Model.doc

(53 KB) Pobierz

M O D E L
Josearmando



  Tego dnia wszyscy byliśmy podekscytowani. Po raz pierwszy w krótkich dziejach naszego studiowania w Akademii Sztuk Pięknych mieliśmy przewidziane zajęcia z żywymi, nagimi modelami. Wprawdzie starsi studenci próbowali ostudzić nasz zapał mówiąc, że pewnie trafi się nam jakaś zasuszona staruszka, ale chyba każdy z nas w skrytości ducha marzył, że do obrazów pozować będzie nam prawdziwy symbol seksu. Oczywiście dla każdego ten wymarzony obiekt pożądania wyglądał inaczej. Większość moich kolegów chętnie widziałaby w roli modelki jakąś cycatą nastolatkę, ja zaś po cichutku marzyłem sobie, że do prac pozować będzie nam jakiś stuprocentowy samiec.
  Kiedy do pracowni razem z profesorem Nowakiem wszedł nasz model, wśród dziewcząt z naszej grupy zapanowało nagłe ożywienie, a ja po prostu na chwilę zapomniałem o oddychaniu. Obok profesora stał najpiękniejszy mężczyzna, jakiego widziałem w życiu. Wysoki, muskularny, o niezwykle proporcjonalnej sylwetce. Miał czarne włosy, niebieskie oczy, a jego mocno zarysowaną szczękę pokrywał kilkudniowy zarost. Na razie był całkiem ubrany, ale i tak emanował od niego tak silny erotyzm, że nie dziwiłem się wcale nie cichnącym szeptom moich koleżanek. Ja sam obawiałem się, że kiedy ten Adonis zdejmie z siebie ubranie, nie zdołam się opanować i wyrwie mi się jakiś jęk pożądania. Już teraz byłem tego bliski.
  Profesor kazał nam przygotować się do pracy, a nasz model w tym czasie zdejmował z siebie kolejne elementy odzienia. Kiedy w końcu ukazał naszym oczom swoje niczym nie osłonięte ciało, poczułem, jak moje tętno gwałtownie przyspiesza, a spodnie nagle wydały mi się dziwnie mocno opięte. Ten facet wyglądał jak mityczny heros: jego ciało było jak wyrzeźbione w marmurze, doskonale umięśnione i opalone. Jego pierś, brzuch, przedramiona i nogi pokryte były drobniutkimi, ciemnymi włoskami, które w jakiś dziwny sposób uwydatniały jeszcze jego imponującą muskulaturę. Patrzyłem na niego jak urzeczony, na szczęście nikt tego nie zauważył, bo zarówno dziewczyny jak i reszta chłopaków wpatrywała się w modela tak samo intensywnie. Facet miał w sobie jakiś magnetyzm, który nie pozwalał oderwać wzroku od jego wysportowanego, atletycznego ciała.
  To zbiorowe zapatrzenie przerwał swoim głosem profesor, wzywając nas do rozpoczęcia pracy. Piękny model przyjął wygodną, na wpół leżącą pozycję, jakby nieświadomy zachwytu, jaki w nas wszystkich wzbudził. My zaś zabraliśmy się do szkicowania.
  W ogóle nie byłem w stanie skupić się na pracy. Przez cały czas wyobrażałem sobie, jak wspaniale byłoby dotknąć tego pięknego ciała, obsypywać je pocałunkami, lizać, kąsać namiętnie... Moja ręka mechanicznie nanosiła na papier kolejne linie, ale wyobraźnia pochłonięta była pożądliwymi wizjami. Patrzyłem na masywny tors nagiego mężczyzny, jego kuszące sutki, które tak bardzo chciałbym wziąć w usta, gruby członek, który spoczywał spokojnie na silnym udzie modela, czy wreszcie na starannie ogolone, ciężkie jądra. Wyobrażałem sobie, jak cudownie byłoby posmakować tych delicji, rzucić się w wir zmysłowych rozkoszy, poczuć na sobie lub pod sobą to silne, męskie ciało.
  Nawet się nie obejrzałem, jak minęło kilka godzin i nadszedł czas na zaprezentowanie profesorowi efektów swojej pracy. Profesor uważnie zlustrował moje dzieło i z dezaprobatą zmarszczył czoło.
  - Nie poznaję pana, panie Andrzeju. Stać pana na więcej. Tak może rysować średnio utalentowany dziesięciolatek. Mam nadzieję, że jutro pójdzie panu lepiej...
  Czy to znaczyło, że jutro także miał nam pozować ten boski młodzieniec? Dzięki, bogowie losu!
  Piękny model pozował nam jeszcze przez dwa kolejne dni: na stojąco, kiedy to mogliśmy podziwiać jego boskie ciało od tyłu, oraz na siedząco, bokiem do nas. Za każdym razem wyglądał tak samo kusząco i nadmiar wyobraźni znów skutecznie mnie dekoncentrował. Profesor ciągle surowo oceniał moje starania i trzeciego dnia kazał mi zostać po zajęciach na chwilę w pracowni. Kiedy pozostali studenci wyszli, odezwał się do mnie:
  - Nie mogę panu zaliczyć tego ćwiczenia. A bez tego nie ma pan szans na stypendium. Myślę jednak, że jest pewne wyjście z tej sytuacji...
  - Tak, panie profesorze? – zapytałem nerwowo. Stypendium oznaczało dla mnie znaczącą pomoc finansową i profesor Nowak o tym wiedział.
  - Jest pan jednym z moich najzdolniejszych studentów. Sądzę, że gdyby się pan naprawdę postarał, mógłby pan wykonać to ćwiczenie na miarę swoich możliwości. Dlatego chciałbym dać panu jeszcze jedną szansę. Jeżeli przez weekend wykona pan nowe szkice, gotów jestem zapomnieć o tych bohomazach, które pan tu popełnił.
  - Ale..., nie wiem, czy będę w stanie wykonać je z pamięci. – zaoponowałem nieśmiało.
  - A kto mówi o rysowaniu z pamięci? Pan Marek miał jutro pozować na zajęciach profesora Kaliny, ale zajęcia odwołano. Rozmawiałem już z nim. Zgodził się panu pomóc. Musi pan tylko zagwarantować mu jakiś dyskretny lokal i jakiś posiłek – to mówiąc wskazał ręką w drugi koniec sali.
  Spojrzałem tam i zobaczyłem, że niebieskooki Adonis nie wyszedł razem z innymi, lecz stoi nieruchomo w oczekiwaniu na moją decyzję. O kurwa! Będę z nim, całkiem nagim, sam na sam u siebie w domu! Z bijącym sercem wyraziłem zgodę, a profesor zostawił nas, abyśmy dogadali szczegóły.
  Podałem Markowi swój adres, umówiliśmy się na dziesiątą rano.
  W ten oto sposób doszło do najbardziej zmysłowego weekendu w moim życiu.
  Marek zjawił się u mnie dokładnie o umówionej porze. Próbując nie okazać swojego podekscytowania, przywitałem się z nim i wskazałem mu kanapę, na której miał mi pozować. Model bez słowa zaczął zdejmować z siebie ubranie. Udając, że poprawiam swoje narzędzia pracy twórczej, zachłannie chłonąłem wzrokiem kolejno odkrywane partie jego ciała. Kiedy, całkiem już nagi, ułożył się wygodnie naprzeciw mnie, moje szybko rosnące podniecenie znów osiągnęło najwyższy pułap. Miałem na sobie tylko koszulkę i szorty, więc Marek nie mógł nie zauważyć nagłego wybrzuszenia w moich spodenkach.
  - To z mojego powodu? – wskazując głową na moje podbrzusze, zapytał z takim uśmiechem, jakby moje podniecenie uznał za coś oczywistego.
  Zakłopotany, nie bardzo wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Chciałem jakoś inaczej dać mu do zrozumienia, jak na mnie działa, a zdradziłem się w taki głupi sposób, i to od razu na wstępie. Skinąłem tylko głową, licząc na jego wyrozumiałość i próbowałem pokryć zmieszanie zabierając się do pracy, ale zaraz poczułem się jeszcze bardziej niezręcznie. To nie tak miało być! Zupełnie inaczej to sobie zaplanowałem...
  Marek tymczasem ciągnął dalej:
  - To dlatego wczoraj nie mogłeś skupić się na rysowaniu... Masz na mnie ochotę, co?  
  - Ja... – chciałem się jakoś wytłumaczyć, ale brakowało mi słów. Byłem przekonany, że każda odpowiedź tylko pogorszy sytuację. Marek wkurzy się i wyjdzie.
  On natomiast obserwował mnie przez kilka chwil, po czym rzekł:
  - Wydaje mi się, że w tym stanie nie nadajesz się do pracy. Musimy coś z tym zrobić.
  Powiedziawszy to, energicznym ruchem podniósł się z kanapy i podszedł do mnie. Byłem tak zaskoczony, że przez cały ten czas nawet nie drgnąłem. Stałem jak słup nawet wtedy, gdy Marek bez żadnych ceregieli zsunął moje szorty i chwycił w dłoń mojego nabrzmiałego penisa, jakby oceniając jego wielkość i twardość.
  - Jest tak napięty, że zaraz eksploduje - powiedzial. - Trzeba by mu trochę ulżyć.
  Zdążyłem pomyśleć, że mam omamy słuchowe, bo przecież ten piękny mężczyzna nie mógł tego powiedzieć, ale właśnie jakby na potwierdzenie swoich słów, błękitnooki Adonis przykląkł przede mną i przybliżył do mojego kutasa swoje usta. Zaraz potem poczułem, jak cudowne smagnięcia języka pieszczą mój nabrzmiały organ, jak czubek mojego chuja dotyka wilgotnego podniebienia, jak gościnne usta czule obejmują moje przyrodzenie. Nadal starałem się nie wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów, jakby bojąc się, że ten boski mężczyzna u moich stóp zaraz się rozmyśli i zostawi mnie niezaspokojonego. On jednak najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Ssał mojego kutasa z niekłamaną przyjemnością, pomrukując przy tym z radości. Robił to w wolnym, miarowym tempie, delektując się wykonywaną pieszczotą. Obserwując go przy tej robocie, gotów byłbym się założyć, że odczuwał nie mniejszą przyjemność niż ja. A ja czułem, że jestem w niebie.
  Marek stopniował intensywność pieszczot naprawdę po mistrzowsku. W jednej chwili czułem, jak mój kutas wbija się głęboko w gardło modela, a już po chwili rozkoszny ucisk zmniejszał się, Marek odsuwał głowę do tyłu, co jakiś czas nawet całkowicie wypuszczając mojego ptaka z ust i z upodobaniem obserwując grubą warstwę śliny na jego purpurowej główce. Przesuwał wtedy dłonią wzdłuż całego organu, rozsmarowując swoją ślinę po całej jego długości. Po chwili zaś znów zachłannie wsysał go aż do gardła i szybko poruszał głową, aby mój członek w jego ustach rozkosznie uderzał o podniebienie.
  Sam nie wiem, jak długo to trwało. Byłem jak w transie. Kilka razy już wydawało mi się, że zbliżam się do wytrysku, kiedy Marek zwalniał i cofał usta, jakby wyczuwał moją wzmagającą się rozkosz lepiej nawet, niż ja sam. W końcu całkiem wypuścił mi penisa z ust, podniósł się i ściągnął ze mnie koszulkę. Teraz przylgnął do mnie całym ciałem, obejmując mnie swoimi muskularnymi ramionami. Czułem, jak mój naprężony członek dotyka jego kutasa, też grubego i twardego. Biło od niego przyjemne ciepło. Miałem wielką ochotę zamknąć go w dłoni, ale nie mogłem wetknąć ręki między nasze ciała. Marek przyciskał mnie do siebie z całych sił i zachłannie wędrował ustami po mojej twarzy. Był chyba jeszcze bardziej podniecony ode mnie! Objąłem go i zacząłem gładzić jego szerokie plecy. Kiedy zsunąłem dłonie niżej, na jędrne i twarde pośladki, Marek wpił się łapczywie w moje usta. Nasze języki splotły się w szalonym tańcu, czułem słonawy smak własnego prelubrykantu w jego ślinie. Sam nie wiem, w jaki sposób oddychałem, bo przez kilka minut nasze usta nie odrywały się od siebie. Nie przestając się całować, osunęliśmy się na podłogę. Tarzaliśmy się po drewnianym parkiecie jak opętani, raz ja byłem na górze, za chwilę przygniatało mnie muskularne ciało Marka. W końcu unieruchomił mnie pod sobą, uniósł się na moment, ale tylko po to, aby zmienić pozycję. Teraz nad moją twarzą unosiło się podbrzusze modela, tuż przed oczami miałem jego pękate jądra i wspaniałą, żylastą fujarę. Marek zaczął mnie ponownie ssać, a ja mogłem wreszcie po raz pierwszy posmakować jego grubego fiuta. Otworzyłem szeroko usta i łapczywie wchłonąłem wielkie prącie. Zrobiłem to zbyt zachłannie i kiedy olbrzymia główka szturchnęła mnie w gardło, łzy nabiegły mi do oczu. Zaraz jednak odnalazłem właściwy rytm i po chwili regularnie poruszałem głową, czując pulsujący, żywy tłok w swoich ustach. Wkrótce nawet nie musiałem ssać, bo Marek rytmicznie poruszał biodrami i bez pardonu posuwał mnie w usta. Jednocześnie czułem, jak mój własny kutas obdarzany jest coraz gwałtowniejszą pieszczotą i wkrótce nie byłem już w stanie dłużej się powstrzymywać. Czując, jak wielki chuj nieprzerwanie wbija mi się głęboko w gardło, wypełniłem gęstą spermą usta pięknego modela. Ten przestał poruszać biodrami, spijając ze smakiem mój gęsty nektar, a potem przeszedł między moje uda. Uniósł do góry moje nogi, rozchylił je szeroko i nakierował swoją ogromną pytę między moje pośladki. Przeraziłem się, że rozerwie mi odbyt, wchodząc we mnie takim olbrzymem bez żadnego nawilżacza. Marek jednak naparł nieubłaganie i za chwilę poczułem, jak moja dupa boleśnie poddaje się atakowi gigantycznego kutasa. Centymetr po centymetrze, ogromny chuj wnikał w mój odbyt, poszerzając go okrutnie. Krzyczałem, czując straszliwe rozpieranie, ale jednocześnie wiedziałem, że nic równie rozkosznego nie dane mi było dotąd przeżyć. Kiedy olbrzymia żołądź cała wbiła się w mój odbyt, zwieracz zacisnął się konwulsyjnie wokół węższego trzonka kutasa. Poczułem wtedy tak dojmującą rozkosz, że aż załkałem głośno. A potem było już tylko wspanialej, kiedy gruby chuj przesuwał się jeszcze głębiej, wypełniając moją dupę szczelniej, niż cokolwiek przedtem. Gdy Marek wbił się wreszcie do końca, dygotałem cały jak w gorączce. Mój kochanek zarzucił sobie moje nogi na ramiona, zaparł się mocniej nogami i zaczął mnie ujeżdżać. Najpierw powoli, przygotowując mój suchy jeszcze odbyt do właściwego rżnięcia, ale bardzo szybko zaczął przyspieszać, wkładając coraz więcej siły w kolejne pchnięcia. Jego kutas poruszał się we mnie coraz płynniej, drażniąc ścianki odbytu w rozkoszny sposób. Silne pchnięcia wstrząsały całym moim ciałem, a dupa od środka zdawała się pulsować gorącym żarem. Marek jebał mnie szybkimi, silnymi sztosami. W pewnym momencie odchylił moje nogi jeszcze bardziej do tyłu, praktycznie składając mnie w pół. Z wrażenia aż zaparło mi dech, ale pchnięcia Marka zdawały się teraz jeszcze głębsze i mocniejsze. Ruchał mnie tak chyba z dziesięć minut, oddychając coraz ciężej i głośniej. Moje jęki przerodziły się już w jeden przeciągły skowyt. Fale uniesienia zaczęły przetaczać się przez moje ciało. Silny skurcz zacisnął mój odbyt wokół tkwiącego w nim kutasa, wyciskając z niego gwałtowny wytrysk spermy. Z głośnym krzykiem przyjmowałem w głąb swojej dupy kolejne strugi gorącego nasienia. Marek, dysząc ciężko, spuścił się we mnie do końca, po czym wyjął kutasa z mojej dziury i legł obok mnie. Dochodząc do siebie, gładził mnie po piersi i brzuchu. Ja oddychałem głęboko, czując jak wali mi serce.
  Kiedy ochłonęliśmy, wzięliśmy szybki prysznic i przystąpiliśmy do pracy. Tym razem szło mi znacznie lepiej i sam byłem zadowolony z efektu końcowego. Marek obejrzał pierwszy szkic i z uznaniem pokiwał głową. Potem powiedział:
  - Należy ci się nagroda za dobrze wykonaną pracę. Teraz ty możesz mnie wyruchać.
  Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać.
  Zanim skończyliśmy wszystkie szkice, dał mi dupy jeszcze trzy razy. Za to kiedy już wszystkie obrazy były gotowe, wypadało mi podziękować za pomoc w zaliczeniu ćwiczenia.
  Chyba się już domyślacie, w jaki sposób...

                                                                             Josearmando

Zgłoś jeśli naruszono regulamin