ROBERT
LUDLUM
"Dziedzictwo Scarlattich"
Przełożyła
AGATA NOWICKA
Tytuł oryginału
THE SCARLATTI INHERITANCE
Autor ilustracji
KLAUDIUSZ MAJKOWSKI
Opracowanie graficzne
Studio Graficzne "Fototype"
Redaktor techniczny
ANNA WARDZAŁA
Copyright (c) 1971 by Robert Ludlum
For the Polish edition
Copyright (c) 1994 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-261-4
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1994. Wydanie II
Skład: "Fototype" w Milanówku
Druk: Zakłady Graficzne im. K.E.N. w Bydgoszczy
Dla Mary:
Z dobrze znanych jej przyczyn -
"Przede wszystkim była Mary"
The New York Times, 21 maja 1926
ZAGINIONY NOWOJORCZYK
Nowy Jork, 21 maja. Pięć tygodni temu zniknął ze swej
rezydencji na Manhattanie potomek jednej z najbogatszych
rodzin w Ameryce, odznaczony za męstwo pod Meuse-
-Argonne, pan...
The New York Times, 10 lipca 1937
KONFERENCJA I.G. FARBEN, PRZERWANA
PRZEZ WSPÓŁPRACOWNIKA HITLERA
Berlin, 10 lipca. Nie zidentyfikowany pracownik Minister-
stwa Wojny III Rzeszy zaskoczył dziś przedstawicieli kom-
panii I.G. Farben i firm amerykańskich w trakcie konferencji
poświęconej dwustronnym umowom handlowym. W obel-
żywym przemówieniu, wygłoszonym po angielsku, określił
wyniki rozmów jako nie do przyjęcia. Następnie nieznany
mówca odjechał wraz ze swoim sztabem...
The New York Times, 18 lutego 1948
ZDRADA NAZISTOWSKIEGO DOSTOJNIKA W 1944
Waszyngton, 18 lutego. Ujawniono dziś częściowo mało
znaną historię z czasów drugiej wojny światowej. Okazało
się, że wysoko postawiony urzędnik III Rzeszy, używający
pseudonimu "Saxon", przeszedł w październiku 1944 na
stronę aliantów. Podkomisja senacka...
The New York Times, 26 maja 1951
ODNALEZIENIE DOKUMENTÓW Z CZASÓW WOJNY
Kreuzlingen, Szwajcaria, 26 maja. W szwajcarskiej wiosce
nad Renem, obok małej gospody, natknięto się na ukryty
w ziemi ortalionowy pakunek zawierający mapy umocnień
wojskowych Berlina i okolic. Gospoda jest w trakcie rozbiór-
ki, na jej miejscu ma powstać hotel. Nie znaleziono żadnych
dokumentów mówiących o pochodzeniu map, na kawałku
taśmy doczepionym do paczki napisane było jedynie słowo:
SAXON.
CZĘŚĆ PIERWSZA
ROZDZIAŁ 1
10 października 1944, Waszyngton
Generał brygady usiadł sztywno na długiej ławie pod ścianą,
przedkładając twardą powierzchnię sosny nad miękką skórę foteli.
Była dziewiąta trzydzieści rano, a on źle spał w nocy - nie dłużej
niż godzinę.
Kiedy mały zegar na kominku zaznaczał pojedynczymi uderze-
niami każde pół godziny, generał zauważył ku swojemu zdumieniu,
że chciałby przyspieszyć bieg czasu. Ponieważ dziewiąta trzydzieści
i tak musiała nadejść, wolał to mieć już za sobą.
O dziewiątej trzydzieści miał stanąć przed sekretarzem stanu,
Cordellem S. Hullem.
Siedząc w poczekalni biura twarzą do ogromnych czarnych
drzwi z mosiężnymi klamkami, bębnił palcami po białej papierowej
teczce, którą wyjął z neseseru. Chciał uniknąć niezręcznej ciszy
w chwili, gdy przyjdzie czas ją pokazać, i wszyscy będą czekali, aż
otworzy neseser i znajdzie teczkę. Zamierzał, jeśli zajdzie taka
potrzeba, rzucić ją z całą stanowczością prosto w ręce sekretarza.
Ale Hull może o nią wcale nie poprosić. Może zażądać jedynie
ustnego wyjaśnienia, a potem uznać jego wypowiedź za nie do
przyjęcia. W takim przypadku brygadier będzie mógł tylko za-
protestować. Niezbyt gwałtownie, rzecz jasna. Informacje zawarte
w teczce nie stanowiły dowodu, mogły jedynie podeprzeć jego
przypuszczenia.
Generał spojrzał na zegarek. Dziewiąta dwadzieścia cztery.
Ciekaw był, czy słynna punktualność Hulla sprawdzi się także
w przypadku tego spotkania. On sam zjawił się we własnym biurze
o 7.30, pół godziny wcześniej niż normalnie.
Możliwe, że przez memorandum, którego wynikiem było dzisiej-
sze spotkanie, będzie miał kłopoty. Bez trudu mogą się go pozbyć.
Wiedział jednak, że ma rację.
Odgiął brzeg teczki na tyle, by przeczytać stronę tytułową
maszynopisu: Canfield, Matthew. Major rezerwy Armii Stanów
Zjednoczonych. Departament Wywiadu Wojskowego.
Canfield, Matthew... Matthew Canfield. On jest dowodem.
Na biurku niemłodej recepcjonistki zabrzęczał sygnał interkomu.
* Generał Ellis? - Prawie nie podniosła wzroku znad gazety.
* Tak?
* Pan sekretarz przyjmie pana.
Ellis spojrzał na zegarek. Dziewiąta trzydzieści dwie.
Wstał, podszedł do złowieszczych czarnych drzwi i otworzył je.
- Pan wybaczy, generale Ellis. Uznałem, że charakter pańskiego
memorandum wymaga obecności osób trzecich. Pozwoli pan, że
przedstawię podsekretarza Brayducka.
Brygadier był zaskoczony. Nie spodziewał się nikogo więcej,
wyraźnie prosił o rozmowę sam na sam.
Podsekretarz Brayduck stał po prawej stronie biurka, w odległości
około trzech metrów. Najwyraźniej był jednym z tych pracowników
Białego Domu i Departamentu Stanu, którzy ukończyli uniwer-
sytet - pełno ich było w administracji Roosevelta. Nawet jego
ubranie jasnoszare flanelowe spodnie i obszerna marynarka w jodeł-
kę - stanowiło niedbałe przeciwieństwo nieskazitelnego munduru
brygadiera.
- Oczywiście, panie sekretarzu... panie Brayduck - skinął
głową generał.
Cordell S. Hull usiadł za szerokim biurkiem. Dobrze znana
twarz - bardzo jasna cera, przerzedzone białe włosy, zielononiebies-
kie oczy,za szkłami w stalowej oprawce - wydawała się większa niż
w rzeczywistości. Jego zdjęcia nieustannie pojawiały się w gazetach
i kronikach filmowych. Nawet na plakatach wyborczych - tych
z nachalnym pytaniem: CZY CHCESZ ZMIENIAĆ ZAPRZĘG
W ŚRODKU RZEKI? - wzbudzająca zaufanie, inteligentna twarz
Hulla była widoczna tuż za wizerunkiem Roosevelta, czasem bardziej
wyeksponowana niż twarz Harry'ego Trumana.
Podsekretarz wyjął z kieszeni kapciuch na tytoń i zaczął nabijać
fajkę. Hull uporządkował papiery na biurku, powoli otworzył taką
samą teczkę jak ta, którą brygadier trzymał w ręku, i popatrzył na
nią. Ellis rozpoznał ją. Było to jego własne poufne memorandum,
które przekazał Hullowi.
Brayduck zapalił fajkę. Zapach tytoniu sprawił, że Ellis ponow-
nie przyjrzał się podsekretarzowi. Była to jedna z tych dziwacznych
mieszanek uważanych za oryginalne przez ludzi uniwersytetu, lecz
zazwyczaj niestrawnych dla innych znajdujących się w tym samym
pokoju. Brygadier Ellis odetchnie z ulgą, kiedy wojna się skończy.
Roosevelt się wtedy wyniesie, wyniosą się też ci tak zwani intelek-
tualiści razem ze swoim śmierdzącym tytoniem.
Trust mózgów, pożal się Boże. Lewicowcy, co do jednego.
Najpierw jednak wojna.
Hull podniósł wzrok na brygadiera.
* Nie muszę chyba panu mówić, generale, że pańskie memoran-
dum jest bardzo niepokojące.
* Informacje, które uzyskałem, były bardzo niepokojące,
panie sekretarzu.
* Niewątpliwie... niewątpliwie. Ale czy są podstawy do wyciąg-
nięcia takich wniosków? To znaczy, czy ma pan coś konkretnego?
* Tak mi się wydaje.
* Ile osób z wywiadu wie o tym, Ellis? - wtrącił się Brayduck.
Brak słowa "generał" nie uszedł uwagi brygadiera.
* Z nikim na ten temat nie rozmawiałem. I szczerze mówiąc,
nie sądziłem, że dziś będzie tu ktoś oprócz pana sekretarza.
* Darzę pana Brayducka całkowitym zaufaniem, generale
Ellis. Jest tu na moją prośbę... na mój rozkaz, jeśli pan woli.
* Rozumiem.
Cordell Hull odchylił się do tyłu.
* Bez obrazy, ale zastanawiam się, czy rzeczywiście pan
rozumie... Przysyła pan ściśle tajne, bardzo pilne memorandum -
lecz zawarte w nim wywody wydają się nieprawdopodobne.
* Niedorzeczne oskarżenie, którego, jak pan sam przyznaje,
nie można udowodnić - dodał Brayduck z fajką w zębach,
podchodząc do biurka.
- Może nie formułujmy tego tak ostro... - Hull zażądał
obecności Brayducka, ale nie zamierzał tolerować jego nadmiernej
aktywności, a tym bardziej bezczelności.
Brayduck jednak nie dał się zbyć.
- Panie sekretarzu, wywiad wojskowy trudno nazwać nie-
omylnym. Mieliśmy już okazję wielokrotnie się o tym przekonać.
Chodzi mi jedynie o to, by kolejna pomyłka, domysły oparte na
nieścisłych informacjach, nie stała się bronią w ręku politycznych
przeciwników obecnego rządu. Za niecałe cztery tygodnie mamy
wybory!
Wielka głowa Hulla pochyliła się. Powiedział nie patrząc na
Brayducka:
* Nie musi mi pan o tym przypominać... Natomiast niech mi
będzie wolno panu przypomnieć, że ciążą na nas także inne
zobowiązania... Nie dotyczące polityki wewnętrznej. Czy wyrażam
się jasno?
* Jak najbardziej. - Brayduck powstrzymał się od kolejnych
uwag.
Hull mówił dalej:
* Jak zrozumiałem z pańskiego memorandum, generale Ellis,
twierdzi pan, że wpływowy członek niemieckiego dowództwa jest
obywatelem amerykańskim działającym pod przybranym nazwi-
skiem - i to nazwiskiem znanym nam bardzo dobrze - Heinrich
Kroeger.
* Tak. Tyle że wyraziłem to w trybie przypuszczającym -
napisałem, że być może tak jest.
* Ponadto daje pan do zrozumienia, że Heinrich Kroeger
współpracuje lub jest powiązany z dużymi korporacjami w tym
kraju. Z zakładami realizującymi zamówienia rządowe, z produkcją
zbrojeniową.
* Zgadza się, panie sekretarzu. Ale napisałem, że był, nieko-
niecznie jest.
* Czasy gramatyczne tracą znaczenie w przypadku takich
oskarżeń. - Cordell Hull zdjął okulary w stalowej oprawce i położył
je obok teczki. - Zwłaszcza podczas wojny.
Podsekretarz Brayduck odezwał się pykając fajkę:
* Stwierdza pan również, że nie ma pan na to żadnego
konkretnego dowodu.
* To, czym dysponuję, określa się jako poszlaki. Poszlaki
takiego rodzaju, że gdybym nie powiadomił o nich pana sekretarza,
byłoby to według mnie naruszeniem obowiązków. - Brygadier
wziął głęboki oddech. Wiedział, że po tym, co teraz powie, nie
będzie się mógł już wycofać. - Chciałbym wskazać na kilka
istotnych faktów dotyczących Heinricha Kroegera... Po pierwsze,
jego akta personalne są niepełne. Nie dostał opinii z partii, jak
większość członków. A jednak, podczas gdy inni przychodzą
i odchodzą, on pozostaje. Z pewnością musi mieć poparcie Hitlera.
* Wiemy o tym. - Hull nie lubił powtarzania znanych
wiadomości tylko po to, żeby zwiększyć siłę argumentacji.
* Samo nazwisko, panie sekretarzu. Heinrich jest imieniem
równie popularnym jak William czy John, a Kroeger to tak jak
Smith albo Brown u nas.
* Nonsens, generale. - Z fajki Brayducka wydobywały się
spiralki dymu. - Gdybyśmy brali pod uwagę nazwiska, połowa
naszego dowództwa polowego byłaby podejrzana.
Ellis odwrócił się do Brayducka, dając mu w pełni odczuć, czym
jest pogarda wojskowego.
- Mimo wszystko uważam ten fakt za istotny, panie podsek-
retarzu.
Hull zaczął się zastanawiać, czy obecność Brayducka była
rzeczywiście takim dobrym pomysłem.
* Panowie, nie ma sensu odnosić się do siebie z wrogością.
* Przykro mi, że pan tak to widzi, panie sekretarzu. -
Brayduck ponownie nie przyjął upomnienia do wiadomości. - Jak
rozumiem, mam tu dziś pełnić funkcję adwokata diabła. Żaden
z nas, a zwłaszcza pan, panie sekretarzu, nie ma zbyt dużo czasu...
Hull spojrzał na Brayducka, obracając się jednocześnie na fotelu.
* Wykorzystajmy więc ten czas. Proszę kontynuować, generale.
* Dziękuję, panie sekretarzu. Miesiąc temu przekazano przez
Lizbonę wiadomość, że Kroeger chce się z nami skontaktować.
Zorganizowaliśmy wszystko i oczekiwaliśmy podjęcia normalnych
w takim przypadku kroków... Kroeger jednak nie zgodził się na
standardową procedurę - odmówił jakichkolwiek kontaktów
z jednostkami brytyjskimi lub francuskimi - i domagał się
porozumienia bezpośrednio z Waszyngtonem.
* Jeśli można... - ton Brayducka był uprzejmy. - Nie
uważam tej decyzji za niezwykłą. W końcu jesteśmy czynnikiem
dominującym.
* Jest niezwykła, panie Brayduck. Kroeger chce rozmawiać
tylko z majorem Canfieldem... majorem Matthew Canfieldem,
który jest, a raczej był, oficerem wojskowego wywiadu sta-
cjonowanym w Waszyngtonie.
Brayduck wyjął fajkę z ust i spojrzał na generała. Cordell Hull
pochylił się do przodu, opierając łokcie na biurku.
* Nie wspomina pan o tym w swoim memorandum -
stwierdził.
* Pominąłem tę kwestię, na wypadek gdyby przeczytał to ktoś
jeszcze poza panem.
- Zwracam honor, generale. - Brayduck mówił szczerze.
Ellis uśmiechnął się, rad ze zwycięstwa.
Hull odchylił się w fotelu.
* Wysoko postawiony członek hitlerowskiego dowództwa
domaga się kontaktu jedynie z nieznanym oficerem wywiadu.
Niezwykłe!
* Niezwykłe, ale mogło się zdarzyć... Założyłem, że major
Canfield spotkał Kroegera przed wojną. W Niemczech.
Brayduck zrobił krok w stronę brygadiera.
* Ale jednocześnie sugeruje pan, że Kroeger może nie być
Niemcem. A więc w okresie między wiadomością od Kroegera
z Lizbony a pańskim memorandum do sekretarza zmienił pan
zdanie. Co było tego przyczyną? Canfield?
* Tak. Major Canfield jest kompetentnym oficerem wywiadu.
Doświadczony człowiek. Jednakże, odkąd zaczęła się ta sprawa
z Kroegerem, zaczął wykazywać wyraźne objawy napięcia. Zrobił
się bardzo nerwowy i przestał działać tak, jak przystało na oficera
z jego przeszłością i doświadczeniem... Niektóre jego instrukcje
i polecenia wydają się dosyć dziwne...
* Mianowicie?
- Mam wystąpić do prezydenta Stanów Zjednoczonych z żą-
daniem, by zanim major Canfield skontaktuje się z Kroegerem,
dostarczono mu tajne akta z archiwum Departamentu Stanu z nie
naruszonymi pieczęciami.
Brayduck wyjął fajkę z ust zamierzając zaprotestować.
* Chwileczkę, panie Brayduck. - Brayduck niewątpliwie jest
bardzo bystry, pomyślał Hull, ale czy zdaje sobie sprawę, co dla
zawodowego oficera pokroju Ellisa oznacza takie tłumaczenie -się
przed nimi dwoma? Wielu oficerów wolałoby zostawić całą sprawę
w spokoju, niż znaleźć się w takiej sytuacji.
* Czy mam rację zakładając, że jest pan jednak za wydaniem
tych akt Canfieldowi?
* To pańska opinia. Zwrócę jedynie uwagę, że Heinrich
Kroeger ma swój udział w każdej ważnej decyzji podejmowanej
przez narodowych socjalistów od czasu powstania tej partii.
* Czy dezercja Heinricha Kroegera może przyspieszyć zakoń-
czenie wojny?
* Nie wiem. Ale brałem pod uwagę taką możliwość. Dlatego
tu jestem.
- Co to za akta, których domaga się ten major Canfield? -
Brayduck był zirytowany.
* Znam tylko ich numer i rodzaj klasyfikacji podany przez
archiwum Departamentu Stanu.
* To znaczy? - Cordell Hull ponownie się pochylił i oparł na
biurku.
Ellis zawahał się. Określenie kategorii akt bez udzielenia Hullowi
dokładniejszych informacji o Canfieldzie nie załatwiało sprawy.
Mógłby to zrobić, gdyby nie było Brayducka. Niech szlag trafi
chłopców z uniwersytetu. Zawsze czuł się niepewnie w towarzystwie
takich ludzi. Cholera, pomyślał. Chyba musi powiedzieć wszystko
w obecności podsekretarza.
- Zanim odpowiem na pana pytanie, pozwolę sobie udzielić
pewnych wyjaśnień, które według mnie są nierozerwalnie związane
z całą tą sprawą.
- Proszę bardzo. - Hull nie był pewien, czy jest zirytowany,
czy zafascynowany.
* Ostateczne porozumienie pomiędzy Heinrichem Kroegerem
a majorem Canfieldem uzależnione jest od spotkania z kimś, kogo
określono jedynie jako... April Red - Czerwony Kwiecień. Spot-
kanie to ma się odbyć w Bernie, w Szwajcarii, przed podjęciem
rozmów z Kroegerem.
* Kim jest ten April Red, generale? Z pańskiego tonu wnios-
kuję, że pan wie. - Bardzo mało umykało uwagi podsekretarza
Brayducka, uświadomił sobie z niepokojem brygadier Ellis.
* Owszem. Wydaje mi się, że wiem... - Ellis otworzył
trzymaną w ręku białą teczkę i przerzucił pierwszą stronę. - Jeśli
pan pozwoli, panie sekretarzu, wynotowałem z kartoteki majora
Canfielda następujące dane.
* Proszę bardzo, generale.
* Matthew Canfield zaczął pracować dla rządu w Depar-
tamencie Spraw Wewnętrznych w marcu tysiąc dziewięćset siedem-
nastego. Wykształcenie - rok na Uniwersytecie Stanowym w Okla-
homie, potem półtora roku wieczorowych kursów w Waszyngtonie.
Zatrudniony jako młodszy inspektor w sekcji nadużyć rządowych
Departamentu. Awansowany na inspektora terenowego w tysiąc
dziewięćset osiemnastym. Przydzielony do Grupy 20, która, jak
panowie wiedzą...
Cordell Hull przerwał mu:
* Mała, świetnie wyszkolona jednostka wkraczająca w przy-
padkach konfliktu interesów, poważnych malwersacji itp. w czasie
pierwszej wojny światowej. Działająca bardzo skutecznie... aż do
chwili, gdy, jak większość tego typu jednostek, zaczęła mieć o sobie
zbyt wysokie mniemanie. Rozwiązana, jak sądzę, w dwudziestym
dziewiątym lub trzydziestym.
* W trzydziestym drugim, panie sekretarzu. - Generał Ellis
był zadowolony, że rozporządza dokładnymi danymi. Przełożył
kartkę i czytał dalej: - Canfield pracował dla Departamentu
Spraw Wewnętrznych przez dziesięć lat, wciąż awansując. Wyróżniał
się. Miał doskonałą opinię. Odszedł w maju dwudziestego siódmego
i został zatrudniony w Zakładach Scarlatti.
Na dźwięk nazwiska Scarlatti Hull i Brayduck zesztywnieli.
- W którym z zakładów?...
kubolina12310