Star_Wars_004_-_Uczen_Jedi_04_-_Watson_Jude_-_Krolewskie_znamie.rtf

(2841 KB) Pobierz

 

Książka ściągnięta z serwisu

Www.Eksiazki.Org


GWIEZDNE WOJNY

UCZEŃ JEDI

KRÓLEWSKIE ZNAMIĘ

Jude Watson

Tłumaczyła

Małgorzata Strzelec

(Star Wars: Jedi Apprentice The Mark of the Crown)


ROZDZIAŁ 1

Gdy tylko Obi-Wan Kenobi i Qui-Gon Jinn wysiedli ze statku, który przywiózł ich na Galę, podniebny pojazd zawarczał i zatrzymał się u ich stóp.

Drzwi otworzyły się bezszelestnie. Wysunął się trap. Ubrany w granatowy mundur pilot wygramolił się i stanął w progu, czekając na nich. Obi-Wan zerknął do środka, na pełne przepychu wnętrze.

- Królowa Veda posłała dla Jedi swój prywatny podniebny pojazd - oznajmił pilot.

- Proszę podziękować królowej za jej gościnność - odpowiedział Qui-Gon z lekkim ukłonem. - Jest taki piękny dzień; wolelibyśmy do pałacu przejść się pieszo.

- Ale królowa poleciła mi... - Pilot wyglądał na za - skocznego.

- Dziękujemy ci - przerwał stanowczo Qui-Gon i go ominął.

Obi-Wan ruszył za Mistrzem. Wiedział, że pogoda nie ma nic wspólnego z decyzją Qui-Gona o spacerze. Misja Jedi zaczynała się w momencie, kiedy ich stopy dotknęły powierzchni nowej planety. Każdy zmysł, jaki Jedi posiadał, należało skupić na otoczeniu. Dostrojenie wzroku, węchu, słuchu i dotyku pomagało kierować się Mocą. Mówiono, że niektórzy Mistrzowie Jedi mogą zobaczyć przebieg całej misji aż po jej zakończenie po kilku krótkich krokach przechadzki w nowym świecie.

Trzynastoletni Obi-Wan nie był ani Mistrzem, ani nawet Rycerzem Jedi - przynajmniej na razie. Jako uczeń miał jeszcze przed sobą długą drogę. Jednakże nawet on mógł wyczuć mroczne fale, które przepływały pod spokojną powierzchnią Galu, stolicy planety. Nie potrafił zobaczyć ostatecznego rezultatu misji, ale już teraz wyczuwał, że jej powodzenie zostanie okupione dużym wysiłkiem i nie jest bynajmniej takie pewne.

Opuścili port kosmiczny i wkroczyli na szerokie bulwary miasta. Galu zbudowano na trzech wzgórzach. Na szczycie najwyższego znajdował się lśniący, biały pałac, widoczny z każdego miejsca w stolicy.

Gala była kiedyś bogatą planetą, klejnotem układu, i nadal mieszkało tu sporo zamożnych obywateli, ale przepaść między tymi, którzy mieli majątek, a biednymi była znaczna, i choć obok z warkotem przelatywały podniebne pojazdy niemal tak luksusowe, jak ten należący do królowej, na ulicach miasta żebracy błagali o parę kredytów i jedzenie.

Obi-Wan był już na Gali w czasie poprzedniej misji. Dostrzegł wtedy biedę kryjącą się za fasadami wspaniałych budowli. Kamień, z których je zbudowano, był wyszczerbiony i zwietrzały; budynków od dawna nie odnawiano. Wspaniałe lindemory kiedyś rozkwitały wzdłuż bulwarów, a teraz stały zaniedbane, martwe i zniekształcone - wznosiły się ponad ziemią niczym szponiaste palce.

- Królowa podjęła słuszną decyzję - zauważył Qui - - Gon. - Wybory powinny ustabilizować planetę. Nad szedł czas na demokrację na Gali.

- Najwyższy czas, jak mi się wydaje - dorzucił Obi - - Wan. - Jak myślisz, dlaczego królowa podjęła tę decyzje właśnie teraz?

- Istniało spore zagrożenie wojną domową - wyjaśnił mu Mistrz. - Dynastia Tallah rządziła tysiąc lat. Przez pewien czas z powodzeniem. Jednakże władza często pociąga za sobą zepsucie. Po śmierci króla Cana królowa zrozumiała, że monarchia staje się coraz słabsza. W końu uznała życzenie ludu i zarządziła wybory do rządu.

I to dlatego jej syn, książę Beju, może być niebezpieczny - stwierdził Obi-Wan. - Jak myślisz, w jaki sposób zareaguje na nasz widok?

- Ledwie kilka dni wcześniej Jedi popsuli szyki księciu, który planował stać się bohaterem dla Galan. Sprowokował na Gali powstanie niedoboru bacty, substancji używanej do leczenia ran i regeneracji uszkodzeń ciała. Jej cudowne właściwości nieraz ratowały ludziom życie. Po sfabrykowaniu dowodów na brak bacty książę zawarł umowę z Syndykatem, nielegalną grupą polityczną na sąsiednim Phindarze. Miał przywieźć ze sobą na ojczystą planetę część ich bacty. Obi-Wan udaremnił jego plany: podszył się pod księcia i pomógł mieszkańcom Phindaru odsunąć Syndykat od władzy. Nie sądzę, żeby powitał mnie z otwartymi ramionami - ciągnął Obi-Wan. - Jak by nie patrzeć, porwałem go.

- Ma zbyt wiele do stracenia, by się nam sprzeciwić - zauważył Qui-Gon. - Ktoś pewnie mu pomagał w tych knowaniach związanych z bactą, ale wątpię, żeby to była królowa Veda. Jeśli my będziemy milczeć na temat tego, co wydarzyło się na Phindarze, to książę tym bardziej.

- To dobrze - mruknął chłopiec.

- Ale i tak będzie nas traktował jak wrogów - dodał Qui-Gon.

Obi-Wan westchnął w duchu. Mistrz często mówił coś uspokajającego tylko po to, by już w następnym zdaniu temu zaprzeczyć. To był jego sposób na pokazanie uczniowi, że nic nie jest raz na zawsze ustalone, lecz przeciwnie: wszystko ciągle się zmienia.

- Tylko zmiana jest stała - nieraz powtarzał, I zawsze miał rację.

Nagle Obi-Wan poczuł zaburzenie Mocy. Napłynęło niczym mroczna fala.

- Taaak - wymruczał starszy Jedi.

Zatrzymali się na moment. Ulica, w którą skręcili, była opustoszała, i wtedy usłyszeli krzyki.

Bez słowa ruszyli jednocześnie w stronę źródła hałasu. Żaden z nich nie sięgnął po miecz świetlny ani nawet nie oparł dłoni na rękojeści, ale każdy ich nerw był w stanie najwyższej gotowości.

Nagle zza rogu wypłynął tłum, który skierował się prosto na nich. Ludzie nieśli tablice z pulsującym, laserowym napisem DECA. Obi-Wan uspokoił się, zdając sobie sprawę, że to tylko wystąpienie wyborców: Deca Brun był jednym z kandydatów na gubernatora Gali.

- Demokracja już działa - zauważył.

Ludzie wznosili okrzyki, kiedy laserowe znaki rozbłysły najpierw złotem, a potem błękitem. Qui-Gon wciąż był niespokojny.

- Jest coś jeszcze - mruknął pod nosem. Odwrócił się, by spojrzeć za siebie.

Z przecznicy za nimi na bulwar wysypała się kolejna grupa, która niosła znaki w napisem WIŁA PRAMMI.

- Wiła Prammi to trzecia kandydatka - skojarzył Obi-Wan. Yoda opowiedział pokrótce dwóm Jedi o obu kandydatach konkurujących z księciem Beju.

Zwolennicy Deki Bruna zbliżyli się, a tłum popierający Prammi ruszył im biegiem na spotkanie. Obi-Wan i Qui-Gon zostali złapani pośrodku. Raptem świetlne tablice posłużyły za pałki, a pięści i stopy poszły w ruch, gdy obie grupy zaczęły walczyć.

Obi-Wan spojrzał na Mistrza. To nie był dobry moment na sięgnięcie po miecze świetlne. Nikt z gawiedzi nie miał żadnej broni laserowej. Nie zmieniało to faktu, że Jedi groziło niebezpieczeństwo. Znaleźli się w samym środku wrzeszczącej tłuszczy.

Krzepki Galanin, który trzymał tablicę z laserowym napisem, nagle zamachnął się nią i rzucił w Obi-Wana. Chłopak przekoziołkował przez lewe ramię. Stanął na nogi tuż koło osoby, od której ramienia odbił się znak.

Dwóch entuzjastów kandydatury Deki Bruna złapało Qui-Gona za ręce, a trzeci wziął zamach, aby uderzyć go pięścią. Mistrz zrobił typowy unik Jedi, wykręcając całe ciało i uderzając w górę głową. Galonie pozostali z pustymi, boleśnie otartymi rękami. Zadzwoniło im w uszach.

Rozejrzeli się wokół siebie, ale Jedi już uciekł. Pobiegł w stronę Obi-Wana, w spokojniejsze miejsce.

- Nic tu po nas - rzucił do chłopca. - Zbierajmy się.

Wymknęli się zwolenniczce Wiła Prammi, kiedy podstawiła nogę stronnikowi Deki, po czym rozbiła mu głowę. - Droga do demokracji bywa trudna - stwierdził Qui-Gon, gdy pospiesznie się oddalali - ale na Gali wy daje się być trudniejsza niż gdziekolwiek indziej.


ROZDZIAŁ 2

Przed nimi wyrósł Galański Pałac Królewski. Okazała biała budowla z dwiema wysokimi wieżami robiła wielkie wrażenie. Obrębienie okien i inkrustacje na iglicach wież skrzyły się błękitnymi i lazurowymi kryształami oraz klejnotami mozaiek. Dach pozłocono.

Złoty dach i błyszczące mozaiki sprawiały, że pałac migotał niczym miraż.

Jedi poprowadzono rozległymi korytarzami do sali audiencyjnej, gdzie oczekiwała ich królowa Veda. Odziana była w suknię z połyskującego jedwabiu, który wydawał się zmieniać kolor przy każdym poruszeniu. Trzepoczące fałdy szaty, które to pojawiły się, to znikały w miarę, jak monarchini zbliżała się, aby ich powitać, mieniły się różnorodnymi odcieniami błękitu i zieleni. Jej złoty diadem był wysadzany niebieskimi i szmaragdowymi kryształami.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin