Joyce_James_Portret_artysty_z_czasow_mlodosci.doc

(1357 KB) Pobierz
JAMES JOYCE

 

 

JAMES JOYCE

 

 

 

 

PORTRET ARTYSTY Z CZASÓW MŁODOŚCI

 

 

 

 

 

Przełożył ZYGMUNT ALLAN

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(I umysł zwrócił ku nieznanym sztukom.)

Owidiusz, Przemiany, VIII, 11

1

"Za dawnych dobrych czasów była sobie pewnego razu ryczykrówka, co chodziła po ulicy. Więc ta

ryczykrówka, co chodziła sobie po ulicy, spotkała raz cacanego chłopczyka, a chłopczykowi temu

było na imię Papudzidzi..."

Tę powiastkę opowiadał mu ojciec; ojciec przyglądał mu się przez szkiełko i miał pełno włosów na

twarzy.

Papudzidzi to był on sam. Tamta ryczykrówka chodziła sobie po ulicy, przy której mieszkała Betty

Byrne; Betty sprzedawała cytrynki w cukrze.

O, dzikiej róży kwiatuszki

Na trawniczku zielonym.

Taką wyśpiewywał piosenkę. Jego to była piosenka.

O, źjoay juzi, tjatuśti.

Gdy zmoczył się w łóżeczku, z początku było cieplutko, ale potem robiło się zimno.' Matka

rozłożyła na łóżeczku ceratkę. Ceratka miała jakiś dziwny zapach.

Matka pachniała przyjemniej niż ojciec. Grywała mu na fortepianie skoczne żeglarskie melodie

taneczne. On tańczył:

5

 

Tralala lala,

Tralala tralalili,

Tralala lala,

Tralala lala.

Wujek Charles i Dante klaskali w dłonie. Byli starsi od ojca i matki, ale wujek Charles był starszy

od Dante.

Dante miała dwie szczotki w ściennej szafie. Szczotka o aksamitnym kasztanowatym grzbiecie

była dla Michaela Davitta, a szczotka o aksamitnym zielonym grzbiecie była dla Parnella.1 Dante

dawała mu po miętowym cukierku za każdym razem, gdy przyniósł jej kawałek bibułki.

Vance'owie mieszkali pod numerem siódmym. Mieli oni innego ojca i inną matkę. Ci ludzie byli

ojcem i matką Eileen. Gdy dorośnie, ożeni się z Eileen. Schował się pod stół. Matka na to:

- O, Stefan się boczy. A Dante:

- A jeżeli nie przestanie, to orły przylecą i wydzióbią mu oczy.

Wydzióbią mu oczy,

Stefan się boczy,

Stefan się boczy,

Wydzióbią mu oczy.

Stefan się boczy,

Wydzióbią mu oczy,


 

 

 

 

Wydzióbią mu oczy,

Stefan się boczy.


 

 

3264


 

1Michael Davitt (1846-1906) - patriota irlandzki, członek tajnej organizacji rewolucyjnej. Przez

wiele lat więziony przez Anglików.

Charles Stewart Parnell (1848-1891) - zwany "nie-koronowanym królem Irlandii", walczył o

autonomię swego kraju w ramach brytyjskiej wspólnoty narodów. Na skutek intrygi, do której w

dużej mierze przyczynił się i kler, był więziony i choć proces zakończył się jego pełną rehabilitacją,

nigdy nie odzyskał władzy.

6

 

Rozległe boiska roiły się od chłopców. Wszyscy chłopcy krzyczeli, a prefekci zagrzewali ich

ostrymi okrzykami. Wieczór był blady i chłodnawy, a po każdym wypadzie i wykopie piłkarzy lepka

skórzana kula przelatywała jak ociężały ptak przez szary zmrok. Stefan trzymał się na skraju swej

klasy, poza zasięgiem oczu prefekta, poza zasięgiem brutalnych nóg, i od czasu do czasu udawał,

że biega. Własne ciało wydawało mu się drobne i mdłe w tej ciżbie graczy, a oczy miał

krótkowzroczne i łzawe. Rody Kickham jest całkiem inny: zostanie kapitanem trzeciej klasy, tak

utrzymują wszyscy chłopcy.

Rody Kickham jest miłym kolegą, ale Paskuda Roche to drań. Rody Kickham ma resztki jedzenia

w swojej szafce i kosz wiklinowy w refektarzu. Paskuda Roche ma wielkie łapska. Piątkowy

pudding nazywa "zawijanym pieskiem". A jednego dnia zapytał Stefana:

- Jak się nazywasz? Stefan odpowiedział:

- Ecefan Dedalus.

Na to Paskuda Roche powiada:

- Cóż to za nazwisko?

Stefan nie potrafi wyjaśnić, więc Paskuda Roche pyta:

- Czym jest twój ojciec? Stefan odpowiada:

- Dżentelmenem.

Wtedy Paskuda Roche zapytuje:

- Czy sędzią pokoju?

Stefan włóczył się z miejsca na miejsce na skraju klasy, a chwilami puszczał się w krótki bieg.

Ręce pośmiały mu jednak od chłodu. Wsadził je więc do bocznych kieszonek szarego ubranka iż

paskiem. Był to pasek przebiegający od kieszonki do kieszonki. A pasek jest także na to, żeby

drugiemu dać pasem. Pewnego dnia jakiś chłopiec powiada Cantwellowi:

— Czekaj tylko, czekaj, dam ci takie lanie pasem. A Cantwell odpowiada:

7

 

- Idź sobie, idź, bij się z takim, jakiś sam. Spróbuj dać pasem Cecilowi Thunderowi. Chciałbym

zobaczyć, jak to zrobisz. Dostaniesz od niego takiego kopniaka w tyłek, że popamiętasz.

Nieładne to wyrażenie. Matka powiedziała mu, żeby nie rozmawiał w szkole z ordynarnymi

chłopcami. Śliczna jest matka! Pierwszego dnia, żegnając się w westybulu zamkowym, podniosła

woalkę, żaby go pocałować, a nos i oczy miała czerwone. Lecz on udawał, że nie widzi, jak jej się

zbiera na płacz. Śliczna jest matka, lecz nie jest taka śliczna, gdy beczy. A ojciec dał mu dwie

pięcioszylingówki na drobne wydatki. I ojciec powiedział, żeby napisał do domu, jeżeli będzie mu

czegoś trzeba, i żeby nigdy, przenigdy nie skarżypycił na kolegów. Potem przed bramą zamku

rektor uścisnął ręce ojcu i matce, a sutanna jego łopotała na wietrze, i linijka ruszyła uwożąc

rodziców. Wołali doń jeszcze i machali m'u na pożegnanie.

- Do widzenia, Stefku, do widzenia!

- Do widzenia, Stefku, do widzenia!

Dostał się w wir ciał stłoczonych koło piłki. Przestraszywszy się gorejących oczu i 'zabłoconych

butów schylił się i wyzierał spoza nóg. Chłopcy szamotali się i stękali, ryli nogami, kopali i tupali.

Naraz żółte buty Jacka Lawtona wybiły piłkę, a reszta butów i nóg pobiegła za nią. Stefan też

pobiegł za nimi kawałek i zatrzymał się po chwili. Szkoda gnać. Wkrótce pojadą do domu na

święta. Po kolacji zmieni liczbę naklejoną wewnątrz jego ławki w sali wykładowej z

siedemdziesięciu siedmiu na siedemdziesiąt sześć.

Strona 2


 


 

 

 

3264

Lepiej jest w sali wykładowej niż tu na dworze, w zimnie. Niebo jest blade i chłodne, a na zamku

się świeci. Zaciekawiło go, z którego okna Hamilton Rowan 1 rzucił kapelusz do rowu i czy były w

owym

1Hamilton Bowan, patriota Irlandzki, schronił się raz przed oddziałem żołnierzy angielskich w

Castle Browne, zamku, w którym później mieściła się szkoła.

8

 

czasie grzędy kwietne pod oknami. Pewnego dnia, gdy wezwano go na .zamek, braciszek pokazał

mu ślady żołnierskich kuł w drewnianej bramie i dał mu kawałek kruchego ciasta, które jadają

zakonnicy. Miło robi się i ciepło na widok świateł na zamku. Zupełnie jak z książki jest ten widok.

Może Opactwo Leicesterskie tak samo wygląda. A w Czytankach doktora Cornwella są takie

piękne zdania, które wyglądają na wiersze, choć są to tylko zdania do nauki ortografii.

Wolsey zmarł w Leicester Abbey,

Tam opaci go grzebali.

Rak chorobą jest roślinną,

Rak zwierzęta również toczy.

Dobrze byłoby leżeć na dywanie przed kominkiem, oprzeć głowę na dłoniach i rozmyślać o tych

krtaniach. Wzdrygnął się, jak gdyby w zetknięciu z zimną, mulistą wodą. Brzydko ze strony Wellsa,

że pchnął go do rowu za to, że nie chciał zamienić się z nim tabakierką na specjalnie utwardzony

kasztan, którym Wells wygrał czterdzieści partii. Jakaż zimna i mulistą była ta woda! Jeden

chłopiec widział raz, jak wielki szczur skoczył do tego zielonego szlamu. Matka siedzi z Dante przy

ogniu i czeka, aż Brygid wniesie herbatę. Stopy oparła na kracie kominka, a jej ciepłe paciorkowe

pantofelki są takie gorące i mają taki miły, ciepły zapach! Dante umie masę rzeczy. Od niej

dowiedział się, gdzie leży Kanał Mozambicki i Jaka jest najdłuższa rzeka w Ameryce, i jak nazywa

się najwyższa góra na Księżycu. Ojciec Arnall umie więcej niż Dante, bo jest księdzem, ale

zarówno ojciec, jak i wujek Charles powiadają, że Dante to mądra, oczytana kobieta. A gdy Dante

po obiedzie wydaje takii dźwięk i potem podnosi dłoń do ust, to jest zgaga.

Ktoś krzyknął w oddali na boisku;

— Zbiórka, wracamy!

9

 

Rozległy się okrzyki chłopców z przygotowawczej i z trzeciej klasy.

- Zbiórka, wracamy! Zbiórka, wracamy! Gracze zeszli się ze wszystkich stron, zgrzani i ubłoceni, a

Stefan kroczył pośrodku, zadowolony, że już wracają. Rody Kickham trzymał piłkę za zbrukany

rzemień. Jeden z chłopców prosił go, żeby strzelił ostatni raz jeszcze, lecz Rody nie zatrzymał się i

nawet chłopcu nie odpowiedział. Simon Mooalain poradził mu, żeby nie strzelał, bo prefekt patrzy.

Tamten chłopiec zwrócił się do Simona Moonana i rzekł:

- Wiemy wszyscy, dlaczego tak mówisz. Jesteś cycy McGlade'a.

"Cycy" to dziwne słowo. Ów chłopiec przezwał tak Simona Moonana, bo Simon Moonan często

zawiązywał prefektowi na plecach nakładane rękawy, a wówczas prefekt udawał wielki gniew. Ale

słowo to brzmiało szkaradnie. Raz Stefan mył ręce w umywalni hotelu Wicklow i ojciec wyciągnął

zatyczkę za łańcuszek, a brudna woda zaczęła ściekać przez otwór w muszli. Gdy już wszystka

woda powoli spłynęła, otwór w muszli wydał odgłos: cycy. Tylko głośniejszy.

Na wspomnienie tego ii bieli umywalni odczuł zimno, a potem gorąco. Były tam dwa kurki, które się

kręciło, po czym wydobywała się woda: zimna i gorąca. Poczuł, że robi mu się zimno, następnie

cieplej, i prawie widział słowa wypisane na kurkach. Bardzo to ciekawe uczucie.

Powietrze w korytarzu również przejmowało go dreszczem. Dziwne było jakieś i wilgotnawe.

Wkrótce jednak zapalą gaz, a gdy będzie płonął, wyda lekki szmer podobny do nucenia. Stale

jednakowe to nucenie, a gdy chłopcy przestają rozmawiać w sali zabaw, dobrze je słychać.

Była lekcja rachunków. Ojciec Arnall wypisał na tablicy trudne zadanie i rzekł:

- No, kto zwycięży? Rusz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin