Colter Cara - List do Świetego Mikolaja.pdf

(654 KB) Pobierz
Microsoft Word - Colter Cara - List do swietego mikolaja[1].rtf
Cara Colter
List do Świętego Mikołaja
Romans DUO 763
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
279645381.002.png
Drogi Mikołaju. Jak się masz? Czy na Biegunie wszystko w porządku? Jak tam renifery i
elfy? Byłem w tym roku bardzo grzeczny. Dużo pomagałem cioci, bo ona potrzebuje pomocy.
Drogi Mikołaju, chciałbym dostać pod choinkę tatę.
Pozdrawiam Jamie
PS Czy Biegun Północny jest blisko nieba? Wszyscy mówią mi, że mama patrzy na mnie, że
jest moim aniołem stróżem, ale ja muszę być pewien. Jeśli tak jest, to czy na Święta Bożego
Narodzenia mogłoby spaść trochę śniegu?
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
279645381.003.png
PROLOG
– Pani Beckett, czy mogłaby mi pani pomóc napisać list do Świętego Mikołaja?
Siwowłosa nauczycielka spojrzała znad okularów. Poczuła ukłucie w sercu. Czuła je zawsze,
gdy patrzyła na Jamiego Cavella. Był ślicznym dzieckiem: duży, z prostymi czarnymi włosami i
wydatnymi kośćmi policzkowymi. Był taki słodki, ale jego olbrzymie szafirowe oczy nigdy się
nie uśmiechały.
Stał, przyciskając mocno sfatygowanego misia.
Zwykle prosiła, żeby dzieci zostawiały swoje zabawki w domu. Pozwoliła Jamiemu
przychodzić z misiem, kiedy rok temu jego matka zginęła w wypadku samochodowym. Od tej
chwili Buddy na dobre stał się członkiem grupy.
– Oczywiście, że ci pomogę – odpowiedziała pani Beckett. Nachyliła się, otworzyła górną
szufladę biurka i wybrała najpiękniejszy papier, jaki miała, ten z reniferami ciągnącymi sanie.
Jamie aż westchnął z radości, gdy go zobaczył. Podszedł tak blisko, że jego małe kolanka
dotknęły rąbka jej sukienki.
Pani Beckett siedziała z ołówkiem w ręku i czekała. Chłopiec milczał. Pomyślała, że
powinna mu pomóc, coś poradzić. Ale co mogła poradzić dziecku, które straciło wszystko?
– Gra komputerowa? – zaproponowała nieśmiało. – Podobała ci się ta, w którą tu grałeś. Czy
wpisać ją na listę?
Za późno zdała sobie sprawę, że mógł nie mieć w domu komputera. Ciotka Jamiego, która
została jego prawną opiekunką, pracowała jako sekretarka w agencji nieruchomości. Zapewne
skromna pensja nie pozwalała jej na takie wydatki.
Jamie spojrzał na nią w taki sposób, że poczuła, jak bardzo się pomyliła.
– Nie chcę żadnych gier ani zabawek – powiedział chłopiec. Nie chcę szczeniaczka, jak
Bobby, ani kucyka, jak Mindy.
Pani Beckett pomyślała, że to będzie na pewno bardzo krótki list.
– Co byś chciał, kochanie?
– Tatusia.
– Kochanie... – zaczęła pani Beckett. – Jamie, ty chyba nie sądzisz, że... – Spojrzała na
chłopca i nie dokończyła.
Miał zamknięte oczy i ściągnięte brwi. Widać było, że myśli o czymś intensywnie.
– Drogi Mikołaju – zaczął dyktować. – Jak się masz? Czy na Biegunie wszystko w
porządku? Jak tam renifery i elfy? – Zamyślił się na chwilę i ciągnął dalej. – Byłem w tym roku
bardzo grzeczny. Dużo pomagałem cioci, bo ona potrzebuje pomocy. Drogi Mikołaju, chciałbym
dostać pod choinkę tatę.
Pani Beckett wahała się przez chwilę, ale napisała to, o co prosił ją malec.
– Czy chcesz napisać Mikołajowi, dlaczego potrzebujesz taty? – zapytała niepewnie.
Jamie spojrzał na nią.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
279645381.004.png
– Myślę, proszę pani, że Święty Mikołaj wie, dlaczego – odpowiedział spokojnie.
Spojrzał na to, co napisała nauczycielka, westchnął ciężko i powiedział:
– Czy mogłaby pani podpisać: Pozdrawiam. Jamie?
– Oczywiście – odpowiedziała kobieta. – Czy coś jeszcze?
– PS.
Pani Beckett uśmiechnęła się wbrew sobie.
– My tak naprawdę nie napisaliśmy jeszcze listu. A w ogóle, skąd znasz to określenie?
Miała nadzieję, że mały zdecyduje się w końcu na jakąś grę komputerową albo robota. To
był przebój ostatniego sezonu.
– Ponieważ każdego dnia mama, zanim wyszła do pracy, pisała do mnie kartkę. Potem ciocia
lub opiekunka czytały mija. Zawsze pisała: „Mam nadzieję, że będziesz miał dobry dzień. Nie
zapomnij, że idziemy razem na lunch”. A później zawsze było PS: „Kocham Cię” – powiedział
Jamie – i ten dopisek był najważniejszy.
Pani Beckett dopisała, o co prosił.
– PS – powiedział Jamie. – Czy Biegun Północny jest blisko nieba? Wszyscy mówią mi, że
mama patrzy na mnie, że jest moim aniołem stróżem, ale ja muszę być pewien. Jeśli tak jest, to
czy na Święta Bożego Narodzenia mogłoby spaść trochę śniegu?
Pani Beckett odwróciła się do okna, by nie zobaczył jej łez. Ponieważ mieszkali w Tucson w
Arizonie, nie mieli szansy na śnieg. Czasem bieliły się leżące na północ od Tucson najwyższe
szczyty gór Santa Catalina. Trudno sobie jednak wyobrazić, by ktoś wybrał się tam na niewinną,
bożonarodzeniową przechadzkę.
Po chwili nauczycielka wyjęła kopertę, włożyła do niej list i zakleiła. Potem bardzo ostrożnie
napisała. Święty Mikołaj. Biegun Północny.
Chciałbyś, żebym to wysłała? – zapytała.
– Nie – odpowiedział malec. – Zrobi to mamcia.
Jamie mówił tak czasem o ciotce. Ton jego głosu zdradzał, jak bardzo ją kochał i jak bardzo
brakowało mu matki. Bethany była równie słodka i delikatna jak jej siostrzeniec. W jej oczach
mieszkały ten sam ból i niepewność.
– Ciocia Beth – powiedział po chwili chłopiec – ma naprawdę ładne znaczki na święta.
Spodobają się Mikołajowi.
Pani Beckett podała mu kopertę. Przez chwilę ich dłonie znajdowały się blisko siebie. Jej
ręka była taka wielka przy drobnej rączce chłopca. A jednak mimo wieku, wbrew rozsądkowi
musiała przyznać, że wciąż wierzy w cuda. Szczególnie w Boże Narodzenie.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
279645381.005.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Riley Keenan czuł się głupio, a nie lubił tego uczucia. Ten prawie dwumetrowy twardziel stał
pośrodku międzynarodowego lotniska w Calgary. Teraz, na widok tłumu ludzi objuczonych
bagażami, biegnących we wszystkich kierunkach, zaczynało go ogarniać lekkie przerażenie.
Był dwudziesty pierwszy grudnia, jeden z najgorętszych dni dla lotnisk. Dowiedział się tego
od parkingowego, gdy krążył dłuższą chwilę, by znaleźć wolne miejsce.
Każda nadawana przez głośniki zapowiedź kończyła się życzeniami wesołych świąt. Nie
było przed tym ucieczki.
Riley Keenan nie pasował do tej scenerii i wcale nie zamierzał. Mieszkał na dzikich terenach
na zachód od Calgary. Wysokie szczyty Gór Skalistych, drzewa, strumienie, łąki to były miejsca,
które znał i kochał.
Był przyzwyczajony do samotności i ciszy. Nie wstydził się tego, kim jest. Czuł się głupio,
bo robił coś całkowicie wbrew sobie. Nie chodziło nawet o lotnisko, o te całe święta. Chodziło o
to, że stał, trzymając w dłoni kartkę z nazwiskami dwóch osób, których nie znał, i nie zamierzał
poznawać.
W końcu samolot z Tucson przez Denver przybył spóźniony o cztery godziny. Jego przylot
był przekładany trzy razy.
– Wesołych świąt – powiedziała z uśmiechem jakaś kobieta, uderzywszy go monstrualną
walizką na kółkach.
Spojrzał na nią morderczym wzrokiem. Nie wyglądało to na przedświąteczną radość.
Kobieta odwróciła się i odeszła bez słowa. Nie miała % odwagi, by dodać cokolwiek. Myśl o
seryjnym mordercy powstała w jej głowie i zgasła.
Riley wściekał się na swoją matkę.
Mary Keenan była prawdopodobnie najsłodszą z istot żyjących na ziemi. Niewielka, siwiutka
jak gołąbek, nosiła okulary, mówiła bardzo ciepłym głosem i miała złote serce. Ale to właśnie
przez nią musiał stać teraz z tą kretyńską kartką w dłoni.
Przyrzekł sobie, że następnym razem, kiedy poprosi go, aby odnowił dom i przestawił meble,
zniknie na dłużej. Zaszyje się w lesie na miesiąc.
Kiedy jakaś kobieta zadzwoniła do niej z Arizony i powiedziała, że jej siostrzeniec chciałby
zobaczyć śnieg na święta, matka powinna była odłożyć słuchawkę. Wcale nie musiała być miła.
Nie ma dobrej drogi w postępowaniu z szaleńcami. Od szaleńców należy się izolować. Ale nie,
nie jego matka...
Mary Keenan zaoferowała natychmiast jego domek myśliwski zupełnie obcym ludziom. Nie,
żeby zamierzał polować, nie, żeby chciał spędzać w nim czas. Chodziło o zasady. Domek
myśliwski jest dla myśliwych.
Riley organizował wiosną polowania na niedźwiedzie, jesienią na jelenie i daniele. Matka
prowadziła rachunki i zapisy, ponieważ on rzadko był pod telefonem.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer ( http://www.novapdf.com )
279645381.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin