jaselka 2006.doc

(131 KB) Pobierz
NARRATOR I: Pan Bóg już stąpił do nas na ziemie,

JASEŁKA 2006

 

Występują: Narrator (4x), archaniołowie: Gabriel, Michał i Rafał, mały Aniołek, diabły: Lucyfer, Boruta i Azazel, nawrócony diabeł Rokita, Kacper, Melchior, Baltazar, żyd Icek, Herod, Śmierć, Józef i Maryja, Kuba, Maciek

 

NARRATOR I: Pan Bóg już stąpił do nas na ziemie,

1

Chcemy więc uczcić Go przedstawieniem,

I jako dawny obyczaj każe,

Jasełka Chcemy nieść Jemu w darze…

Dziś w świecie modne są udziwnienia,

Lecz my normalni – nic się nie zmienia;

Będzie więc Herod i aniołowie,

Diabły, pasterze i 3 królowie…

Lecz byście się tu nie zanudzili,

Żeśmy realia uwspółcześnili…

Co z tego wyszło – wnet zobaczycie…

Ufam, ze końca tu dosiedzicie…

No, czas zaczynać, a w pierwszym akcie,

Światy dwa staną tutaj w kontakcie…

Anioły widzieć będziem z diabłami,

Jak to się stało? – zobaczcie sami…

ARCH. GABRIEL: - Michał!, Rafał!!

Szybciejże, bracia, moc pracy czeka,

Bóg przecież dzisiaj w postać człowieka

Już ma się wcielić, roboty masa!

ARCH. MICHAŁ: - Czego tak wrzeszczysz, jest już i Rafał!

ARCH. GABRIEL:- Czego tak wrzeszczę? Bo się guzdrzecie!

Trza jeszcze tyle zrobić na świecie!...

Uszczelnić szopkę, wyczyścić bydło…

Wzięliście mopy, szczotkę i mydło?

ANIOŁEK: - Hallo!!

ARCH RAFAŁ: - A co ty tutaj robisz, mój drogi?

My się spieszymy, nie właź pod nogi!

ANIOŁEK: - Ale ja właśnie chciałbym wam pomóc…

Nie chcę tak siedzieć bezczynnie w domu!...

No i do pracy chciałem się zgłosić

Bo tak tu siedzieć?! – mam tego dosyć…

ARCH MICHAŁ: - Nie marudź, mały, zmykaj do nieba,

Dzięki za pomoc, ale nie trzeba…

ARCH. GABRIEL: - Ej, młody, nie rób tu miny takiej,

Chyba nie płaczesz?! No, bądź chłopakiem!...

ARCH. RAFAŁ: A może weźmy z sobą małego?

Sprytny jest – w szopce zda się do czego…

ANIOŁEK: - Tak, proszę! Weźcie! Ja wam pomogę!

Co trzeba, zrobię!

ARCH. MICHAŁ:- Lecz przecież w drodze

Nie zdążysz, mały, lecieć za nami!

ANIOŁEK: - Ja będę szybko machał skrzydłami!

Przecież przed sobą was będę widział…

Ja na WF-ie wyprzedzam Mig-a…

ARCH. MICHAŁ: - No, dobra, krzyknij, jakbyś zostawał…

Ale uważaj, bo drogi kawał

Lecieć będziemy „strefą niczyją”…

Tam można diabły spotkać!... Tam biją… !

ARCH. RAFAŁ: E tam, już nie strasz go, o Michale,

Dawno tam diabłów nie widać wcale…

2

ARCH. MICHAŁ: Dobra, już, dobra, ale uważaj…

Na ziemi w szopce będziesz pomagał,

A teraz w drogę, bo późno strasznie…

ARCH. RAFAŁ: - Trzymaj się, młody, w locie nie zaśnij, (hehe)

(odliczają – 3, 2, 1   FIRE!!!!)

 

 

ANIOŁEK:  - Matko, jak poszli!, jak to zrobili?!

Palenie skrzydeł se urządzili?!...

Lecz ja ich złapię, zaraz dogonię…!

Ale gdzie teraz?... no, pięknie!- koniec!!!

(krzyczy) Hej, zaczekajcie, ja nie Kubica!!!...

Ale… usłyszą… pusta ulica…

A gdzież ja jestem, o Matko Boska!

Toż ja myślałem, że droga prosta!

W prawo - czy w lewo?! Czy w dół, czy w górę?!

Na ziemię skręcić tu, czy za chmurą?...

Trza chyba wracać…Coś chyba widzę,

Ze się zgubiłem… ech, ciut się wstydzę…

Ale… KTÓRĘDY?!! Która to droga,

Ta?!…, może tamta wiedzie do Boga?!!

Co ja mam zrobić?... mój Boże drogi…

Nie wiem, gdzie jestem! Zmyliłem drogi!...

Ale… Ktoś jest tu!! (krzyczy): Hej!!! CZEKAJ!!!

Możesz mi pomóc?

Chyba zgubiłem drogę do domu…

ROKITA (wersja – diabeł): A kim ty jesteś?! Skąd się tu wziąłeś?...

ANIOŁEK: - Ja z nieba lecę, jestem aniołem.

Miałem na ziemię trafić, lecz teraz

Boję się strasznie i chcę do nieba…

ROKITA: - Aniołem mówisz?... Ot, to zagwostka!

Chcesz, bym ci pomógł w niebo się dostać? Hihihi…

ANIOŁEK: - Czemu się śmiejesz? O co tu chodzi?

I kim ty jesteś?! Czy coś mi grozi?!...

(zaczyna płakać)

Trzeba posłuchać było aniołów…

Mówili, żeby nie ruszać z domu…

ROKITA: - No, nie płacz… nie płacz… Już ci pomogę!

Zaraz ci szybko pokażę drogę.

ANIOŁEK: - A kim ty jesteś?

ROKITA: - Ech… - nie chcesz wiedzieć…

Ważne, że pomóc chcę ci w potrzebie…

ANIOŁEK: - Ale… nie jesteś ty diabłem chyba?

ROKITA: - Jestem, nie jestem… nie ma co gdybać…

ANIOŁEK: - Bo Michał mówił, żeby uważać,

Bo jak mnie złapią…

ROKITA: - Możesz nie gadać?!

Jak nas usłyszą moi koledzy,

Masz przerąbane!... Możesz mi wierzyć!...

(pokazując, powoli na horyzoncie pojawia się diabeł Boruta)

Leć do tej chmury, potem na lewo.

I stamtąd prosto już będzie niebo…

ANIOŁEK: - Matko Najświętsza! Tyś diabeł chyba!...

I chcesz mi pomóc?

ROKITA: - Mówiłem, Spływaj!!...

Nie ma już czasu!!... Już!!... Ani chwili!

3

Nie chcę, by inni cię zobaczyli…

ANIOŁEK: - Już lecę… Bardzo, bardzo dziękuję!

Może i ja kiedyś cię uratuję…

ROKITA: - Poleciał w końcu!... ale gaduła!

Lecz, z drugiej strony… - miła gębula…

Więcej niech drogi złej tu nie szuka…

(diabeł Borta już za nim, odwracając się spostrzega go, ten wszystko już słyszał i widział)

O, w mordę jeża!!... diabeł Boruta!!...

DIABEŁ BORUTA: - Ja chyba śnię tu! Na diabłą rogi!

Anioł zabłądził, pomylił drogi…

Mieliśmy w garści białasa tego!

A tyś pokazał mu, gdzie jest niebo?!!

I zwiał nam teraz! – Zapłacisz za to!!...

Rogi ci utnę, zdradziecka szmato!!

ROKITA: - Ale to jeszcze malec był przecie…

D. BORUTA: - Tłumaczyć będziesz się ty przed szefem!

Znalazł się, kurna, drań z Caritasu!!...

Cierpliwy byłem… - ale do czasu!!

Zawsze ty jakiś odmieniec byłeś!

Już jako dziecko zła nie lubiłeś!

A teraz, gdy do gimnazjum chodzisz,

To tylko nauka jest ci wciąż w głowie!

Zamiast normalnie pić, bić i palić,

Ty chcesz tu uczyć się doskonale!

Znam twoje stopnie! I wiem też wiele!

Jestem tam przecież nauczycielem!

Lecz się za ciebie weźmiem, kolego

(łapie go za ucho, prowadzi)

od dziś już „zero tolerancji dla dobrego”!!!

(wchodzi Lucyfer)

Jest i Lucyfer… posłuchaj, szefie…

Wieści ci niosę – pewnie chcesz wiedzieć,

Że mały biały durny aniołek

W strefie niczyjej pomylił drogę…

I w sumie wpadł już w diabelskie sidła…

Mały był jeszcze… bez szans się wyrwać!

LUCYFER: - Wspaniała wieść to! Wręcz wyśmienita!

Taki prezencik, to jak chiquita

Nie zwykły banan!... Będzie zabawa!...

Dawaj go!! Będziem go męczyć zaraz!

Jak ja nie cierpię aniołów głupich!

Każę mu zaraz skrzydła wyłupić!…

D. BORUTA: Lecz widzisz, szefie… ten młody diabeł

Zepsuł nam „nieco” naszą zabawę!...

Widzisz… on pomógł jemu w potrzebie…

Pokazał drogę… anioł już w niebie!...

LUCYFER: - Coś ty powiedział? Puścił anioła?!!

Przecież czyn taki o pomstę woła!!!

Wiesz, coś uczynił?!! – zdradziłeś piekło!!!

ROKITA – Ale to było wszak jeszcze dziecko!...

LUCYFER: - No, właśnie! Dziecko mogliśmy złapać!

Jak byś dużego anioła złapał?...

Mocniejsze od nas są, mówiąc szczerze…

 

ROKITA: - Więc ty się boisz ich, Lucyferze?!...

Jeszcze raz mówię!... to dziecko było!

LUCYFER: - Jak ja cię zaraz przywalę w ryło!...

4

Będziesz mi tutaj prawił kazanie?!!

Dać mu sto batów na pożegnanie!

Ściąć skrzydła, rogi, i won na ziemię!

Tak to się karze zdradzieckie plemię!!!...

ROKITA: - I dobrze!... dosyć mam zła i piekła!!...

LUCYFER: - Patrz go! – to bestia jakaś zaciekła!

Więc dwieście batów! I nieśmiertelność

Też niechaj straci! Co za nikczemność!!

Cóż to za buta!! – tak do mnie mówić!!

Precz z moich oczu! I won! – do ludzi!!...

Wymierz, Boruto, karę z diabłami!

A teraz odejść!...

BORUTA: - Chodź ze mną, zdrajco…

(nieomal czule, z ironią) – jesteś pod „dobrymi” skrzydłami…

 

 

 

AKT II

 

 

 

 

 

 

NARRATOR II: Tak to w złym świecie dobroć się karze…

Lecz czy do końca? – to się okaże…

Teraz akt drugi… - już miedzy swemi…

- Twardo będziemy stąpać po ziemi…

Pasterze oto już po dniu pracy…

Tam, przy ognisku siedzą biedacy…

Każdy zmęczony, o spaniu marzy…

Lecz znając życie… coś się wydarzy…

KUBA: - No, siądźmy Maćku w końcu po pracy…

Jak dobrze mają wszyscy rodacy,

Co w biurach siedzą… ot, osiem godzin,

A potem laba, i witaj w domu…

MACIEK: - Ech, nie tak prosto bydła pilnować…

Od wschodu po zmierzch trzeba harować…

KUBA: - Tyle, ze studiów nie kończyć trzeba…

Taki pożytek jest z tego chleba…

MACIEK: - A co tam studia, w Brytanii kraju,

To i bez studiów jak zarabiają…

KUBA: - Ale wyjeżdżać na świata koniec?...

Nie!, wolę ja już zostać tu w domu…

MACIEK: - Ano tak, Kubo… już na tej ziemi

Kości my złożym z ojce swojemu…

KUBA: - A młodzi mówią, ze my idioci,

Z głodu pomrzemy tu… patrioci…

MACIEK: - Ech, szkoda gadać, takie to czasy…

Lecz cóż to, Kubo, są za hałasy?

 

KUBA: - Nie wiem, ja, Maćku… Ktoś jakby płacze?...

Czy coś się stało?... pójdę – zobaczę…

Hej!... jest ktoś tutaj?... Niechaj zobaczę…

5

O Dobry Boże!! Ktoś tu?! Co, płaczesz?!...

Co ci się stało?!... Maćku kochany,

No popatrz, popatrz, kogoś tu mamy…

MACIEK: - Na wielkie nieba! To jakiś młodzik!...

Co ci jest chłopcze?... O co tu chodzi?...

Czemu ty płaczesz?... Chodź do ogniska,

Niech ci się chociaż przyjrzymy z bliska…

KUBA: - Głodnyś ty może? Posiłek marny…

Lecz zapraszamy… - MAĆKU!.. to czarny!!...

MACIEK: - Co też ty mówisz?!! Czarny z Afryki?!

Uważaj, może to jakiś dziki?!!!

KUBA: - Cichaj!! – Bo jeszcze nas aresztują!

Od czasów Beger wszystko filmują!...

Ty nie mów: „czarny”, ani: „poganin”…

To jest, kolego… „afroamerykanin”!!!...

MACIEK: - Racja!... Przepraszam, panie murzynie!

Znaczy się… afroamerykaninie!...

ROKITA (wersja – człowiek): - Nie jestem murzyn, drodzy panowie…

A nawet gdyby… to ja też człowiek!...

KUBA: - Pewnie, ze człowiek.!.. Bzdury gadamy…

My nie skinchedzi… wszystkich kochamy!...

(na stronie) Musi, oberwał, Maćku, po głowie…

Czarny – nie murzyn!... – wyobraź sobie!...

MACIEK: - Nieważne, Kubo… znać, ze ma biedę…

A może to… syn Olisadebe?!...

KUBA: - Poważnie mówisz?!...

MACIEK: - Nie wiem, idioto!

Po prostu, może spytaj go o to!...

KUBA: - Może i racja… hmm… - chłopcze drogi…

Co cię sprowadza w te nasze drogi?...

MACIEK: - I czemu płaczesz, jeszcze nam powiedz?

Czyżby cię skrzywdził jakiś zły człowiek?...

ROKITA: - Moi kamraci mnie wyrzucili…

I na ostatek, jeszcze pobili…

Za to, zem trochę serca okazał,

I zgubionemu drogę pokazał…

KUBA: - Cóżesz ty mówisz!... A to niecnoty!!...

Jakieś bandziory!! Kawał hołoty!!...

MACIEK: - Trza będzie zgłosić to do stolicy!

Już im minister ziobra policzy!...

KUBA: Ale to potem, chodź bracie teraz,

Gościnność – mówią – bramą jest nieba!

MACIEK: - No i dość pytań! – siadaj tu z nami…

Bezpiecznyś tu, jak… zając z żubrami!

KUBA: - Nikt cię nie skrzywdzi… oto posiłek,

Częstuj się… śmiało!... musisz mieć siły…

(na stronie) Musiał być głodny… ależ zażera!...

MACIEK: - I prawdę gadał!... Niech mnie cholera (ups!…)…

Poobijany, ze aż strach, cały…

Musi, te dranie tak go skopały!...

Trzeba mu pomóc, Kubo, koniecznie,

Ale niech noc se prześpi bezpiecznie…

 

KUBA: - Jutro do miasta z nim trza iść będzie.

Zgłosimy sprawę tę na komendzie!...

ROKITA: - Dzięki wam, mili moi panowie!

6

Przyznam, ze nieźle podjadłem sobie…

Dobrzyście ludzie! – i być tu wolę,

Niźli w tym smętnym piekielnym kole!...

A tak straszyły mnie diabły wredne,

Że tu na ziemi już szybko szczeznę…

Że mi już tutaj nikt nie pomoże…

MACIEK: - Cóżesz ty pleciesz, mój Dobry Boże!

Jakie szatany, i jakie koło?

Puknij się, młody, ty może w czoło?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin