Piers_Anthony_-_Dolina_Kopaczy.txt

(565 KB) Pobierz
   Anthony Piers
   Dolina Kopaczy
   T�umaczy�a: Nela Szurek
   Pozna� 1994
   
   
   Powie�� t� dedykuj�
   Siostrze�com i bratankom,
   Kt�rych wcze�niej zaniedba�em:
   Erinowi i Karolinie
   Jenifer i Paulowi
   Leigh i Dawidowi
   
   
   Rozdzia� pierwszy
   Metria
   Nie zawsze �atwo jest by� synem ogra i nimfy. Czasami ogr rozwala rzeczy - ot tak, dla zabawy - albo jedn� r�k� wyciska sok z kamienia i w og�le robi zamieszanie. Czasami nimfa bywa pustog�owa albo ciska z�ym humorem. Dlatego w�a�nie Esk wynalaz� sobie t� przytuln� kryj�wk�, o kt�rej nikt inny nie wiedzia�. Je�li tylko w domu robi�o si� nie do wytrzymania, przychodzi� tutaj, �eby si� zrelaksowa� i odpr�y�. Kocha� rodzic�w, ale tutaj odkrywa� zalety samotno�ci.
   Zatrzyma� si�, �eby rzuci� okiem woko�o, i uwa�nie nads�uchiwa�. Nie chcia�, �eby jakiekolwiek stworzenie Xanth, oswojone czy dzikie, zobaczy�o, jak tu wchodzi, wtedy bowiem to miejsce nie b�dzie ju� �adnym sekretem. A wcze�niej czy p�niej rodzina dowie si� o tym i straci zaciszne schronienie.
   Kryj�wka znajdowa�a si� w pustym pniu martwego drzewa beczkowca piwnego. Mia� szcz�cie: przebywa� w pobli�u w miesi�cu Aw-Ghost*, kiedy drzewa beczkowe oddaj� ducha, je�eli chc�. Widzia� odej�cie tego ducha.
   - Aw, Ghost!** - wykrzykn�� z klasyczn� ogrow� manier�, co zakl�o drzewo do tego stopnia, �e m�g� przej�� pusty pie� bez zb�dnego zamieszania. W grubym pniu wyci�� drzwi przylegaj�ce tak szczelnie, �e nie by�o ich wida� z zewn�trz. Porobi� te� otworki, �eby unosz�ce si� jeszcze opary piwa mog�y wywietrze�. Jego matka, Tandy, nigdy by nie zrozumia�a, dlaczego wraca do domu, cuchn�c piwem! Potem wymo�ci� dno pnia sianem i zni�s� poduchy z pobliskiego krzewu poduszkowego, a na �cianach wyrze�bi� dekoracyjne ornamenty. Zrobi� to perfekcyjnie. By� dumny z siebie. �a�owa� jedynie, �e nie mo�e pochwali� si� swoim osi�gni�ciem z powodu konieczno�ci zachowania sekretu.
   Ca�o�� prezentowa�a si� doskonale. Wbi� paznokcie w szczelin� i poci�gn�� drzwi, a� si� otworzy�y. By�y to ma�e drzwi o nieregularnym kszta�cie, wi�c ich obrys nie by� wyra�ny. Pochyli� si�, �eby wej��, i ostro�nie zamkn�� je za sob�. Wszed� na pod�og� i opad� na gniazdo wymoszczone z poduszek.
   - Au�!
   Esk podskoczy�.
   - Kto to powiedzia�? - zapyta�.
   - Zabierz ze mnie swojego t�ustego mu�a - dobieg� go g�os spod spodu.
   Spojrza� w tym kierunku, ale zobaczy� jedynie poduszki.
   - Moje t�uste co?
   - Twojego t�ustego os�a*! - warkn�� g�os. - Kucyka, konia, ba�wana, cokolwiek. Spadaj!
   Esk z�apa� w ko�cu przeb�ysk s�owa, kt�rego poszukiwa�. Szybko rozrzuci� poduszki.
   - Gdzie jeste�?
   Na �rodku poduszki uformowa� si� zarys ust.
   - Tutaj, ty idioto. A o czym my�la�e�, gdy na mojej twarzy umie�ci�e� tak� wielk� cz�� swojego cia�a?
   - C�, ja...
   - Nie szkodzi. Po prostu nie r�b tego wi�cej, ba�wanie.
   - Ale od poduszek oczekuje si�, �e...
   - Ach tak? Czy kiedykolwiek pyta�e� poduszki o zdanie na ten temat?
   - Wi�c, w�a�ciwie, nie, ale...
   - Tu ci� mam, imbecylu! A teraz wyno� si� i pozw�l mi spa�! 
   Esk wyni�s� si�. Kiedy skierowa� si� ku domowi, zastanowi� si� nad tym, jak to si� sta�o, �e m�g� rozmawia� z poduszk�. Zna� tylko jedn� osob�, kt�ra potrafi�a rozmawia� z przedmiotami. By� to kr�l Xanth, Dor. Poniewa� powszechnie by�o wiadomo, �e talenty si� nie powtarzaj�, z wyj�tkiem przypadku demoniak�w, oznacza�o to, �e Esk nie m�g� go posiada�. Poza tym on mia� ju� talent: protestowanie. Jego matka mawia�a niekiedy, �e protestuje za cz�sto, ale nie zaprzecza�a, �e jest to magia.
   Nie by� najm�drzejsz� osob�, b�d�c �wier�ogrem, ale nigdy nie zostawia� nie rozwi�zanego problemu, b�d�c p�cz�owiekiem. I zazwyczaj by� w stanie jako� umiejscowi� ten problem, jakkolwiek nie do ko�ca. Nie by�a to jego magia, lecz magia poduchy. Musia�, nie zdaj�c sobie z tego sprawy, zerwa� jak�� szczeg�ln� poduszk�, tak�, kt�ra by�a o�ywiona. Teraz powinien zanie�� j� z powrotem do poduszkowego krzaku i wymieni� na inn�, a jego problem si� rozwi��e.
   Uspokojony, maszerowa� dalej w kierunku domu, zapominaj�c o problemie, kt�ry sprowadzi� go do kryj�wki. Zbli�aj�c si� do domu, poczu� pyszny zapach czerwonego bulionu. Oznacza�o to, �e jego ojciec, Smash, odrzuci� pozory, i� jest w pe�ni ogrem, i po�wi�ci� si� przygotowaniu po�ywienia. Smash w�a�ciwie by� tylko p�ogrem, poniewa� od tej strony dziadkami Eska byli ogr Crunch i aktorka z demoniak�w. Kiedy jednak Smash stawa� si� ogrowaty, nikt nie potrafi� odr�ni� go od pe�nego ogra. Rozrasta� si� wtedy horrendalnie, a� spodnie na nim p�ka�y w szwach. Tandy jednak, b�d�c z gatunku nimf, wola�a Smasha jako m�czyzn�, jakim zazwyczaj si� wydawa�.
   Esk z w�asnej woli nie bywa� ogrem, ale kiedy za bardzo si� w�cieka� albo by� wystarczaj�co zdesperowany - m�g� znale�� w sobie jego si�y. Nigdy nie trwa�o to d�ugo, ale przecie� nie musia�o. Jedno uderzenie pi�ci z si�� ogra potrafi�o rozbi� w py� twarde klonowo-cukrowe drzewo. Jednocze�nie w normalnych warunkach by� niezdarny w dzia�aniu, lecz kiedy naprawd� musia�, potrafi� by� przez chwil� bardzo sprawny. Odziedziczy� to po swojej babce demoniaczce. Przez wi�kszo�� czasu przewa�a�o jego ludzkie dziedzictwo, poniewa� po obojgu rodzicach zachowa� cz�� ludzkiej natury. By� ca�kiem zwyczajn� osob� o szarych oczach i niemo�liwie br�zowych w�osach, ale naprawd� nie mia� wyboru. Wydawa�o si� oczywiste, �e nie jest mu przeznaczona jakakolwiek s�awa. Zamartwianie si� tym by�o jednak bez sensu: czeka� na niego czerwony bulion!
   
   * * *
   Dwa dni p�niej znudzony Esk powr�ci� do swojej kryj�wki. Wszed� i posprawdza� poduchy. Wszystkie wygl�da�y normalnie.
   - Kt�ra z was jest t� �yw�? - dopytywa� si�, ale nie otrzyma� odpowiedzi.
   Wzruszy� ramionami. Wzi�� ca�� stert� poduszek, zani�s� je do poduszkowego krzewu i bezceremonialnie cisn�� obok. Potem zerwa� kilka nowych. Musia� jednak zrobi� to dok�adnie, �eby si� nie pobrudzi�y i nie zestarza�y. Zani�s� je do swojego drzewa i wrzuci� do �rodka.
   Zawaha� si�, potem roz�o�y� si� na nich. Wr�cz przeciwnie do tego, co powiedzia�a �ywa poduszka, jego po�ladki nie by�y t�uste. Wspominaj�c to, �a�owa�, i� nie sprostowa� wypowiedzi poduszki w tej kwestii. Zawsze jednak wymy�la� m�dre odpowiedzi o wiele za p�no. To te� by�o cz�ci� jego dziedzictwa: ani ogry, ani nimfy nie s� znane z bystrego umys�u.
   Zg�odnia�, wyci�gn�� wi�c szarlotk�, kt�r� zerwa� jaki� czas temu. By�a to szarlotka czu�a, a one zawsze najlepiej smakuj�, kiedy s� odpowiednio przyprawione. Ta przybrana by�a rozmoczonymi rodzynkami i mia�a skorupk� przypominaj�c� lukier, podczas gdy ca�o�� wydawa�a si� bardzo sypka. Zdecydowanie nadawa�a si� do skonsumowania.
   Podni�s� j� do ust, a kiedy jego z�by zag��bi�y si� w niej, szarlotka wybuchn�a mu w twarz. Rodzynki wyskoczy�y i trafi�y go w oczy, a lukier wbi� si� w wargi.
   - Zabieraj st�d swoje paskudne kocisko! - krzykn�a szarlotka.
   - Moje paskudne co? - zapyta� wstrz��ni�ty Esk.
   - Twojego paskudnego kocura, kota, star� kocic�, kocurzyc�.
   - Och, masz na my�li mojego brzydkiego kota? - dopytywa� si�, pojmuj�c, o co chodzi.
   - Twoje brzydkie cokolwiek - zgodzi�a si� szarlotka, formuj�c szerokie usta. - Czy ty wiesz, co usi�owa�a� zrobi�, ogrowa g�bo?
   - Ogrowa g�bo? - powt�rzy� Esk, doceniaj�c komplement. Wtedy zrozumia�, �e szarlotka prawdopodobnie nie to mia�a na my�li. - Usi�owa�em...
   - Och tak, usi�owa�e�! Wi�c nie r�b tego wi�cej!
   - Ale...
   - Nigdy nie pyta�e� szarlotki, czy chce by� prze�uta, prawda?
   - Ale� to jest czu�a szarlotka! To oznacza, �e jest do zjedzenia!
   - Wydumana historyjka. A teraz zabieraj st�d swoj� t�p� mord�, �ebym mog�a odpocz��.
   - Pos�uchaj, szarlotkowa g�bo, to jest moja kryj�wka! - powiedzia� Esk, czuj�c, �e zaczyna si� w nim gotowa�. - Wyrzuci�em w�a�nie pewn� niezno�n� poduch� i zrobi� to samo z tob�! Z pewno�ci� nie jeste� bardzo czu�a!
   - Spr�buj tylko wyrzuci� to ciasto, a po�a�ujesz, ty fasolo!
   To wystarczy�o. Esk zani�s� szarlotk� do drzwi, otworzy� je i cisn�� placek z ca�ej si�y do lasu. Potem u�o�y� si� do drzemki na poduszkach.
   Dzie� by� umiarkowanie ch�odny. Prawdziwe ogry kocha�y zimn� pogod�, Esk nie. Buszowa� po kryj�wce, a� znalaz� podarty, stary koc i nakry� si� nim. Koc skr�ci� si� i owin�� wok� jego st�p. Potem zacisn�� si� na nogach Eska i wspina� wy�ej, dusz�c go coraz bardziej.
   - Hej! - wykrzykn�� Esk.
   - Hej, m�w do siebie, ty krowi m�d�ku! - powiedzia� koc, formuj�c usta na swojej powierzchni, ale nie zaprzesta� �ciskania.
   Eskowi zacz�o by� niewygodnie. Skoncentrowa� si� i gwa�townym pchni�ciem rozwar� nogi. Wr�ci�a mu si�a ogra. Koc rozerwa� si�, a nast�pnie zamgli�, uni�s� si� w g�r� i zawis� przed Eskiem.
   - S�uchaj, gnojowy �bie - powiedzia�y usta - teraz naprawd� zrobi� co�, czego po�a�ujesz!
   Z�o�� ogra uderzy�a Eskowi do g�owy. Z�apa� koc obydwoma r�kami.
   - Jeszcze zobaczymy, utkana g�bo!
   M�wi�c to, rozdar� go na dwie cz�ci. Kawa�ki znowu si� zamgli�y. Ca�y koc rozp�ywa� si�. Tym razem uformowa� si� na kszta�t demonicy.
   - Jeste� silniejszy, ni� wygl�dasz, robaczkowy m�zgu. Jak d�ugo potrafisz mi si� przeciwstawia�?
   - Jaki m�zgu? - zapyta� Esk, znowu zmieszany.
   - Pchli m�d�ku, mr�wczy m�d�ku, pluskwi m�d�ku.
   - Aa, chodzi o ba�wana!
   - Co� w tym rodzaju. Dlaczego nie odpowiadasz na pytanie? 
   Esk w ko�cu zrozumia�.
   - Poducha i szarlotka - one wszystkie by�y tob�! Przyj�a� ich posta�!
   - Oczywi�cie, �e tak, geniuszu - potwierdzi�a. - Pr�bowa�am �agodnie pozby� si� ciebie. Ale koniec z pann� Nice Gal*. Zamierzam skr�ci� z ciebie precel i nakarmi� nim smoka.
   W swojej naturalnej postaci mia�a ramiona i r�ce, kt�re teraz wyci�ga�y si� ku niemu.
   - Smoki nie jedz� precli - powiedzia�, pojmuj�c, �e wpad� w tarapaty. Demony (albo demonice) by�y znane z nieludzkiej si�y i z tego, �e nie mia�y sumienia. Potrafi�y przenika� przez twarde �ciany. Gd...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin