niewidzialna broń.txt

(957 KB) Pobierz
     
     
     COLIN FORBES 
     
     NIEWIDZIALNA BRO� 
     
     
     PRZE�O�Y� 
     JAN MEUS 
     
     Tytu� orygina�u 
     By Stealth 

Warszawa : Amber, 1994.

isbn 83-7082-723-3

     
     Od Autora 
     
     Wszystkie postaci wyst�puj�ce w tej powie�ci s� wytworem 
wyobra�ni autora i nie odnosz� si� do �yj�cych os�b. To samo 
tyczy si� przedstawionych rezydencji i apartament�w oraz 
opisywanych organizacji mi�dzynarodowych i przedsi�biorstw. 
     
     
     Prolog 
     
     Paula Grey nie zauwa�y�a niczego, co mog�oby j� przerazi�. 
     Przynajmniej pocz�tkowo... 
     Nadp�ywaj�ca znad morza listopadowa mg�a skrapla�a si� na 
jej twarzy i sp�ywa�a po niej ma�ymi stru�kami. Dziewczyna sta�a 
samotnie nad brzegiem portowego basenu w Lymington - niewielkiej 
miejscowo�ci na po�udniowym wybrze�u Wielkiej Brytanii, zwr�cona 
w kierunku niewidocznej wyspy Wight. 
     Dochodzi�a �sma wiecz�r. G�stniej�ca mg�a przydawa�a 
atmosferze niepokoj�cej tajemniczo�ci, kt�ra przyprawia�a Paul� o 
ciarki na grzbiecie. 
     Jedynym s�yszalnym d�wi�kiem by� odg�os fal obmywaj�cych 
opadaj�c� ku morzu kamienn� �cian� i przyt�umiony pomruk silnika 
ma�ej �odzi motorowej, kt�ra unosi�a jej bliskiego przyjaciela, 
Harveya Boyda, w dalsz� drog�, przez kana� Solent, na morze. 
     Paula obliczy�a, �e nie m�g� jeszcze odp�yn�� dalej ni� 
jakie� sto metr�w od basenu, w kt�rym roi�o si� od jacht�w, 
opatulonych na zim� w plastikow� niebiesk� foli�. Teraz motor�wka 
znajdowa�a si� ju� na kanale, nie by�o wida� nawet jej kontur�w. 
     Pok��cili si� z Harveyem przy ostatnim drinku w gospodzie 
"Pod Korabiem". 
     Paula usi�owa�a najpierw powstrzyma� go od tej 
niebezpiecznej podr�y, potem za� namawia�a, �eby j� ze sob� 
zabra�. 
     - Nie ma mowy - warkn�� Harvey. 
     - Powiedzia�e� przecie�, �e nie ma �adnego ryzyka. 
     - Sk�d mog� wiedzie�, co mnie tam czeka? Mo�e napotkam 
statek - widmo? M�j kumpel, George, znikn�� podczas przeprawy na 
wysp�. 
     Boyd, dobrze zbudowany, ciemnow�osy m�czyzna wzrostu stu 
dziewi��dziesi�ciu centymetr�w, o g�adko ogolonej twarzy, by�y 
�o�nierz SAS, pokr�ci� g�ow�. 
     [Special Air SeRVice - elitarna jednostka komandos�w 
brytyjskich [przyp. T�um.]. ]
     Paula nie dawa�a jednak za wygran�. 
     - Sam sobie przeczysz. Najpierw m�wisz, �e nie ma �adnego 
ryzyka, a potem sugerujesz, �e co� dziwnego dzieje si� na 
Solencie. 
     - Wr�c� za godzin�, mo�e nawet wcze�niej. Spotkamy si� 
tutaj, a potem p�jdziemy razem z Tweedem na jak�� wystawn� 
kolacj� do "Passford House ". 
     Boyd by� nie tylko eks - �o�nierzem elitarnej jednostki, ale 
zna� si� te� �wietnie na technice. W motor�wce zainstalowa� 
wysokiej klasy radar. Nic z�ego nie powinno mu si� sta�, 
pr�bowa�a sobie wmawia� Paula, stoj�c na szczycie kamiennego 
obwa�owania. 
     Mocniej �ci�gn�a wok� szyi ko�nierz nieprzemakalnej kurtki 
i poprawi�a szal, kt�ry mia�a na g�owie. Jednak trudno jej si� 
by�o pozby� tego okropnego przeczucia. 
     Pochwyci�a lornetk� z noktowizorem, wisz�c� na szyi. 
Zaczyna� si� przyp�yw. 
     Coraz wi�ksze fale rozbija�y si� o kamienny mur, wzbijaj�c 
tumany wodnego py�u. 
     Dosta�oby mi si� od Harveya, gdyby wiedzia�, �e stoj� tu 
sama jak palec, przemkn�o jej przez g�ow�. Zmru�y�a oczy. 
     Mglisty opar tworzy� na wodzie jakie� koszmarne zarysy. 
     Mog�aby przysi�c, �e widzi na powierzchni du�y, wolno 
poruszaj�cy si� obiekt. 
     Przenikliwe zimno wciska�o jej si� pod kurtk�. Trzyma�a 
lornetk� w r�kawiczkach, ale teraz �ci�gn�a praw�, �eby nastawi� 
ostro��. Raptem wyda�o jej si�, �e s�yszy za sob� odg�os 
przyt�umionych krok�w. Obejrza�a si�, lecz woko�o by�a tylko 
mg�a. 
     Nadstawi�a uszu. Usi�uj�c zapanowa� nad pobudzon� 
wyobra�ni�, skoncentrowa�a si� na nastawianiu ostro�ci lornetki. 
     Tumany mg�y k��bi�y si�, przyjmuj�c najbardziej niesamowite 
kszta�ty, ale tam przecie� nic nie mog�o by�. �adna inna ��d� nie 
wysz�aby z portu w taki wiecz�r jak ten. Gdzie� w oddali �a�obnym 
j�kiem zanosi� si� r�g mg�owy. To z latarni morskiej. Paula wci�� 
s�ysza�a odleg�y pomruk motor�wki Harveya, gdy nagle sparali�owa� 
j� prawdziwy strach. 
     St�umiony zgrzyt, ha�as rozpruwanego poszycia. D�wi�k drewna 
gniecionego stalowym dziobem - odg�os, jaki wydaje mia�d�ony 
kad�ub drewnianej �odzi. Trzask i �oskot. Paula natychmiast 
skierowa�a lornetk� w stron�, sk�d, jak si� jej wydawa�o, 
dobiega�y te odg�osy. Zdawa�a sobie jednak spraw�, �e mg�a mo�e 
j� zdezorientowa�. 
     Z trudno�ci� powstrzymywa�a dr�enie r�k, w kt�rych trzyma�a 
lornetk�. 
     - Wielki Bo�e! Nie! Tylko nie Harvey... 
     Dopiero po kilku sekundach u�wiadomi�a sobie, �e czego� 
brakuje. 
     Zamilk� pomruk silnika motor�wki. Paula z trudno�ci� �apa�a 
oddech, g��boko wci�gaj�c lodowate powietrze. Zapad�a 
przera�aj�ca cisza, przerywana jedynie uderzeniami coraz to 
wi�kszych fal o kamienny wa�. Czeka�a. 
     Zdawa�o si� jej, �e up�yn�o wtedy wiele godzin, ale min�o 
zaledwie pi�tna�cie minut. Paula machinalnie sprawdzi�a to na 
zegarku. �miertelne przera�enie nie sparali�owa�o w niej 
odruch�w, wykszta�conych dzi�ki szkoleniu Tweeda. Po up�yni�ciu 
kolejnego kwadransa gwa�towna fala przyp�ywu wyrzuci�a pod wa� 
co�, czego Paula nie by�a w stanie wyra�nie dojrze�. 
     Ludzkie cia�o. Wiedzia�a, �e to cia�o, chocia� nie mog�a go 
dojrze�. 
     Cofaj�c si�, sz�a brzegiem wa�u w swoich gumowcach, nie 
spuszczaj�c oka z unosz�cego si� na wodzie obiektu. Porusza�a si� 
jak automat. 
     Przyp�yw uderza� cia�em o kamienny wa�. Znowu sparali�owa� 
j� strach. Przyp�yw zaczyna� si� cofa�. Jednak pr�d nadal 
kierowa� cia�o ku brzegowi. Na ko�cu wa�u znajdowa�a si� kamienna 
pochylnia, po kt�rej spuszczano na wod� �odzie. 
     Je�eli jeszcze tylko przez chwil� pr�d nie przestanie nie�� 
swego potwornego balastu w stron� l�du, to Paula b�dzie mog�a 
z�apa� cia�o i wyci�gn�� je na brzeg. 
     Przy�pieszy�a kroku, �eby jak najszybciej dotrze� na 
pochylni�. 
     Wetkn�a lornetk� w kiesze� kurtki i zbieg�a do samego 
podn�a pochylni. Tam schyli�a si� i czeka�a. Fale rozbija�y si� 
u jej st�p, woda przelewa�a po kaloszach. 
     Cia�o unosi�o si� obok pochylni, troch� poni�ej linii 
maksymalnego przyp�ywu. 
     Paula wychyli�a si� i pochwyci�a znajom� we�nian� kurtk�, 
teraz nasi�kni�t� wod�. 
     Musia�a zebra� wszystkie swoje si�y, �eby wyrwa� cia�o 
Harveya zach�annej morskiej toni, kt�ra nie mia�a ochoty rozsta� 
si� ze sw� zdobycz�. 
     Pomimo zimna pot sp�ywa� z Pauli strumieniami, gdy z 
najwy�szym wysi�kiem taszczy�a topielca w g�r� po pochylni. 
     W ko�cu, dysz�c ze zm�czenia, pu�ci�a zw�oki. 
     Wyczerpana i przemoczona do suchej nitki, szuka�a w kieszeni 
latarki. Zawaha�a si�, zanim j� w��czy�a. - Musisz to zrobi� - 
powiedzia�a g�o�no do siebie, zaciskaj�c z�by. Promie� �wiat�a 
o�wietli� zadart� do g�ry twarz Harveya Boyda. 
     Czarne w�osy przywar�y mu do czaszki, a otwarte oczy 
patrzy�y na Paul� niewidz�cym wzrokiem. Nie mia� prawego ucha i 
p�ata sk�ry na skroni. 
     Paula g��boko wci�gn�a powietrze, staraj�c si� opanowa� 
nudno�ci. 
     To by�o potworne. Znowu powiedzia�a na g�os: - Musisz p�j�� 
do telefonu w kapitanacie portu. Przecie� widzia�a� ju� martwych 
ludzi. - Ale czu�a, jakby j� co� przymurowa�o do tego miejsca. 
Nie chcia�a zostawi� tu Harveya, w tej mgle, na tym zimnie. 
     Modli�a si�, �eby tylko zasta� Tweeda w "Passford House". 
     
     - W�a�nie przenosz� cia�o do ambulansu. Zabior� je do 
kostnicy w Southampton. Nie tra�my tu czasu - powiedzia� zast�pca 
kapitana portu. 
     Nazywa� si� Walford. By� dobrze zbudowanym m�czyzn� o 
ogorza�ej twarzy i mocno zarysowanej szcz�ce, znamionuj�cej up�r. 
     Tweed obserwowa� go przez chwil�, zanim si� odezwa�. Sam 
pe�ni� funkcj� zast�pcy szefa SIS i, w odr�nieniu od zast�pcy 
kapitana, by� �redniej budowy oraz wzrostu. 
     [Secret Intelligence Service - wywiad brytyjski ]
     Trudno by�o oceni� jego wiek. Nosi� okulary w rogowej 
oprawce i stanowi� typ cz�owieka, kt�rego mija si� na ulicy, nie 
zwracaj�c na niego uwagi. 
     Ta cecha okazywa�a si� bardzo przydatna w jego profesji. W 
osobowo�ci Tweeda by�o jednak co� magnetycznego, co sprawia�o, �e 
Walford poczu� si� raczej nieswojo pod jego spojrzeniem. 
     - Chcia�bym teraz obejrze� zw�oki - zwr�ci� si� do niego 
Tweed. 
     - Po co? Kim pan jest? Pan nie ma prawa. 
     W zachowaniu Walforda by�o co� agresywnego. Znajdowali si� w 
jego sk�po umeblowanym gabinecie, kt�ry mie�ci� si� w du�ym 
bia�ym budynku, stoj�cym niedaleko pochylni i basenu portowego. 
     Kiedy Paula zadzwoni�a do Tweeda, by� w hotelu "Passford 
House", dziesi�� minut jazdy samochodem od Lymington. 
     Podczas rozmowy z Tweedem szcz�ka�y jej z zimna z�by. 
     Wyzna�a, �e jest na wskro� przemokni�ta. Przed opuszczeniem 
hotelu Tweed rzuci� na kaloryfer r�cznik. Kluczem, kt�ry mu 
wcze�niej zostawi�a, otworzy� pok�j Pauli, wyj�� z szuflady 
�wie�� bielizn�, sweter, sp�dnic� i ocieplany trencz. 
     Nagrzany r�cznik wrzuci� wraz z pozosta�ymi rzeczami do 
termoizolacyjnej torby, �eby utrzyma� ciep�o. 
     Zanim Tweed zd��y� opu�ci� "Passford House", niespodziewanie 
pojawi� si� u niego Bob Newman, s�ynny na ca�ym �wiecie 
korespondent zagraniczny. Newman podrzuci� Tweeda swoim 
Mercedesem 280E do budynku kapitanatu portu. Teraz pozostawa� na 
zewn�trz, staraj�c si� ustali�, gdzie dok�adnie wydarzy�a si� 
tragedia. 
     - By�bym jednak bardzo wdzi�czny, gdybym m�g� obejrze� 
cia�o. Zna�em Harveya Boyda - nalega� Tweed. 
     - Przyjaciel? B�dzie je pan m�g� obejrze� w kostnicy... 
     - Mog� panu nakaza� zatrzymanie tego ambulansu. Mog� nawet 
kaza� go zawr�ci� przez radio. - Tweed zaczyna� ju� mie� dosy� 
Walforda. - Wydzia� Specjalny... 
     Wyj�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin