Palmer Diana - Long Tall Texans 29 - Zdrajca.pdf

(1211 KB) Pobierz
24846853 UNPDF
24846853.001.png
PALM L
ZDRAJCA
24846853.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Był ciepły, leniwy poniedziałkowy pora­
nek i w komisariacie policji w Jacobsville
w Teksasie nie działo się nic szczególnego.
Trzech policjantów z patrolu parzyło kawę
przy stoliku z ekspresem w kącie sali. Za­
stępca szeryfa wpadł na chwilę, żeby pod­
rzucić nakaz aresztowania. Jeden z obywate­
li miasteczka spisywał relację z popełnienia
przestępstwa przez innego obywatela, które­
go policjant z patrolu właśnie przyprowadził
na posterunek. Brakowało tylko sekretarki,
zwykle siedzącej przy biurku, które pełniło
funkcję recepcji.
- Mam dość. Mam już zupełnie dość!
Przecież nie muszę tutaj pracować! W sklepie
Cent właśnie szukają sprzedawców, zaraz
napiszę podanie!
Wszystkie głowy obróciły się w stronę
5
zamkniętych drzwi gabinetu szefa, zza któ­
rych dobiegał krzyk. Sekretarka nigdy nie
krzyczała! Rozległa się przytłumiona od­
powiedź i metaliczne stuknięcie jakiegoś
przedmiotu, który z impetem uderzył
o podłogę. Po chwili drzwi otworzyły się
z rozmachem i przez salę jak burza prze­
mknęła wściekła nastolatka ze sterczącą na
wszystkie strony kolczastą fryzurą, ubrana
w minispódniczkę i brokatową bluzkę
z wielkim dekoltem. Usta miała pomalowa­
ne czarną szminką, a paznokcie czarnym
lakierem. Wielkie kolczyki w jej uszach
brzęczały niczym alarmowe dzwonki.
Umundurowani policjanci w popłochu od­
sunęli się na bok, robiąc jej przejście.
Dziewczyna podbiegła do swojego biurka,
zgarnęła z niego wypchaną torebkę i ruszy­
ła do wyjścia.
Zanim jednak zdążyła nacisnąć klamkę,
w ślad za nią z gabinetu wyszedł wysoki
mężczyzna o ciemnej, posępnej urodzie, rów­
nież ubrany w policyjny mundur. Jego włosy
i ubranie pokryte były grubą warstwą fusów
z kawy i strzępkami taśmy klejącej, mundur
zdobiły dwie żółte karteczki samoprzylepne,
a do czarnego, wyglancowanego buta przy­
czepiła się chusteczka higieniczna. Gdy się
odwrócił, podwładni ujrzeli jeszcze jedną
6
żółtą karteczkę zwisającą z kucyka czarnych
włosów.
- Czy powiedziałem coś nie tak? - zapytał
ze zdziwieniem.
Dziewczyna wymamrotała coś pod nosem
i bez dalszych wyjaśnień zatrzasnęła za sobą
szklane drzwi.
Gromada funkcjonariuszy z najwyższym
trudem starała się powstrzymać wybuch
śmiechu. Wyglądało to tak, jakby wszystkich
jednocześnie pochwycił atak kaszlu. Męż­
czyzna wypisujący zawiadomienie zaczął się
podejrzanie krztusić.
Komendant, Cash Grier, powiódł rozzłosz­
czonym wzrokiem po twarzach swych pod­
władnych.
- Śmiejcie się, nie przeszkadzajcie sobie.
Mogę mieć następną sekretarkę nawet jutro!
- Odkąd zostałeś szefem, mieliśmy już
dwie - wypalił jego zastępca, Judd Dunn,
z błyskiem wesołości w czarnych oczach.
- Zanim tu przyszła, pracowała w sklepie
spożywczym - mruknął Cash, otrzepując
mundur z kawy. - A przyjęliśmy ją tylko
dlatego, że jest siostrzenicą naszego p.o.
burmistrza Bena Brady'ego i Ben zagroził
mi, że jak jej nie zatrudnię, to nie dostanę
pieniędzy na kamizelki kuloodporne. Żałos­
ny facet - westchnął. - Nigdy w życiu nie
7
Zgłoś jeśli naruszono regulamin