Świt 14.pdf

(62 KB) Pobierz
- Jake
Autor: Katka
Pomoc: Silvia_sb
Beta: Ann!
Rozdział 14:
Alice:
Usiadłam na skórzanej kanapie i po raz kolejny spojrzałam na zdjęcie na którym była cała
nasza rodzina. Tęskniłam za nimi. Za całą trójką. Bardzo brakowało mi Edwarda i Belli. Nie
dzwonili, nie odwiedzali nas, zero kontaktu. Oczywiście za Renesmee też tęskniłam, ale w
mniejszym stopniu. Westchnęłam i wstałam z kanapy. Miałam zamiar pojechać na kolejne
samotne zakupy. Mimo że Bells wiecznie jęczała i nie lubiła na nie ze mną chodzić, to jej
narzekania były lepsze od chodzenia samej po sklepach. Jadąc samochodem zaczęłam się
zastanawiać, czemu Edward nie dzwoni, ale za nic nie mogłam znaleźć przyczyny.
Oczywiście nie było tak, że nie wiedziałam co się u nich dzieje. Umiałam nawet kilka razy
dziennie zaglądać w ich przyszłość. Wiem, że gdyby Edward się o tym dowiedział, to był by
wściekły, ale co mogłam poradzić? Dojechałam do centrum handlowego i zaparkowałam na
piętrowym parkingu. Gdy byłam w przymierzalni w jednym z moich ulubionych sklepów,
nagle pojawiła się kolejna wizja. Edward jadący do domu Belli i Renesmee, a później
wszystko zniknęło. Nie widziałam też nic, co dotyczyło by mojej siostry i jej córki.
Zdenerwowana wypadłam z przymierzalni i szybko odwiesiłam ubrania. W za szybkim, jak
na człowieka tempie, pobiegłam do samochodu i skierowałam się na lotnisko. To nie było
normalne, że nagle wizja znikała. Jedyną możliwą opcją było to, że ktoś ich tak szybko zabił,
że nawet tego nie zauważyłam. Cała spięta zaparkowałam na pierwszym wolnym miejscu na
parkingu koło lotniska i pobiegłam kupić bilet, żeby jak najszybciej dostać się do Wielkiej
Brytanii. Przez cały lot siedziałam jak na szpilkach. Jeszcze nigdy czas tak bardzo mi się nie
dłużył. Gdy tylko samolot wylądował, byłam pierwszą, która wysiadła. Jak najszybciej się
dało, przeszłam przez odprawę i zamiast marnować czas na kradzież samochodu, po prostu
pobiegłam w stronę Oxfordu. Nadal nic nie widziałam w przyszłości Edwarda, Belli i
Renesmee. Moja wyobraźnia nasuwała mi mnóstwo różnych rozwiązań. Mogli zabić ich
Volturi za… coś. Dotarłam na miejsce i bezceremonialnie wpadłam do domu, nawet nie
pukając i stanęłam jak wryta. Bella siedziała na kanapie koło jakiegoś nieprzytomnego
chłopaka i przemywała jego rany. Nessie siedziała w fotelu przy kominku i czytała „Romea i
Julię”, a przed telewizorem w jednym fotelu siedział Edward, a w drugim nie kto inny jak
Jacob Black. Nagle wszystkich zszokowane spojrzenia skierowały się na mnie. Cofam to. W
Edwarda oczach była złość, a nie szok.
- Nie zabili nas Volturi, Alice! – syknął mój wściekły brat. – Dobrze wiesz, że nie widzisz
przyszłości osób które wiążą swoją przyszłość z wilkołakami. Czemu od razu pomyślałaś, że
nas zabito?!
- Eeee...
- Dosyć! – warknęła nagle Bella. – Renesmee idź do siebie czytać. Jake idź się przewietrz.
Edward lepiej wracaj do domu. – wyrzuciła szybko z siebie.
- Jak by coś się działo, to dzwoń. – powiedział mój brat wychodząc i posyłając mi po drodze
wściekłe spojrzenie. Bella warknęła jeszcze na niego, gdy tylko to przyuważyła, a mój brat
zniknął za drzwiami, a zaraz za nim wyszedł Jacob. Nessie poszła do siebie w milczeniu.
Zostałam w pokoju sama z moją siostrą, której tak dawno nie widziałam. Ten nieprzytomny,
zakrwawiony chłopak oczywiście się nie liczy, bo to śmiertelnik. A tak właściwie, co mu jest?
- Co mu jest? – Zadałam na głos pytanie, które chwile wcześniej wślizgnęło się do mojej
głowy. Równocześnie pomyślałam, że nie powinnam jak najszybciej wyjść z tego mieszkania.
Przed wyjazdem nie zdążyłam się posilić, a teraz, spoglądając na zakrwawionego człowieka,
poczułam jaka jestem głodna.
- To… tak jakby chłopak Renesmee. Nie przepadam za nim odkąd przyłapałam go na
kradzieży naszych portfeli, ale jeszcze nic nie powiedziałam Nessie. Mam dosyć jej
partnerów, więc zaproponowałam Jacobowi mieszkanie z nami i studia na Oxfordzie. Jej
poprzedni chłopak był wampirem i chciał ją zabić…
- A co ma do tego fakt, że chłopak jest cały zakrwawiony?
- Jak według ciebie zareagował Jake, jak zobaczył jak ta dwójka się całuje?
- Ten kundel go tak urządził?
- Należało mu się. Nie ma połamanych kości, tylko w paru miejscach siniaki i rany, ale to
wszystko.
- Bella… - zaczęłam, ale nie wiedziałam jak dokończyć.
- Tak? – Zapytała spoglądając mi w oczy. Postanowiłam nie owijać w bawełnę.
- Czy ty mnie tu nie chcesz?
- Czemu tak sądzisz?
- Edward nie jest zadowolony z mojego przyjazdu.
- To nie tak Alice. Nie podoba mi się, że pojawia się tu coraz więcej wampirów i że coraz
więcej naszych pobratymców mnie otacza i on o tym wie, ale z twojego przyjazdu się cieszę.
- Naprawdę?
- Naprawdę, zwłaszcza że moja garderoba potrzebuje kogoś, kto o nią zadba. – powiedziała
uśmiechając się do mnie. – Chcesz to możesz nawet teraz jechać na te zakupy. Weź moje
auto. Klucze są w komodzie koło regału. – dodała wracając do badania ran chłopaka.
Uradowana rzuciłam jej się na szyję i ucałowałam ją w policzek po czym wzięłam kluczyki i
poszłam do samochodu.
- Pokój naprzeciwko mojego na pierwszym piętrze jest wolny i ma dużą garderobę. Udanych
łowów. – powiedziała do mnie zanim wyszłam z domu. Uśmiechnęłam się do siebie i
pojechałam do centrum handlowego. Takie zakupy miały sens. Byłam zadowolona, bo moja
najbliższa przyszłość miło się zapowiadała.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin