Zemsta
wiedźm
KSIĄŻKI SUPER
Literatura dla młodych czytelnikóww Wydawnictwie AMBER
MARY ARRIGAN
Duch kapitana Grimstona
JOHN BELLAIRS
Johnny Dixon i klątwa błękitnego bożka
Johnny Dixon, mumia i testament milionera
Johnny Dixon i zaklęcie czaszki czarnoksiężnika
ANN CARROLL
Najgorszy dzień
HELEN DUNWOODIE
Duch na luzie
Duch na ratunek
ANNĘ FINE
Niebezpieczny talizman
ANTHONY HOROWITZ
Nieświęty Graal
Upiorna szkoła
WILLIAM KOTZWINKLE
E.T. Przygody istoty pozaziemskiej na Ziemi
DAVID LEVITHAN
Mumia
CLIFF McNISH
Tajemnica zaklęcia
Zemsta wiedźm
JERRY PIASECKI
Laura na deser
Mój nauczyciel jest... wampirem
Nauczycieli torturuje się w sali 104
ELLEN WEISSShrek
JOHN WHITMANMumia powraca, DAVE WOLVERTONZemsta Króla Skorpiona
w przygotowaniu
E.T. Księga Zielonej Planety
CUFF HcNISłł
PrzekładMaciejka Mazan
ANBER
Tytuł oryginałuTHE SCENT OF MAGIC
Redaktorzy serii
MAŁGORZATA CEBO-FONIOK
EWA TURCZYŃSKA
Redakcja stylistycznaBEATA SŁAMA
Redakcja technicznaANDRZEJ WITKOWSKI
KorektaJOANNA OIERKOŃSKAMONIKA SZWABOWICZ
»cja na okładce\M SCHMIDT
graficzny okładkiVTA CEBO-FONIOK
000143759
,iie graficzne okładkiSTUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
SkładWYDAWNICTWO AMBER
KSIĘGARNIA INTERNETOWA WYDAWNICTWA AMBER
Tu znajdziesz informacje o nowościach i wszystkich naszych książkach!
Tu kupisz wszystkie nasze książki!
http://www.amber.sm.pl
Copyright © 2001 by CliffMcNish.
lllustrations copyright © Geoff Taylor 2001.
The right of CliffMcNish and Geoff Taylor to be identified
as the author and illustrator respectively of this work has been asserted.
First published in Great Britain in 2001 by Orion Childrens Books
a division of the Orion Publishing Group Ltd., Orion House
5 Upper St Martins Lane London WC2H 9EA.
For the Polish editionCopyright © 2002 by Wydawnictwo Ainber Sp. z o.o.
ISBN 83-7245-987-8
57 ul. S*«wska 76
Dla Ciary, za wszystko
1. Oczy
R
achel, obudź się, przerwij ten sen! - Morpeth po-trząsnął delikatnie przyjaciółką, a gdy nie drgnęła, tro-chę gwałtowniej. - No, obudź się!
- Co? - Powieki Rachel uniosły się ciężko.
Morpeth ujrzał na jej twarzy resztki sennego koszma-ru, który wbił się w policzek dziewczynki jak zakrzywioneczarne szpony wiedźmy. Na oczach Morpetha pazury roz-płynęły się w bladej twarzy Rachel.
- Już dobrze - rzucił, ściskając jej ramiona. - Nie bójsię. Jesteś bezpieczna, w domu, w swoim pokoju. Nie mawiedźmy.
Rachel usiadła gwałtownie, ciężko oddychając.
- Nigdy nie budź mnie w ten sposób - wyszeptała. -Kiedy śpię... mogłabym... zrobić ci krzywdę...
7
- Schowała twarz w poduszkę, aż w końcu przestała czućzimny dotyk pazurów. - Powinieneś wiedzieć - dodała. -Mogłoby mi się wyrwać jakieś zaklęcie.
- Wolałabyś, żeby to twoja mama zobaczyła te pazu-ry? Ja przynajmniej je znam.
Rachel skinęła głową ze zmęczeniem.
- Ale to niebezpieczne, nawet dla ciebie. Zawsze cze-kaj, aż sama się obudzę.
Morpeth parsknął i wskazał promienie słońca wpa-dające przez szparę w zasłonach.
- Czekałem, dopóki mogłem. Już południe, a twojamama właśnie miała cię obudzić. - Wyjął jej z włosówparę źdźbeł chwastów. - Ciekawie pachną, i /!
- Och, nie -jęknęła Rachel, dopiero teraz zdając sobie spra-wę z odoru stęchlizny - Znowu byłam w nocy wstawię, tak?
- Niestety.
Rachel zagryzła wargę.
- To już drugi raz w tym tygodniu.
- Trzeci.
- Pewnie miałam skrzela?
- Tak, jak zwykle szkarłatne, na szyi.
- Yyy! - Rachel dotknęła z obrzydzeniem skóry zauszami. -Jak długo byłam tym razem pod wodą?
- Jakąś godzinę.
- Godzinę! - Rachel pokręciła ponuro głową. -Więcjest coraz gorzej. No dobrze, wstaję. - Nasłuchiwała przezchwilę. - Wyjrzyj i sprawdź, czy nie ma nikogo na kory-tarzu i w łazience.
Morpeth ruszył na rekonesans. Wrócił parę chwilpóźniej.
8
- Nikogo nie ma, a tu masz czyste ręczniki. Włożę tępościel do pralki, dobrze?
Rachel uśmiechnęła się, biorąc od niego ręczniki.
- Jesteś moim aniołem stróżem.
Zakradła się do łazienki i długo stała pod gorącymprysznicem, żeby pozbyć się odoru stawu. Potem wróci-ła do pokoju, usiadła przed toaletką i zaczęła czesać dłu-gie ciemne włosy.
Nagle znieruchomiała. Odłożyła szczotkę. Powolipochyliła się do lustra i przyjrzała się swojej szczupłej,nieco piegowatej twarzy.
Oczy, które na nią patrzyły, nie należały do czło-wieka. Tie miała już orzechowozielonych, takich jaktaty, lecz nowe, czarodziejskie. W ich kącikach i podpowiekami gromadziły się zaklęcia. Lubiły tam siedzieć,bo mogły wyglądać na świat. Przez cały dzień cisnęłysię i tłoczyły, domagając się jej uwagi. Każde miało włas-ny kolor. Kolory wczorajszych zaklęć lśniły fioletemi złotem, otaczającym czarną źrenicę. Dziś rano źreni-ce w ogóle zniknęły. Oczy Rachel wypełniał głębokibłękit letniego nieba. Ostatnio często go widywała. Byłato barwa zaklęcia latania, które błagało, żeby je wyko-rzystać.
- Nie - powiedziała, patrząc na swoje odbicie w lu-strze. - Nie będę latać. Obiecałam i dotrzymam słowa.Nie poddam ci się!
- Komu? - rozległ się czyjś głos.
Rachel odwróciła się, zaskoczona. Za jej plecami sta-ła mama i z niepokojem spoglądała w lustro.
- Mamo, skąd się tu wzięłaś?
9
- Jestem tu od jakiegoś czasu, przyglądam ci się.I im. - Mama spojrzała na tonące w zaklęciach oczy Ra-chel. Zmieniły kolor i poszarzały ze smutku. - Te zaklę-cia - rzuciła mama gniewnie. - Czego one od ciebie chcą?Dlaczego nie dadzą ci w końcu spokoju?
- Nic się nie stało - wymamrotała Rachel bez prze-konania. -Jeszcze... jeszcze nad nimi panuję.
Mama objęła ją za szyję. Przytuliła i powiedziała bar-dzo cicho:
- Powiedz więc, dlaczego drżysz? Myślisz, że po dwu-nastu latach nie potrafię poznać, kiedy moja córka cierpi?
...
kubolina12310