Iggulden Conn - Imperator 02 - Śmierć królów.txt

(935 KB) Pobierz
MBP -F.20
Pl. Warszawski 1
czynna: poniedzia�ek -\ wtorek          /   9-17
�roda            �
pi�tek         J
czwartek          9-15
tel.271-55-29
MBP Zabrze
nr inw.: K20 - 17557
�      �       � �        ~~       BW       ��        ��        ��        ��                 |      ||
F20 82-312.6A/Z
			2 5.	11.	2004
3 0-	08.	im	n	12.	2004
2 8.	09.	2004	0 6.	07	
n.	05.	2005	ix	09	im
			U ni	2006	
�MJER� KR�L�W
Z tej serii w sprzeda�y
BRAMY RZYMU �MIER� KR�L�W
W przygotowaniu tom trzeci
CONN   IGGULDEN
JL IX
�MIER� KR�L�W
Przek�ad Bogumi�a Malarecka
DOM WYDAWNICZY REBIS Pozna� 2004
Tytu� orygina�u Emperor. The Death ofKings
Copyright � Conn Iggulden 2004 Ali rights resewed
Copyright � for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 2004
Redaktor Ma�gorzata Chwa�ek
Projekt ok�adki Zbigniew Mielnik
Fotografia na ok�adce ASIA/BE&W
 ITEKil abrzu
Wydanie I
ISBN 83-7301-538-8
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna�
tel. (061) 867-47-08, 867-81-40; fax (061) 867-37-74
e-mail: rebis@rebis.com.pl
www.rebis.com.pl
Ojcu, kt�ry z b�yskiem w oku recytowa� vitai lampada*. Tak�e matce, dzi�ki kt�rej zrozumia�em, �e historia to kolekcja wspania�ych opowie�ci i dat.
* �Pochodnie �ycia"; cytat z poematu Lukrecjusza O naturze wszechrzeczy.

PODZI�KOWANIA
JTragn� zauwa�y�, �e szkice poszczeg�lnych scen i rozdzia��w niniejszej powie�ci przeczyta�o ca�kiem sporo os�b, cz�sto kilkakrotnie, i by�a to z ich strony wielka uprzejmo��. Nick Sayers i Tim Waller z HarperCollins poradzili sobie z r�nymi wersjami obu ksi��ek ze zr�czno�ci�, kt�ra zaczyna mi si� wydawa� czym� ca�kiem oczywistym. Ponadto pragn� tu wymieni� Joel, Tony'ego, mojego brata Davida, rodzic�w, Victori�, Ell�, Marlit� i Clive'a. Im wszystkim jestem jednakowo wdzi�czny za okazane zainteresowanie i pomoc.
CZʌ�
ROZDZIA� I
JNa wzg�rzu nad nimi majaczy�a warownia Mitylene. Punkciki �wiate� porusza�y si� na murach i by� to nieomylny znak czuwania nocnych stra�y. D�bowa, kuta �elazem brama by�a zamkni�ta, a jedyna droga prowadz�ca w g�r� stromego stoku - dobrze strze�ona.
Gaditykus zostawi� na okr�cie nie wi�cej ni� dwudziestu ludzi. Gdy tylko reszta centurii znalaz�a si� na brzegu, rozkaza� podnie�� trap i Accipiter z cichym pluskiem wiose� oddali� si� od spowitej mrokiem wyspy.
Przy tak mizernej za�odze lepiej by�o nie wystawia� go na niczyj� pokus�, tote� wszystkie �wiat�a wygaszono ju� dawno i rzymski okr�t zla� si� teraz z przybrze�nymi wodami w jednakow� plam� ciemno�ci.
Juliusz sta� ze swoj� jednostk�, czekaj�c na rozkazy. Chmurna mina pozwala�a mu ukry� podekscytowanie zbli�aj�c� si� wreszcie akcj�, po co najmniej p�rocznej nudzie bezowocnego polowania na pirat�w. Warownia, o ile w �rodku nocy da�o si� w�a�ciwie oceni� jej wygl�d, sprawia�a wra�enie solidnej i gro�nej, i wiedzia�, �e zdobycie mur�w raczej nie b�dzie bezkrwawe. Jeszcze raz sprawdzi� ekwipunek bojowy i ka�dy szczebel drabin obl�ni-czych i raz jeszcze przeszed� po�r�d dziesi�tki �o�nierzy, by si� upewni�, czy kt�ry� nie zapomnia� o owini�ciu but�w kawa�kiem p��tna. Wszystko by�o na swoim miejscu, lecz jego ludzie nie szemrali na nadmiar gorliwo�ci dow�dcy. Wiedzia�, �e nie przynios� mu wstydu. Czterech by�o do�wiadczonymi �o�nierzami, w tym Pelitas,
12
Imperator
kt�ry mia� za sob� dziesi�� �at p�ywania po morzu. Juliusz uczyni� go swoim zast�pc�, kiedy tylko si� zorientowa�, �e m�czyzna ma pos�uch u wi�kszo�ci za�ogi. Wcze�niej omija�y go wyr�nienia i trzeba by�o bystrego oka, by pod niedba�o�ci� o wygl�d i zadziwiaj�co brzydk� twarz� dostrzec zalety serca i umys�u. Pelitas szybko sta� si� oddanym sprzymierze�cem nowego m�odego dow�dcy warty.
Kolejnych sze�ciu pozbierano w rzymskich portach rozsianych wok� Grecji, kiedy Accipiter powoli uzupe�nia� swoj� za�og�. Niew�tpliwie kilku mia�o mroczne �yciorysy, lecz przy zatrudnianiu �o�nierzy na okr�tach wojennych nie zwracano uwagi na takie rzeczy. M�czy�ni obci��eni d�ugami czy sk��ceni z dow�dcami wiedzieli, �e ich ostatni� szans� na �o�d jest s�u�ba na morzu. Juliusz nie narzeka�. Ka�dy z jego dziesi�tki widzia� niejedn� bitw� i ich opowie�ci brzmia�y jak zapis historii Rzymu z ostatnich dwudziestu lat. Ka�dy by� jednakowo bezwzgl�dny i twardy i Juliusz cieszy� si�, wiedz�c, �e �adnemu nie przyjdzie na my�l wzdraga� si� czy wykr�ca� od nieprzyjemnej roboty - takiej jak oczyszczenie warowni Mitylene z rebeliant�w w jedn� z letnich nocy.
Gaditykus przeszed� po�r�d szereg�w i zamieni� po kilka s��w z ka�dym dow�dc�. Swetoniusz przytakn�� i odda� honory. Swe-toniusz zawsze przytakiwa� i Juliusz, obserwuj�c dawnego s�siada, na nowo poczu� niech��, cho� w m�odym dow�dcy warty nie by�o niczego, co by j� uzasadnia�o. Od miesi�cy pracowali obok siebie z lodowat� grzeczno�ci� i lody mi�dzy nimi wydawa�y si� nie do prze�amania. Swetoniusz wci�� widzia� w nim tamtego ch�opca, kt�rego on i jego przyjaciele zwi�zali i pobili wieki temu. Potem, a� do spotkania na Accipiterze, nie mia� �adnych wie�ci o dawnym s�siedzie i u�miechn�� si� szyderczo, kiedy Juliusz opowiada� ludziom, jak wmaszerowa� do Rzymu z Mariuszem, na czele triumfalnego pochodu. Wie�ci o wydarzeniach w stolicy dochodzi�y na pogranicza imperium z du�ym op�nieniem i legioni�ci albo nie dawali im wiary, albo je zbywali oboj�tnym wzruszeniem ramion. Juliusz czu�, �e niekt�rzy z przyjaci� Swetoniusza mu nie wierz�. To by�o irytuj�ce, lecz nie tolerowano �adnych walk w�r�d za�ogi i zwykle takie pr�by ko�czy�y si� zdegradowaniem. Juliusz milcza�, nawet kiedy Swetoniusz uraczy� tych, kt�rzy chcieli go s�ucha�,
Rozdzia� I
13
zabawn�, jak zapowiada�, opowie�ci� o schwytaniu, pobiciu i powieszeniu w lesie na ga��zi drugiego tesserariusa*, i kiedy sprowadzi� tamto wydarzenie do typowej, troch� okrutnej zabawy mi�dzy ch�opcami. Swetoniusz zdawa� sobie spraw� z jego obecno�ci, lecz kiedy w ko�cu skrzy�owali spojrzenia, uda� zaskoczenie, mrugn�� na swojego zast�pc� i obaj wr�cili do swoich obowi�zk�w.
Gaditykus podszed� do ostatniej ze swoich dziesi�tek.
-Je�eli nie wiedz�, �e tu jeste�my - powiedzia� - pu�cimy to wra�e gniazdo z dymem, nim nastanie �wit. Je�eli ich kto� ostrzeg�, b�dziemy walczy� o ka�dy kamie� w murze. Upewnijcie si�, �e zbroje i miecze nie wydadz� �adnego d�wi�ku. Nie chc� ich postawi� na nogi, dop�ki zajmujemy nieos�oni�te pozycje.
- Tak, panie - odrzek� Juliusz.
- Twoi ludzie zaatakuj� od po�udnia, po �agodniejszym zboczu. Ustaw szybko drabiny i niech ka�d� przytrzymuje jeden cz�owiek, by mi �aden nie spad�. Ludzi Swetoniusza posy�am na bramy. Zabij� stra�nik�w. Jest ich czterech, wi�c mo�e by� g�o�no. Je�li us�yszysz krzyki, nim podejdziesz do mur�w, ruszaj ze swoimi biegiem. Nie mo�emy da� im czasu na zorganizowanie obrony. Zrozumiano? To dobrze. Jakie� pytania?
- Czy wiadomo, ilu ich tam jest, panie? - spyta� Juliusz.
- We�miemy warowni�, cho�by w niej by�o nie pi��dziesi�ciu, a pi�ciuset! - odwarkn�� Gaditykus. - Nie p�ac� podatk�w od dw�ch lat. Prefekt miasta zamordowany. Mamy czeka� na posi�ki?
Juliusz poczerwienia�.
- Nie, panie.
- Nasze okr�ty - Gaditykus za�mia� si� gorzko - rozci�gaj� si� u wybrze�y zbyt cienk� lini�. Przyzwyczaisz si� z czasem,  �e zawsze ich brakuje, tak samo jak ludzi, ale najpierw spr�buj prze�y� t� noc. A teraz rusza� na pozycje i dobrze si� maskowa�. Zrozumiano?
- Tak, panie. -Juliusz odda� honory. Bycie dow�dc�, nawet najni�szego stopnia, okazywa�o si� co najmniej trudne. Spodziewano si� po nim, �e b�dzie zna� swoje zaj�cie, tak jakby umiej�tno�ci
* �o�nierz odbieraj�cy i przekazuj�cy has�o wodza (wszystkie przypisy pochodz� od redakcji).
14
Imperator
przychodzi�y razem z funkcj�. Nigdy dot�d nie atakowa� �adnej warowni, ani za dnia, ani w nocy, a teraz mia� podejmowa� natychmiastowe decyzje, od kt�rych mog�o zale�e� �ycie albo �mier� jego ludzi. Zwr�ci� si� ku nim i poczu� w sobie nag�� si��. Nie m�g� ich zawie��. - S�yszeli�cie centuriona. Rozdzielenie formacji, zdobywanie pozycji za pozycj�, absolutna cisza. Ruszamy.
Prawa pi�� ka�dego zadudni�a o sk�rzany napier�nik. Juliusz si� skrzywi�.
- �adnego ha�asu. Dop�ki nie staniemy w warowni, nie potwierdza� �adnego mojego rozkazu. Nie chc� ci�g�ego wy�piewywania �tak, panie", je�eli mamy porusza� si� w ciszy, prawda?
Jeden czy dw�ch u�miechn�o si� szeroko, mimo to napi�cie w szeregach by�o wprost namacalne. Ruszyli ca�� dziesi�tk�, a za nimi posz�y dwie inne. Gaditykus mia� dowodzi� reszt� i po zdobyciu bramy przez Swetoniusza poprowadzi� frontalny atak.
Juliusz z przyjemno�ci� zauwa�y�, �e �mudne, nie ko�cz�ce si� �wiczenia na pok�adzie okr�tu zrobi�y swoje; ludzie z jego jednostki i z dw�ch innych sprawnie podzielili si� na pary i bez trudu zarzucili na ramiona ci�kie d�ugie drabiny. Tacy jak oni, pomy�la�, wbiegn� po szerokich szczeblach, si�gn� szczytu czarnych mur�w i wejd� do warowni dos�ownie w kilka sekund. Zanosi�o si� na w�ciek�y atak. Nikt nie wiedzia�, z iloma buntownikami przyjdzie si� zmierzy�, i legioni�ci, dla w�asnego bezpiecze�stwa, zabij� tylu, ilu si� da, ju� w kilku pierwszych chwilach.
Przekr�ci� d�o� na p�ask, sygnalizuj�c swoim ludziom, by kucn�li, kiedy nad nimi zatrzyma�a si� jedna z pochodni stra�y. Do�wiadczone ucho cz�owieka na murach mog�o wy�apa� ka�dy d�wi�k, mimo g�o�nego cykania �wierszczy. Po kr�tkiej przerwie �wiat�o zn�w ruszy�o i Juliusz i inni dow�dcy porozumieli si� wzrokiem i pokiwali g�owami na znak, �e pora przypu�ci� atak.
Juliuszowi serce zabi�o mocniej. Wyprostowa� si�. Jego ludzie powstali razem z nim. Jeden chrz�kn�� cicho, ponownie zarzucaj�c na rami� niepor�czn� drabin�, i wszyscy rzucili si� biegiem w g�r� piar�ystego stoku. Prowadzi� Pelitas, lecz trudno by�o zachowa� porz�dek na nier�wnym gruncie, kt�rego nie rozja�nia�o nawet �wiat�o ksi�yca. Gaditykus wybra� w�a�ciw� noc.
Ka�d� drabin� przekazano sprawnie w r�ce ludzi na przedzie
Rozdzia� I
15
i ustawiono przy murze prawie pionowo, i kiedy jeden trzyma� j� mocno u do�u, dru...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin