Demaine Phyllis - Czy warto.pdf

(509 KB) Pobierz
118294524 UNPDF
PHYLLIS DEMAINE
CZY WARTO?
PrzełoŜył Robert Martin
Sylwia Cunliffe wysiadła z długiej, czarnej limuzyny i oparła się na ramieniu
Marka. Właściwie to Eryk powinien towarzyszyć jej w takich sytuacjach. Jest
przecieŜ jej najstarszym synem. Gdy przyglądała się jego mizernej sylwetce
znikającej w drzwiach domu, na jej twarzy pojawił się grymas.
Być moŜe Angus miał jednak rację. To Mark będzie musiał przejąć firmę
Cunliffe'ów po śmierci ojca. Eryk nie potrafił przystosować się do surowych
praw rządzących światem biznesu. Nawet jego własne przedsięwzięcie, Garden
Center, opierało się całkowicie na księgowości rodzinnej firmy. Ceniła jednak
jego wraŜliwość. Kiedy przyjmowała kondolencje od przyjaciół i kolegów
Angusa, Eryk podszedł do niej i zaprowadził ją do samochodu.
- Zaczekaj tu chwilę, mamo - szepnął. - Ja się tym zajmę.
"Szkoda, Ŝe nie moŜe znaleŹĆ sobie jakiejś miłej dziewczyny" - pomyślała,
przypominając sobie młodą kobietę, z którą Eryk był przez pewien czas
zaręczony. Nie nadawała się na jego Ŝonę. Sylwia wiedziała o tym od samego
początku. Chciała jednak, Ŝeby Eryk sam się o tym przekonał.
Stojąca obok Linda spojrzała z niepokojem na matkę.
- Mamo - szepnęła - czy wszystko w porządku? Chcesz, Ŝebym zaprowadziła
cię na górę? Myślę, Ŝe wolisz odpocząć, niŜ oglądać tych wszystkich ludzi.
Sylwia uśmiechnęła się.
- Czuję się dobrze, kochanie. Nic mi nie jest. Śmierć ojca była pierwszą
wielką tragedią w
Ŝyciu dwudziestoletniej Lindy. Widząc smutek w jej oczach, Sylwia starała się
nie okazywać własnego przygnębienia.
Powstrzymywała się od łez. Była pewna, Ŝe Angus nie chciałby, Ŝeby
płakała. Pamiętała, jak dzielnie znosił wszystkie cierpienia. Miała ochotę
połoŜyć się do łóŜka i wtulić w miękkie poduszki, ale musiała wywiązać się ze
swoich obowiązków. Ci wszyscy ludzie, którzy gromadzili się teraz tłumnie w
jej mieszkaniu, kochali i szanowali Angusa. Nie mogła ich opuścić.
· Dziękuję ci, kochanie, ale... - objęła Lindę ramieniem - oni wszyscy są
118294524.002.png
naszymi przyjaciółmi. Czy moŜesz sobie wyobrazić, Ŝe tata pozwoliłby im tak
po prostu odejść?
· Nie wiem, ale dla mnie jest to okropne. Gdy tylko wyszliśmy z cmentarza,
wszyscy stali się bardzo weseli, nawet Mark. CzyŜby nikt nie Ŝałował taty? Czy
naprawdę nikomu nie było przykro?
·
Jeśli chcesz mi pomóc, to sprawdź proszę, czy kaŜdy z nich ma coś do
jedzenia.
Usiadła teraz przy stole i wróciła myślami do swego młodszego syna. Czy
Angus naprawdę chciał, by Mark przejął kontrolę nad rodzinnymi interesami?
Mimo wszystko Mark ma dopiero dwadzieścia cztery lata. Jest o dwa lata
młodszy od Eryka. Jednak Eryk nigdy nie chciał mieć Ŝadnych udziałów w
zakładach włókienniczych. Akcje, które dostał od ojca na osiemnaste urodziny,
odsprzedał po roku, aby zakupić drewniane baraki oraz kilka akrów ziemi i
wybudować Garden Centrę.
Angusowi nie bardzo się to spodobało, ale uwaŜał, Ŝe chłopak powinien
uczyć się na własnych błędach.
Okazało się jednak, Ŝe nie był to błąd, i Angus pierwszy pogratulował
Erykowi sukcesu.
- To dopiero początek - zastrzegał się młodzieniec, pokazując ojcu akt
własności. - Nareszcie mam coś, co naleŜy wyłącznie do mnie. Garden Center
jest duŜo lepsze niŜ jakiś tam bank.
Nie wszystko jednak układało się po myśli Eryka. Potrzebował pieniędzy,
których sam nie potrafił zdobyć.
"To pewnie dlatego Angus dał mu jeszcze jeden pakiet udziałów" -
pomyślała Sylwia, przypominając sobie to, co powiedział jej wczoraj Malcolm
Wainwright, radca prawny Angusa.
- Naturalnie pani mąŜ zostawił swoim synom równe części majątku - mówił
oficjalnym tonem. - ChociaŜ kilka osób posiada pewne niewielkie udziały, na
przykład stary Walter Smethurst, który pracował od samego początku, to jednak
głównym akcjonariuszem jest pani. W związku z tym chciałbym zapytać, czy
przewiduje pani jakieś zmiany?
·
Zmiany? - spytała Sylwia.
JeŜeli ma pan na myśli Waltera, to tu na pewno nie będzie Ŝadnych zmian.
To jest nasz dobry przyjaciel. A co do reszty... Myślę, Ŝe kierownictwo obejmie
Mark. Był dotychczas szefem biura projektów, ale to nie zabierało mu zbyt
wiele czasu, poniewaŜ nasza firma juŜ od szeregu lat wypuszcza na rynek te
same wzory materiałów. Podejrzewam jednak, Ŝe Mark od pewnego czasu brał
na siebie wiele obowiązków ojca. Angus jest... był dwadzieścia trzy lata starszy
ode mnie i ostatnio nie czuł się najlepiej. śałuję, Ŝe nie mogłam mu w niczym
pomóc.
·
Niech się pani nie martwi - uspokajał ją Wainwright. - Interesy idą
naprawdę świetnie. Jestem pewien, Ŝe będzie tak dalej. Gdyby mieli państwo
jakieś kłopoty, to proszę do mnie zadzwonić.
Tak juŜ jest, kochanie. Myślę, Ŝe musieli się trochę rozluźnić. To wcale nie
znaczy, Ŝe nie byli smutni - przekonywała córkę.
·
·
118294524.003.png
Przez uchylone drzwi pokoju Eryk dostrzegł siedzącą w zamyśleniu matkę.
Chciał do niej podejść, ale zatrzymał go głos Marka.
- Czy rozmawiałeś juŜ z Wainwrightem? -zapytał Mark.
Eryk odwrócił się i pozostawiając pytanie brata bez odpowiedzi, odezwał się
do stojącej obok niego bratowej:
· Witaj, Jennifer, ładnie dziś wyglądasz.
· Ona jest zawsze piękna - odparł szorstko Mark. - Czy rozmawiałeś z nim?
·
Widzieliśmy się przez chwilę, ale...
Przykro mi z powodu śmierci waszego ojca, Eryku - powiedziała
pośpiesznie Jennifer i szturchnęła Marka łokciem.
·
Podziwiam waszą matkę, tak dzielnie to znosi. Choć z drugiej strony,
Angus był od niej duŜo starszy. On juŜ zdąŜył przeŜyć całe swoje... To znaczy...
Eryk doskonale wiedział, co czuje w tej chwili Jennifer i zrobiło mu się jej
Ŝal.
Minęły zaledwie dwa miesiące od czasu, kiedy poroniła. Był to dla niej silny
wstrząs. Powiedziała wtedy, Ŝe nigdy juŜ nie będzie chciała zajść w ciąŜę.
Rozumiał więc, Ŝe nie potrafiła cierpieć z powodu spokojnej śmierci starszego
człowieka.
· Tak, myślę, Ŝe ojciec zdąŜył nacieszyć się Ŝyciem... Czy przynieść ci coś do
picia? - zapytał, sięgając po szklankę. - A ty Mark, czego się napijesz?
·
Dziękuję, sam się poczęstuję - odrzekł oschle, mając za złe Erykowi, Ŝe gra
rolę gospodarza w ich rodzinnym domu. - Posłuchaj dodał. - Mówiłeś mi, Ŝe
nie chcesz Ŝadnych udziałów, prawda?
- AleŜ Mark! To naprawdę nie jest czas ani miejsce na załatwianie interesów.
Jeśli chcesz, to wpadnę kiedyś do twojego biura, ale teraz...
Eryk miał zamiar odejść, lecz Mark zastąpił mu drogę.
- Ale sprzedasz je, powiedz. Potrzebujesz przecieŜ pieniędzy na ten twój
ogród. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego ojciec od razu nie zostawił ci pieniędzy
zamiast akcji.
Eryk odsunął go delikatnie.
· Masz rację - odparł. - Bóg raczy wiedzieć. - Widząc rumieniec wstydu na
twarzy brata, zwrócił się do szwagierki:
·
Przepraszam Jennifer, ale myślę, Ŝe matka mnie potrzebuje.
Odchodząc usłyszał jeszcze jej szept:
-1 ty masz być biznesmenem! Chcesz, Ŝeby
się domyślił, Ŝe ci zaleŜy na tych udziałach?
Teraz moŜe wydusić z ciebie tyle, ile zechce. "JeŜeli w ogóle je sprzedam, to na
pewno tak
zrobię" - pomyślał Eryk.
Kilka dni później Linda wróciła do domu trochę podenerwowana.
- Jestem tutaj, kochanie. Miałaś dobry dzień? - zawołała Sylwia z kuchni.
Linda oparła duŜą teczkę o nogi stołu. Miała dziś wolne i nie musiała iść na
zajęcia. Studiowała w Szkole Plastycznej, chciała zostać projektantką mody. W
takie dni jeździła, gdzie się tylko dało, i pokazywała swoje rysunki i szkice,
mając nadzieję, Ŝe ktoś wreszcie doceni jej talent.
·
118294524.004.png
To zaleŜy, co rozumiesz przez "dobry" -odrzekła. - "Jesteśmy tym
zainteresowani, ale na razie nikogo nie przyjmujemy..." Albo...: "podobają się
nam pani prace, ale...". Zawsze to samo. A tobie jak minął dzień? Dlaczego
obierasz te warzywa? PrzecieŜ to naleŜy do obowiązków pani Brougton.
·
Wiem, ale muszę coś robić. Ostatnio strasznie się nudzę.
Mamo, przecieŜ zawsze lubiłaś wychodzić z domu, odwiedzać przyjaciół...
Nie mogłabyś się jakoś rozerwać?
·
Rozerwać się? A co chcesz mi zaproponować? Byłam szczęśliwa zajmując
się domem, opiekując się tobą, Erykiem i ...waszym ojcem.
·
PrzecieŜ Eryk i ja jeszcze ciągle tu jesteśmy - powiedziała Linda ściszonym
głosem.
- Wiem, kochanie, ale to nie takie proste. Dni stają się coraz dłuŜsze, Eryk
spędza więcej czasu w Garden Center niŜ w domu. Nie chciałabym stać się dla
was cięŜarem. - Sylwia poczuła, Ŝe łzy napływają jej do oczu. - Nie zwracaj
uwagi na to, co wygaduję. Wszystko będzie dobrze, naprawdę. Tylko musi
upłynąć trochę czasu, zanim się przyzwyczaję - dodała z wymuszonym
uśmiechem. - Nastaw teraz czajnik, a ja przyniosę ciastka. Musisz być bardzo
głodna.
Sylwia ugryzła kawałek ciastka. Po chwili nałoŜyła sobie większą porcję.
Ostatnio duŜo straciła na wadze. Wprawdzie nigdy nie była gruba, ale zawsze
starała się podobać Anguso-wi. Lubił kształtne kobiety.
Gdy pomyślała o nim, zadrŜało jej serce. Nie ma teraz nikogo, kto mógłby
wziąć ją w ramiona i mocno przytulić. Nikogo, komu byłaby potrzebna. Gdyby
chociaŜ Ŝyło dziecko Jennifer. Tak bardzo chciała zostać babcią. Ten przykry
wypadek przeŜyła równie mocno jak jej synowa.
Sylwia była pewna, Ŝe w głębi duszy Jennifer ciągle opłakuje utratę dziecka,
mimo Ŝe ostatnio wydaje się być pochłonięta pogonią za pozycją i bogactwem.
No właśnie! Sylwia wyrwała się z zamyślenia.
- Czy wiesz, Lindo, Ŝe Jennifer chodzi teraz do biura kilka razy w tygodniu?
Spotkałam ją dzisiaj w mieście. Nie miała czasu na kawę, powiedziała, Ŝe musi
szybko wracać. Wiesz coś moŜe na ten temat?
Linda wzruszyła ramionami.
- To Ŝadna tajemnica. Mark potrzebował kogoś do pracy, a ona była pod
ręką. On musi mieć teraz wiele spraw na głowie, od kiedy... no, wiesz...
- Tak, masz rację. Nie pomyślałam o tym. Eryk takŜe zdziwił się, widząc
Jennifer w
biurze firmy Cunliffe'ów, gdy przyszedł tam kilka tygodni po śmierci ojca.
Mark nic mu o tym nie wspomniał. Być moŜe nie widział powodu, dla którego
miałby informować brata o jakichkolwiek zmianach. PrzecieŜ ojciec teŜ rzadko
rozmawiał z nim o sprawach fabryki.
Eryk zastanawiał się nad tym, stojąc przed drzwiami biura, które kiedyś
naleŜało do jego ojca. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Sekretarka powitała
go serdecznym uśmiechem. Otworzył drzwi do gabinetu, z którego dobiegały
odgłosy kłótni.
- To nie jest w porządku, Mark - mówił Walter Smethurst. - Twój ojciec
nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego. Proszę mu coś powiedzieć, panie Eryku -
·
·
118294524.005.png
Nie martw się, Walter - rzekł Mark, odprowadzając go w kierunku drzwi. -
Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Naprawdę, zrzędzi gorzej niŜ stara baba -
zaśmiał się, gdy drzwi były juŜ zamknięte.
· Wyglądał na bardzo zmartwionego - powiedział powaŜnie Eryk.
·
To mu przejdzie. A ty, czy juŜ się zdecydowałeś? - zapytał, siadając za
biurkiem. Po czym dodał: - Mam na myśli udziały, oczywiście.
- Prawdę mówiąc, jeszcze nie, ale... Mark przerwał mu szorstko:
·
PrzecieŜ potrzebujesz gotówki. Jeśli myślisz, Ŝe moŜesz podnieść cenę, to
obawiam się, Ŝe jesteś w błędzie.
·
· Dobrze wiesz, Ŝe nie o to chodzi. Nie jestem pewien, czy chcę je sprzedać.
Przyszedłem tutaj w zupełnie innej sprawie. Chciałbym porozmawiać z tobą o
matce. Martwię się o nią. Linda teŜ. ZauwaŜyłeś chyba, Ŝe mama cały czas jest
w depresji. Bardzo schudła. Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział, Ŝe przyda-
łaby się jej jakaś odmiana. Powinna wyjechać gdzieś daleko, gdzie mogłaby
choć na chwilę
zapomnieć o ojcu. Zaproponował mały rejs. Linda i ja pomyśleliśmy, Ŝe moŜe
mógłbyś poŜyczyć matce trochę pieniędzy, dopóki sprawy spadkowe nie
zostaną uporządkowane. Tyle, Ŝeby wystarczyło na podróŜ i nowe ubrania.
Jennifer doradziłaby ci, co trzeba kupić.
- CóŜ, moŜe masz rację, ale to nie takie proste, Eryku... No dobrze juŜ,
dobrze. - Mark uniósł ręce do góry. - Zajmę się tym, jeśli oczywiście matka
zechce wyjechać.
·
Przekonamy ją. Jak na razie nie powiedziała, Ŝe nie chce. Jestem pewien,
Ŝe to będzie dla niej najlepsze. - Eryk wstał z miejsca. - To do zobaczenia,
Mark.Czy to nie jest samochód Marka? - zapytała Sylwia, podjeŜdŜając pod
dom. - Nie spodziewałam się go dzisiaj.
·
Pewnie przyszedł sprawdzić, ile wydałaś -odrzekła złośliwie Linda.
No wiesz! A co mu do tego, ile ja wydaję. Wasz ojciec... - przerwała
wysiadając z samochodu. - To w końcu pieniądze waszego ojca, czyli takŜe i
moje - kontynuowała, wyciągając paczki z bagaŜnika. - Naprawdę nie wiem,
dlaczego Eryk nalegał, aby poprosić Marka. Pan Wainwright mówił mi, Ŝe
gdybym tylko potrzebowała pieniędzy, to nie byłoby Ŝadnych problemów.
Kiedy powiedziałam o tym Erykowi, to omal się na mnie nie pogniewał.
Sylwia przypomniała sobie, jak Eryk przekonywał ją, Ŝeby nie pozwalała
Markowi wodzić się za nos. "Nie zapominaj, mamo, Ŝe to dla ciebie ojciec
załoŜył tę firmę" - mówił.
- Nie denerwuj się. Ja tylko Ŝartowałam -powiedziała z uśmiechem Linda. -
W kaŜdym razie Mark powinien wiedzieć, jak szybko rozpływają się pieniądze,
gdy kobieta kupuje sobie ubrania. Jennifer nosi teraz na sobie spory majątek.
ROZDZIAŁ 2
Kiedy dźwięk dzwonka wezwał gości do opuszczenia statku, Sylwia
pobladła. Wiedziała, Ŝe ta chwila musi w końcu nadejść. Ale gdy wchodziła na
dodał, szukając poparcia.
·
··
·
118294524.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin