00:00:08:Tłumaczenie: Wolverine|projektsupernova@op. pl 00:00:16:projektsupernova. prv. pl 00:00:37:BARDZO DŁUGIE ZARĘCZYNY|na podstawie powieci Sebastien Japrisot 00:02:08:/W sobotę, 6 stycznia 1917 roku.../ 00:02:11:/...5 skazanych na mierć żołnierzy zostało rzuconych/|/na ziemię niczyjš.../ 00:02:15:/...na froncie rzeki Saone./ 00:02:45:/Pierwszy z nich.../ 00:02:48:/...niegdy odważny i wesoły.../ 00:02:53:/...nosił na szyi identyfikator 2124.../ 00:02:55:/...z komisji poborowej regionu Sekwany./ 00:02:57:/Nosił na nogach buty zabrane Niemcowi./ 00:02:59:/Kiedy, 2124, nazywany Bastoche.../ 00:03:02:/...zadawał się ze licznym rudzielcem.../ 00:03:05:/...o imieniu Veronique Passavant./ 00:03:10:/Był stolarzem w Bastylii./ 00:03:21:/Czasem, między jednš komodš a drugš.../ 00:03:23:/...wychodził do "Chez Louis"/|/na małe z piankš./ 00:03:30:/Buty zabrał wrogowi,/|/któremu nie były już potrzebne./ 00:03:33:/Zastšpiły dziurawš i zniszczonš/|/parę jego starych kamaszy./ 00:03:52:/Stanšł przed sšdem wojskowym za/|/samookaleczenie./ 00:03:55:/Na zranionej ręce wykryto lady prochu./|/Skazano go na mierć./ 00:04:21:/Drugim żołnierzem był 4077./|/Kolejny, z komisji poborowej okręgu Sekwany./ 00:04:27:/Był spawaczem w państwowych zakładach/|/taboru kolejowego w Bagneux./ 00:04:31:/Nazywał się Francis Guegnat,/|/ale mówiono na niego Six-Soux./ 00:04:36:/Wiedział, że ci wszyscy biedacy/|/kładš na szali swoje życie.../ 00:04:39:/...i że dzieje się tak z woli bogaczy./ 00:04:42:/Próbował o tym mówić w swojej kompanii,/|/ale kiepsko mu szło./ 00:04:47:/A tanie wino - towarzysz niedoli,/|/tak ogłupiało żołnierzy.../ 00:04:52:/...że zupełnie nie wiedział, jak do nich trafić./ 00:05:38:/Z całej pištki, to 1818 był z pewnociš/|/najodważniejszy i najdzielniejszy./ 00:05:43:/Pewnego razu zabił oficera ze swojej kompanii./ 00:05:48:/Oficera, który poniewierał zabitych./ 00:05:57:Wstawaj! 00:06:02:Ty!|Do ataku! 00:06:17:/Nikt o tym nie wiedział./ 00:06:44:/Benoit Notre-Dame był rolnikiem z Dordogne./ 00:06:48:/Zabrano go z gospodarstwa w sierpniowy poranek./ 00:06:52:/Wsadzono do pocišgu./ 00:07:09:/Kabel telefoniczny, to jedyny łšcznik/|/ze wiatem żywych./ 00:07:14:/To włanie tym kablem, mogło nadejć/|/ułaskawienie od Prezydenta Pointcarre./ 00:07:18:/Choć jedynym który w to jeszcze wierzył.../ 00:07:21:/...był 7328, z okręgu na Korsyce./ 00:07:25:/Ange Bassignano./ 00:07:29:/Wszyscy, którzy go znali wiedzieli,/|/że to imię zupełnie do niego nie pasowało./ 00:07:34:/Był kłamcš, oszustem, łotrem i kpiarzem./ 00:07:53:/Wczeniej, jego wybrankš była Tina Lombardi./ 00:07:56:/To dla niej, przesiedział w więzieniu 5 lat/|/za co, co nazywał sprawš sercowš lub honorowš.../ 00:08:01:/...w zależnoci od tego, czy rozmawiał/|/z mężczyznš, czy kobietš./ 00:08:03:/Tak naprawdę chodziło o wyrównanie rachunków,/|/między wioskowymi amantami./ 00:08:13:/Latem 1916 roku, rzšd zastosował pobór powszechny.../ 00:08:17:/...by uzupełnić ubytki spowodowane bitwš pod Verdun./ 00:08:20:/Nie pozostawiono im wyboru./ 00:08:23:Mówiš, że tu jest przesrane. 00:08:24:Ostatnio jest doć nieciekawie. 00:08:26:A to dla kogo? 00:08:28:Jakby to powiedzieć...|Jutro ruszacie do boju. 00:08:36:Jestemy przewidujšcy. 00:08:56:Uwaga na kabel. 00:09:06:/Pištego nazywali Bławatek./|/Pobór 1917./ 00:09:10:/Za pięć miesięcy miał skończyć 20 lat./ 00:09:16:/Teraz bał się wszystkiego:/|/Zbyt krótko strzelajšcych francuskich dział./ 00:09:20:/Masek gazowych i czyszczenia bagnetu./|/Pokazowych egzekucji./ 00:09:26:/Lecz wczeniej taki nie był./ 00:09:28:/Wprost przeciwnie. Bez strachu potrafił przedostawać się/|/na latarnie morskie podczas sztormu./ 00:09:34:Do ataku! 00:10:04:/Lecz pewnego dnia, miarka się przebrała./ 00:11:07:No i masz, zobaczysz swojš narzeczonš.|wygrałe swój bilet. 00:11:11:Bilet na sšd wojskowy. 00:11:13:Sierżancie, niech pan choć raz przymknie oko.|Chłopak swoje wycierpiał. 00:11:16:-Mogš go za to rozstrzelać.|-Bšd pan człowiekiem. 00:11:19:Sierżancie... 00:11:20:Zamknšć się! 00:11:28:/Gdy Manech kochał się z Matyldš pierwszy raz.../ 00:11:31:/...zasnšł z dłoniš na jej piersi./ 00:11:56:/Za każdym razem, gdy odzywa się rana.../ 00:11:58:/Manech czuje bijšce serce Matyldy./ 00:12:01:/A każde uderzenie, zbliża ich do siebie./ 00:12:08:/Gdyby Manech zginšł, Matylda by o tym wiedziała./ 00:12:12:/Od momentu, gdy otrzymała jego akt zgonu.../ 00:12:14:/...trzyma się kurczowo swojej intuicji./ 00:12:19:/Nigdy nie traci nadziei./ 00:12:23:/Poza tym, Matylda ma poczucie humoru./ 00:12:25:/Powtarza, że nawet jeli ta nić,/|/nie doprowadzi jej do ukochanego.../ 00:12:29:/..nic strasznego się nie stanie./|/Zawsze będzie się mogła na nim powiesić./ 00:12:38:/W czerwcu 1920 roku, Matylda otrzymała list/|/od pewnej zakonnicy.../ 00:12:43:/Pewien chory, chciał się z niš zobaczyć/|/w szpitalu w Rennes./ 00:12:47:/Podobno spotkał Manecha na froncie rzeki Saony,/|/w styczniu 1917 roku./ 00:12:58:Sierpień 1912. Przystojniak ze mnie, co?|To auto to De-Dion. Z ręcznš skrzyniš biegów. 00:13:07:Błagam, proszę mi powiedzieć,|co stało się z Manechem. 00:13:10:W styczniu 1917, kazano mi eskortować pięciu|skazanych na mierć żołnierzy. 00:13:19:On był jednym z nich. 00:13:20:Tak. 00:13:23:Miałem ich doprowadzić na pierwszš linię. 00:13:32:Nieopodal zniszczonego cmentarza,|czekali na nich żandarmi. 00:13:45:-Co tu robisz, w tych niemieckich buciorach?|-Czekam. 00:13:49:Na co? 00:13:50:-Jeli na ułaskawienie Pointcarre, możesz je sobie wsadzić.|-Podpisze je. 00:13:55:Nie mogš mnie przecież skazać.|Jestem Korsykaninem. Korsykaninem, nie Francuzem! 00:14:09:Zostaw go. Trochę mu odbija... 00:14:12:...ale chyba mu to pomaga. 00:14:21:Już koniec, panie poruczniku? 00:14:25:Mróz go ratuje. Gdyby nie to, już dawno|wdałaby się gangrena. 00:14:33:Czy Manech również cierpiał przez|swojš ranę? 00:14:38:Amputowano mu dwa palce, ale chyba go|póniej nie bolało. 00:14:44:Miałem ich zaprowadzić na odcinek,|który nazywalimy "Bingo o zmroku". 00:14:56:/BINGO O ZMROKU/ 00:15:04:Pierdolony syf!|Nie potraficie ich pogonić do marszu? 00:15:10:Trzeba ich było kopnšć w dupę,|może by było szybciej! 00:15:12:Miałem ich tylko doprowadzić.|Nie obchodzi mnie, co będzie dalej. 00:15:15:Dalej? Powiem ci, co będzie dalej.|Mam rozkaz... 00:15:18:...przeciorać ich po linii frontu|i dać im zdechnšć... 00:15:23:...między nasz liniš, a szwabami!|Takie mam, kurwa, rozkazy! 00:15:29:Sierżancie, proszę zrozumieć.|Ze Szwabami nie ma mowy o status quo. 00:15:32:Sektor zasypia na chwilę, a za moment|jest rozpierducha. 00:15:39:Zupa, chłopaki.|Macie szczęcie - jeszcze ciepła. 00:15:44:Buraczkowa z koprem. 00:15:51:Jest co, co sprawiłoby ci przyjemnoć? 00:15:55:Duża filiżanka czekolady i kromka z miodem. 00:15:58:Niczego ci nie obiecuję,|ale zobaczę, co da się zrobić. 00:16:01:Z pana pozwoleniem, poruczniku... 00:16:04:Żartowni z ciebie.|Żeby było zabawniej, może ci się udać. 00:16:08:To Celestin Poux, szef kantyny. 00:16:10:Najgorszej na wiecie. 00:16:13:/Kwadrans póniej, niemożliwe stało się faktem./ 00:16:16:Słone masło z Garande.|Lawendowy miód. 00:16:21:I nigeryjskie kakao. 00:16:28:Palce lizać. 00:16:31:Bławatek, a ty nie masz do kogo napisać? 00:16:33:Masz jakš narzeczonš? 00:16:36:Matylda.|Jego narzeczona ma na imię Matylda. 00:16:42:Matylda. 00:16:45:Słyszę, jak bije jej serce,|kiedy o niej mylę. 00:16:50:Wemiemy lub. 00:16:55:Dobrze, że nas skazali.|Inaczej musielibymy czekać do końca wojny. 00:17:00:A tak, będzie można wrócić do domu zaraz po egzekucji. 00:17:13:Będzie chyba lepiej, jak pani oszczędzę|dalszego cišgu. 00:17:18:Utykam, ale nie jestem głupia. 00:17:20:Proszę powiedzieć, co się stało. 00:17:24:/Zrobilimy lukę w zasiekach.../ 00:17:27:/...i ubralimy ich, żeby nie pomarzli./ 00:17:33:/By chronić rękę pani narzeczonego,/|/dalimy mu rękawicę z czerwonej wełny./ 00:17:40:Daleko sš? 00:17:41:Ponad 100 metrów. Za daleko na granaty|i za blisko dla dział. 00:17:45:O gazie nawet nie ma co myleć.|Zawsze gorzej na tym wychodzi gazujšcy. 00:17:48:Myli pan, że mogš z tego wyjć cało? 00:17:50:Jeli nie zginš w cišgu godziny,|to wcišż mogš zdechnšć z głodu albo zimna. 00:17:54:W obu przypadkach, Szwaby będš się cieszyć. 00:18:02:Jeden z kaprali ucisnšł stolarza Bastoche'a. 00:18:06:Kapral Gordes.|Najwyraniej znali się sprzed wojny. 00:18:11:Chwilę póniej, wypucilimy ich za zasieki. 00:18:17:-Cholera.|-Zamknij się. 00:18:28:-Cholera!|-Zamknij się! 00:18:34:Wrzesień 1914.150 funtów w podrzucie.|A nie byłem wtedy w najwyższej formie. 00:18:40:Ale tego poranka, w styczniu 1917 roku,|czy Manech jeszcze żył? 00:18:46:O wicie, Favard zaczšł ich wywoływać. 00:18:51:Odezwali się wszyscy, poza tym rolnikiem z Dordogne. 00:18:54:-Bassignano?|-Obecny. 00:18:57:-Bousquet?|-Czego? 00:19:00:-Langonet?|-Jestem. 00:19:03:Lepiej się schowaj. 00:19:06:Notre-Dame.|Notre-Dame? 00:19:13:Nic więcej nie wiem. 00:19:16:Pojechałem zdać raport. 00:19:24:Co póno, Esperanza.|Angole nas zastępujš. Zwijamy obóz. 00:19:30:-Co to?|-Przejęcie skazańców kapitana Favourier. 00:19:34:-Położę tutaj...|-Proszę mi to dać. 00:19:47:No co pana tak zamurowało, Esperanza?|Awansuję pana na starszego sierżanta. Wyjeżdża pan w Wogezy. 00:19:53:Pan wybaczy, ale ta mała ekspedycja,|jeszcze długo będzie mi kociš w gardle stała. 00:19:57:No to się wietnie składa.|Oprócz gazu musztardowego, majš tam wietne cukierki na gardło. 00:20:02:Może pan odejć. 00:20:04:Kilka tygodni póniej, zostałem ranny|nad Sommš. 00:20:08:Znalazłem się w tym samym ambulatorium co Chardolot... 00:20:12:...jeden z kaprali z "Bingo o zmroku". 00:20:15:Zostało mu tylko kilka dni życia. 00:20:20:Tu Esperanza. 00:20:24:"Bingo o zmrok...
ryzyk-fizyk