WOJCIECH EICHELBERGER - Dziecko.doc

(88 KB) Pobierz
WOJCIECH EICHELBERGER

WOJCIECH EICHELBERGER

Wychowanie integralne


Integralny sposób widzenia człowieka jest znany od tysiącleci w medycynie Indii, Chin i Tybetu. Ostatnio zaczyna on też powoli dochodzić do głosu we współczesnych nam próbach myślenia o człowieku, rozumienia go i pomagania mu. Filozofię i praktykę podejścia integralnego można z pożytkiem stosować w leczeniu, ale także w wychowywaniu dzieci. Chyba nikogo nie trzeba dziś przekonywać, że

wychowanie jest czynnikiem decydującym o jakości naszego życia i zdrowia.

Porozmawiajmy więc o wychowaniu integralnym, czyli takim, które świadomie uwzględnia pięć aspektów egzystencji naszych dzieci i rozumie ich wzajemne powiązania:

·  aspekt budulcowy, to znaczy wszystko to, z czego zbudowane jest ciało,

·  aspekt strukturalny, czyli to, w jaki sposób jest ono zbudowane,

·  aspekt umysłowy, to znaczy wszystko to, co składa się na psychikę i intelekt,

·  aspekt energetyczny, to znaczy właściwy poziom zasilania wszystkich funkcji ciała i umysłu,

·  aspekt duchowy.
Prześledźmy w największym skrócie, jak te wszystkie aspekty mają się do siebie w procesie rozwojowym. Ciało dobrze zintegrowanej osoby zbudowane jest z substancji zawierającej wystarczającą ilość niezbędnych składników.

Składniki te powinny być dostarczane we właściwych proporcjach, mieć wysoką jakość i duży ładunek energetyczny.

Jeśli ciało będzie dobrze karmione, a więc dostarczymy mu odpowiednich substancji będzie mogło optymalnie wykorzystywać swój, określony kodem genetycznym, potencjał. Będzie rozwijać się harmonijnie, osiągnie odpowiedni dla siebie wzrost i wagę. Będzie wystarczająco elastyczne i silne, a także rozwinie swoją odporność i wrażliwość zmysłów. Nie zawsze pamiętamy, że jakość doznań płynących z ciała decyduje w dużej mierze o tym, czego doświadcza umysł.

Ciało, które potrafi dużo i mocno poczuć, dużo i jasno wyrazić, które jest silne i sprawne, wiele potrafi zdziałać.

Jeśli w dodatku jest zdrowe i odporne bardzo pozytywnie wpływa na rodzaj i jakość naszych doświadczeń ze światem i z ludźmi.
To dotyczy także dzieci, bo dobre doświadczenia, które dziecko zawdzięcza swojemu ciału, w znacznym stopniu decydują o tym, w jaki sposób zostanie "zaprogramowany" jego umysł. Oczywiście ukształtowanie umysłu zależy przede wszystkim od tego, co los przyniesie, ale

harmonijne i mocne ciało pomaga lepiej znosić przeciwności losu.

Idąc dalej - dobrze zharmonizowane elementy: budulec, ciało i umysł gwarantują dziecku pełny dostęp do energii życiowej, która dodatkowo zasila wszystkie nasze życiowe funkcje.
Ta nadwyżka energii jest swoistą nagrodą - sprawia, że pełniej doświadczamy życia. Wyostrza zmysły. Pozwala więcej usłyszeć, zobaczyć i poczuć, więcej wyrazić i zdziałać, a także więcej zrozumieć i bardziej cieszyć się życiem.
Swobodny i wartki przepływ energii w ciałach i umysłach naszych dzieci potrafi też otworzyć ich serca na spontaniczne doświadczenie jednoczącego wszystko "ducha". Warto starać się o to, aby przybliżać naszym dzieciom taką możliwość (którą realizować będą na ogół już jako dorośli), bowiem

doświadczenie duchowego wymiaru życia uwalnia od lęku, uspokaja, pomaga unikać błędów,

a dzięki temu harmonizuje nasze relacje ze światem i ludźmi.
Dużo już napisano i powiedziano o znaczeniu w wychowaniu tego, co przydarza się dziecku na poziomie psychicznym, w jego emocjonalnych i poznawczych kontaktach z otoczeniem.
Myślę, że dla odmiany warto zająć się tym, co w naszych rodzicielskich, wychowawczych usiłowaniach jest mniej świadome i niedoceniane. Chodzi o budulcowy, cielesny i energetyczny wymiar istnienia naszych dzieci.
Wbrew pozorom bardzo wiele w tych sprawach zależy od nas, rodziców, i stosunkowo łatwo możemy wiele dobrego dla naszych dzieci uczynić.

W następnym felietonie zajmiemy się sprawą budulca, porozmawiamy o filozofii i praktyce karmienia dzieci.

wysłuchała
Justyna DĄBROWSKA
 

 

 

 

 

 

Jesteś tym, co jesz



Wiemy o tym wszyscy, bo uczą nas tego codzienne obserwacje. Jeśli człowiek pochłania za dużo substancji z kwaśnym odczynem trawiennym: tłuszczów zwierzęcych, kawy, herbaty, cukru, alkoholu, papierosów, to robi się kwaśny.
Kwaśno mu pachnie z ust, sztywnieją mu mięśnie i stawy, zaczyna też myśleć sztywno, dogmatycznie. Robi się też sztywny i kwaśny w kontaktach z ludźmi. Staje się nadmiernie krytyczny, zdystansowany i nieprzystępny. Mało elastyczne ciało zawęża dostępną gamę emocji i doznań. Człowiek robi się "odtąd - dotąd". Nie dopuszcza niczego nowego.
Inny przykład: ludzie, którzy jedzą bardzo dużo cukru i węglowodanów, na ogół tyją. Takie osoby bywają infantylne, zalęknione, bezradne. Izolują się od świata poduszką tłuszczu. Tak jakby próbowały, wbrew upływowi czasu, zachować słodki świat dzieciństwa. To wpływa na ich sposób istnienia wśród ludzi. Ich naiwność i dziecinność są wykorzystywane przez otoczenie.
Takie i inne poważne zakłócenia równowagi substancjalnej mogą nie tylko źle wpływać na zdrowie, ale i na właściwości psychiczne ludzi.

Gdyby jednak postarali się oni zmienić radykalnie swój sposób odżywiania, to sami zaczęliby się zmieniać

- powoli, ale w sposób bardzo głęboki i zasadniczy. Pełna przemiana zajmuje podobno aż siedem lat.
Możemy mieć wysoki poziom energii i  świadomości - kiedy przeżywamy miłość, radość, zachwyt, uczucie lekkości i jesteśmy zdolni do współczucia. Możemy też mieć niski poziom świadomości i energii - kiedy przeżywamy gniew, nienawiść, zazdrość, lęk, pogardę. Poziom naszej energii i świadomości zależy także w dużym stopniu od tego, co jemy.
Dlatego warto pamiętać, że nie chodzi o to, by nasze dziecko jadło dużo i do końca, ale żeby jego pożywienie było różnorodne, kolorowe, zrównoważone i w ilości odpowiedniej do apetytu. Warto też zaufać jego instynktowi w wyborze tego, co chce jeść.

Jeśli instynkt dziecka nie został wcześniej spaczony przymusem i  przekarmianiem, to samo wybierze to, co dla niego dobre.

Ktoś mi ostatnio opowiadał o dziecku, które z obrzydzeniem odwracało się na widok talerza z jakimikolwiek warzywami. Były one podane w bardzo nieatrakcyjnej formie - rozgotowane i rozgniecione. Pewnego dnia ojciec wpadł na świetny pomysł - wziął duży półmisek i stworzył na nim kolorowy obraz skomponowany z wielu warzyw. Trochę marchewki, trochę papryki, trochę sałaty, nać pietruszki, ogórek, pomidor - i postawił przed swoim niejadkiem.
Dziecko zaczęło radośnie grzebać obydwiema rękami w półmisku. Wreszcie mogło wybierać i próbować! Ku radości rodziców z zapałem i apetytem jadło to, czego przedtem nie chciało wziąć do ust.

Jedzenie dla dzieci powinno być kolorowe, mało przetworzone i atrakcyjnie podane.

Owoce i warzywa są przecież piękne same w sobie. Dziecko wpuszczone do ogrodu jest zachwycone. Ciągle próbuje coś wziąć do buzi. Jeżeli pozostawimy mu możliwie duży wybór w sprawach jedzenia, uczy się decydować o tym, czym się staje na poziomie substancjalnym. To jest dorobek niezwykle przydatny na całą resztę życia. Pewne ograniczenia są jednak konieczne. Na przykład bardzo powinniśmy uważać na cukier. Słodki smak jest atrakcyjny, co ma ten dobroczynny skutek, że niemowlęta chętnie piją mleko matki. Niestety, w późniejszych okresach życia łatwo się od cukru uzależnić.

Stajemy się tym, co jemy. Naprawdę.

Przekonałem się o tym na sobie. Miałem okazję obracać się wśród ludzi, którzy decydowali się na dietetyczne rewolucje. Jeśli wytrzyma się parę lat i wygasną nawyki, pojawia się coś szczególnego zaczynamy odzyskiwać nasz instynkt. Jedzenie staje się radością, pełną przygód podróżą po wszechświecie smaków i zapachów.
Wszystko, co przeżywamy na tej ziemi, dzieje się dzięki ciału i poprzez ciało. Słyszymy, widzimy, dotykamy, wąchamy, smakujemy i czujemy. Dlatego tak ważne jest to, z czego owo ciało jest zbudowane. Im lepszy będzie materiał, tym lepsze będą właściwości.
Za pożywienie dziecka - jego jakość, energię, czystość i różnorodność - odpowiedzialni są rodzice. Do nich należy dbałość nie tylko o wychowanie i wykształcenie dziecka, ale także o jego ciało.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jeszcze o nóżkach



Troszcząc się o nóżki swoich dzieci, koniecznie sprawdźcie, czy nie macie do czynienia z wrodzoną wadą stawów biodrowych.
Jeśli lekarze stwierdzą taką wadę, wasze dziecko będzie musiało za pomocą sterty pieluch w kroczu lub bardziej wyrafinowanych urządzeń zacząć ćwiczyć szeroki rozkrok. Główka kości biodrowej wbije się głębiej w panewkę stawu, to pogłębi panewkę, a kość biodrowa ułoży się pod właściwym kątem do miednicy. Zignorowanie problemu z biodrami będzie miało negatywne konsekwencje dla sprawnego działania nóg. Najczęstszym skutkiem będzie tendencja do iksowania nóg, czyli zapadania się kolan do środka. Jednym słowem - jeśli nóżki dziecka się iksują, to znaczy, że mamy problem albo ze stopami, albo ze stawami biodrowymi.
Piszę o tym, wchodząc raz jeszcze w kompetencje ortopedów,

bo sprawa nóg jest bardzo ważna dla psychicznego rozwoju

dziecka. Od tego miejsca zaczyna się trudna dyskusja na temat tego, czy nóżki dziecka mają być ładne, czy przede wszystkim sprawne?
Istnieje w tej sprawie silny estetyczny stereotyp, zgodnie z którym ładne nóżki powinny być proste. Dotyczy on w większym stopniu dziewczynek niż chłopców. Oczywiście nie mówimy tu o nadmiernym wykrzywieniu spowodowanym krzywicą, tak częstą w okresie powojennym i mającą swoje źródło w niedożywieniu i braku witaminy D. Na szczęście choroba ta dzisiaj prawie zanikła, ale kiedyś często dotyczyła nóg, a ściślej kości piszczelowej, która na skutek choroby wyginała się na zewnątrz, powodując owe przekleństwo krzywych nóg.

Podejrzewam, że powszechny lęk przed krzywymi nogami to spuścizna tamtych czasów.

Sprawa jest poważna, bo uporczywe dążenie rodziców do prostowania nóżek może, jak każda przesada, poważnie dzieciom zaszkodzić. Najlepiej byłoby przyjąć, że ładne nóżki to nóżki naturalne - łukowate, z kolanem lekko wypchniętym na zewnątrz, oparte mocniej na zewnętrznej krawędzi stopy. Gdy staniemy ze złączonymi stopami i wypchniemy kolana maksymalnie do tyłu, tworzą kształt elipsy. Taki kształt nóg zapewnia optymalną siłę w noszeniu ciężaru ciała i ciężaru życia, elastyczność i ruchliwość. Zabezpiecza też kolana przed problemami z łękotką.
Z chłopcami, jeśli chodzi o odpowiedni kształt nóg, na ogół nie ma problemu. Dbają o nie sami, biegając za piłką, przepychając się, mocując i mierząc z różnymi ciężarami.

Zmora prostych nóżek, jak już wspomniałem, dotyczy przede wszystkim dziewczynek.

Uważajcie na bezkrytyczne powielanie szkodliwych wzorców. Nasza kultura, naznaczona męską dominacją, uczyniła i czyni nadal wiele złego dziewczęcym (i kobiecym) nogom. Zasada jest prosta i znana w psychologii ciała: im słabsze nogi, tym więcej powodów do lęku, większe kłopoty z pewnością siebie i większa tendencja do uzależniania się od innych. Estetyczny kanon słabych, cienkich kobiecych nóg i małych stópek, umieszczonych na odbierających resztkę poczucia stabilności wysokich obcasach -

to męska pułapka na kobiety, którą niestety uznały one za swój wybór.

Mocne, łukowate nóżki są bardzo potrzebne dziewczynkom. Dzięki takim nóżkom będą miały na czym ruszyć w świat. Niech grają w nogę, wspinają się po drzewach i górach, jeżdżą konno i robią wszystko, by wzmacniać i ćwiczyć swoje nogi.

Na koniec opis specjalnego ćwiczenia dla zachowania mocnych, elastycznych i stabilnych nóg:
Stajemy na jednej nodze. Palce stopy skierowane dokładnie w przód (w osi nogi).
Drugą nogę unosimy i chwytamy mocno odpowiednią ręką za palce stopy. Kolano może być ugięte. Drugą rękę wyciągamy przed siebie.
Następnie, prostując w miarę możności uniesioną nogę, na nodze stojącej robimy pełny przysiad (pośladek powinien dotknąć okolic pięty, pięta nie może być uniesiona).
Teraz, ciągle używając jednej nogi i zachowując równowagę, dźwigamy się z powrotem w górę.
Potem w ten sam sposób ćwiczymy drugą nogę.
Ćwiczenie to służy też sprawdzeniu sprawności naszych nóg.
Oceny: wystarczająca - jeden przysiad; średnia - dwa przysiady; dobra - trzy przysiady; bardzo dobra - pięć przysiadów.

Powodzenia!
 

 

 

 

Zaopiekuj się nóżkami



Pisałem już o stópkach niemowlęcia i dziecka, które dopiero zaczyna chodzić. Teraz wypada napisać o nóżkach.
Zauważmy na wstępie, że jeśli stópki są w porządku, to i nóżkom będzie łatwiej i podejmą właściwą dla nich rolę. Dzięki temu wszystko, co mamy powyżej pasa, nie będzie musiało dodatkowo się wysilać, by nadrobić niedociągnięcia stóp i nóg. Może łatwiej będzie to wyjaśnić na przykładzie - spójrzmy na możliwe konsekwencje płaskostopia dla całej reszty ciała.
Jeśli stojąc, dociążymy bardziej wewnętrzną krawędź stopy (jak to się dzieje przy płaskostopiu), to kolana zaczną się zbliżać do siebie - nogi ustawią się w literę X. "Ziksowane" kolana wtórnie zwiększą nacisk na i tak słabe, zapadnięte podbicie stopy, co sprawi, że stopy spłaszczą się jeszcze bardziej.
Potem może się to odbić niekorzystnie na panewkach stawów biodrowych i ułożeniu miednicy. To z kolei będzie miało wpływ na ustawienie kręgosłupa. Ale wróćmy do nóżek. To, co łączy stopę z resztą nogi, nazywa się stawem skokowym. Jest to niezwykle sprawny przegub, który umożliwia ruch stopy we wszystkich płaszczyznach, i bardzo wiele zależy od jego siły i ruchliwości.
Staw skokowy bywa najczęściej zablokowany. To znaczy, że jego naturalne możliwości nie są maksymalnie wykorzystane. Ma to swoje ważne konsekwencje dla całej reszty ciała.
Dwie powyżej zilustrowane pozycje są dobrym sprawdzianem, a także doskonałym ćwiczeniem ruchliwości stawu skokowego w płaszczyźnie przód - tył.
Zauważmy, że od ruchliwości stawu skokowego w tej płaszczyźnie zależy możliwość ugięcia kolana. Z punktu widzenia wiedzy o psychologii ciała (nazwanej przez jej twórcę Aleksandra Lowena bioenergetyką) kolana w pozycji stojącej powinny być zawsze lekko ugięte.
To konieczny warunek bycia fizycznie i psychicznie zrównoważonym. Bioene...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin