NR ID : b00221 Tytu� : Kaniku�a Autor : Jan Andrzej Morsztyn Kaniku�a Do Ja�nie Wielmo�nego Jegomo�ci Pana Koniuszego Koronnego Com kiedy� �piewa� podczas kaniku�y Nad brzegiem Semu i nad brzegiem Su�y, Gdzie Pso�, gdzie Worsk�o tocz� b�otne wody I dwa s�owia�skie granicz� narody, Tobie, Wielmo�ny Panie, ofiaruj�, Kt�rego je�li �askawym uczuj� Tej lichej prace, do wi�kszej roboty Nab�d� si�y, nab�d� ochoty. Teraz te karty, lubo wa�� ma�o, Tobie nad inszych odda� mi si� zda�o, Bo�, widz�, szczerze my�liwy i w sierci Sobaczej kocha� b�dziesz si� do �mierci. St�d i niebieski piesek do twej psiarnie Jak na pieszczoty z ochot� si� garnie, Wiedz�c, �e dobrze twoim go�czym parz� I �e im w piwie t�uste wieprze warz�; �e jednak z sfory nie goni� ni z smyczy Po�ciga�, ani zna dzikiej zdobyczy, Je�liby kiedy zaciek� si� do nieba, Opowie i tam, wdzi�czen twego chleba, Jak coraz psiarnie Osiek tw�j przypuszcza I jak p�odna w zwierz Niepo�omska Puszcza, Jako go bijesz, jako� wszytkie sztuki Potrzebne do tej przewiedzia� nauki, I smak u ciebie do pola zawzi�ty Wywrze i mi�dzy g�rnymi zwierz�ty. A ty tej, kt�r� niesie pies kud�aty, Za�yj i zimie ciep�ej Ma�gorzaty, I post�p sobie z ni� pod�ug twej woli; Wszak ju� raz by�a u ciebie na Woli. Ad Musas Panny, do kt�rych pow�d ma wiersz wszelki, Cne heliko�skich g�r obywatelki, Co po parnaskich d�browach chodzicie I kastalijskim zdrojem si� ch�odzicie, Kt�rych ani pies gwiazd� sw� u�ega, Ani ojcowski p�omie� nie dolega, Kt�rych i czysto�� moc tym ogniom bierze, Dla kt�rych ca�y �wiat poddan Wenerze, Szcz�liwsze nad nas, kt�rych wszystko troje Wojuje: mi�o��, s�o�ce i psie znoje - Pojrzyjcie na mnie troch� w niskie kraje, A p�ki jeszcze �ywota co staje, Upalonemu, z hipokre�skiej wody Przywr��cie �ywot, dodajcie och�ody! A ja, oczerstwion moc� waszej rosy, Nastroj� lutni� w pismorymskie g�osy I dowcip, zbytni� zaw�dzony susz�, Przyszed�szy k sobie, przywita si� z dusz�; Sk�d chwal�c i was, i wasz� krynic�, Wdzi�czen zawiesz� z �lubu t� tablic�: �e mu si� w wierszu troch� powodzi�o, Przyznawa Morsztyn, �e to panien dzie�o. Dwoja bieda Dzi� dokazuje psia gwiazda swej mocy I jako Zorza, kazawszy precz nocy, Dzie� na �wiat wozem przywiezie r�anym, S�o�cu kompanem jest nieoderwanym Niebieskiej drogi, a� kiedy j� w morze �smy kr�g nieba wp�dzi po nieszporze; I tak szesna�cie godzin rz�du swego Rachuje co dzie�, w kt�re wiele z�ego Aspektem swoim nad ziemi� przewodzi: Stoki wysusza, urodzajom szkodzi, Ogrody z w�oskiej obna�a ozdoby, Gor�czki mno�y, przywodzi choroby; A� i pokrewnych, bez �adnej ich winy, Ps�w niezleczonej nabawia w�ciekliny. Ale z osobna ze mn� harce zwodzi I dwoistym mi� p�omieniem podchodzi: To mi nad g�ow� przykrym ogniem �wieci, To mi mi�o�ci p�omie� w sercu nieci. Lubo Kampa�czyk s�usznie si� �a�uje, Gdy mu winnice Wezuwijusz psuje, Lubo syka�ska Etna, gdy szaleje, Ogniste rzeki z paszcz�ki swej leje, Przeci� szcz�liwe mniemam by� te kraje, Kt�rych urodzaj jednym ogniem taje; Mnie w�ciek�a gwiazda, mnie i Wenus m�czy, Mnie wewn�trz ogie�, mnie i z wierzchu dr�czy, Teraz swawolni od niesmacznej pracy I r�zgi szkolnej wolno�� maj� �acy, Teraz rzemie�lnik, lubo z grosza �yje, Przed muchami si� od roboty kryje; Ja tylko folgi nie znam ni och�ody, Tak si� Kupido uwzi�� na me szkody. Niechaj�e pr�dko kaniku�a minie, �e i jej ogie�, i mi�o�ci z[a]ginie. Do kaniku�y Pot�ny piesku, co w�adasz gor�cem I ogie� lejesz gard�em swym pieni�cem, Kt�rego ogniem krynice s�abiej� A �niegi wieczne z g�r si� rzek� lej�, Spraw to moc� tw�, aby twe po�ogi, Kt�re mi�o�ci we mnie zapa� srogi Mno��, nad dziewk� okrutn� za�y�y Takiej lub wi�kszej ni� nade mn� si�y! Ona z ogni�w twych przeszydza, jak zbroj� Bezpieczna tward� skamienia�o�ci� swoj�: Sama si� zimnym mrozem otoczy�a, Sama krew w �y�ach w �niegi obr�ci�a. Co nowa Zemla ma zimy i mroz�w, Co Lodowate Morze (k�dy woz�w Wi�kszy po�ytek, ni�li krzywych �odzi), Co Wo�ga (kt�r� Moskwicin przechodzi Ca�y rok lodem) kryje zimnej wody, Wszytkie te w piersiach mam mrozy i lody. Widzi to Wenus, ale nie dba ani Zwyk�ym jej trybem tej hardo�ci gani; Owszem, jakby z ni� zm�wi�a si� zgodnie, Mnie tylko w sercu pod�ega pochodnie. Ale ty m�cij si� mej szkody, twej wzgardy, I pa�stwem, kt�re nad nami masz, hardy, Nape�� j� ogniem, niech i ona czuje, �e kiedy �wiecisz, ka�da-� rzecz ho�duje I ka�da, lubo odporna, jako ty B�y�niesz na niebie, zapada w zaloty. Co je�li sprawisz, b�d�-� �yczy�, aby Obrok ci� z �r�de� dochodzi� nies�aby I �eby� wsiadszy na w�z miasto s�o�ca Wi�d� szcz�liwy rok od ko�ca do ko�ca. Nadgrobek Perlisi Per�a tu le�y, nie ta, co Szcz�liwe Wyspy wi�c nosz�, ani brzegi krzywe Oryjentalskie, ani te skorupy, Kt�re bogate w sobie kryj� �upy. Kosztowniejsza to per�a, kt�ra si�a Wraz w sobie skarb�w bogatych nosi�a: Nos za�amany, sier� bielsza ni� we�na, Mi�ksza ni� tyrski jedwab, ni� bawe�na, Oczy wypuke, ogon zatoczony I w kilka kr�g�w pi�knie ucerklony, Wzrost niezwyczajny, ma�y i sudanny, Jak do r�kawka potrzebuj� panny - Owa co kiedy nadobnego by�o W malte�skich pieskach, jej samej s�u�y�o. A przy tym dowcip i wdzi�czne pieszczoty, Wierno�� i co jest we psiech tylko cnoty, I och�d�stwo niezwyczajne mia�a, I tym si� w �asce swej paniej trzyma�a. Pies j� niebieski �ywota pozbawi�, Ale postrzegszy, co niechc�cy sprawi�, Zawy� lamenty tr�b� sw� do g�ry I za �a�ob� przywdzia� czarne chmury. P�aka� jej pok�j i ��ka p�aka�y, P�aka� i ciep�y komin owdowia�y: P�acze i �zami kosztownymi ani Da si� utuli� nad ni� moja pani. Sam si� �nieg �mieje, bo za tym pogrzebem Bielszego nada� nie masz nic pod niebem. Ch��d daremny Kiedy si� s�o�ce przez Raka przedziera I Lwa strasznego nawiedzi� napiera, W powszechnym �wiata znoju i spaleniu Szuka�em gdzie by g�ow� sk�oni� w cieniu. Raz si� przechodz� do bliskiego gaju I �ebrz� �aski zielonego maju; Tam mi� wspomaga d�b chao�ski cieniem I grab twardo�ci� zr�wnany z kamieniem, I pi�kny jawor fladrowanej wi�zi, I szkolna brzoza drobniuchnej ga��zi, I �erne buki, i klon niewysoki, I lipa, matka pachn�cej patoki, Jasion wojenny, i brzost, kt�ry naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w g�ste zapuszczam si� bory, K�dy �wierk czarny ro�cie w g�r� spory I modrzewina czerni nie znaj�ca, I terpentyn� jedlina p�acz�ca, I so�na wielkiej w budynkach wygody, I kadzid�owej ja�owiec jagody. Trzeci raz r�nie pr�buj�c och�ody, Chodz� po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie ch�ody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, wi�zy, rokicin�, Tawu��, bagno i z�ot� wierzbin�. Ale c� po tym? Lubo ta zas�ona Schroni mej g�owy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki mi�o�� opanuje. Pr�no si� tedy cieniem z wierzchu ch�odz�, Gdy w sobie nosz� ogie� i z nim chodz�. Dyskrecja Kiedy pobo�nej piesek Erygony Zetla�e pali� role i zagony, Tam gdzie krynica przezroczyste swoje Mi�dzy drzewami p�dzi �ywe zdroje, Zdyba�em �pi�c� kochan� dziewczyn�; Za poduszk� jej trawa, za pierzyn� Cie� by� d�bowy, a szum z bliskiej wody Smaku dodawa� do snu i och�ody. Zefir jej sukni� poddyma�, a mali Kupidynowie nako�o igrali: Jeden jej w�os trafi�, drugi w ucho Co� o mi�o�ci poszeptywa� g�ucho; Ten na ni� wieje, ten urwane zio�a W �liczne natyka warkocze doko�a, Ten r� r�wna z rumie�cem, ten �liczn� Bia�� lilij� r�wna ze p�ci� mleczn�. Ale jeden z nich, nad insze swawolny, Kszta�t jej rozpina� i do piersi wolny Oczom swym przyst�p sprawi� i w te znoje Tam ch�odzi� oczy i swoje i moje; Lecz mi� t� swoj� przys�ug� tak zdradzi�, �e wi�cej we mnie zapa�u wprowadzi�, Kt�rym bez miary b�d� rozpalony I z si� i wszytkich zmys��w wysma�ony, Pad�em podle niej i to w �liczne usta, To w piersi, kt�rych nie kry�a ju� chusta, I w kszta�tn� szyj�, prawie bez przestania Nieuprzykrzone daj� ca�owania, I ju� mi� z�a my�l na co� podwodzi�a, Ale si� w�r�d tych pieszczot obudzi�a I z mych si� w�z��w wywik�awszy, rzecze: "A tak-�e mi to, niewdzi�czny cz�owiecze, Ch�� moj� p�acisz? A z�a-�em ci by�a, Kiedym ci s�u�y� sobie pozwoli�a? Ale mnie s�u�y� trzeba z powolno�ci�, Ja panem chc� by�, ja chc� by� jejmo�ci�, Inaczej wnet ci� wypuszcz� z pos�ugi, Bom z �aski bog�w nie tak g�odna w s�ugi, Bym niedyskreta, jak ty, chowa� mia�a". Ja widz�c, �e si� szczerze rozgniewa�a: "Odpu��, bogini, prosz�, pierwsz� win�, Kt�rej ci w�asn� odkryj� przyczyn�: Kaniku�a to w mej g�owie sprawi�a, �e moja skromno�� toru uchybi�a. Wszak wiesz, �e kto si� z Ma�gorzat� zbraci, I rozum, a c� dyskrecyj� straci". Wiejski �ywot Chocia� ty, Jago, same tylko dwory I miasta chwalisz, nawiedzi� obory (Wszak si� i dowrscy przeje�d�aj� radzi) Wiejskie nie wadzi. Nie gard� folwarkiem, tak wielcy panowie Zbiegali w pole po pok�j i zdrowie, Tak si� bawili ludzie przed potopem Byd�em a snopem. Wtenczas co da�y domowe oko�y, Tym si� pyszni�y niewynios�e sto�y, Mniej potraw by�o z lepsz� dobr� wol� Przy chlebie z sol�. Tym zawierszali niewrz�ce obiady, Co frukt�w da�y naszczepione sady, Co sp�ache� roli, co spichlerz domowy I dojne krowy. S�odkich im ze W�och win nie nios�y mu�y, Nie znali w�gr�w, symon�w, rywu�y, Pragnienie wod� �mierzyli stokow�, Czasz� bukow�. Albo z j�czmiennym przewa�ywszy s�odem I piwnicznym j� wystudziwszy ch�odem, Upracowanym �e�com ko�o �niwa Dawali piwa. Domowe krosna samodzia�k� tka�y, Jedwabiu, z�ota cha�upy nie zna�y, Len tylko bia�y wystawia� str�j z pe�na A z owce we�na. Co wszytko mi�a s�odzi�a swoboda, Nie tkn�a si� ich przygoda ni szkoda, Ani gniew pan�w, ni co bie�y w ko�o Fortuny ko�o. Ale i teraz pojrzyj na te kraje, Kt�re ziemianin w�asnym p�ugiem kraje: Ujrzysz, �e �acniej o pok�j przy zdroju Ni�li w pokoje. Wierniej spokojny wczas c...
PAPLIN