Michael Riffaterre – SEMIOTYKA INTERTEKSTUALNA: INTERPRETANT
Literackość działa jest nieodłączna od jego tekstualności: poza ogólnymi właściwościami dyskursu literackiego dzieło musi wykazywać cechy zamknięcia, które rządzą kanonicznymi formami początku i końca i stosunkami semantycznymi, jakie je łączą.
To zaś, co tekst określa w ramach tych granic, to fakt, że stanowi on system semiotyczny: całość tekstu tworzy jedną jednostkę znaczącą, gdy tymczasem w tekście nieliterackim jest tyle jednostek, ile wyrazów albo grup wyrazów. To globalne i jedyne znaczenie jest nadrzędne względem znaczenia, jakie mają kolejne wyrazy na płaszczyźnie narracyjnej i opisowej. Jedność znaczenia wynika z tego, że cały tekst rozrasta się droga ekspansji z jednego jedynego zdania macierzowego. Otóż proces ekspansji jest zdeterminowany przez szereg ukrytych modeli, paragramów albo hypogramów, które nie są niczym innym jak wcześniej istniejącymi tekstami. Na poziomie mimesis, gdzie czytelnik kolejno je postrzega, słowa zdają się odnosić do rzeczy lub pojęć niesłownych. Lecz na poziomie semiosis odnoszą się one do innych tekstów. Odtworzenie poematu, jego odczytanie, polega na stosowaniu tej referencji, na pamięciowej dialektyce między tekstem, który odczytujemy i tymi innymi tekstami, które sobie przypominamy. Jednym słowem fundamentem tekstualności jest intertekstualność.
Aby był intertekst, wystarczy, że czytelnik dokona koniecznego zbliżenia dwóch lub więcej tekstów.
Wszelkie zbliżenia intertekstualne są sterowane, narzucane, nie przez przypadkowe zbieżności leksykalne, lecz przez identyczność strukturalną, ponieważ tekst i jego intertekst są wariantami tej samej struktury.
Jeśli więc intertekst ma być uchwycony, wystarczające i konieczne jest, aby teksty przez niego zaangażowane aktualizowały pewien inwariant i aby ta aktualizacja narzucała się czytelnikowi dzięki konstantom formalnym i semantycznym, które przejawiają się pomimo odmian stylistycznych, różnic gatunkowych itd., jakie istnieją między tekstami.
Termin interpretant autor zapożyczył od C. S. Peirce’a, który go utworzył, aby zdać sprawę z relacji między znakiem i jego przedmiotem. Ta relacja, właściwa semiosis, jest w gruncie rzeczy potrójna: angażuje ona znak (który Peirce nazywa również reprezentamenem), przedmiot, któremu znak odpowiada, i interpretant, który jest pewną ideą przedmiotu, zrodzoną przez znak; ta idea przyjmuje z konieczności formę innego znaku. Jako idea, interpretant jest występującym w socjolekcie konsensusem na temat przedmiotu, wszystkim, co wiemy o przedmiocie, albo punktem widzenia, który przyjmujemy, gdy odnosimy znak do przedmiotu. Będąc sam znakiem, interpretant jest równoważnikiem pierwszego, reprezentamenu; jego synonimem np. albo tłumaczeniem, a więc jego ekwiwalentem w innym systemie znaczącym; albo też jego definicją, albo jego peryfrazą, czyli jego ekwiwalentem w jego własnym systemie znaczącym. („To, w miejsce czego stoi znak, nazywa się jego przedmiotem; to, co on komunikuje – jego znaczeniem, a idea, którą budzi – interpretantem”).
Zdaniem autora istotne i niezmienne jest: pojęcie znaku pośredniczącego między znakiem i przedmiotem. Autor proponuje rozciągnięcie na proces lektury: znakowi (reprezentamenowi Peirce’a) będzie odpowiadał tekst, który czytelnik ma przed oczyma, a jego przedmiotowi – intertekst.
Interpretantem będzie trzeci tekst, którego autor użyje jako częściowy ekwiwalent systemu znaków, jaki budował, aby wypowiedzieć na nowo, napisać na nowo intertekst. Ta ekwiwalencja przyjmuje z konieczności formę zapożyczeń leksykalnych albo gramatycznych, nawet cytatów, albo aluzji, które wyglądają jak anomalie, formy wypaczone względem przedmiotu, czyli intertekstu. Czytelnik, który rozszyfrowuje tekst, szuka jego normy w intertekście: przy zmaganiach z nowym systemem znaków, jaki mu został zaproponowany dla przedstawienia tego intertekstu, wypaczone ekwiwalencją będą mu się wydawały agramatycznościami i będzie w nich widział znamiona oryginalności, albo niejasności, albo obydwu naraz. Wyjaśnią się one dopiero, gdy czytelnik odnajdzie pierwotny kontekst, przy czym nie stracą przez to swego dziwnego charakteru.
Schematyzacja stosunku tekstu, intertekst i interpretant za pomocą trójkąta semiotycznego:
T – tekst
T’ – intertekst – odczytany w tle tekstu, uznawany za tekst idealny (np. zespół tematów i motywów albo też uświadomienie sobie gatunku, do którego tekst należy, przy czym składniki tych zespołów albo przedstawiciele gatunku mają za każdym razem wspólną strukturę), tekst idealny, którego fragmenty zakodowane w T funkcjonują tam tylko metonimicznie poprzez swoje presupozycje.
I – interpretant
Intertekstualność funkcjonuje, a tekst w konsekwencji przybiera swoją tekstowość tylko pod warunkiem, że lektura z T do T’ przechodzi przez I, że interpretacja tekstu w świetle intertekstu jest funkcją interpretantu. Czytając tekst od T do T’, po linii przerywanej, percypuje się jedynie aluzję, cytat, źródło, i to na tym zbyt często zatrzymywała się krytyka akademicka.
Interpretant, więź między tym, co już z intertekstu zostało powiedziane, a ponownym zapisem, jakim jest tekst, ma jako funkcję tworzenie sposobu tego ponownego zapisu i dyktowanie jego reguł odszyfrowywania. Nieodłączny od interpretantu leksykalnego interpretant tekstualny jest ogniwem, które łączy słowo, jednostkę semantyczną, z tekstem, jednostką semiotyczną. Integrując intertekstualność z tym, co już wiemy o literackości w ogóle, pozwala on zrozumieć, w jaki sposób relacja intertekstualne podlega tym samym regułom naddeterminacji, co tekst.
1
niunia505