Mroczna strona ulicy.txt

(303 KB) Pobierz
JACK HIGGINS
MROCZNA STRONA ULICY


   
1.
Zabawa w wojn�
     Gdzie� za wrzosowiskiem rozleg�y si� nagle dziwnie przyt�umione w skwarze po�udnia z�owieszcze odg�osy kanonady. Spowodowa�o to nag�e o�ywienie w�r�d rozebranych do pasa wi�ni�w, pracuj�cych na dole w g��bi kamienio�omu.
     Ben Hoffa pracowa� w cieniu p�nocnej �ciany, mi�dzy zwa�ami wielkich blok�w �upku. Uni�s� akurat nad g�ow� pi�ciokilogramowy m�ot. Przerwa� prac� i opu�ci� go powoli, �eby popatrze� w g�r�, w kierunku odleg�ych wzg�rz, os�aniaj�c przy tym r�k� oczy od s�o�ca.
     By� niskim m�czyzn� dobiegaj�cym czterdziestki, dobrze umi�nionym i �ylastym, o szerokich ramionach, przedwcze�nie posiwia�ych w�osach i oczach tak zimnych i twardych, jak otaczaj�ce go skalne bloki. Jego towarzysz, O'Brien, wysoki, flegmatyczny Irlandczyk, rozlu�ni� uchwyt �omu, kt�ry trzyma� z lekko�ci� znamionuj�c� ogromn� si��, i wyprostowa� si�, marszcz�c brwi.
� A c� to, u diab�a, mo�e by�?
� Artyleria polowa � wyja�ni� mu Hoffa. ?
O'Brien spojrza� na niego z niedowierzaniem.
� Chyba �artujesz.
        Letnie manewry � wojsko odbywa je co roku mnkf wi�cej o tej porze.
          
      Obserwowali trzy samoloty transportowe, przesuwaj�ce si� wzd�u� linii horyzontu w pewnej odleg�o�ci od nich i rz�d jedwabistych czasz spadochron�w, kt�re otwiera�y si� na niebie, gdy �o�nierze skakali w otwart� przestrze�, by poszybowa� lekko w d�, jak dmuchawce niesione �agodnym powiewem wiatru. Wra�enie ca�kowitej swobody i kontrast otwartej przestrzeni z ich sytuacj� by� tak dojmuj�cy, �e O'Brien poczu� nagle bolesn� pustk� w �o��dku. Jego d�onie zacisn�y si� konwulsyjnie na �elaznym dr�gu, ale Hoffa pokr�ci� przecz�co g�ow�.
     �	Nie ma szans, Paddy, nie zrobi�by� nawet dziesi�ciu
kilometr�w.
     O'Brien opu�ci� �om na ziemi� i wierzchem d�oni otar� pot z czo�a.
     � A jednak taki widok kusi, zmusza do my�lenia o wo
lno�ci.
     � Najgorsze jest pierwsze pi�� lat � powiedzia� Hoffa
z niewzruszonym wyrazem twarzy.
     Na kamieniach za ich plecami zachrz�ci�y buty � O'Brien obejrza� si� przez rami� i si�gn�� po �om.
�	Parker � rzuci� kr�tko.
     Hoffa nie przej�� si� wcale ostrze�eniem i nadal przygl�da� si� spadochroniarzom, opadaj�cym bezw�adnie gdzie� nad wrzosowiskiem w odleg�o�ci oko�o pi�ciu lub sze�ciu kilometr�w, podczas gdy m�ody funkcjonariusz wi�zienny podchodzi� coraz bli�ej. Pomimo upa�u stra�nik zachowa� co� ze specyficznej elegancji umundurowanego s�u�bisty w sztywno wykrochmalonej koszuli z naramiennikami wojskowego kroju i w sposobie noszenia nasuni�tej na oczy mundurowej czapki.
     Zatrzyma� si� o metr czy dwa od nich, wygra�aj�c lekko trzyman� w prawej r�ce pa�k�.
     �	A tobie, Hoffa, wydaje si�, �e gdzie niby jeste�, do jasnej
cholery? � zapyta�  szorstko.  � Na  wycieczce  ze  szk�ki
niedzielnej?
Hoffa odwr�ci� si�, spojrza� na niego niedbale, po czym bez

s�owa splun�� w d�onie, wysoko uni�s� w g�r� m�ot i z bezczelnym spokojem opu�ci� go prosto na �elazny �om, z niezwyk�� precyzj� i sprawno�ci� roz�upuj�c blok na dwoje.
     �	Dobra, Paddy � odezwa� si� do Irlandczyka � dawaj
nast�pny.
     Nie zwraca� zupe�nie uwagi na Parkera. Zachowywa� si� tak, jakby stra�nika w og�le nie by�o. Funkcjonariusz wi�zienny sta� przy nich przez chwil� z poszarza�� z w�ciek�o�ci twarz�, po czym nagle odwr�ci� si� i odszed�.
     � Chcesz si� doigra�, Ben � powiedzia� O'Brien. � Ten
facet dostanie ci� w ko�cu. Nawet je�li mia�by czeka� na okazj�
przez ca�y rok, to kiedy� ci� wreszcie dostanie.
     � Na to w�a�nie licz� � odpar� Hoffa i nie zwracaj�c
uwagi na wyraz zaskoczenia i zdziwienia, kt�ry pojawi� si� na
twarzy Irlandczyka, uni�s� m�ot wysoko ponad g�ow� i ponownie
opu�ci� go, uderzaj�c z bezb��dn� precyzj�.
     Dow�dca warty, Hagen, sta� z podpalanym owczarkiem alzackim przy nodze obok jednego z land rover�w na ko�cu polnej drogi, prowadz�cej do kamienio�omu, i pali� papierosa. By� wysokim, pot�nie zbudowanym m�czyzn�, w wieku prawie emerytalnym, o mi�ej, opalonej na br�z twarzy, z kt�rej nawet trzydzie�ci lat sp�dzonych w r�nych wi�zieniach Jej Kr�lewskiej Mo�ci nie star�o wyrazu naturalnej dobroduszno�ci.
     Patrzy� na zbli�aj�cego si� Parkera i wnioskuj�c z uk�adu jego ramion, �e co� si� sta�o, westchn�� ci�ko. Zadziwiaj�ce, jak niekt�rzy sami utrudniaj� sobie �ycie.
     � O co chodzi tym razem? � zapyta�, gdy Parker podszed�
do niego.
     � Hoffa! � Parker uderzy� mocno pa�k� w lew� d�o�. �
Ten facet naprawd� mnie dra�ni.
� Co takiego zrobi�?
� W Gwardii nazywa si� to niem� zuchwa�o�ci�.
     � To zarzut dobry w wojsku, tutaj nie przejdzie � stwier
dzi� rzeczowo Hagen.
     � 
�	Cholernie dobrze  o tym wiem � Parker opar� si�
o	mask�  land  rovera,  a mi�nie  prawego  policzka drga�y
mu  ze  zdenerwowania.   �  Sprawy  nie  u�atwia   tak�e  to,
�e ka�dy skazany traktuje go tutaj jak Pana Boga Wszech
mog�cego.
� Jest dla nich kim�.
     � Ale nie dla mnie, o nie. To po prostu tylko jeszcze jeden
n�dzny przest�pca.
     � Chyba jednak niezupe�nie � Hagen za�mia� si� cicho. �
Dziewi��set tysi�cy to spora sumka dla ka�dego, a ani grosza
dot�d nie odzyskano � pami�taj o tym.
     � I co na tym zyska�? � spyta� Parker.  � Pi�� lat za
kratkami, a nast�pne pi�tna�cie jeszcze przed nim. To rzeczywi�
cie wymaga�o geniuszu.
     � Biedny Ben � Hagen u�miechn�� si� szeroko. � Za
bardzo zaufa� kobiecie. Wielu porz�dnych m�czyzn pope�ni�o
przed nim ten sam b��d.
Parker wybuchn�� gniewnie.
�	Na mi�o�� bosk�, teraz jeszcze pan staje po jego stronie!
U�miech znikn�� z twarzy Hagena, jakby za dotkni�ciem
niewidzialnej r�d�ki, a gdy odpowiada�, jego g�os by� ju� zimny
1	twardy jak stal.
     �	Nie jest tak, jak pan m�wi, ale staram si� go zrozumie�,
co stanowi jedno z g��wnych zada� w mojej pracy. W pa�skiej
r�wnie�, cho� wydaje mi si�, �e ten fakt umkn��, jak dot�d,
pa�skiej uwagi. � Zanim m�ody stra�nik zdo�a� odpowiedzie�,
spojrza� na zegarek i doda�: � Trzecia. Prosz� ich teraz zabra�
na herbat�, je�li by�by pan �askaw, panie Parker.
     Odwr�ci� si� i odszed� kilka krok�w z owczarkiem przy nodze, a Parker sta� w miejscu patrz�c za nim pe�nym w�ciek�o�ci wzrokiem. Po chwili dopiero uda�o mu si� nieco opanowa�, wyj�� z kieszeni gwizdek i wydoby� z niego przenikliwy d�wi�k. Na dole w kamienio�omie Hoffa odrzuci� m�ot, a O'Brien wyprostowa� si�.
8

     �	Na pewno nie przed czasem � stwierdzi� i podni�s�
le��c� obok koszul�.
     Wi�niowie we wszystkich cz�ciach kamienio�omu schodzili si� do �cie�ki i wspinali w stron� land rover�w, gdzie Parker czeka�, aby wydawa� im przydzia�ow� herbat� ze zbiornika z kranem stoj�cego z ty�u jednego z pojazd�w. Ka�dy bra� ze stosu kubek i przechodzi� kolejno obok niego, podczas gdy Hagen i kilku innych funkcjonariuszy sta�o razem pal�c papierosy.
     Hoffa wzi�� swoj� porcj�, ca�kowicie ignoruj�c Parkera i wpatrywa� si� w horyzont, na kt�rym pojawi�o si� kilka helikopter�w.
     Podszed� do 0'Briena, kt�ry r�wnie� bacznie im si� przygl�da�.
     �	Pomy�l no, czy nie by�oby ekstra, gdyby tak spadli tu
niespodziewanie i zgarn�li nas? � rzuci� Irlandczyk.
     Hoffa patrzy� na unosz�ce si� nad odleg�ymi wzg�rzami maszyny i pokr�ci� g�ow�.
     �	Nie ma szans, Paddy. To Si�y Powietrzne Wojsk L�do
wych. Helikoptery zwiadowcze typu Augusta Bell. Opr�cz pilota
zabieraj� tylko jednego pasa�era. Potrzeba by ci by�o czego�
wi�kszego.
O'Brien prze�kn�� �yk herbaty i skrzywi� si�.
�	Zastanawiam si�, z czego oni j� robi�, z terpentyny?
     Hoffa nie odpowiedzia�. Obserwowa� znikaj�ce za horyzontem helikoptery, po czym zwr�ci� si� do Hagena, kt�ry sta� w odleg�o�ci kilku metr�w, rozmawiaj�c z innym funkcjonariuszem.
     � Czy m�g�bym dowiedzie� si�, kt�ra jest godzina, panie
Hagen?
     � Czy zamierzasz si� gdzie� wybra�,  Ben? � zapyta�
weso�o Hagen, powoduj�c og�lny wybuch �miechu.

� Nigdy nie wiadomo.
Hagen spojrza� na zegarek.
� Pi�tna�cie po trzeciej.
� 
      Hoffa skin�� g�ow� z podzi�kowaniem, rzuci� okiem na zawarto�� emaliowanego kubka, kt�ry trzyma� w prawej r�ce, po czym ruszy� w kierunku land rovera, gdzie Parker ci�gle jeszcze sta� przy zbiorniku z herbat�. Na jego widok Parker zmarszczy� brwi. Wi�zie� podszed� i wyci�gn�� kubek przed siebie.
     �	Czy zechcia�by mi pan �askawie powiedzie�, co to ma
niby by�, szanowny panie Parker? � zapyta� �agodnie.
     Wszystkie g�osy z ty�u za nim ucich�y nagle, a Hagen krzykn�� ostro:
� O co tu znowu chodzi, Hoffa?
     � O odpowied� na do�� proste pytanie, panie Hagen �
odpar� Hoffa, nie odwracaj�c si�.
Podsun�� Parkerowi kubek pod nos.
� Pr�bowa� pan tego, panie Parker?
     � Id� do diab�a, jeszcze czego! � rzuci� Parker i zacisn��
praw� r�k� na uchwycie swojej pa�ki, a� zbiela�y mu kostki
kurczowo trzymaj�cej j� d�oni.
     � W takim razie s�dz�, �e naprawd� powinien pan spr�
bowa� � grzecznie oznajmi� Hoffa i chlusn�� zawarto�� kubka
w twarz funkcjonariusza.
     Zapad�a na chwil� pe�na os�upienia cisza, a potem wszystko zacz�o dzia� si� nagle, jakby jednocze�nie i bardzo szybko. Parker z rykiem w�ciek�o�ci zamachn�� si� pa�k� jak cepem, ale Hoffa uchyli� si�, ciosem pi�ci w �o��dek zgi�� go w p� i kolanem waln�� w szcz�k�. Z ty�u za nim rozleg� si� pe�en podniecenia ryk pozosta�ych wi�ni�w. Ale po chwili Hoffa le�a� ju� na ziemi, zwalony z n�g przy pomocy po��czonych si� ca�ej grupy stra�nik�w.
     Po kr�tkiej walce poderwano go z powrotem na nogi, z r�kami skutymi z przodu kajdankami.
     Owczarek alzacki uwi�zany na �a�cuchu, warcz�c gro�nie, trzyma� podnieconych wi�ni�w z daleka, a Hagen nawo�ywa� do porz�dku. Gdy w ko�cu uda�o mu si� uspokoi� wi�ni�w, odwr�ci�  si�  i  podszed�  do  Hoffy  z  lekko  zmarszczonymi
10

w zamy�leniu brwiami. Ca�y jego instynkt, ca�e do�wiadczenie trzydziestu ci�kich lat m�wi�o mu, �e co� tu jest nie tak.
     �	Ty cholerny durniu � powiedzia� mi�kko. � Przepad�o
ci sze�� miesi�cy z�agodzenia kary...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin