Wieża- Elizabeth Hawksley.pdf

(791 KB) Pobierz
Belvedere tower
Elizabeth Hawksley
WIEŻA
Dla Jenny Haddon, z wyrazami miłości
1
Kiedyś, mój chłopcze, prości ludzie zyskają prawo głosu - powiedział kamieniarz Isaac Darke do
swojego pięcioletniego synka. Daniela. - Wtedy dopiero nastąpią wielkie zmiany.
Daniel skinął głową. Był ładnym dzieckiem o ciemnych, kręconych włosach i brązowych oczach,
które w tej chwili z powagą patrzyły na ojca. Prawdę mówiąc, nie rozumiał jego łów, ale bardzo go
podziwiał i wiedział, że ojciec na pewno na rację.
Isaac przywiązywał wielką wagę do wykształcenia. Daniel jego siostra Meg umieli czytać, pisać i
rachować. Nauczyli się tego nie od jakiejś półanalfabetki, najętej do uczenia dzieci a pensa
tygodniowo, tylko w prawdziwej szkole.
- Słowa są ważne - mawiał Isaac. - Nie ma lepszego narzędzia niż słowo. Zapamiętaj to sobie. -
Zwracał baczną wagę na sposób wysławiania się swoich dzieci.
Sam był znanym w okolicy mówcą i tej niedzieli, pogodnego jesiennego dnia 1770 roku, zabrał ze
sobą syna do pobliskiej cioski Airedale, gdzie zamierzał przemawiać na temat praw wyborczych.
Daniel lubił takie wyprawy. Patrzył, jak ludzie zbierają się wokół ojca, zadają pytania, dyskutują.
Potem zwykle ktoś zapraszał ich do siebie na posiłek. Tym razem jednak było inaczej. Isaac stał na
drewnianej skrzynce na środku wsi, gdy nagle, nie wiadomo skąd, poleciało w jego stronę zgniłe
jajo i trafiło go w podbródek.
Kleiste żółtko spływało po szyi Isaaca, a wokół rozchodziła się woń siarki.
Do tej pory Daniel wierzył, że ojciec to ktoś w rodzaju wędrownego anioła i jak święty Jerzy
walczy o prawa uciskanych. Teraz, widząc, jak go wyśmiano, zrozumiał z przykrością, że ludzie
bywają nieprzewidywalni.
Tego wieczoru Isaac ze śmiechem oznajmił żonie:
- Dziś trafiłem na złych ludzi.
Daniel siedział na stołku i jadł chleb, popijając mlekiem. To było okropne, pomyślał. Wszyscy się
śmiali, zakrywając usta. Nawet dobra kobieta, która pomogła ojcu doprowadzić się do porządku i
poczęstowała ich chlebem z serem, uśmiechała się skrycie.
Wieczorem, gdy Daniel z siostrą znalazł się już w małym, dziecinnym pokoiku na poddaszu, Meg
zapytała:
- Dan, co się stało? - A gdy nie odpowiadał, rozgniewana, że traktuje ją jak małe dziecko,
powiedziała: - W takim razie spytam mamę.
Daniel podniósł wzrok.
1
- Ktoś rzucił w tatę zgniłym jajem. - Kiedy to powiedział, ogarnął go taki wstyd, że aż ukrył twarz
w dłoniach.
Meg wyszła z łóżka i podeszła do brata. Daniel objął ją ramieniem. Przez chwilę trwali przytuleni,
pocieszając się nawzajem.
Jako dorastający chłopak Daniel nadal podziwiał ojca za przekonania i odwagę, ale nie podzielał
jego wiary w to, że człowiek może osiągnąć doskonałość. Ludzie dbali tylko o siebie samych. Isaac
był nieskazitelnie uczciwy, ale inni nie przejmowali się niczym i bez wahania zamieniali droższy
kamień na tańszy, zatrzymując dla siebie nieuczciwie zyskane pieniądze. Daniel nie wierzył, że
gdyby ludzie mieli prawo głosu, staliby się uczciwi.
Matka Daniela była doświadczoną prządką. Nowe maszyny przędzalnicze nie dostarczały jeszcze
wystarczającej ilości przędzy, więc zarabiała dobrze. Daniel i Meg mieli szczęśliwe dzieciństwo.
Kiedy Daniel skończył jedenaście lat, wydarzyło się nieszczęście. Było piątkowe popołudnie i
rodzeństwo właśnie wróciło ze szkoły. Daniel co chwila zerkał przez otwarte okno, spodziewając
się, że za chwilę wróci ojciec - remontował wieżę kościelną i obiecał synowi, że pokaże mu
zdobiące ją gargulce. Nagle rozległo się skrzypienie wozu i gwar ludzkich głosów. Gdy wóz
zatrzymał się przed domem. Daniel wybiegł na zewnątrz.
- Chłopcze, zawołaj matkę - powiedział cicho brygadzista. - Zdarzył się wypadek.
Ojciec leżał na wozie, przykryty starym kocem. Miał zamknięte oczy. Daniel od razu wiedział, że
stało się coś strasznego. Zaniepokojona hałasem pani Darke wyszła z domu. Spojrzała na męża i
rozszlochała się.
- Spadł z rusztowania - wyjaśnił brygadzista. - Złamał sobie kręgosłup. Nic nie możemy poradzić.
Przykro nam. - Dał znak towarzyszącym mu ludziom. Zdjęli z wozu Isaaca i wnieśli go do domu.
- Teraz to wam przykro! - krzyknęła pani Darke. - Przecież mówił, że to rusztowanie jest
niebezpieczne. Wszyscy o tym wiedzieliście. Och, Isaacu! - Przygarnęła dzieci, a kiedy uniosła
głowę, nikogo już nie było. Mężczyźni odjechali.
Isaac zmarł po kilku dniach. Władze gminne dały pieniądze na pogrzeb i pięć gwinei
odszkodowania. Wdowa z dziećmi musiała opuścić dom z warzywnikiem, który z takim
zamiłowaniem uprawiał Isaac, i z jabłoniami, na które lubił się wspinać Daniel. Zamieszkali w
tańszym miejscu.
Następnego roku weszły do użytku nowe maszyny przędzalnicze i spadła cena przędzy. Daniel i
Meg bardzo się starali pomagać matce, ale nie mogli wiele zarobić. Zimą pani Darke zachorowała
na zapalenie płuc i umarła. Dzieci zostały same. Po powrocie z pogrzebu usiadły, tuląc się do siebie
przy dogasającym kominku. Było zimno, więc Meg okryła ramiona pledem.
- Co się z nami stanie? - zapytała brata, mocno ściskając drewnianą lalkę. - Wszyscy mówili, że
pomogą tacie...
2
Daniel wrzucił kilka szczap do ognia. Płomienie strzeliły w górę, a potem znów przygasły. W
zamyśleniu pokręcił głową. Ludzie mogli pomóc, zanim ojciec zginął. Wiedzieli, że rusztowanie
jest niebezpieczne. Ojciec zginął niepotrzebnie, z powodu niedbałości innych.
- Och, Dan! - Meg zaczęła płakać. - Ja chcę do mamy! Daniel otarł oczy rękawem, a potem
uściskał siostrę.
- Ojciec mówił, że trzeba polegać wyłącznie na sobie - powiedział, prostując szczupłe ramiona. -
Mam dwanaście lat, jestem prawie dorosły. Umiem czytać, pisać i rachować. Znajdę pracę,
żebyśmy mogli się utrzymać. Na pewno nam się uda.
- Ale ja mam dopiero dziewięć - chlipała Meg, myśląc o zakupach, sprzątaniu i gotowaniu.
Dotychczas zajmowała się tym mama. Dziewczynka bała się, że sama nie podoła obowiązkom.
- Musimy być razem - oznajmił zdecydowanie brat. Urzędnik gminny zdecydował jednak inaczej.
Meg była na swój wiek mała i słaba, więc miała pójść do przytułku na rok lub dwa. Daniel
natomiast miał pracować w przędzalni. Widząc, że chce zaprotestować, urzędnik dodał:
- Możesz widywać siostrę raz w tygodniu, w niedzielę, po nabożeństwie.
- Nie chcę pracować w przędzalni. Chcę czegoś lepszego w życiu - upierał się Daniel. - Potrafię
zadbać o siebie i o siostrę.
- Chłopcze, Wszechmogący sprawił, że jesteś niskiego stanu i nie wolno ci podawać w
wątpliwość Jego mądrości. - Urzędnik popatrzył na Meg. - Pośpiesz się, dziecko, spakuj swoje
rzeczy.
Daniel spojrzał mu prosto w oczy.
- Wszyscy jesteśmy równi wobec Boga. Tak mówił mój ojciec i ja w to wierzę.
Urzędnik wziął mały tobołek Meg, chwycił dziewczynkę za ramię i szorstko pociągnął za sobą.
Daniel pobiegł za siostrą, odepchnął urzędnika i uściskał ją mocno. Wyczuwał bicie jej serca pod
znoszoną bawełnianą bluzką. Obejmowała go kurczowo szczupłymi ramionami, a jej łzy kapały mu
na koszulę.
- Przyjdę po ciebie, Meg. Tak szybko, jak tylko będę mógł. Obiecuję - wyszeptał. Jego łzy kapały
jej na głowę.
Patrzył, jak odchodzą. Urzędnik niósł węzełek. Meg dreptała za nim smutno, co chwila oglądając
się za siebie. To był jeden z najgorszych dni w życiu Daniela.
U rzędnik znalazł Danielowi pracę w tkalni w Skipton. Chłopiec miał robić to, co akurat było
konieczne - wczołgiwać się pod maszyny, biegać na posyłki - dopóki nie nauczy się wystarczająco
dużo, żeby zostać pomocnikiem tkacza. Nawet gdyby kiedyś został samodzielnym tkaczem,
zarobiłby najwyżej dwanaście szylingów tygodniowo.
Chciał osiągnąć więcej. Pierwszego dnia nie wszedł do tkalni bramą dla robotników, jak mu
3
kazano, tylko skierował się prosto do biura w bocznym skrzydle budynku.
- Czego tu szukasz? - zapytał odźwierny, zagradzając mu drogę.
- Przyszedłem do pracy - odrzekł Daniel. Mężczyzna wskazał kciukiem bramę do fabryki.
- Pomyliłeś drogę. To tam.
- Chcę pracować tutaj - nie ustępował chłopiec. - Umiem czytać, mam ładny charakter pisma i
rachuję w pamięci.
- To tam - powtórzył odźwierny i zrobił krok w stronę Daniela.
- Chcę rozmawiać z szefem - upierał się chłopiec.
- Wynocha! - Odźwierny popchnął opierającego się intruza.
- Co się tam dzieje? - Z biura wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie dopasowany
surdut, bryczesy i białą perukę. Za ucho zatknął pióro.
Pięć minut później Daniel znalazł się w biurze. Przeczytał kilka fragmentów z porannej gazety,
odpowiedział na szczegółowe pytania, dotyczące przeczytanego tekstu, i napisał krótkie dyktando.
Okazało się, że ma ładny charakter pisma i nie robi błędów ortograficznych. Mężczyzna z
uznaniem mruknął coś pod nosem; wziął z biurka księgę rachunkową i podał ją Danielowi.
- Popatrz na ostatnią stronę - polecił.
Daniel spełnił polecenie. Po chwili podniósł wzrok.
- Znalazłem błąd. Tu jest napisane czternaście funtów, siedemnaście szylingów i sześć pensów, a
powinno być piętnaście funtów, siedem szylingów i sześć pensów.
Mężczyzna skinął głową.
- Powiedz mi jeszcze raz, jak się nazywasz.
- Daniel Darke.
- Jesteś krewnym Isaaca Darke’a?
- To mój ojciec - oznajmił z dumą chłopiec. Mężczyzna skinął głową.
- Był dobrym człowiekiem. Kiedyś wstawił się za mną, choć nie musiał, i nieźle za to oberwał.
Tak, przyjmę cię do pracy. Przyda mi się pomoc, a widzę, że jesteś bystry. Nazywam się Moore i
będę twoim szefem. Dzień pracy trwa od dziewiątej do szóstej trzydzieści. Pół godziny przerwy na
obiad i piętnaście minut przerwy o czwartej. Na początek dam ci dwanaście szylingów tygodniowo.
Za spóźnienia potrącam z wypłaty. Masz jakieś pytania?
- Tak, wielmożny panie. Nie mam gdzie mieszkać.
- Nie mów do mnie
wielmożny panie”. Wystarczy panie Moore. - Zastanowił się przez chwilę. - Zajrzyj do Betsy
Collier na River Street. To przyzwoita kobieta. Wynajmuje pokoje.
C o niedziela Daniel przemierzał dziesięć kilometrów, żeby odwiedzić Meg w przytułku. Kiedy
4
zobaczył ją tam pierwszy raz, miała ogoloną głowę z powodu wszy. Ubrana była w perkalową
sukienkę i za duże buty, więc powłóczyła nogami, żeby nie zsunęły jej się ze stóp. Wydawała się
Jeszcze szczuplejsza niż zwykle, ale twierdziła, że czuje się dobrze.
- Dobrze cię tu traktują? - spytał Daniel z niepokojem.
- Tak - skłamała dzielnie, chociaż co wieczór usypiała z płaczem. Starsza dziewczynka ukradła jej
lalkę, a dwie inne ciągle ją szczypały, robiąc jej siniaki na ramionach, tak by nie były widoczne pod
rękawami sukienki. Meg przez kilka dni jakoś to znosiła, aż wreszcie nie wytrzymała i rzuciła się
na dręczycielki, gryząc i drapiąc niczym rozwścieczona kotka. Od tamtej pory jej nie zaczepiały.
Starsze dziewczynki kradły jedzenie młodszym i Meg musiała się nauczyć jeść bardzo szybko, bo
inaczej stale chodziłaby głodna.
Daniel nic nie odrzekł. Wiedział, że siostra kłamie. Dał jej jabłko, a ona zjadła je tak łapczywie,
jakby od tygodnia nic nie miała w ustach.
Położyła mu dłoń na ramieniu i westchnęła.
- Dan, trafiłam na złych ludzi.
Przytulił ją mocno. Przysiągł sobie w duchu, że będzie pracował, ile sił, żeby pewnego dnia
sprowadzić siostrę do siebie. Odwiedzał ją regularnie i za każdym razem przynosił coś do jedzenia.
Dwa miesiące później, kiedy stanął u bramy przytułku, dowiedział się, że Meg leży w izbie
chorych. Miała wysoką gorączkę. Z początku nie chcieli go do niej wpuścić, ale w końcu jeden z
posługaczy pozwolił mu wejść bocznymi drzwiami.
- Ostatnie łóżko - szepnął, kiwając smutno głową. Meg leżała z zamkniętymi oczami. Twarz miała
skurczoną i bladą, czoło zroszone kroplami potu. Oddychała płytko. Ukucnął przy jej łóżku i wziął
ją za rączkę, chudą jak patyczek.
- Meg - szepnął cicho, łamiącym się głosem. Zmarszczyła brwi, z trudem otworzyła oczy i
spróbowała się uśmiechnąć.
- Meg! Nie zostawiaj mnie! Mam tylko ciebie. Tak ciężko pracuję. Wytrzymaj jeszcze trochę.
Siostra słabo uścisnęła mu dłoń.
- Za późno - szepnęła.
- Nie! Nie! To niemożliwe. Meg, nie odchodź! Dziewczynka zebrała resztki sił.
- Z moim sercem jest coś nie tak. Doktor powiedział... To przez tę chorobę, którą przeszłam, jak
byłam mała.
- Wytrzymaj, proszę! - łkał zrozpaczony Daniel. Tak bardzo chciał być dorosły. Wierzył, że
pewnego dnia będzie go stać na najlepszych lekarzy i najdroższe lekarstwa.
Meg pokręciła głową.
- Czekałam tylko, żeby ciebie zobaczyć. Jestem taka zmęczona, Dan. - Miała ochotę zamknąć
oczy i odpłynąć w niebyt, ale widząc rozpacz brata, powstrzymała się jeszcze na chwilę. - Nie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin