Świt 12.pdf

(73 KB) Pobierz
103328456 UNPDF
Autor: Katka
Pomoc: Silvia_sb
Beta: Ann!
Rozdział 12:
Bella:
Edward siedział obok mnie i czekał na moją odpowiedź. Nie wiedziałam, co zrobić. Z jednej
strony nie chciałam go stracić na dobre, a z drugiej nie chciałam do niego tak szybko wracać,
przecież ten scenariusz może się powtórzyć jeszcze milion razy. On zdradzający mnie, a
później przepraszający. Mamy całą wieczność na powtarzanie tego, a ja wiedziałam, że nie
przeżyję, jeśli by mnie jeszcze raz zdradził. Wtedy najprawdopodobniej poleciałabym do
Włoch i złamała jedno z praw ustalonych przez Volturi. Zdawałam sobie jednak sprawę, że
moja córka bardzo by z tego powodu cierpiała. Nie mogłam umyślnie pozbawić jej matki.
Westchnęłam ciężko i nagle w mojej głowie zaświtał pomysł.
- Mam zamiar spokojnie ukończyć studia, więc na razie będziemy się zachowywali jak
przyjaciele, a gdy skończę prawo, a Nessie medycynę, zastanowię się, co będzie z nami.
- Trzy lata mam być tylko twoim przyjacielem i nic więcej?
- Coś się nie podoba?
- Nie, nie, trzy lata to nic w porównaniu do wieczności, ale w tym czasie… dobrze wiesz, że
dziewczyny są strasznie zawzięte i będą chciały zdobyć moje serce, które… - nie dokończył,
bo mu przerwałam.
- … Które wisi już przy mojej bransoletce od Jacoba. – Dokończyłam za niego i
uśmiechnęłam się złośliwie. – Jak mnie kochasz, to się nie ugniesz. – Powiedziałam wstając.
- A ty?
- Co, ja?
- Ty będziesz mogła mieć w tym czasie… chłopaków? – Zapytał ostrożnie.
- Może… Pamiętaj, że to ty zacząłeś. Ty się całowałeś z tamtą ludzką dziewczyną mimo, że
twierdziłeś, że jestem miłością twojego życia. – Zdążyłam już dojść do drzwi, a moja ręka
spoczywała na klamce. – Do jutra. – Powiedziałam i wyszłam. Wsiadłam do samochodu i
pojechałam daleko za miasto. Miałam zamiar zapolować na coś więcej niż marna sarna, a
jutro i tak miało być słonecznie, czyli zero kontaktu z ludźmi.
Polowanie mogłam uznać za udane. Właśnie wracałam do domu po polowaniu i
przypominałam sobie, co upolowałam. W większości były to drapieżniki, więc byłam teraz
bardzo najedzona i spokojnie mogłam wrócić na zajęcia następnego dnia. Do domu
zajechałam pod wieczór. Jak się okazało moja córka nie była sama. Był z nią jakiś obcy
wampir… a może nie obcy.
- Witaj, Bello. – Powiedział radośnie i zaraz do mnie podbiegł i mnie uściskał. – Stęskniłem
się już za tobą.
- Witaj, Nigel. Co cie sprowadza do Wielkiej Brytanii?
- Kuzynka mojego najlepszego przyjaciela i studia. Postanowiłem zacząć studiować
geografię.
- Nic się nie zmieniłeś, odkąd ostatnio się widzieliśmy.
- A ty za to bardzo.
- Umarłam, jestem wampirem i mam córkę, a do tego jestem starsza o jakieś jedenaście lat.
- No tak, spora różnica. – Powiedział i pocałował mnie w policzek. – Pójdę już. Muszę
zapolować. Dasz się zaprosić na kolację w piątek?
- Dam się zaprosić.
- Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej. Pa, Bells. Pa, Nessie. – Powiedział i wyszedł, a ja tylko
westchnęłam i poszłam do kuchni zrobić kolację. Zajrzałam do lodówki i doszłam do
wniosku, że w najbliższym czasie będę musiała jechać na duże zakupy. Westchnęłam i
zabrałam się za robienie zapiekanek. Gdy były gotowe położyłam jedną na talerzu, a dwie
zostawiłam żeby się ostudziły, bo miałam zamiar je zamrozić.
- Kolacja! – Zawołałam głośno. Po chwili do kuchni wpadła Renesmee i usiadła przy wyspie,
która znajdowała się na środku kuchni. Zajęłam miejsce po drugiej stronie stołu i patrzyłam
jak je.
- Jak minął ci wczoraj wieczór z Oliverem?
- Dobrze. Zjedliśmy, pogadaliśmy, obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać. Rano szybko
zebraliśmy się i pojechaliśmy na zajęcia.
- I nic ciekawego się nie działo?- Nic. Rozmawiałaś z tatą?
- Tak.
- I co? Wprowadzi się do nas? Będziemy znowu zwykłą rodziną, a wy będziecie razem?
- Nie wprowadzi się. Nie będziemy razem. Tylko przyjaźń, nic więcej.
- A już miałam nadzieję, że…
- Gdy skończę studia podejmę decyzję, co będzie z nami dalej. Powiedział, że na mnie
poczeka. Zadowolona?
- Trzy lata. Może przeżyję. – Powiedziała i wstała, żeby pozmywać po sobie talerz i kubek. –
Dobranoc mamo. – Powiedziała, gdy już się uporała z naczyniami, pocałowała mnie w
policzek i poszła na górę do swojego pokoju. Wolnym krokiem skierowałam się do swojego
pokoju i usiadłam nad notatkami z wykładów, które przyniosła mi Nessie. Uczyłam się aż do
samego rana. Gdy wschodziło słońce pozbierałam papiery i poszłam do kuchni zrobić
śniadanie, a następnie musiałam obudzić półwampirzycę. Usmażyłam jajecznicę, wycisnęłam
sok z pomarańczy i poszłam urządzić jej pobudkę. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam
dziewczynę z kasztanowymi, długimi włosami rozrzuconymi na poduszce. Spała na plecach
w koszuli nocnej, a kołdra znajdowała się na podłodze. Uśmiechnęłam się pod nosem i
podeszłam do okna żeby je odsłonić. Gdy tylko to zrobiłam, Renesmee zmarszczyła noc i
ukryła twarz w poduszce.
- Wstawaj skarbie. Śniadanie masz w kuchni. – Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju,
żeby się przebrać do szkoły i spakować notesy. Gotowa zeszłam na dół i zostawiłam torbę na
krześle w przedpokoju. Zajrzałam do kuchni, w której na szczęście siedziała już
półwampirzyca i jadła śniadanie. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to, bo
nie spodziewałam się gości i nie słyszałam żadnych kroków. Pobiegłam szybko do drzwi żeby
je otworzyć. Okazało się, że to Edward postanowił złożyć nam wizytę.
- Hej. – Powiedział uśmiechając się do mnie i całując mnie w policzek. Ostatkiem sił
powstrzymałam się, żeby się od niego nie odsunąć, a nawet udało mi się odwzajemnić ten
gest.
- Cześć. Co ty tu robisz, w dodatku o tej porze? – Zapytałam, gdy tylko się od niego
odsunęłam i wpuściłam go do środka. – Pospiesz się, bo się spóźnimy na zajęcia! –
Krzyknęłam do córki w głąb domu.
- Pomyślałem, że możemy we trójkę pojechać na uczelnię. – Powiedział spokojnie.
- Myślę, że to nie jest koniecznie. Mam swoje ferrari i nie po to wydawałam na nie pieniądze
żebyś mnie teraz woził swoim autem. Poza tym jesteśmy tylko przyjaciółmi. Pamiętaj o tym.
– Powiedziałam stanowczo.
- Pamiętam, pamiętam. Trzy lata chyba wytrzymam, nie uważasz? Czekałem na ciebie niecały
wiek.
- To możesz już jechać na uczelnię. I następnym razem zastanów się kilka razy zanim
powiesz, że wytrzymasz trzy lata, bo nie byłeś w stanie wytrzymać nawet pół roku. –
Warknęłam do niego i poszłam pospieszyć córkę.
Na zajęcia jechałyśmy jak zwykle na ostatnią chwilę, co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Rano odwiedził nas Edward, z którym nie miałam
ochoty się widzieć, na wykłady jechałam na ostatnią chwilę, do tego jeszcze się okazało, że
zapomniałam najważniejszych notatek i portfela, co mnie doprowadziło do szewskiej pasji.
Gdy nadeszła pora lunchu poszłam po Renesmee. Oczywiście był z nią Oliver.
- Renesmee wzięłaś portfel? – Zapytałam podchodząc do nich.
- Nie. Przecież ty zawsze nosisz. – Odpowiedziała lekko zdziwiona moim pytaniem.
- Dziś ja stawiam ci lunch. – Powiedział szybko Oliver i pocałował dziewczynę w policzek.
- Jasne. To ja się zmywam. Idę posiedzę z Sophie i Silvią. – Powiedziałam i odeszłam.
Szybkim krokiem skierowałam się w stronę jednej z najbliższych restauracji. Moje koleżanki
czekały na mnie przed wejściem. Była to niedroga restauracja, którą w tych godzinach
oblegali studenci z Oxfordu. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się do stolika, który
zarezerwowałam zawsze na tą samą porę. Stolik był siedmioosobowy, bo zdarzało nam się
zapraszać różne osoby na lunch. Chwile po tym jak zajęłyśmy swoje miejsca podszedł do
naszego stolika wampir.
- Witaj, Nigel. – Przywitałam go, mimo iż z miejsca, które zajmowałam nie mogłam go
dostrzec. Ósmy zmysł, powiedziałby śmiertelni. Wampira takie zachowanie nie zdziwiło.
Dziewczyny wiedziały jak to ze mną jest, więc nie zdziwiło je, że wiedziałam, kto do nas
pochodzi. – Dosiądziesz się?
- Witaj, Bello. – Powiedział i pocałował mnie w policzek. – Pewnie, że się dosiądę.
- To, Silvia, a to Sophie. – Przedstawiłam dziewczyny. – A to jest Nigel mój przyjaciel z
dawnych lat. – Zwróciłam się do koleżanek.
- Miło mi was poznać. – Powiedział i pocałował obydwie w dłonie, poczym zajął wolne
miejsce po mojej prawej stronie.
- Skąd jesteś? – Zapytała zaciekawiona Silvia. No tak. Ładna dziewczyna, z krótkimi
jasnobrązowymi włosami, niebieskimi oczami i idealną figurą. Nic dziwnego, że
zainteresował ją taki chłopak jak Nigel. Szkoda tylko, że nie zdawała sobie sprawy, że nie jest
dla niej… zadawanie się z wampirem pociąga za sobą pewne konsekwencje… Sophie z kolei
była zainteresowana Edwardem. Ta zgrabna, długowłosa blondynka, średniego wzrostu, miała
duże powodzenie u płci przeciwnej, a była zainteresowana akurat tym wampirem. No trudno.
- Z Francji. – Odpowiedział grzecznie.
- Co dla państwa? – Zapytał kelner, który właśnie się pojawił przy naszym stoliku.
- Dla mnie tylko cole. – Powiedziałam.
- Dla mnie sałatkę cesarską. – Silvia jak zawsze była zdecydowana na swoją ulubioną sałatkę.
- A dla mnie pizza Margherita. – Powiedziała Sophie.
- Dla mnie też tylko cola. – No tak. Nigel nie jadł tak samo jak ja.
- Trzy cole z lodem. – Powiedział ktoś za moimi plecami. Zbyt dobrze znałam ten głos by go
nie rozpoznać, nawet w takim gwarze, jaki panował w lokalu.
- To wszystko? – Zapytał kelner, gdy Edward zajmował miejsce obok Sophie.
- Jeszcze dwa soki pomarańczowe i to będzie wszystko. – Powiedziałam do kelnera nie
spuszczając wzroku z Cullena, który z kolei obserwował mojego przyjaciela. Kelner odszedł
żeby zrealizować zamówienie, a my siedzieliśmy w milczeniu. Pierwsza odezwała się
blondynka.
- Jaki kierunek wybrałeś Edwardzie?
- Prawo.
- A co cię sprowadza do Wielkiej Brytanii? – Zapytał, Nigel.
- Studia. To chyba oczywiste. – Odpowiedział kasztanowłosy przez zaciśnięte żeby.
- Bello, skąd znasz Edwarda? – Zapytała brązowowłosa.
- Chodziliśmy razem do szkoły. – Powiedziałam. Kamień spadł mi z serca, gdy zauważyłam,
że mój telefon wibruje mi w kieszeni. – Przepraszam muszę odebrać. – Powiedziałam i
odeszłam od stołu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak, słucham.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin