UPIORNE POLSKIE DROGI.doc

(82 KB) Pobierz
UPIORNE POLSKIE DROGI

UPIORNE POLSKIE DROGI

Przed nami święta. Wielu z nas wyruszy samochodami w Polskę, by odwiedzić rodziny lub odpocząć. Wiemy, że mamy jeździć ostrożnie, na trzeźwo i mieć oczy dookoła głowy. Niestety, czasem to nie wystarczy. Na kierowców czyhają bowiem również niewidzialne niebezpieczeństwa.



Gdy w Polsce budowano Hutę Katowice, która miała być wizytówką jedynie słusznego ustroju, nie zapomniano też o nowoczesnej autostradzie. Niestety, budowy nie ukończono - urywa się po kilkunastu kilometrach, przechodząc w zupełnie zwykłą szosę. Nie stało się tak bynajmniej z powodu zaniedbania budowniczych. Pieniędzy też nie zabrakło. Podobno partyjni dostojnicy przestraszyli się duchów.

Sparaliżowani strachem

Marian K., jeden z konstruktorów autostrady, dziś emeryt, jest przekonany, że nagła decyzja władz dotycząca wycofania się z budowy autostrady była spowodowana tylko i wyłącznie dziwnymi zjawiskami, które jej towarzyszyły. Sam też jechał kiedyś tamtędy późną nocą, żeby skontrolować pracę wylewających asfalt robotników. Jego samochód był akurat świeżo po przeglądzie technicznym.
- Była piąta nad ranem. Świtało. Nie stało się nic. Nie zawiódł silnik, ani skrzynia biegów. Miałem tego świadomość, a jednak w pewnej chwili poczułem niesamowity, paraliżujący lęk. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. Ciało oblepił mi pot. Bałem się śmiertelnie, chociaż do dziś nie wiem, dlaczego. W końcu to uczucie puściło, choć nie do końca. Miałem ochotę porzucić samochód na drodze i uciekać, gdzie pieprz rośnie. Opanował się. Po paru minutach dojechał do pracujących robotników. Właśnie zaczęli zbierać się do domu. Zdziwiło go, że nigdzie nie widać autobusu, który dowoził ich z hotelu. - Wolimy chodzić pieszo - odparli. Z niechęcią opowiedzieli mu o dziwnym uczuciu paniki, jaką odczuwali jadąc pewnym odcinkiem drogi.


Droga łącząca Szklarską Porębę ze Świeradowem.
 

Wkrótce potem przerwano budowę autostrady. Do dziś wielu kierowców przejeżdżających tamtędy nocą zarzeka się, że "już nigdy więcej".
Podobną historię można było przeczytać w The New York Times z 25.10.1930 roku. Około czterdziestu samochodów utknęło na ponad godzinę na szerokiej, wygodnej drodze łączącej miasta Risa i Wurzen w Saksonii (Niemcy). Nie był to żaden korek. Eksperci-inżynierowie od budowy dróg autorytatywnie stwierdzili, że stan drogi w niczym nie usprawiedliwiał takiej przerwy w ruchu. Mechanicy zbadali samochody, a policyjni lekarze - kierowców. Maszyny były sprawne, a ludzie trzeźwi jak niemowlęta. Tyle, że przerażeni. Każdy mówił mniej więcej to samo, co pewien weterynarz, Maks Bruner:
- Nagle, bez żadnej konkretnej przyczyny poczułem panikę. Obezwładniający strach spowodował, że nie mogłem wykonać najmniejszego gestu. Palce miałem kurczowo zaciśnięte na kierownicy, a gardło ściśnięte tak, że nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
Naukowcy badający szosę w Saksonii stwierdzili gwałtowne skoki promieniowania elektromagnetycznego. Raz udało się im wyznaczyć wir, którego natężenie mocno wpływało na pracę mózgu człowieka. Niestety, nie znaleziono źródła tego promieniowania, a po paru dniach wszystko wróciło do normy.
Organizm ludzki jest niezwykle czułym instrumentem - czuje się dobrze tylko w pewnym, wąskim przedziale warunków zewnętrznych. Tak jak reagujemy na zmiany ciśnienia atmosferycznego, tak samo jesteśmy wrażliwi na niewidzialne promieniowanie elektromagnetyczne, które omywa nas jak fale oceanu. Zazwyczaj nie odczuwamy jego istnienia, lecz niekiedy, gdy osiąga niebezpieczne natężenie, wpływa na nasze postrzeganie świata. Pamiętajmy, że duchy czy zjawy też są pewną postacią energii - niekiedy je tylko wyczuwamy, a niekiedy możemy je nawet ujrzeć - tak jak widzimy światło.

Ulubione miejsce duchów

W Polsce jest kilka zakrętów śmierci, ale najsłynniejszy z nich znajduje się na szosie między Szklarską Porębą a Świeradowem. Co roku od kilku do kilkunastu kierowców i pasażerów nie wraca do domu z wakacji. Owszem, miejsce jest niebezpieczne, ale nie bardziej niż zakręty znajdujące się w innych miejscach. Na przykład z Karłowa do Pasterki - uroczej wioski położonej w Górach Stołowych - prowadzi dużo węższa od karpackiej szosa o ponad sześćdziesięciu ostrych zakrętach. Korzysta z niej sporo samochodów osobowych i pełne wycieczkowiczów autokary. W ciągu ostatnich trzech lat zginęły na niej tylko trzy osoby.
Ludzie, którzy uczestniczyli w wypadkach na drodze ze Szklarskiej Poręby do Świeradowa, są na ogół mało rozmowni. Ewa F., farmaceutka z Warszawy, która przeżyła potworną kraksę, podczas gdy jej mąż i córka nie mieli takiego szczęścia, twierdzi, że nim samochód jadący z dużą ostrożnością uderzył w skałę na poboczu, widziała zjawę o zmiennym kształcie, promieniującą złowrogim niebieskawym światłem. Córka zginęła na miejscu. Mąż odzyskał w szpitalu przytomność tylko po to, żeby jej powiedzieć: "Zabił mnie ktoś z zaświatów. Widziałem go..." Miejscowi twierdzą, że przed wiekami to miejsce upodobali sobie zbójcy, którzy, rabując, okrutnie mordowali swoje ofiary, a ich zwłoki porzucali w górach.

Krzysztof Myśliwiec

Diabelska autostrada 66


Niezwykle złą sławą cieszy się najstarsza amerykańska autostrada, tzw. Highway 66, łącząca Los Angeles z Chicago. Znana jasnowidząca Denis Jabbs twierdzi, że ta droga nigdy nie powinna być zbudowana, bo miejsce to jest ulubionym miejscem spotkań duchów ofiar wojny domowej, która pochłonęła 200 tysięcy istnień.

O amerykańskiej autostradzie 66 napisano ponad 230 książek i wciąż powstają nowe. Artykułów prasowych jest tak wiele, że nie sposób ich zliczyć. Aż 50 internautów, głównie z USA, ale także z Europy, założyło strony internetowe poświęcone tej drodze. Można się z nich dowiedzieć wszystkiego o pogodzie na konkretny dzień, ale także o zjawiskach paranormalnych. Patrick McConor z Minnesoty wyświetla na swojej stronie informacje o osobach, które podczas jazdy ujrzały "zjawisko nadprzyrodzone". 345 osób, w tym spory procent kierowców zawodowych, mówi o spotkaniach z duchami, a ponad 100 o zjawiskach takich jak: poświata w odludnych miejscach, wirujące słońce czy nienaturalna zmiana pory dnia.
W ciągu ostatnich dwóch lat z dobrze opłacającej pracowników firmy przewozowej American Trucks odeszło 157 kierowców wielkich ciężarówek, przewożących towary na trasie północ-południe Stanów. Wszyscy oni musieli przejeżdżać przez 66-tkę. Ponad 50 z nich przyznało się, że boją się tej autostrady, ponieważ "dzieją się na niej dziwne rzeczy". Obecnie zatrudniony przez firmę psycholog sprawdzający kwalifikacje kandydatów na kierowców bada także ich odporność na stresy wynikające z kontaktu ze zjawiskami nadprzyrodzonymi.


Ostrzeżenie z zaświatów

 


Czarny punkt na autostradzie
w Katowicach.

W ubiegłym roku mój znajomy w odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie jeździ już samochodem, opowiedział mi dziwną historię.

Wczesną wiosną jechał szosą wiodącą z Warszawy na południe. Asfalt był mokry, więc nie jechał zbyt szybko. Droga była pusta, z rzadka tylko mijał go jakiś samochód.
- Zauważyłem, że przede mną pojawia się najpierw różowawe zamglenie, które stopniowo czerwieniało, aż w końcu, urastając do pokaźnych rozmiarów, stało się zupełnie czarne. Nagle uświadomiłem sobie, że przede mną jedzie samochodowy karawan, taki do przewożenia trumien. Ponieważ widziałem go, jak powstawał z niebytu, uważałem go za omam, złudzenie, halucynację. Jednak w pewnym momencie, na suchym odcinku szosy, ten iluzoryczny pojazd z piskiem opon przyhamował i... znikł. Na asfalcie pozostały dwa ciemniejsze pasy, ślady przytarcia go przez opony tamtego samochodu.
- Od tego zdarzenia minęło kilka dni - opowiadał dalej - i znów jechałem tą samą szosą o tej samej porze. Dojeżdżając do miejsca, gdzie znikł karawan, rozglądałem się wokoło. Szosa wiodła przez niezabudowany teren, na poboczach nie było nawet żadnych drzew ani krzewów. Ponieważ nic się nie działo, nacisnąłem na gaz. Nagle poczułem straszne uderzenie, tak jakbym wpadł na skałę. Coś wyrwało mnie z siedzenia i przez sekundę czułem, że lecę w powietrzu do góry nogami, i w końcu ciężko grzmotnąłem o ziemię. Dobre kilkanaście minut nie wiedziałem, co się właściwie stało.
Wkrótce nadjechały inne samochody. Kierowcy w zdumieniu patrzyli na tarasujący szosę kłąb poskręcanej karoserii razem z podwoziem, który kiedyś był maluchem. Wokoło niego leżały oderwane kawałki blachy, a w rowie bez przytomności leżał mój przyjaciel.
Gdy przyjechała "drogówka", policjanci nie mogli wyjść ze zdumienia, nie mogąc zrozumieć, w co uderzył "maluch", skoro w pobliżu nie było ani muru, ani drzewa, ani śladów po innym samochodzie.
Co nie do końca jest prawdą. Leży u mnie na biurku kawałek czarnej, lakierowanej blachy, która wbiła się w bok karoserii czerwonego malucha. Znajomy chemik zrobił jej analizę i ustalił, że to nie jest zwykły metal, a jakieś tworzywo nie dające się rozpuścić w żadnym kwasie. Po rozpaleniu go w płomieniu tlenowo-gazowym świeci na biało, a po ostygnięciu jest takie samo, jak poprzednio.
Mój przyjaciel uznał, że ta katastrofa była dla niego ostrzeżeniem z zaświatów. Od tamtego dnia nie siada za kierownicą samochodu.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin