERT
SILVERBERG
P
R
Ą
DY CZASU
(
PRZEŁO
ś
YŁ
:
K
RZYSZTOF
S
OKOŁOWSKI
)
SCAN-
DAL
Anne McCaffrey - przyjaciółce w potrzebie
1.
Mój guru Sam był czarny jak smoła; w
ś
ród przodków, licz
ą
c pod pr
ą
d, miał najpierw
niewolników, a potem królów. A co z moimi przodkami? Wie
ś
niacy z pokolenia na pokolenie,
umieraj
ą
cy z mord
ę
gi? Konspiratorzy, buntownicy, uwodziciele, szermierze, złodzieje, zdrajcy,
alfonsi, ksi
ąŜę
ta, uczeni, ksi
ęŜ
a, którzy porzucili Boga, tłumacze z ghegu i toska, kurtyzany,
handlarze figurkami z ko
ś
ci słoniowej, kucharze barowi, lokaje, maklerzy, fałszerze pieni
ę
dzy? Ach,
wszyscy, których nie znam i nigdy nie poznam, których krew i limfa płynie mi w
Ŝ
yłach, których
geny nosz
ę
, jak
Ŝ
e chciałem was pozna
ć
! Niezno
ś
na była mi my
ś
l o tym,
Ŝ
e co
ś
oddziela mnie od mej
przeszło
ś
ci. Pragn
ą
łem nosi
ć
t
ę
przeszło
ść
ze sob
ą
jak garb, z którego mo
Ŝ
na czerpa
ć
w czasie suszy.
- Daj si
ę
nie
ść
pr
ą
dom czasu - powiedział mi Sam, mój guru.
Posłuchałem go. I tak trafiłem w cały ten interes z podró
Ŝ
ami w czasie.
Skakałem pod pr
ą
d. Widziałem tych, którzy czekali na mnie w przeszłych tysi
ą
cleciach.
Przeszło
ść
przyciska mnie do ziemi jak garb.
Pulcheria!
Praprapra... i tak dalej babcia!
Gdyby
ś
my si
ę
nie spotkali...
Gdybym nie wszedł do tego sklepu ze słodyczami i przyprawami...
Gdyby ciemne oczy, oliwkowa skóra i strome piersi nic dla mnie nie znaczyły, Pulcherio...
Moja miło
ś
ci. Moja nami
ę
tna antenatko.
Ś
ni
ę
o tobie t
ę
skne sny. Wołasz do mnie ze
ś
wiata
obecnego pod pr
ą
dem.
2.
Był czarny. Bez w
ą
tpienia czarny. Jego rodzina pracowała nad t
ą
czerni
ą
przez pi
ęć
czy sze
ść
pokole
ń
, od chwili narodzin ruchu Afro Revival. Pomysł polegał na tym,
Ŝ
eby oczy
ś
ci
ć
gonady z
genów znienawidzonych nadzorców niewolników, które to geny w wielkich ilo
ś
ciach przenikn
ę
ły w
lini
ę
Sama i nie tylko Sama. Massa miał czas si
ę
zabawi
ć
, miał na to jakie
ś
dwie
ś
cie lat mi
ę
dzy XVII
a XIX wiekiem. Od mniej wi
ę
cej 1960 roku przodkowie Sama zacz
ę
li jednak pracowa
ć
nad
odczynieniem czarów białych diabłów, sypiaj
ą
c tylko z czerni
ą
skóry i g
ę
stw
ą
kr
ę
conych włosów.
S
ą
dz
ą
c ze zdj
ęć
, rozpocz
ę
ło si
ę
od praprababci jak kawa z mlekiem. Babunia po
ś
lubiła hebanowego
studenta z Zambii... Zambii? No, w ka
Ŝ
dym razie z którego
ś
z tych zabawnych tymczasowych
pa
ń
stw. Ich najstarszy syn wybrał sobie nubijsk
ą
ksi
ęŜ
niczk
ę
, ich córka wielkiego czarnego byczka z
Missisipi, ich...
- Po
ś
wi
ę
cali si
ę
jak diabli, dzi
ę
ki czemu mój dziadek był ju
Ŝ
całkiem przyzwoicie br
ą
zowy -
powiedział mi Sam - ale i tak wygl
ą
dał na kundla. Przyciemnili
ś
my rodzinny kolor o co najmniej trzy
odcienie, ale do czystej krwi nadal sporo nam brakowało. I nagle urodził si
ę
mój ojciec. Jasna skóra,
garbaty nos, cienkie wargi kundlas, potwór. Genetyka zakpiła sobie ze szczerych marze
ń
biednych,
wydziedziczonych Afrykanów. Tatko poszedł wi
ę
c do salonu genspirali, gdzie wyci
ę
li mu białe
geny. W cztery godziny dopi
ą
ł celu, czego przodkowie nie potrafili osi
ą
gn
ąć
przez osiemdziesi
ą
t lat.
I takiego mnie widzisz, czarnego i pi
ę
knego.
Sam miał jakie
ś
trzydzie
ś
ci pi
ęć
lat. Ja - dwadzie
ś
cia cztery. Wiosn
ą
pi
ęć
dziesi
ą
tego
dziewi
ą
tego mieszkali
ś
my razem w dwupokojowym mieszkanku w Dolnym Nowym Orleanie.
Mieszkanie tak naprawd
ę
nale
Ŝ
ało do Sama, ale mój guru zaprosił mnie do siebie za połow
ę
czynszu,
kiedy dowiedział si
ę
,
Ŝ
e nie mam gdzie spa
ć
. Pracował wtedy w pałacu nochali.
Ja wła
ś
nie wysiadłem z kapsuły z Nowszego Jorku. Pracowałem tam jako trzeci ni
Ŝ
szy
upowa
Ŝ
niony urz
ę
dnik s
ą
dowy przy s
ę
dzim ni
Ŝ
szym Jeszcze Wy
Ŝ
szego Najwy
Ŝ
szego S
ą
du Okr
ę
gu
Manhattan Górny. Prac
ę
t
ę
załatwiła mi oczywi
ś
cie polityczna protekcja. Po upowa
Ŝ
nionych
urz
ę
dnikach s
ą
dowych nie oczekuje si
ę
my
ś
lenia, bo my
ś
lenie ludzi irytuje my
ś
l
ą
ce komputery. Po
o
ś
miu dniach sp
ę
dzonych w towarzystwie s
ę
dziego ni
Ŝ
szego moja cierpliwo
ść
Si
ę
wyczerpała.
Wskoczyłem do pierwszej kapsuły na południe, zabieraj
ą
c ze sob
ą
wszystkie me ziemskie dobra, a
mianowicie flasz tło z
ę
bów, usuwacz pryszczy, klucz do głównego wej
ś
cia informatycznego, ostatni
wydruk stanu konta kciukowego, dwie zmiany bielizny i bizanty
ń
sk
ą
monet
ę
na szcz
ęś
cie, złot
ą
nomizm
ę
z czasów Aleksego I. Wysiadłem w Nowym Orleanie. Łaziłem tu i tam, a
Ŝ
przypadkiem
znalazłem si
ę
przed pałacem nochali na Ni
Ŝ
szej Bourbon Street, Poziom Trzeci. Przyznaj
ę
, w
przybytku tym zainteresowały mnie dwie dziewczyny, nurkuj
ą
ce w czym
ś
, co wygl
ą
dało jak koniak
- i okazało si
ę
koniakiem. Helen i Betsy; w przyszło
ś
ci, na krótki czas, mieli
ś
my si
ę
bardzo
zaprzyja
ź
ni
ć
. W czasach atomowych nazywano by je atrakcj
ą
lokalu. Uzbrojone w maski skrzelowe
prezentowały sw
ą
cudown
ą
nago
ść
przechodniom, obiecuj
ą
c im orgiastyczne rozkosze i nigdy jako
ś
nie spełniaj
ą
c obietnic. Patrzyłem, jak kr
ę
c
ą
powolne kółka, trzymaj
ą
c si
ę
nawzajem za lewe piersi;
od czasu do czasu jakie
ś
smukłe udo w
ś
lizgiwało si
ę
mi
ę
dzy lida Helen lub Betsy, wła
ś
ciwie
wszystko jedno, potem dziewczyny u
ś
miechn
ę
ły si
ę
zapraszaj
ą
co, wi
ę
c wszedłem.
Sam wstał na powitanie. W butach na wysokim obcasie miał mniej wi
ę
cej trzy metry
wzrostu, ubrany za
ś
był w suspensorium i mnóstwo oliwy. S
ę
dzia ni
Ŝ
szy natychmiast by si
ę
w nim
zakochał.
- Dzie
ń
dobry, białasku - powiedział Sam. - Jaki chcesz kupi
ć
sen?
- A co macie?
- Sado, maso, homo, lesbo, wewn
ą
trz, zewn
ą
trz, górki, dołki oraz wszelkie warianty i
zboczenia. - Wskazał konsol
ę
kasow
ą
. Wybieraj i przyłó
Ŝ
kciuk.
- Chciałbym przedtem zapozna
ć
si
ę
z próbkami.
Sam obejrzał mnie sobie dokładniej.
- Co taki miły
Ŝ
ydowski chłopiec jak ty robi w miejscu takim jak to? - spytał.
- Zabawne. Wła
ś
nie miałem zapyta
ć
ci
ę
o to samo.
- Ukrywam si
ę
przed gestapo. W czarnej masce. Yisgadal v'yiskdash...
- ... adonai elohainu - doko
ń
czyłem. - Wła
ś
ciwie jestem członkiem Zrewidowanego Ko
ś
cioła
Episkopalnego.
- A ja Pierwszego Ko
ś
cioła Chrystusa Woodoo. Mam ci za
ś
piewa
ć
hymn czarnuchów?
- Nie pragn
ę
cierpie
ć
. Mo
Ŝ
esz przedstawi
ć
mnie dziewczynom ze zbiornika?
- Nie sprzedajemy tu ciała, białasku. Tylko sny.
- Nie kupuj
ę
ciała. Po
Ŝ
yczani je sobie na czas niedługi.
- Ta z cyckami to Betsy. Ta z pupci
ą
to Helen. Od czasu do czasu, do
ść
cz
ę
sto, s
ą
dziewicami
i wtedy cena jest wy
Ŝ
sza. Lepiej spróbuj snów. Popatrz na te wspaniałe maski. Jeste
ś
pewien,
Ŝ
e nie
chcesz pow
ą
cha
ć
?
- Jestem pewien,
Ŝ
e jestem pewien.
- Gdzie
ś
si
ę
nabawił tego nowszojorskiego akcentu?
- Na wakacjach w Vermoncie. A gdzie
ś
ty si
ę
nabawił tej l
ś
ni
ą
cej, czarnej skórki?
- Tata kupił j
ą
dla mnie w salonie genspiralek. Jak si
ę
nazywasz?
- Jud Elliott. A ty?
- Sambo Sambo.
- Troch
ę
to monotonne. Mog
ę
ci mówi
ć
Sam?
Plik z chomika:
science-fiction
Inne pliki z tego folderu:
Silverberg Robert - Roma Eterna.pdf
(1482 KB)
Silverberg Robert - Autostrada w mrok.pdf
(1037 KB)
Silverberg Robert - Autostrada w mrok.rtf
(727 KB)
Silverberg Robert - Ciernie.pdf
(515 KB)
Silverberg Robert - Ciernie.txt
(313 KB)
Inne foldery tego chomika:
McDonald L.J
Saare J.A
Saberhagen Fred
Sadow Siergiej
Sadowska Marta
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin