Kirył J. Yeskov - Ewangelia według Afraniusza.pdf

(823 KB) Pobierz
120553016 UNPDF
K. J. Yeskov
Ewangelia według
Afraniusza
(Ewangelije ot Afranija)
Przekład
Eugeniusz Dębski
Jacek Rossienik
1
Na litość, co robisz, Afraniuszu! To chyba
przecież pieczęć świątyni!
Nie warto, aby procurator martwił się taką
błahostką – zawijając pakiet, odparł Afraniusz.
Czyżbyś miał wszystkie pieczęcie? –
roześmiawszy się, zapytał Piłat.
Inaczej być nie może, procuratorze bez cienia
uśmiechu, niezmiernie surowo odparł Afraniusz.
M. Bułhakow „Mistrz i Małgorzata"
2
Borghes zauważył kiedyś mimochodem, że „ludzie
przekazują sobie z pokolenia na pokolenie dwie tylko
historie: o okręcie, który zboczył z kursu i krąży po
Morzu Śródziemnym w poszukiwaniu długo
oczekiwanej wyspy i o Bogu ukrzyżowanym na
Golgocie". Jak się wydaje, w ostatniej kwestii nie do
końca ma on rację. Artystyczne i filozoficzne
nadawanie nowego znaczenia symbolice wydarzeń,
towarzyszących męce Jezusa Chrystusa, stało się
trwałą literacką tradycją zaledwie w ubiegłym wieku,
gdy Kościół w znacznym stopniu utracił funkcje
nadzoru ideologicznego. Zazwyczaj ten temat obecny
jest w narracji w postaci ubocznych tematycznych linii
lub „powieści w powieści" (jak u Bułhakowa lub
Ajtmatowa), rzadziej – w formie samodzielnych
utworów (jak u France'a czy Leonida Andriejewa).
Powstałe w ramach tej tradycji teksty są dosyć
zróżnicowane – zarówno pod względem poziomu
artystycznego (od nieśmiertelnego „Mistrza" do
łobuzerskiego, fantastycznego narratora Ilji
Warszawskiego „Pętli histerezy"), jak i stopnia
zgodności z Pismem Świętym i realiami historycznymi
3
(od pewnej dokładności u Dąbrowskiego 1 do
zamierzonej niedbałości Strugackich). W tym ostatnim
aspekcie należy porównać też dwa słynne arcydzieła
kina – „Ewangelię według Mateusza" i „Ostatnie
kuszenie Chrystusa". Czy trzeba podkreślać, że wersje
różnych aktorów różnią się od siebie w sposób jak
najbardziej radykalny, a ewangeliczne postacie stają
się homonimiczne – przypomnijmy Piłatów France'a i
Bułhakowa, Judaszów Leonida Andriejewa i
Dąbrowskiego czy Jezusów Passoliniego i Scorsese.
Tym niemniej w ramach tej tradycji funkcjonuje też
jedno ogólne fundamentalne ograniczenie:
bezpośrednia interwencja sił nadprzyrodzonych w bieg
wydarzeń nie powinna wychodzić poza ramy „dziwnej
chmury, która nadciągnęła nad Jeruzalem". To dlatego,
tak kluczowe dla światopoglądu chrześcijańskiego
wydarzenie jakim jest fizyczne zmartwychwstanie,
1 M. Dunajew w swoim artykule „Prawda o tym, że boli głowa" (Złatoust, N
1, 1992: 306-348), napisanym z pozycji wyznawcy wartości chrześcijańskich,
dosłownie nie pozostawił kamienia na kamieniu na literackich
interpretacjach Ewangelii Bułhakowa, Ajtmatowa i Tendriakowa. Brak w ich
szeregu Dąbrowskiego wydał mi się dosyć znamienny. Nie będąc znawcą
kościelnej dogmatyki, zawsze intuicyjnie przypuszczałem, że Chrystus ojca
Kutorgi najbardziej odpowiada, jeśli nie literze, to duchowi chrześcijańskiej
nauki.
4
zawsze wyprowadzone zostaje poza ramy opowieści,
niezależnie od tego, że wielu autorów podejmujących
ten temat, było bez wątpienia ludźmi wierzącymi. A
ponieważ należę do pokolenia, na kształtowanie
poglądów którego bułhakowski Jeszua wpływ miał
nieporównywalnie większy niż jego oficjalny
pierwowzór, kwestia zmartwychwstania aż do ostatniej
chwili nie wzbudzała we mnie najmniejszego
zainteresowania.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin