Miriam Akavia - wspomnienia.doc

(53 KB) Pobierz

Miriam Akavia „Jesień młodości", Oświęcim 1996, ss. 151-154

[...] Mamusia, Reli i Ania, a z nimi jeszcze siedem kobiet, siedziały, po dziesięć godzin

dziennie, przy jednym z wielkich stołów w Strickerei [w obozie w Płaszowie, który

funkcjonował w latach 1942-1945] i pod kontrolą [...], kapo Wasserstruma, zszywały ręcznie

pończochy i swetry dla Niemców. [...]

Przy drugim stole siedziały dwie piękne jasnowłose dziewczęta, Zosia i Fredzia Edder. Ich

rodzice „poszli" w czasie październikowej akcji w krakowskim getcie. Siostry kurczowo

trzymały się razem. Dwie osoby, to jeszcze rodzina, mawiała Fredzia. Robiły wszystko, by

ich nie rozłączono. Aż przyszły tyfus i śmierć i zabrały ładną Zosię. Fredzia została

kompletnie sama.

Przy jej stole siedziała jeszcze jedna taka „rodzina"; młodziutkie, drobne siostry Blitz,

z Oświęcimia.

- Oświęcim?!

- Tak. Aż do wojny to było normalne miasteczko. Bardzo dużo Żydów, nasza cała rodzina...

- A teraz?

- Miasto chyba nadal takie samo - powiedziała powoli zamyślona Rajzia Blitz. Była chuda ja patyk, oczy miała wypukłe, z głodu, a może z nie leczonej choroby. Przez selekcje nie przejdzie, pomyślała Ania, od chwili likwidacji getta doświadczona już w selekcjach. Ania wiedziała już wtedy o istnieniu obozu w Oświęcimiu. W pierwszych miesiącach wojny cały Kraków słyszał o aresztowaniu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego (wielu z nich mieszkało niedaleko domu Ani, w nowym, dużym budynku na rogu Łobzowskiej i Alei Słowackiego). Aresztowano wtedy i innych „niebezpiecznych" obywateli, a potem okazało się, że wysłano ich do obozu w Sachsenhausen. Mówiono też o Oświęcimiu, ze zgrozą. Był to obóz karny, przetrzymywano w nim za sabotaże i politycznych [...], w wyjątkowo ciężkich warunkach. „Winnych" posyłano do Oświęcimia bez wyroków sądowych, często tylko na podstawie donosu. Tutaj nie robiło to na nikim specjalnego wrażenia. Jaki sąd skazał nas na niewolnicze życie w Płaszowie? Nieludzkie bezprawie panoszyło się dziko, a strach odbierał ludziom rozum. Od więźniów oświęcimskich ich rodziny przynajmniej otrzymywały od czasu do czasu cenzurowane listy, na które mogły odpowiadać. Posyłano im też do obozu lekarstwa i paczki. A nam, do Płaszowa? Płaszów nie lepszy od Oświęcimia, mawiano. Oświęcim jak Dachau? Lepszy czy gorszy?

- Jaki jest Oświęcim? Dopytywała się Ania Rajzi. Słyszała, że po zamachu na Cyganerię, kiedy zastrzelono Dołka Liebeskinda*,jego towarzyszy jakoby zesłano do Oświęcimia. Rajzia wstrząsnęła ramionami.

- Najzwyklejsze sobie miasteczko. Aż do wkroczenia Niemców, było tam dużo Żydów. Wspólny handel. Gmina żydowska, jak wszystkie inne; bożnice, chedery... Myśmy w Oświęcimiu chodziły do Bet-Jaakow** - wskazała na siebie i na siostrę.

- A teraz?

- Teraz dużo się tam chyba nie zmieniło. Tyle tylko, ze nie ma Żydów. Wszystko, co nie-żydowskie nadal tam istnieje.

- A ten obóz? Gdzie się znajduje ten obóz?

Rejzia znów wzruszyła ramionami: - Nawet nie wiem. Przed wojną nie było tam żadnego

obozu. [...]

-22 grudnia 1942 r. grupa żydowskich bojowników pod dowództwem Dołka Libeskinda dokonała w Krakowie udanego zamachu na kawiarnię „tylko dla Niemców" o nazwie „Cyganeria". W wyniku prowadzonego śledztwa Niemcom udało się aresztować uczestników akcji i zastrzelić dowódcę.

-*Bet Jaakow - religijna szkoła żydowska dla dziewcząt

 


Saarbrucker Zeitung

St. Wendeler Zeitung, Nr. 105/WND Seite Bl (Strona B l-pierwsza strona) z dnia 7/8 Maja

2005

(nakład: ok. 60.000)

Juden in Oświęcim ( Żydzi w Oświęcmiu) Auschwitz war auch Heimat (Oświęcim był także ziemią rodzinną)

Dla wielu tysięcy polskich Żydów lub Żydów polskich Auschwitz był ukochaną ziemią rodzinną, zanim za sprawa narodowych socjalistów stal się symbolem Holocaustu. Lucyna Filip pisze o tym w swojej książce.

Okreg.St. Wendel. Auschwitz, ta nazwa dla każdego Żyda - można by przypuszczać- brzmi strasznie. Ale dla wielu polskich Żydów lub Żydów polskich to miejsce było ich ukochaną ziemią rodzinną zanim za sprawa narodowych socjalistów stało się synonimem Holocaustu. Żydowska Gmina w Oświęcimiu - tak brzmi polska nazwa miejscowści "Auschwitz" - przez kilka stuleci funkcjonowała razem z chrześcijanami w tym mieście, obejmując około połowy jej ludności. Tak było aż do 1939, do momentu wkroczenia narodowych socjalistów i rozpoczęcia wojny ....

Gość w redakcji

"Wówczas , kiedy byłam jeszcze mała " nikt w Polsce nie mówił o żydowskich mieszkańcach Oświęcimia" opowiada Lucyna Filip ( foto powyżej) z Muzeum Auschwitz -Birkenau w redakcji Saarbrucker Zeitung. "Wojna minęła, naziści pokonani, a władze komunistyczne chciały tę cześć historii, wymazać," Ona sama, historyk, z zawodu, urodziła się w Oświęcimiu i wcześniej pomimo pracy w muzeum w Oświęcimiu nie wiedziała, że Auschwitz zanim stal się symbolem Holocaustu dla wielu Żydów, był ukochaną przez nich ziemią ojczystą: "Dopiero w czasie wizyty w izraelskim Miejscu Pamięci Yad Yashem, natrafiłam przypadkowo na to, ze moje miejsce urodzenia było kiedyś także kwitnącą żydowską gminą".

Praktycznie nie było żadnej literatury na ten temat, prawie żadnych innych źródeł a miejscowe ofiary w wyniku prześladowania Żydów, zostały po postu zapomniane. I tak zaczęła historyk sama prowadzić badania. Bez zakończenia konfliktu wschód - zachód i demokratyzacji Polski początkiem lata 90-tych, ta ciężka praca -jej zdaniem- ułożenia puzli nie byłaby możliwa. Książka opublikowana w 2003 jest wynikiem jej pracy. Obecnie wydano jej niemieckie tłumaczenie, dzięki finansowemu wsparciu wielu fundacji także dzięki Związkowi "Wider das Yergessen [Przeciwko Zapomnieniu], ona sama zaś znajduje się w trakcie cyklu wykładów w Saarlandzie. W środę przedstawiła książkę w szkole w St. Wendel, w czwartek miała wykład Saarbrticken, w piątek zaproszono ja do Landtagu w Sarrabriicken.

Praca Filip porusza socjalne, kulturalne i gospodarcze życie żydowskiej gminy w okresie międzywojennym, aż do czasu deportacji oświęcimskich Żydów do gett do Chrzanowa, Będzina i Sosnowca. Wielu z nich wraz z likwidacja gett deportowano do Oświęcimia -do utworzonego obozu koncentracyjnego.

Długo musiała prowadzić badania, żeby odnaleźć tych żyjących i rozproszonych po całym świecie mieszkańców przedwojennego Oświęcimia, by w obszernych korespondencjach


żebrać niezbędne informacje: "Wprawdzie niektórzy spośród Żydów wrócili do miasta rodzinnego po wojnie, ale to już nie była ta sama kwitnąca gmina, jaką była przed wojną" dodaje Filip. W każdym razie w międzyczasie dzięki finasowemu wsparciu żydowskich gmin z USA odrestaurowano ponownie synagogę w Oświęcimiu i rozbudowano j a do małego muzeum.

Lucyna Filp: Juden in Oświęcim 1918-1941; Wydawnictwo "Scientia", Oświęcim 2005, 348 Stron, 20 Euro. Książkę można nabyć przez Adolf-Bender-Zentrum, Gymnasialstrasse 5, St. Wendel lub przez Związek we Marphingen "Wider das Vergesen und gegen Rassismus", Eberhard Wagenr, Kappelberg l, Breschweller.

Sascha Muller Przekład z języka niemieckiego: Lucyna Filip


Saarbrucker Zeitung Nr. 100 Seite C7 vom 30.4.2005 (nakład ok. 200.000)

Auschwitz, mehr als ein Ort fiir ein KZ (Auschwitz, więcej niż miejsce dla KZ) Lesung in Saarbriicken (wykład w Saarbriicken)

Saarbriicken. Życie Żydowskiej Gminy w Oświęcimiu (Auschwitz) przed wkroczeniem

Niemców jest tym aspektem w historii tego strasznego obozu, na który do tej pory nie

zwracano więcej uwagi.

W poniedziałek ukazało się niemieckie wydanie obszernego badania, które napisał na ten

temat polski historyk Lucyna Filp

Wczoraj w południe na zaproszenie reprezentantów partii w Landtagu wygłosiła wykład w

budynku frakcji.

Filip, która pracuje w archiwum w Muzeum Auschwitz -Birkenau, nakreśliła szczegółowy

obraz życia żydowskiego w miejscu, w którym, jak powiedział Eberhard Wagner,

„największe przestępstwo świata miało mieć miejsce. Ten z zawodu nauczyciel, jest

przewodniczącym i założycielem związku „Wider das Yergessen und gegen Rassismus". To

za jego pośrednictwem doszło do opublikowanie książki i zaproszenia autorki.

Centrum żydowskiego życia

Na początek jej w doskonałym niemieckim prowadzonego wykładu, zarysowała Filip rozwój żydowsko-polskiej kultury ogólnie, a w odniesieniu do Oświęcimia szczegółowo. Było wiadomym, że chodzi o małe miasto, którego nazwę zmienili narodowo socjaliści. Przed wojna było ono znaczącym centrum żydowskiego życia, którego zasięg obejmował także okoliczne gminy. Nie rzadko stanowili oświęcimscy Żydzi więcej niż połowę mieszkańców miasta, uczestniczyli także aktywnie w politycznym i społecznym życiu, w którym w końcu nie tylko przez ten aktywny polityczny udział zostawili swój ślad... N podstawie starych fotografii i często zaskakujących faktów udało się Filip bezgraniczności tego przez narodowych socjalistów zniszczonego życie dodać dalsza perspektywę, do tej pory nie uwzględnioną. Jej samej, urodzonej Oświęcimiance dopiero w trakcie jej ponad 10 letnich badań, stało się jasne co straciliśmy tutaj"

Lucyna Filip: "Juden in Oświęcim 1918-1941". Yerlag Scientia Oświęcim, 348 strony.

Przekład z języka niemieckiego: Lucyna Filip


Ja, Helena Wolf, obecnie Maringer urodziłam się 9 marca 1921 roku w Oświęcimiu na ulicy Zaborskiej 13 jako córka Samuela i Giseli Wolf z domu Horowitz. Mieliśmy w Oświęcimiu sklep meblowy. Było nas sześcioro rodzeństwa, trzech chłopców i trzy dziewczyny. Mieszkaliśmy w Oświęcimiu i jak pamiętam, to był najpiękniejszy okres w moim życiu. Tu uczęszczałam do szkoły ludowej. Miałam piękne dzieciństwo, bez kłopotów, wolne od uprzedzeń, ponieważ stosunki miedzy Żydami a katolikami były normalne, chociaż różniła nas religia. Byliśmy dobrymi sąsiadami i dobrymi przyjaciółmi. W wieku około 11 lat przeprowadziliśmy się do Krakowa, gdzie chodziłam do szkoły ludowej. W 1933 przenieśliśmy się do Sosnowca. W Katowicach uczęszczałam do gimnazjum technicznego. W Sosnowcu odczuwaliśmy już antysemityzm. Od 1938 do 1941 roku pracowałam w "Składzie Aptecznym". W 1941 roku firmę przejął nowy zarządca, wówczas ja musiałam opuścić to miejsce pracy. Moja starsza siostra Gusta wyszła za mąż w 1938 roku i wyemigrowała do Palestyny. Ok. 4 września 1939 roku niemieckie oddziały wkroczyły do Sosnowca, natychmiast torturowano i zabito wielu mężczyzn. Zaraz tez wysadzona synagogę na Deckestr. Od momentu wkroczenia wydawano ciągle nowe zarządzenia dot. żydowskiej ludności. Od 1941 rozpoczęły się łapanki. Cześć ludności wysłano do obozów pracy, cześć zlikwidowano.

Najpierw 2 tysiące mężczyzn, potem 5 tysięcy ludzi z rożnych grup, głównie chorych i starców wysłano do Auschwitz. Nie mogę tego zapomnieć: 12 albo 15 sierpnia kazano nam zostać w miejscu pracy ojca (w tym czasie brat mój Jehiel był już w obozie), poprowadzono nas na plac piłki nożnej, a był ogromny upal. Około godziny drugiej rozpoczęto przeprowadzać selekcje, ludzi podzielono na kilka grup. Mnie i moja rodzinę zwolniono. To był przypadek. Wówczas deportowano od 2 do 8 tysięcy ludzi do Auschwitz.

Od 1941 roku pracowałam w warsztatach odzieżowych Helda. Getto w Środula zostało zamknięte 10 marca 1943 roku, a mnie i moja rodzinę zabrano do getta 9 marca 1943. 19 marca 1943 roku w czasie łapanki przed pracą złapano 1500 kobiet. Pracowałam w zakładzie zbrojeniowym Karla Diehia. Warunki w pracy w obozie były złe. W kwietniu 1944 roku przeprowadzono selekcje, otrzymałam numer 26 801. Zachorowałam, miałam ciągle wysoka gorączkę. Nie zgłosiłam się jednak jako chora, a jak myślę o tym dzisiaj to wydaje mi się to nieprawdopodobne, jak ja to wytrzymałam. 9 maja 1945 roku zostaliśmy wyzwolenie przez Armie Czerwona. Pomimo choroby i zapalenia płuc opuściłam razem z małą grupą obóz i przygotowałam się do drogi do domu. Dotarliśmy do Katowic, potem do Sosnowca. Nie znalazłam nikogo z mojej rodziny. Moi przyjaciele byli z Chrzanowa, tam też pojechaliśmy. Moja choroba była w stadium krytycznym, bałam się pójść do szpitala. W tej sytuacji dostaliśmy zakwaterowanie w domu mojej przyjaciółki, chociaż dom był jej. Cierpieliśmy głód i nikt z ludności nam nie pomógł. Zwróciłam się do Czerwonego Krzyża, ale nie udzielono mi pomocy. W Krakowie pomogłam kuzynowi i kuzynce, jedynym z moich ok.150 krewnych, a ponieważ mój kuzyn chciał jechać do Wiednia, pojechaliśmy z nim, ja i moja kuzynka. Chcieliśmy znaleźć drogę do Palestyny przez Węgry, pojechaliśmy przez Słowacje do Kosić. Tutaj pomogłam dziewczętom z obozu, które znalazły dla mnie zakwaterowanie i wyżywienie. Byłam tu 2 tygodnie i widziałam, ze nie żadnej możliwości, żeby wyjechać do Palestyny. Tu spotkałam się z kuzynka i dołączyłam do


Helena Maringer (z domu Wolf), urodziła się 9 marca 1921 w Oświęcimiu. Miała jeszcze pięcioro rodzeństwa: dwie siostry i trzech braci. W Oświęcimiu uczęszczała do szkoły ludowej. W roku 1939 rodzina przeprowadziła się do Krakowa, z Krakowa do Sosnowca. Helena uczęszczała do gimnazjum technicznego w Katowicach. Od 1939 do 1941 roku pracowała w magazynie aptecznym. W 1941 roku Niemcy zmusili ja do pracy w warsztatach odzieżowych Helda w Sosnowcu. W marcu 1943 roku, wraz z rodziną została deportowana do getta do Sosnowca Środuli. W czasie łapanki w getcie została aresztowana i deportowana do KL Peterswald (podobóz Gross Rosen). Tu otrzymała numer 26801. Aż do wyzwolenia musiała pracować w zakładach zbrojeniowych Karla Dehia. Początkiem czerwca 1945 roku przybyła do Weiden w Oberpfalz. Tutaj zamieszkała, tu otoczono ją opieką. Z innymi Żydami założyła żydowską gminę. Wszyscy otrzymali status DP a UNRRA lub Jonit zaopatrywał ich w środki żywności. W maju 1946 roku, wyszła za mąż. Urodziła dwie córki: w 1949 roku Gizelę, w 1952 roku, Rosi. W 1954 roku rodzina wyjechała do Frankfurtu. W Wiedniu założyli fabrykę tekstylną. Razem ze swoim mężem prowadziła tą fabrykę aż do jego nagłej śmierci w 1972 roku, potem do 1996 roku razem ze swoim krewnym. W roku 1992 zmarła jej najstarsza córka Gisela. Rosi już po maturze wyemigrowała do Izraela gdzie studiowała i poznała swojego przyszłego męża. Pobrali się, mają troje dzieci. W 1997 roku Helena za pomocą prasy i telewizji rozpoczęła kampanie przeciwko firmie, w której zmuszono ją do pracy w czasie wojny. W ten sposób za pomocą innych założyła pierwszą fundację dla robotników przymusowych. Nadal mieszka we Frankfurcie i działa aktywnie w gminie żydowskiej.

Fragment z książki: Lucyna Filip, Juden in Oświęcim 1918-1941

© Lucyna Filip

Zgłoś jeśli naruszono regulamin