Panska jest ziemiaAbraham Jeshua Heschel
Pytanie czy rzeczywiscie socjalisci (komunisci) zydowskiego pochodzeniea wyrzekali sie swego zydostwa stajac sie socjalistami (komunistami)? Z takim twierdzeniem niejednokrotnie juz spotkalem sie w grupie dyskusyjnej soc.culture.polish.
W ksiazce "Panska jest ziemia" uznanego zydowskiego mysliciela - Abrahama Jeshuy Heschel'a* - wyczytalem jednak stwierdzenia przeczace takiemu stawianiu sprawy:
"Wschdnioeuropejscy Zydzi mieli wspolna wole i wspolne przeznaczenie. Tworzyli oni nie tylko grupe spoleczna, ale wspolnote, pelna barwy i kontrastow, jednolita w swej roznorodnosci. Zydzi byli jak kraj z wieloma prowincjami - Litwacy, Zydzi besarabscy, ukrainscy i galicyjscy, chasydzi, misnagdim, maskilim, chabadnicy, syjonisci, agudysci i socjalisci - jeden jezyk z wieloma dialektami." (1)
W podanym cytacie widac raczej, ze Zydzi "mieli wspolna wole", "tworzyli oni nie tylko grupe spoleczna, ale wspolnote", a ich roznorodnosc ideologiczna, to tylko "jeden jezyk z wieloma dialektami". Czy to nie jest piekne?
Cytat o jednosci z "owczarnia", o niezerwanych "wiezach z narodem" nawet tych, ktorych porwal "rewolucyjny impet" brzmi rowniez calkiem interesujaco:
"nawet ci, ktorzy odczuwali, ze w miare przyswojenia sobie nowego musza zrezygnowac ze starego, nawet ci, ktorych rewolucyjny impet przywiodl do antytezy tradycji, nie zerwali wiezow z narodem; z malymi wyjatkami pozostali wewnatrz owczarni."(2)
W aspekcie zachowania wspolnoty narodowej pojawia sie takze "wspolny cel" bez wzgledu na roznice w nastawieniu do Boga i wiary:
"Zarowno pobozni, jak i wolnomyslni Zydzi walczyli o godna egzystencje, starajac sie zapewnic prawa calej spolecznosci, nie tylko jednostkom. Manifestowali wspolna wole dla wspolnego celu."(3)
Jesli tak bylo, jak pisze Heschel, to przeciez jest to godna pochwaly troska o dobro wlasnego narodu. Dziwnym wiec wydaja sie glosne protesty przeciwko takiemu przedstawianiu sprawy. Czy protesty tych, ktorzy wciaz staraja sie podkreslac obcosc komunistow pochodzenia zydowskiego w stosunku do pozostalych Zydow nie sa podyktowane jedynie obawa przed przypisaniem wszystkich Zydow do ideologii komunistycznej? Przeciez takie przypisanie byloby ogromnym naduzyciem i chyba strach przed nim nie powinien posuwac sie do tego, aby negowac fakty. A moze to nie ten strach, ale skad sie wiec biora te usilne protesty?
Czy nie lepiej przyjac, ze Zydzi, tak jak kazdy inny narod, mieli pelne prawo do tego, aby kierowac sie dobrem swojej spolecznosci? Przeciez to calkiem normalne, dlaczego przeciwko temu protestowac?
Czy to moze obawa o to, ze ciezko jest przedstawic walke o swoj wlasny interes narodowy z lojalnoscia wobec panstw, w ktorych Zydom przyszlo mieszkac? Rozumiem, ze takie nastawienie czesto moglo prowadzic do konfliktow, i w rzeczywistosci do takich konfliktow czesto prowadzilo. Wystarczy tu wspomniec niechec wielu Zydow do idei wskrzeszenia niepodleglego Panstwa Polskiego, wystarczy siegnac pamiecia do poparcia udzielonego przez wielu Zydow sowieckiej agresji 17 wrzesnia 1939 i w latach pozniejszych, aby rozumiec, ze dbanie o wlasny interes narodowy bylo w sprzeczosci z interesami ogolu mieszkancow. Trudno, tak bylo i lepiej jest to spokojnie z pokora uznac, niz uciekac sie do zaprzeczania rzeczywistosci.
Mysle, ze A.J.Heschel - naukowiec, ktory cale zycie zajmowal sie tym zagadnieniem i wiedzial na ten temat po prostu wiecej i stad lepiej chyba przyjac rzeczy takimi, jakimi one byly, a nie taktycznie dorabiac nowe prawdy do starej rzeczywistosci.
"Tu, w Europie Wschodniej, narod zydowski stal sie soba. Nie zyl jak gosc w cudzym domu, ktory musi stale pamietac o zwyczajach i nawykach gospodarza. Zydzi mieszkali tu bez zastrzezen i bez maskowania sie, poza domami tak samo jak wewnatrz nich" (4)
Ciekawy to cytat, ktory stawia pod znakiem zapytania opowiastki o ciaglych pogromach i zyciu w nieustannym strachu. Z drugiej strony w innych fragmentach powraca zydowskie przeslanie o nieustajacym cierpieniu. Aby jednak nie bylo tak calkiem normalnie, aby to zydowskie "stawanie sie soba", nie wygladalo tak bardzo inaczej od wciaz rozpowszechnianej legendy o przesladowaniach zawsze i wszedzie, autor stwierdza takze w sposob calkiem ogolnikowy:
"Czasy byly ciezkie; Zydow wszedzie przesladowano i scigano. Masakry zdarzaly sie prawie codziennie; zarzynano ich jak owce. Jednak Zydzi cierpliwie znosili swoj los i z nadludzka zarliwoscia poswiecali sie dla wiary:" (10)
Fakty sa normalnie umieszczane w czasie i przestrzeni. Niestety autor nie podal czasu, w ktorym to "masakry zdarzaly sie prawie codziennie", a "jednak Zydzi cierpliwie znosili swoj los". Natomiast jesli chodzi o umieszczenie wydarzen w przestrzeni, to jest jasne co autor mial na mysli "Zydow wszedzie przesladowano i scigano". Malo to jakos wspolgra, a nawet calkiem obala stwierdzenie podane poprzednio: "Tu, w Europie Wschodniej, narod zydowski stal sie soba. Nie zyl jak gosc w cudzym domu, ktory musi stale pamietac o zwyczajach i nawykach gospodarza. Zydzi mieszkali tu bez zastrzezen i bez maskowania sie, poza domami tak samo jak wewnatrz nich" (4) Byc moze jednak autor mial na mysli konkretny i scisle ograniczony czas, ktorego jednak nie raczyl sprecyzowac. Nie bardzo tez pasuje do poprzedniego opisu zycia "we wlasnym domu" kolejny fragment, gdzie ponownie dochodzi do glosu element wiecznego przesladowania i ucisku:
"W warunkach, ucisku w jakich zyli - przesladowani i dreczeni bezwzglednymi prawami, zastraszani przez pijanych wlascicieli ziemskich, pogardzani przez swiezo wzbogaconych mieszkancow miast, deptani policyjnymi butami, wybrani na kozly ofiarne przez politycznych demagogow - czasem linia [religijnej - wtr. WK] dyscypliny rwala sie." (12)
Dalszy ciag tej meczenskiej teorii widac w opisie gospodarki, gdzie takze "przesladowania", "pogromy", "hamulce" i co tylko mozna wymyslec z "morderstwami" wlacznie.
"Tymczasem jednak przesladowania, pogromy i morderstwa roztrzaskaly ludziom grunt pod stopami. Nie bylo pokoju ani bezpieczenstwa, a srodki zarabiania na zycie systematycznie im odbierano. (...) Rosnace zubozenie dotykalo zwlaszcza ludnosc zydowska. (...) Przodujacy w budownictwie miejskim i w rozwijaniu waznych galezi przemyslu Zydzi napotykali zorganizowany, dobrze zaplanowany system hamulcow i przeszkod." (13)
Interesujacy opis, w ktorym z jednej strony pojawia sie motyw strasznych przesladowan, a z drugiej strony okazuje sie, ze mimo to Zydzi byli "przodujacy w budownictwie miejskim i w rozwijaniu waznych galezi przemyslu". Jak oba te opisy polaczyc? Czy jest mozliwe aby mimo "przesladowan", "hamulcow" gospodarczych, "morderstw", "pogromow" Zydzi doszli do "przodujacej pozycji" gospodarczej? I to wtedy, gdy "zwlaszcza Zydzi ubozeli"? Jakos mi jedno z drugim nie pasuje. A gdy do tego dodac, ze autor z entuzjazmem opisywal, jak to Zydzi Wschodnioeuropejscy "stali sie soba", "zyli jak w domu", to akapity o przesladowaniach i represjach gospodarczych, przy zachowaniu przodujacej pozycji w budownictwie miejskim i "waznych galeziach przemyslu" wydaja sie stac w sprzecznosci z poprzednimi zachwytami. Gdzie wiec lezy prawda?
"Rabin Salomon Parchon, gramatyk, uczen Jehudy Halewiego, pisal: 'W naszym kraju (Hiszpania) ludzie nie sa dobrze obeznani z jezykiem hebrajskim', podczas gdy Zydzi aszkenazyjscy 'przyzwyczajeni sa do myslenia i mowienia po hebrajsku'." (5)
Z cytatu mozna odniesc wrazenie, ze slowo "ludzie" jest dla autora tozsame ze slowem "Zydzi", o czym zreszta swiadczy odnosnik do Zydow askenazyjskich. Trudno zreszta przypuszczac, aby w Hiszpanii mialo budzic zdziwienie rabina Salomona Parchona, iz Hiszpanie "nie sa dobrze obeznani z jezykiem hebrajskim". Zreszta sama znajomosc jezyka nie swiadczy jeszcze o niczym, bo z kolejnych opisow widac daznosc do tworczej interpretacji czytanych tekstow. Autor podkresla mistyczne podchodzenie do jezyka. Slowa traca na znaczeniu, badz tez przybieraja inne, tajemnicze znaczenia.
"Wschodnioeuropejscy Zydzi (...) Mowili krotko, wyraznie, szybko i prosto; w lot rozumieli sie nawzajem; slyszeli dwa slowa, gdy tylko jedno bylo powiedziane." (7)
"To, co jasne, zbyt bylo plytkie, aby byc prawdziwe. Tylko tajemnica byla wiarygodna, podczas gdy to, co jednowymiarowe i powierzchowne, nie bylo prawdopodobne. Wszedzie znajdowali utajony sens. Nawet w czesci Prawa dotyczacej przepisow cywilnych i karnych odkrywali glebokie tajemnice. Znajdowano aluzje w nazwach miast i krajow. Nazwa Polski - 'Polin' miala jakoby wywodzic sie z dwoch hebrajskich slow: po - lin, 'tutaj pozostan', wypisanych na opuszczonym z nieba liscie, ktory znalezli uchodzcy z Niemiec w drodze na wschod" (6)
"Jestesmy albo poslami swietosci, albo niewolnikami zla. Jedyna ochrona przed ciaglym niebezpieczenstwem jest nieustanna czujnosc, nieustanne przewodnictwo." (8)
Powyzsze przeswiadczenie daje sie takze dosc czesto obserwowac w zydowskiej czesci grupy soc.culture.polish. Kilka dni temu jeden z uczestnikow tej grupy napisal: "Moim zdaniem, Zydzi zostali wybrani jako przewodnicy dla innych narodow." (17) Bylo to powiedziane w kontekscie "narodow wybranych przez Boga Jedynego".
"Jest cena, ktora sie placi za bycie Zydem. Aby byc normalnym, Zyd musi byc wzniosly. Aby byc czlowiekiem, musi byc wiecej niz czlowiekiem. Aby byc narodem, Zydzi musza byc czyms wiecej niz narodem." (9)
"Zyd, ktory nie raduje sie z faktu bycia Zydem, niewdzieczny jest wobec niebios; jest to znak, ze nie pojal on znaczenia faktu urodzenia sie Zydem." (11)
Przypuszczam, ze taki "niewdzieczny Zyd" nie jest na swiecie odosobnionym zjawiskiem. Zapewne wielu nie-Zydow takze nie pojmuje szczegolnego "znaczenia faktu urodzenia sie Zydem" i traktuje ten fakt jako calkiem normalne zjawisko. Trudno wprost nie dziwic sie, ze niezalezny przeciez od czlowieka fakt urodzenia sie w konkretnym narodzie mialby byc czyms szczegolnym, czyms czego znaczenie trzeba "pojmowac". Czy i tu dochodzi do glosu zydowska swiadomosc bycia "wybrancem" i satd tez nastepne stwierdzenie "Dla Zyda najciezszym grzechwm jest zapomniec, co soba reprezentuje." (16)
"Byc Zydem - oznacza utrzymywac dusze czysta i otwierac strumien niekonczacych sie wysilkow, aby Bog nie musial wstydzic sie swojego stworzenia." (15) Piekne jest to powyzsze stwierdzenie, a jedyne do czego mozna miec watpliwosci, to dlaczego tu akurat mowi autor jedynie o Zydach. Czyzby inni ludzie nie mieli "utrzymywac duszy czystej" i nie mieli podejmowac "niekonczacych sie wysilkow" - przeciez tak samo, jak i Zydzi, pochodza od tego samego Boga Stworzyciela. Czy Bog mialby wstydzic sie tylko w przypadku znikomej czesci swego dziela?
Czy rzecza, ktorej nalezy sie wstydzic przed Bogiem jest takze "osmieszanie przesadow"? "W gorliwym dazeniu do zmian, w pasji postepu, tak dlugo osmieszalismy przesady, az utracilismy nasza zdolnosc wiary. Pomagalismy gasic swiatla zapalone przez naszych ojcow. Wymienilismy swietosc na wygode, wiernosc na sukces, madrosc na informacje, modlitwy na kazania, tradycje na mode." (14) Nasuwa mi sie pytanie, co dla autora oznaczalo "osmieszanie przesadow"? Czy nie myslal on tu przypadkiem o religiach innych od judaizmu? Czy nie o nich pisal? Wydaje sie, ze nie o czyms innym skoro skutkiem tego osmieszania moglo byc "utracenie naszej zdolnosci wiary". Jezeli rzeczywiscie wypowiedz ta dotyczyla krytyki osmieszania innych religii, to wypada sie z cala moca przylaczyc do tej opinii i jedynie wyrazic ubolewanie, ze autor okresla je mianem "przesadow".
Wlodek Kaluza
* Abraham Joshua Heschel mial byc od 1938 nastepca Martina Bubera we Frankfurcie nad Menem we "Freies Juduesches Lehrhaus". Nie mogl przyjac tego stanowiska bo zostal wydalony do Polski, gdzie pracowal w Instytucie Nauk Judaistycznych. Nastepnie wyjechal do Cincinnati, aby tam wykladac w Hebrew Union College. Po pieciu latach pobytu w Cincinnati przeniosl sie do Nowego Jorku, aby tam objac katedre zydowskiej etyki i mistycyzmu w Jewish Theologicoal Seminary, gdzie pracowal 27 lat. Wyklady, a takze rozlegla dzialalnosc spoleczna uczynily z niego "czolowa postac amerykanskiego zycia zydowskiego". - inforamcje na podstawie poslowia z cytowanej ksiazki.
(1) Abraham Jeshua Heschel, "Panska jest ziemia. Wewnetrzny swiat Zyda w Europie Wschodniej"; Wydawnictwo TIKKUN, Warszawa 1996; ISBN 83-86583-17-8; Str 16(2) tamze, str 90(3) tamze, str 91(4) tamze, str 21(5) tamze, str 25(6) tamze, str 49-50(7) tamze, str 51(8) tamze, str 54(9) tamze, str 56(10) tamze, str 59(11) tamze, str 67(12) tamze, str 87(13) tamze, str 88-89(14) tamze, str 92(15) tamze, str 93-94(16) tamze, str 95(17) A.Sharon, soc.culture.polish, 06.12.1999, news:sdI24.6750$q7.367305@news1.rdc1.ab.home.com
http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_17.html
witmat1