Marshall Paula - Tajemnice Opactwa Steepwood 08 - Ich czworo.rtf

(400 KB) Pobierz
Paula Marshall Ich czworo

Paula Marshall

ICH CZWORO

PROLOG

Wiosna 1812 roku

Atena Filmer, uboga dwudziestolatka, córka z nieprawego łoża. miała w życiu jeden cel, a mianowicie dobrze wyjść za mąż. Była zdecydowana poślubić mężczyznę bogatego i utytułowanego. Gdyby jej się udało, zapewniłaby dostatek i wysoką pozycję nie tylko sobie, lecz także matce. Dzisiaj całkiem niespodziewanie los się do niej uśmiechnął; zyskała nareszcie sposobność urzeczywistnienia śmiałych planów, a tymczasem matka próbowała ją namówić do rezygnacji z takiej okazji!

- Na miłość boską! Ateno, jeśli naprawdę chcesz przyjąć propozycję pani Tenison, błagam cię, byś kierowała się rozsądkiem. Nie przeczę, że oceniam fakty na podstawie własnych smutnych doświadczeń, ale nie chciałabym, żeby moja historia się powtórzyła. Obawiam się, że również skończysz jako samotna matka na zabitej deskami prowincji. Wolałabym, żebyś została ze mną, w domu.

Wioska na prowincji wspomniana przez Charlotte Filmer leżała w pobliżu opactwa Steepwood. Była to Steep Ride. Obie panie mieszkały w skromnym domku, nazwanym nieco zbyt szumnie Datchet House. Niedaleko rzeka Steep przecinała granty opactwa.

Pani Filmer miała powody, by martwić się o córkę. Atena była nie tylko mądra, lecz także wytrwała i stanowcza, wręcz uparta! Pod tym względem stanowiła przeciwieństwo łagodnej i ustępliwej matki, która raz tylko zboczyła z właściwej drogi i została za to surowo ukarana. Przed laty poznała młodzieńca, w którym się zakochała, lecz nie dane im było się połączyć. Uchodziła za panią Filmer, ale nie była nigdy mężatką. Jedyną pociechą, radością i dumą była dla niej piękna córka.

- Droga mamo - odparła Atena, pochylając się, żeby czule ucałować Charlotte - pojechałabym jako dama do towarzystwa, a także przyjaciółka Emmy. Na pensji była moją najlepszą koleżanką. Nie wątpisz chyba, że pani Tenison będzie nas obie krótko trzymać, a poza tym nie dopuści, bym przyćmiła Emmę, ponieważ chce ją dobrze wydać za mąż.

- Na pewno postawi na swoim - powiedziała zatroskana pani Filmer. - Nie rozumiem tylko, czemu nie zatrudniła statecznej pani w średnim wieku do opieki nad córką, zamiast przekonywać ciebie, żebyś dotrzymywała towarzystwa tej pannie i nad nią czuwała. Jesteś niewiele starsza i sama potrzebujesz przyzwoitki.

- Ależ, mamo, wiesz, jaka bojaźliwa jest Emma. Byłaby całkiem zbita z tropu, gdyby stale miała ją na oku surowa dama. Ze mną jest zaprzyjaźniona, na pensji zawsze jej broniłam przed złośliwymi koleżankami, a mimo niewielkiej różnicy wieku jestem dla niej autorytetem, lecz zarazem wiele nas łączy. W razie czego będę mogła wstawić się za nią u lady Dunlop, która zaprosiła do siebie Tenisonów. To ona będzie dla Emmy surowym cerberem. Poza tym, czy chcesz mnie pozbawić londyńskich przyjemności tylko dlatego, że ciebie przed laty spotkało nieszczęście? Byłaś młodziutka i łatwowierna. Jestem dużo starsza niż ty wtedy, więc lepiej od ciebie wiem, jakie pułapki czyhają na niewinną dziewczynę i jak okrutni bywają ludzie z towarzystwa.

- Masz rację - westchnęła Charlotta. - Ale...

- Żadnego ale - odparła stanowczo Atena. Do tej pory wygrywała wszystkie słowne potyczki z matką; Nie miała najmniejszych wątpliwości, że musi jechać. Gdy tego popołudnia pani Tenison wystąpiła z niezwykłą propozycją, Atena pomyślała: nareszcie! To była sposobność, której od dawna wypatrywała. Niebiosa spełniły prośbę powtarzaną w jej modlitwach od pewnego czasu.

- Kochanie, zastanów się nad tym. Być może po namyśle uznasz, że oferta Tenisonów nie jest wcale tak korzystna, jakby się z pozoru wydawało. Na dobrą sprawę zostaniesz zaliczona do ich służby. Dama do towarzystwa stoi tylko o szczebel wyżej niż guwernantka. Wiem, że pani Tenison obiecała dać ci odpowiednie suknie, ale z pewnością nie będą to stroje modne ani twarzowe, bo nie chce, żebyś rywalizowała z jej Emmą.

- Jak miałabym z nią współzawodniczyć? - zdziwiła się Atena. - W przeciwieństwie do mnie Emma pasuje do obecnego ideału urody. Wszystkim podobają się teraz filigranowe, niebieskookie blondynki, a ja mam szare oczy, ciemne włosy i jestem wysoka.

Charlotta wolała nie wspominać, że gdy Atena przyjeżdża na bal do sali redutowej w Abbot Quincey, wszyscy się za nią oglądają, chwaląc też jej rozum i znakomite maniery, mimo że jako szarooka brunetka nie odpowiada modnemu kanonowi kobiecej urody. Lepiej nie wbijać jej w dumę, bo i tak miała o sobie nazbyt dobre mniemanie. Zamiast chwalić urodę córki, pani Filmer odparła pojednawczym tonem:

- Nadal sądzę, że powinnaś się jeszcze zastanowić. Przede wszystkim weź pod uwagę, że gdyby ktokolwiek dowiedział się, a nawet podejrzewał, że jesteś nieślubnym dzieckiem, byłabyś skompromitowana.

- Mamo, przemyślę to dziś wieczorem i rano powiem ci, co postanowiłam. - Atena dumnie uniosła głowę. Wcale nie zamierzała powtórnie rozważać argumentów za i przeciw, bo już podjęła decyzję. Nadarzyła się sposobność i trzeba ją wykorzystać. Pani Tenison na pewno nie pozwoli rozwinąć skrzydeł damie do towarzystwa swojej córki, lecz Atena obiecała sobie, że znajdzie sposób, żeby zabłysnąć w londyńskim towarzystwie i postarać się o zamożnego męża.

Śmiała i rzeczowa Atena zastanawiała się czasami, jaki powinien być jej wybranek. Miała nadzieję, że trafi jej się przystojny młody mężczyzna, bogaty, z arystokratycznym tytułem. Mierzyła wysoko, bo nie należała do kobiet zadowalających się byle czym.

Rzecz jasna nie mogła pozwolić, żeby matka lub pani Tenison poznały jej prawdziwe intencje, które skłoniły ją do przyjęcia zaskakującej propozycji. Musi być skromna, uprzejma i wdzięczna swym dobroczyńcom, jak przystało na ubogą panienkę. W rezultacie gdy wraz z matką została zaproszona do Tenisonów w celu omówienia szczegółów związanych z posadą, pani domu uznała, że Atena całkiem niesłusznie uchodzi za pannę samowolną oraz skłonną do głośnego wyrażania własnych opinii. Emma nie kryła radości, kiedy usłyszała, że przyjaciółka będzie jej damą do towarzystwa. Rozpromieniła się, gdy Atena weszła ze swoją matką do salonu. Zareagowała żywiołowo.

- Och, Ateno! - krzyknęła, podbiegając do przyjaciółki i biorąc ją za rękę. - Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że postanowiłaś z nami jechać! Zapomnę o wszelkich obawach, jeśli ty będziesz przy mnie.

- Dość, dość, moja panno - wtrąciła pani Tenison lodowatym tonem. - Zachowujesz się niewłaściwie. Pamiętaj, że Atena będzie tylko damą do towarzystwa, a nie serdeczną przyjaciółką, więc powinnaś nazywać ją panną Filmer. Nie spoufalaj się, moje dziecko. Ty i tylko ty zostaniesz przedstawiona księciu regentowi. Mam nadzieję, że panna Filmer rozumie, gdzie jest jej miejsce.

- Naturalnie, proszę pani. - Atena skłoniła się z udawaną pokorą. - Mam towarzyszyć pannie Tenison i być na jej rozkazy. Nie zamierzam się spoufalać.

- Gdy będziemy w naszym gronie, mów do mnie po imieniu - poprosiła uradowana Emma. - Na pensji byłyśmy przecież najlepszymi przyjaciółkami.

- To prawda - odparła chłodno pani Tenison - ale nie wspominaj o tym w towarzystwie. Życzyłam sobie tego spotkania, aby poinformować pannę Filmer, jakie będą jej obowiązki. Przed wyjazdem zamierzam się ponadto zająć jej strojami. Ty, Emmo, otrzymasz kilka sukien uszytych przez krawcową z Northampton, lecz większość twoich toalet wykona na miejscu londyńska modystka.

Atena nie miała wątpliwości, że pani Tenison postanowiła jasno i wyraźnie dać jej do zrozumienia, jaką pozycję będzie zajmować podczas wyprawy do Londynu. Upewniła się, że ma rację, gdy wyniosła dama ponownie zabrała głos.

- Jeśli przedstawione warunki dotyczące posady nie podobają się pani, wolę teraz o tym usłyszeć. Chcę od początku uniknąć wszelkich niedomówień.

- Nie mam żadnych zastrzeżeń, proszę pani - odparła Atena. Unikała smutnego wzroku matki patrzącej w jej stronę.

- Mam nadzieję, że nie spodziewa się pani wynagrodzenia za swoje usługi. Otrzyma pani stosowne ubranie oraz wyżywienie. Nagrodą jest sam wyjazd do Londynu w pełni sezonu. Powinna czuć się pani wyróżniona, towarzysząc młodej damie z dobrej rodziny.

Zapomniała dodać, pomyślała sarkastycznie Atena, że jej córka jest bogatą dziedziczką, która jedzie do Londynu, żeby znaleźć męża z odpowiednim dochodem i arystokratycznym tytułem. Tenisonowie nie byli wprawdzie krezusami, ale na posag Emmy wynoszący piętnaście tysięcy funtów powinien się skusić przynajmniej baronet. Poza tym miała też odziedziczyć majątek bogatej ciotki, starej panny.

Nie czekając na odpowiedź Ateny, pani Tenison zwróciła się do jej matki.

- Spodziewam się, że i pani jest szczęśliwa, że złożyłam córce tak wspaniałą propozycję.

Urocza pani w średnim wieku raz jeszcze zerknęła błagalnie na Atenę. Była śliczna i powściągliwa - zupełne przeciwieństwo przystojnej i obcesowej pani Tenison. Gdyby do salonu wszedł obcy człowiek, uznałby pewnie, że Emma to jej córka, Atena zaś jest latoroślą majestatycznej pani domu.

Charlotta Filmer wcale nie była zadowolona, ale nie mogła mówić o tym szczerze, bo protektorka Ateny stała się w Steep Ride towarzyską wyrocznią. Jej opinia była prawem dla miejscowej socjety, liczyli się z nią nawet arystokraci.

- Skoro Atena chce jechać... - zaczęła niepewnie Charlotta Filmer.

- A zatem wszystko ustaliłyśmy - przerwała obcesowo pani Tenison, wedle swego życzenia interpretując te słowa. Energicznie zadzwoniła na służbę i kazała przynieść podwieczorek. Doszły ją słuchy, że w wielkim świecie posiłek ten staje się modny, więc zaczęła go podawać zamiast poobiedniej przekąski.

Za nic nie zdradziłaby się przed tymi dwiema biedaczkami, że jest szczerze uradowana, bo znalazła dla córki odpowiednią damę do towarzystwa, która niewiele kosztuje. Na dodatek łatwo wmówiła tej dziewczynie i jej matce, że wyświadcza im prawdziwy zaszczyt.

- Naprawdę świetnie, milordzie! - zachwycał się Hemmings, kamerdyner Adriana Drummonda, lorda Kinlocha. - Znakomicie nam się udało! Cudownie!

Miał na myśli fular, który po kilku minutach usilnych starań nie bez trudu zawiązał wedle najnowszej mody. Adrian powątpiewał w kunszt swego kamerdynera i wartość jego arcydzieła, odwrócił się więc w stronę usadowionego wygodnie w fotelu kuzyna, Nicka Camerona, który w milczeniu obserwował przedstawienie, jakim była dla niego poranna toaleta Adriana.

- Nick, jak wyglądam? - usłyszał naglące pytanie. - Może być?

W przeciwieństwie do Adriana starającego się uchodzić za lwa salonowego, Nick pogardliwie odnosił się do modnych błahostek i okazywał to, ubierając się tak zwyczajnie i skromnie, jakby nadal przebywał w górzystej Szkocji, gdzie Adrian nie bywał od lat. Kiedy go pytano, czemu przestał odwiedzać rodzinne strony, skąd wyjechał jako chłopiec, odpowiadał z teatralnym patosem:

- Któż chciałby utknąć na takim pustkowiu? Nick przechylił głowę na bok i odparł z namysłem, jakby zadano mu pytanie o rokowania dotyczące wojny w Europie:

- Naprawdę zależy ci na mojej opinii, Adrianie?

- Oczywiście, Nick. Bardzo cenię twoje zdanie.

- W takim razie wiedz, że nie pojmuję, dlaczego tracisz tyle czasu, zastanawiając się, jak zawiązać wokół szyi kawałek tkaniny. Nie wystarczy prosty węzeł? Po co zaprzątać sobie głowę takim drobiazgiem?

- Tobie uchodzi lekceważenie obyczajów panujących w towarzystwie - odparł wyniośle Adrian, chcąc przypomnieć kuzynowi, że pochodzą z różnych sfer - ale ja ze względu na stanowisko zajmowane w wielkim świecie muszę być nienaganny. Wykluczone, żebym wyglądał jak gajowy.

- Ja też wcale go nie przypominam - odrzekł Nick, spoglądając na porządne, choć bardzo tradycyjne spodnie z granatowego materiału, na surdut, prosty fular i wyglansowane buty od najlepszego szewca. - Rozumiem, w czym rzecz. Jego lordowska mość powinien hołdować najnowszej modzie.

Gdy byli chłopcami i dorastali razem, taka uwaga skończyłaby się bójką, ponieważ Adrian rzuciłby się na niego z pięściami, żeby wymóc cofnięcie obraźliwych słów, Nick z pewnością nie dałby za wygraną, chcąc udowodnić, ze ma rację, więc turlaliby się po ziemi, walcząc zawzięcie. Potem wstaliby i na dowód prawdziwej przyjaźni uścisnęliby sobie ręce. Nick miał sporo zdrowego rozsądku, który Adrian instynktownie szanował. Dzięki temu wielokrotnie unikali gniewu starszych.

- Węzeł jest zadowalający, ale wydaje mi się, milordzie, gdyby przesunąć go odrobinę w lewo, byłby idealny. Czy mogę...

Adrian odwrócił się w stronę kamerdynera, a gdy poprawka została dokonana, z zadowoleniem popatrzył na swoje odbicie w lustrze i powiedział:

- O to mi właśnie chodziło. Człowiek nie wie nigdy, jak naprawdę wygląda. Zakłada milcząco, że nieźle się prezentuje.

- Racja - mruknął leniwie Nick. - Czy mogę zapytać, dlaczego tak ci dzisiaj zależy na dobrej prezencji?

- Przecież jedziemy do Hyde Parku. Niech wszyscy zobaczą, że staram się dbać o wygląd. Moim zdaniem to ważne, z pewnością przyznasz mi rację.

- Stale jeździmy do Hyde Parku, ale rzadko przed wyjazdem robisz tyle ceregieli.

Adrian gestem odprawił Hemmingsa, który zrobił już, co do niego należało. Kuzyni siedzieli teraz naprzeciwko siebie. Adrian czuł się nieswojo, ponieważ spodnie miał tak dopasowane, że siadanie w nich groziło katastrofą, podkreślały jednak zgrabne nogi. A o to właśnie chodziło.

- Prawda jest taka, że matka nie daje mi spokoju w kwestii ożenku. Przyjdzie mi chyba skapitulować i ulec jej namowom. Tłumaczy, że nie mam dziedzica, byłbym więc ostatnim lordem Kinloch. Postanowiłem znaleźć sobie posażną i ładną dziedziczkę. Nie mogę poślubić brzyduli, choćby opływała w dostatki, bo wtedy nie potrafiłbym wypełnić życzenia mamy i spłodzić potomstwa. Chcę żony urodziwej jak moja droga Kitty. Szkoda, że nie mogę jej poślubić. Z łatwością postarałbym się wtedy o dzieci.

Śliczna Kitty była utrzymanką Adriana, który podarował jej mieszkanie w modnej części Chelsea i dochowywał wierności jak ślubnej małżonce. Był znacznie bardziej oddany tej dziewczynie niż większość arystokratów swoim legalnym połowicom.

- Aha - mruknął Nick, który słuchał wynurzeń prostodusznego kuzyna, z trudem powstrzymując śmiech.

- Rozumiem, w czym rzecz. Pojadę z tobą i pomogę ci ułożyć listę odpowiednich kandydatek.

- Wspaniale! - zawołał Adrian. - Wiedziałem, że mi pomożesz, skoro zrozumiesz, jaka to ważna sprawa.

- Wstał i dodał z zapałem: - Do diaska! A więc ruszajmy. Im szybciej znajdę sobie żonę, tym prędzej mama przestanie mi dokuczać.

- Pozwolę sobie jednak zauważyć, że sezon dopiero się zaczyna - odparł Nick. - Nie wszystkie piękne panny, które są do wzięcia, przyjechały już do Londynu. Na twoim miejscu wcale bym się tak nie spieszył.

- Masz rację - odparł pogodnie Adrian. - A co z tobą Nick? Może weźmiesz ze mnie przykład. Wprawdzie twoi rodzice nie wypominają ci, że jeszcze nie doczekali się dziedzica, ale mógłbyś się o niego postarać. Tyle lat minęło od tamtej historii z Florą Campbell. Pora, żebyś o niej zapomniał. Chyba zacznę ci wytykać starokawalerstwo. Najwyższy czas, żebym także cię strofował, bo dotychczas jedynie ty mnie krytykowałeś.

- Nie warto - odparł pogodnie Nick, puszczając mimo uszu słowa dotyczące Flory. - Kawalerski stan bardzo mi odpowiada. Nie spotkałem jeszcze kobiety godnej zaufania i wartej poślubienia. Ale kto wie? Może wkrótce ją poznam.

Nick nie wierzył w to, co mówił. Przygoda z Florą Campbell na zawsze pozbawiła go złudzeń na temat kobiet, ale nie zamierzał rozmawiać o tym z Adrianem. Postanowił tylko pilnować kuzyna, bo nieuchronnie zaczną się wokół niego gromadzić damy polujące na bogatych mężów dla swych córek.

Nick i Adrian stanowili zupełne przeciwieństwo. Ten pierwszy był posępnym brunetem, upartym, rozumnym i cynicznym; drugi to wesoły blondyn, ufny i niezbyt lotny. Obaj byli wysocy. Adrian zdobył się kiedyś na błyskotliwą uwagę, co mu się zdarzało niesłychanie rzadko.

- Gdybym był królem, ciebie mianowałbym premierem.

Nick także miał świadomość, że wiele ich łączy. Dotychczas nie było między nimi poważniejszych nieporozumień. Wziął Adriana pod rękę i poszli do stajni, gdzie czekała nowa kariolka zaprzężona w dwa dorodne konie.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

- Na miłość boską, Emmo, stójże prosto - syknęła pani Tenison do córki. - Podnieś głowę. Bierz przykład z Ateny. Ona przynajmniej zdaje sobie sprawę, jak powinna się trzymać panna z dobrego domu.

- Staram się, mamo - wyjąkała Emma. - Przecież wiesz, że nie znoszę tłumu.

- Dość mam tego biadolenia - skarciła ją surowo matka. - Okaż należny szacunek pani domu, gdy wejdziemy na podest, a ty, Ateno, trzymaj się z tyłu, żebyś nie zwracała na siebie uwagi.

- Naturalnie, proszę pani - odparła potulnie Atena.

Wraz z Tenisonami przyjechała na bal do lady Leominster, który zawsze odbywał się w połowie kwietnia i otwierał londyński sezon. W tym czasie całe wytworne towarzystwo zjeżdżało do stolicy. Tenisonowie zaczęli już bywać. Wraz ze swą protektorką lady Dunlop, która stale im towarzyszyła, uczestniczyli w kilku skromniejszych spotkaniach angielskiej socjety, ale na razie nie zawarli ciekawych znajomości, bo wszyscy młodzi mężczyźni poznani w czasie owych wieczorów byli już żonaci.

Emma prezentowała się całkiem nieźle, lecz wyglądała na prowincjuszkę w różowej szyfonowej kreacji uszytej przez krawcową z Northampton. Jasne loki podpięte były pąkami czerwonych różyczek o bladozielonych listkach. Nosiła skromną biżuterię: naszyjnik z pereł i nieduże, zwisające perłowe kolczyki. Jej matka miała dość rozsądku, by uznać, że słynne klejnoty Tenisonów - ogromne szmaragdy otoczone brylantami - nie pasują do młodziutkiej panny o subtelnej urodzie. Gdyby jednak włożyła je Atena, stanowiłyby znakomite dopełnienie jej urody.

Pani Tenison dopilnowała, żeby dama do towarzystwa nie przyćmiła jej córki. Temu celowi służyła ciemnoszara, jedwabna sukienka z niewielkim dekoltem, niemodna i jeszcze gorzej skrojona niż strój Emmy. Chcąc zyskać całkowitą pewność, że Atena nie będzie rzucać się w oczy, pani Tenison poleciła jej włożyć duży czepek z lnu i koronki, który zasłaniał pół twarzy i zakrywał ciemne włosy, gładko zaczesane i zwinięte w tak ciasny kok, że nawet po zdjęciu paskudnego czepka nikt by się nie domyślił, jak pięknie falują.

Atena cierpliwie znosiła wszystkie szykany, bo w przeciwnym razie nie mogłaby nawet marzyć o uczestnictwie w wydarzeniu towarzyskim tej rangi co bal u Leominsterów. Dookoła widziała najznakomitszych angielskich arystokratów sunących wolno po schodach ku podestowi, na którym gospodarze witali zaproszonych gości. Państwo Tenisonowie zdążyli już zamienić kilka słów z przybyłymi na bal kuzynami. Był wśród nich najbardziej utytułowany ich krewny, markiz Exford.

Atena polubiła pana Tenisona, który zawsze był dla niej uprzejmy. Gdy wkrótce po przyjeździe do londyńskiego domu zastał ją w bibliotece zaabsorbowaną lekturą, ucieszył się, że w przeciwieństwie do Emmy i pani Tenison naprawdę interesowała się stojącymi na półkach tomami.

Zaczął doradzać, co powinna przeczytać, i sporządził listę godnych polecenia książek. Emma i jej matka nie zabierały Ateny ze sobą na wizyty do krewnych i znajomych, jako że podczas tych kameralnych spotkań towarzyskich duchowe wsparcie nie było potrzebne, ilekroć więc miała wolne popołudnie, pan Tenison z chęcią słuchał jej sprawozdań dotyczących lektur oraz prywatnych wypraw w świat nauki. Ucieszył się, że jego protegowana dobrze zna łacinę. Atena szczerze ubolewała, że na pensji dla młodych panien nie nauczono jej greki.

Gdy przed dzisiejszym balem siedzieli razem w salonie, czekając, aż panie będą gotowe jechać do pałacu Leominsterów na Piccadilly, zapytał, nie kryjąc zdziwienia:

- Droga panno Filmer, czy naprawdę musi pani nosić na głowie to brzydactwo?

Atena nie życzyła sobie, aby z jej powodu zaczęła się niepotrzebna kłótnia, do której doszłoby niezawodnie, gdyby pan Tenison próbował się za nią wstawić. Poza tym zdążyła się już przekonać, że w sprzeczkach z żoną szybko dawał za wygraną. Zdrowy rozsądek podpowiadał zresztą, że pani Tenison mogłaby nabrać podejrzeń, gdyby jej mąż zaczął jawnie okazywać wyjątkową serdeczność osobie tak nisko stojącej w hierarchii społecznej jak panna Filmer.

- Ważne jest - tłumaczyła Atena - żeby to nasza kochana Emma błyszczała w towarzystwie. Muszę pozostać w cieniu, aby żadnemu dżentelmenowi nie przyszło do głowy, że przybyłam do Londynu w celu szukania męża. Nie zamierzam stwarzać fałszywych pozorów, skoro nie mam posagu. Moim obowiązkiem jest wspierać Emmę, by w tłumie nabrała śmiałości i dobrze się bawiła. Niewątpliwie zdaje pan sobie sprawę, jak bardzo się denerwuje, gdy otacza ją mnóstwo ludzi.

Pan Tenison ponuro kiwał głową.

- Jestem świadomy, dlaczego moja żona namówiła cię, drogie dziecko, żebyś nam towarzyszyła, ale nie podoba mi się, że w tym stroju wyglądasz jak własna ciotka.

- Wiedziałam, co mnie czeka, i przystałam na takie warunki - odparła Atena, zdumiona własną dwulicowością. Jakże przekonująco grała rolę pokornej sługi! - Błagam, niech pan nie zaprząta sobie głowy moimi sprawami.

- Jak sobie życzysz - odparł pan Tenison. Rozmowę przerwało wejście jego żony prowadzącej speszoną Emmę, którą paraliżowała trema przed towarzyskim debiutem i spotkaniem z tyloma znanymi osobami.

Atena rozglądała się teraz po ogromnej sali balowej oświetlonej setkami kandelabrów. Obserwowała eleganckich mężczyzn zabawiających rozmową panie, spoglądała na tańczących i spacerujących. Największym cudem tego wieczoru był fakt, że w ogóle się tu znalazła.

Stała za Tenisonami, którzy oczywiście siedzieli wygodnie, i zastanawiała się z roztargnieniem, jak rozpocząć swoją kampanię. Zadanie okazało się trudniejsze, niż przypuszczała. Niewątpliwie sam Napoleon Bonaparte na początku kariery miał podobne dylematy i proszę, jak wysoko zaszedł: został cesarzem Francji!

Jej ambicje nie były tak wygórowane, lecz powinna dołożyć starań, żeby je urzeczywistnić. Nie wolno zmarnować szansy. Zapewne to kwestia szczęścia, lecz jeśli los się do niej uśmiechnie, na pewno będzie umiała zrobić z tego użytek.

Jedno było oczywiste: dziś wieczorem w sali balowej nie brakowało przystojnych młodzieńców, a wielu z nich obrzucało taksującymi spojrzeniami Emmę oraz inne panny na wydaniu. Bez wątpienia próbowali oszacować ich posagi i zastanawiali się, czy warte są zachodu. Te rozważania o majątku boleśnie uświadomiły Atenie jej własne ubóstwo. Na domiar złego była dzieckiem z nieprawego łoża. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, taka rewelacja stanowiłaby bardzo poważną przeszkodę dla korzystnego zamążpójścia.

Chcąc odsunąć od siebie ponure myśli, rozejrzała się po sali, spoglądając spod falbanek ohydnego czepka. Próbowała wśród obecnych na balu gości wypatrzyć młodzieńca, na którego warto by zastawić sidła.

Było wielu panów w różnym wieku noszących mundury. Powinna rozejrzeć się wśród nich czy też szukać kandydata na męża między londyńskimi dandysami? Może podstarzały mężczyzna w pretensjach byłby łatwiejszy do zdobycia niż płochy młodzieniec? Wzdrygnęła się na samą myśl o takiej ewentualności.

- Ateno, jaka szkoda, że nie siedzisz obok mnie - powiedziała płaczliwym tonem Emma, spoglądając na nią przez ramię. - Może wtedy nie dokuczałyby mi nudności.

- Bzdura - przerwała jej pani Tenison. - Skoro już tu jesteś, musisz stanąć na wysokości zadania. Poza tym, zaraz będziesz miała tancerza. Kuzyn Exford sam zaproponował, że przedstawi nas kilku odpowiednim młodzieńcom i właśnie tu idzie z dwoma przystojnymi dżentelmenami.

Emma jęknęła cicho, natomiast Atena zwróciła głowę, żeby spojrzeć na zbliżającego się markiza Exforda oraz jego znajomych i upewnić się, czy pani Tenison właściwie ich określiła.

Jeden rzeczywiście wyglądał zachwycająco. Atena nie widziała dotąd równie pięknego mężczyzny. Był to doskonale ubrany, wysoki, bardzo jasny blondyn. Towarzyszył mu młody człowiek, którego nie nazwałaby wytwornym. Raczej sprawiał wrażenie niebezpiecznego. Wysoki, atletycznej budowy, przypominał znane Atenie z rycin postaci bokserów i zapaśników. Był brunetem o ciemnej karnacji, twarz miał wyrazistą, rysy ostre, oczy i włosy czarne jak noc. Nikt by go nie wziął za Adonisa.

- Dzień i noc - mruknęła do siebie Atena. Pan Tenison usłyszał tę uwagę. Lekko odwrócił głowę ku Atenie i rzekł równie cicho:

- Jak zwykle, moja droga, poczyniłaś celne spostrzeżenie, lecz który z nich jest dniem, a który nocą?

Te zagadkowe słowa dałyby jej do myślenia, gdyby markiz nie rozpoczął natychmiast oficjalnej prezentacji. Tenisonowie podnieśli się z krzeseł. Atena stała za nimi, zastanawiając się, jak wypada zachować się w takiej sytuacji i w jaki sposób okazać uszanowanie markizowi oraz jego wysoko urodzonym znajomym. Po chwili uznała, że skinienie głową wystarczy. Jak pomyślała, tak zrobiła.

Rozpoczęła się niespieszna wymiana uprzejmości. Młody blondyn nazywał się Adrian Drummond, nosił tytuł lorda Kinloch, pochodził z Argyll. Towarzyszył mu pan Nicholas Cameron z Strathdene Castle w Sutherland. Zarumieniona Emma z trudem wykrztusiła kilka słów. Skromna dama do towarzystwa została przedstawiona niejako mimochodem. Nick i Adrian spędzili początek wieczora, obserwując nieznajome panie obecne na balu. Jak zwykle, mało która sprostała ich wysokim wymaganiom. Podczas owej lustracji Nick powiedział do Adriana przyciszonym głosem:

- Skoro jest tu sama śmietanka, trudno spodziewać się w tym sezonie wielu prawdziwych piękności.

- Na Boga, masz rację - westchnął boleśnie Adrian. - Matkę czeka kolejne rozczarowanie. Żadna z tych panien nie umywa się do Kitty.

Kuzyn z konieczności przyznał mu rację. Właśnie wtedy podszedł do nich markiz Exford i oznajmił radośnie:

- Jest tu dzisiaj śliczna mała klaczka. Chciałbym, żebyście ją sobie obejrzeli, moi obwiesie, na wypadek, gdybyście obaj rwali się do żeniaczki. Kinloch mówi, ze masz takie plany - zwrócił się do Nicka.

- Niech mówi za siebie. Mnie się nie spieszy. Po co komu taka kula u nogi?

- W klubie panowie robią zakłady, że przed końcem tego sezonu obaj dacie się złapać. Jeśli tak rzeczywiście myślisz, Cameron, postawię przeciwko nim kilka funtów. Daj mi znać, gdybyś zmienił zdanie.

Nick nie miał ochoty być obiektem plotek i zakładów zawieranych przez znudzonych lekkoduchów, natomiast Adrian uśmiechnął się lekko. Z równie pogodnym wyrazem twarzy przyglądał się teraz Emmie.

- Jestem zachwycony, że mogę panią poznać - oznajmił całkiem szczerze. Urodziwych panien było w tym roku jak na lekarstwo, z przyjemnością więc obserwował tę blondyneczkę, ładniutką, choć trochę bezbarwną, wyróżniającą się korzystnie na tle innych dam. Przemknęło mu przez głowę, że gdyby się z nią ożenił, płodzenie potomstwa byłoby przyjemnym zajęciem. Na dodatek Exford szepnął mu, że panna ma całkiem duży posag. Okrągła sumka.

Z drugiej strony jednak ta wiadomość nie miała większego znaczenia. Adrian był właścicielem niemal połowy szkockich dóbr. Tylko książę Sutherland był od niego bogatszy. Młody arystokrata mógł zatem wybrać żonę, kierując się wyłącznie swoimi upodobaniami.

Atena spostrzegła, że Emma trzepoce rzęsami, i domyśliła się od razu, że urodziwy arystokrata zrobił na jej podopiecznej ogromne wrażenie. Różnił się bardzo od nieopierzonych młokosów bywających na balach w ich rodzinnych stron...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin