0:03:28:Ty? Znowu Ty? Wynocha! 0:03:33:No już, Powiedziałem Ci. Wynocha! 0:03:43:No dalej! Dalej! 0:03:53:Tato! 0:03:58:Ty wstrętny psie! Policzę się z Tobš! 0:04:06:Ha... 0:04:23:Idziemy. 0:06:18:Witam, seńor.|Nazywam się Juan de Dios. 0:06:22:Jestem dzwonnikiem. 0:06:24:Po co Pan przyjechał?|Żeby zobaczyć się z Rojos? Nie, nie Rojos. 0:06:28:Do Baxterów? Nie, może nie. 0:06:31:Chce Pan zostać bogaty?|Tak, to jest właciwe miejsce. 0:06:34:Jeżeli umie używać Pan głowy. 0:06:36:To dlatego, że każdy tutaj|jest bogaty, 0:06:40:lub już nie żyje. 0:06:42:Co sobie Pan życzy?|Pistolety? Alkohol? 0:06:45:Pan nie kupuje, Pan sprzedaje.|Sprzedaje Pan ołów w zamian za złoto? 0:06:49:Wzbogaci się Pan tutaj. Albo Pana zabijš. 0:06:52:Juan de Dios zadzwoni kolejny raz. 0:07:10:Saludos, amigo. To niezbyt mšdre|wędrować tak daleko od domu. 0:07:17:Domylam się, że wybrał zły szlak. 0:07:20:-Albo niewłaciwe miasto.|- Jego największš pomyłkš było to, że się urodził. 0:07:24:Szukasz pracy, 0:07:27:z wyglšdu nadałby się|na strach na wróble! 0:07:30:Och, nie! Mylę, że to wróble|by jego wystraszyły. 0:07:38:Ha-ha! 0:07:51:Witam. 0:07:53:Saludos. 0:08:02:Nie wzbogaci się Pan w ten sposób! 0:08:04:Co najwyżej zarobi Pan kulkę! 0:08:12:Mamy doć kłopotów.|Czego Pan szuka? 0:08:15:Jedzenia i czego do picia. 0:08:17:-Woda jest tam.|- Nie. Nie wody. 0:08:21:Jeć, pić, zabijać. 0:08:23:To wszystko co Pan potrafi,|tak jak reszta Pana pokroju. 0:08:26:A tak w ogóle, proszę to zapisać. 0:08:30:Wiem, że nie ma Pan pieniędzy.|Przecież, dopiero Pan przyjechał. 0:08:35:Ale jeli zajmuje się Pan zabijaniem,|szybko Pan znajdzie kogo kto zapłaci. 0:08:45:Hmmm. Moja ruletka. 0:08:48:To też zostało zabite.|Nikt już nie przychodzi zagrać. 0:08:53:Liczymy czas|od pogrzebu do pochówku. 0:08:56:Tak. Nigdy nie widziałem miasta|tak martwego jak to. 0:09:02:Nigdy Pan nie zobaczy takiego jak to. 0:09:05:-Co jest nie w porzšdku z tym miejscem?|-Za dużo zabijania. 0:09:08:Widział Pan kobiety?|To już nie kobiety, to wdowy. 0:09:12:Tutaj sš tylko wdowy. 0:09:14:Tutaj szacunek można zdobyć|tylko zabijajšc. Dlatego nikt nie pracuje. 0:09:21:-Kto chyba nie dzieli Pana zdania.|- Tak. 0:09:30:Saludos! 0:09:33:Wie Pan dlaczego Piripero się Panu przyglšdał?|Żeby wzišć wymiary. 0:09:38:Robi to na rzut oka.|Jest pan przyszłym klientem. 0:09:42:Hm. 0:09:44:Nie żartuję. Ci mordercy|zrobiš z Pana trupa pewnego dnia. 0:09:49:Dlatego chciałbym, żeby Pan stšd uciekał. 0:09:52:Nie chce Pan zostać na tym cmentarzu,|skończy Pan i wynocha. 0:09:59:Powiedziałem, że jeszcze nie mogę zapłacić. 0:10:01:Bšd moim gociem. 0:10:04:Ale wyjed z San Miguel. 0:10:09:-Dokšd prowadzš schody?|- Na balkon. 0:10:14:Dlaczego tam idziesz? 0:10:16:Hej! 0:10:17:Żeby się rozejrzeć. wiat zawsze|wyglšda inaczej z wysoka. 0:10:22:Ale tam nic nie ma!|No dobra, ale wyno się póniej! 0:10:33:- Kim oni sš?|- Hm. Bandyci. 0:10:36:Bandyci i przemytnicy. 0:10:39:Przyjeżdzajš z Teksasu,|żeby zarobić na broni i alkoholu. 0:10:44:Tu sš niższe koszty.|Potem wracajš i sprzedajš broń i alkohol Indianom. 0:10:50:Każde miasto, które sprzedaje broń i alkohol|musi być bogate. 0:10:53:Nie miasto.|Tylko Ci, którzy handlujš. 0:10:56:Szefowie sš tymi, którzy sprzštajš. 0:10:59:Kto musi tu rzšdzić.|W każdym miecie kto rzšdzi. 0:11:02:To prawda, ale kiedy szefów jest dwóch,|to znaczy, że jest jeden za dużo. 0:11:07:Dwóch? 0:11:09:Bardzo interesujšce. 0:11:11:I słusznie. The Rojos,|3 braci handlujšcych alkoholem. 0:11:16:A tam sš Baxterowie,|handlarze broniš. 0:11:21:No i jeli się nie mylę,|już spotkałe gang Baxterów. 0:11:25:Tak, spotkalimy się. 0:11:27:Ale miałe szczęcię. Zazwyczaj nie|ograniczajš się do wystraszenia muła. 0:11:31:Szukajš byle powodu by 0:11:34:Juan de Dios mógł znów zadzwonić,|a Piripero sprzedać trumnę. 0:11:38:Dwóch bosów. 0:11:42:Wystawili na sprzedaż głowy wszystkich szelm|z obu stron wzajemnie. 0:11:46:I płacš w dolarach. 0:11:51:Baxterowie tam. 0:11:54:Rojos tam. 0:11:55:My dokałdnie po rodku. 0:11:58:Co Ty kombinujesz? 0:12:01:Zwariowany dzwonnik miał rację. 0:12:03:Tu można dużo zarobić. 0:12:06:Jeli mylisz o tym, co podejrzewam|powiem Ci, nie próbuj. 0:12:11:Który sporód dwóch jest silniejszy? 0:12:14:Który jest silniejszy? 0:12:17:Cóż, Rojos, szczególnie Ramon. 0:12:31:Don Miguel Rojo, Chcę z Panem porozmawiać. 0:12:35:Don Miguel, słyszałem, że szuka Pan człowieka do pracy. 0:12:39:Cóż, akurat jestem wolny. 0:12:43:Muszę Ci powiedzieć zanim mnie zatrudnisz, 0:12:49:że nie jestem tani. 0:13:06:- Przygotuj trzy trumny.|- Hmm? 0:13:32:Adios, amigo. 0:13:34:Cudzoziemcze, nie łapiesz?|Nie lubimy złych chłopców, takich jak Ty w miecie. 0:13:39:Złap swego muła.|Czyżby Ci uciekł? 0:13:44:O tym włanie chciałem pogadać.|On się naprawdę le czuje. 0:13:49:Hmm? 0:13:50:Mój muł. Widzisz zirytował się|kiedy zaczšłe mu strzelać pod kopyta. 0:13:57:- Hej, co ty żarty sobie stroisz?|- Nie. 0:14:03:Rozumiem, że sobie pogrywasz.|Ale muł niestety nie chwyci. 0:14:08:Jeżeli bycie wszyscy przeprosili... 0:14:21:To nie jest miłe, namiewasz się. 0:14:27:Widzisz, mój muł nie lubi miejšcych się ludzi. 0:14:31:Wydaje mu się, że namiewasz się z niego. 0:14:34:A teraz, jeli przeprosisz,|tak jestem pewny, że to zrobisz, 0:14:38:mógłbym go przekonać,| że to było niechcšcy. 0:15:08:Widziałem to. Zabiłe wszystkich czterech. 0:15:11:Zapłacisz, w porzšdku. Będziesz ukarany. 0:15:16:A kto Ty? 0:15:18:Nie strzelaj. 0:15:22:Jestem John Baxter - Szeryf. 0:15:27:Taaa. Cóż, jeli byłby szeryfem,|by już zabrał tych mężczyzn na cmentarz. 0:15:44:Moja pomyłka. Cztery trumny. 0:15:56:Hej! 0:16:04:Powiedziałem, że nie jestem tani,|ale widzę, że uważasz, że to nie jest warte twojej chwili. 0:16:08:...98, 99, 100. 0:16:12:Reszta, kiedy skończysz robotę. 0:16:14:Kiedy zaczynam? 0:16:17:Nie spieszy mi się, przynajmniej w tej chwili. 0:16:19:Z czterema Baxterami mniej,|to jest tak samo dobry czas, żeby zaczšć jak każdy. 0:16:23:Za kilka dni, żołnierze kawalerii|będš przejeżdzać przez San Miguel. 0:16:27:Nie chciałbym, aby wojskowi|wciubiali swoje nosy w mój interes. 0:16:33:Wyglšdasz na dobrze poinformowanego. 0:16:35:Tutaj, życie człowieka często zależy| od strzępów informacji, które zdobędzie. 0:16:41:Hm. To już się nie przyda włacicielowi. 0:16:47:Mój brat Ramon to zrobił!|On często używa tego jako cel do ćwiczeń. 0:16:52:Z broniš w ręce,|nikt nie odważy się stanšć mu na drodze. 0:16:55:Zbroja to jeden z jego ulubionych celów. 0:16:58:Oczywicie, kiedy nie ma nic lepszego. 0:17:02:Cóż, jestem doć ciekawy,|z chęciš bym go spotkał. 0:17:07:Ah, to jest Chico,|jeden z moich najbardziej zaufanych ludzi. 0:17:12:Id za nim.|Zaprowadzi Cię do pokoju. 0:17:15:Chciałbym, żeby się czuł jak w domu. 0:17:18:Cóż, nigdy nie miałem tak dużego domu.|Idmy. 0:17:38:Kto to? 0:17:40:Ma na imię Marisol.|Zapomnij o niej. 0:17:47:To będzie twój pokój. 0:18:19:Dałe mu 100.|Nigdy nie płacilimy tak dużo. 0:18:23:Wytłumacz mi|dlaczego go wzišłe? 0:18:26:Masz tu wstrętnego gringo,|i dajesz mu stówkę? 0:18:29:Nigdy nikomu tyle nie zapłacilimy. 0:18:32:Nie możesz pozwolić komu takiemu,|żeby robił co chce! 0:18:36:On może wszystko|a ja chcę mieć tutaj prawo i porzšdek! 0:18:40:Jeli to wszystko czego chcesz,|można to zrobić taniej. 0:18:44:Wystarczy go załtwić. 0:18:47:A kto będzie tym jedynym? Ty? 0:18:50:Tak. Czemu nie? 0:18:52:Strzał w plecy 0:18:54:i usuwasz go zdrogi na zawsze. 0:18:58:Słuchaj, mógłbym to załatwić łatwo, już teraz. 0:19:01:Nie będzie się tego spodziewał,|a ja odzyskam stówę. 0:19:09:Jeste głupi, Esteban!|Nawet jeli jeste moim bratem! 0:19:12:Kulka w plecy i po sprawie! 0:19:15:A co jeli twoja ręka zadrży|i będzie tylko ranny? 0:19:20:Z kawaleriš w miecie,|i tym piekielnie szybkim Jankesem... 0:19:24:- Tylko się zastanawiałem...|- To nie rób tego! Ja tu jestem od mylenia. 0:19:29:Id i zobacz i zobacz się z Amerykaninem.|Zapytaj czy czego nie potrzebuje. Zaprzyjanij się. 0:19:35:Zrozum jednš rzecz. 0:19:37:To będzie ciche miasto|dopóki Ramon nie powróci! 0:19:42:Czy to jasne? Ciche miasto. 0:19:58:Jestem Esteban Rojo.|Mój brat poprosił mnie... 0:20:06:Co robisz? 0:20:09:Wyprowadzam się. 0:20:11:Nie wiesz,|że wszyscy nasi ludzie mieszkajš z nami? 0:20:16:Wszystko fajnie, ale,|nie przypadli mi wasi ludzie do gustu. 0:20:21:Poza tym twój brat powiedział,|że na razie mnie nie potrzebuje. 0:20:49:Stój! 0:20:52:- Sierżancie.|- Tak, Kapitanie? 0:20:54:Powiedzcie ludziom, że spędzimy noc tutaj. 0:20:57:Zorgnizuj to tak, żeby dowieli zapasy tutaj. 0:21:00:Także podwój straże przy wozach. 0:21:03:Tak, jest. 0:21:05:Jak mylisz, co jest w wozie? 0:21:08:Łatwo sprawdzić.|Podejd blisko i zerknij. 0:21:12:Jeli strzelš do Ciebie, to znaczy, że złoto. 0:21:15:Niezły pomysł. 0:21:30:Mm. 0:21:42:Szukasz czego? 0:21:45:Czeć. 0:21:46:Wynocha Jankesie. Vamos. 0:22:02:Czemu nie picie? 0:22:04:Kiedy widzę jak się gapisz,|to mnie to martwi. 0:22:08:Ciekawi mnie|co majš w tym wozie. 0:22:11:To co,|co uważajš za bardzo ważne. 0:22:14:Zadałem kilka pytań kapitanowi|i prawie mnie aresztowali. 0:22:19:Kim jest Marisol? 0:22:22:Lepiej se przepij. Potrzebujesz tego.|Zbyt grona nawet dla Ciebie. 0:22:29:Zapytałem tylko kim była. 0:22:33:Jest kobietš.|Ramon jest szaleńczo w niej zakochany. 0:22:37:Czy to jasne? 0:22:40:Mm. Wszyscy w tym miecie|mówiš o Ramonie. 0:22:45:Chciałbym go spotkać. 0:22:47:Jeżeli jeste bystry, powinienie się trzymać|z daleka od Ramona. 0:22:56:Hh! Żołnierze. 0:22:59:Wyjeżdzajš bardzo cicho. 0:23:06:Dziwne. Kierujš się do granicy. 0:23:14:Powiedz mi, 0:23:17:czy zawsze się tak kładziesz spać? 0:23:21:Nie przejmuj się. Nie pobrudziłem pocieli. 0:2...
Danuta_M