Kula w płot.doc

(27 KB) Pobierz
Kula w płot

3 grudnia 2003

Kula w płot

Jeśli wierzyć gazetom i czasopi­smom, zwłaszcza tym bardziej kolo­rowym, to oto po wielu latach zno­wu mamy w telewizji „półkownika”. Juliusz Machulski, donoszą one, nakręcił super-, ale to superśmiały spektakl political-fiction, w którym tak „ dowa­la”, że nie chcą mu go puścić. Spektakl krąży po Warszawie na kasetach, infor­muje prasa, a zirytowany wstrzyma­niem emisji autor w końcu zdecydował się wydać scenariusz w książce. Przy okazji prasa zamieszcza fragmenty tego scenariusza, jego streszczenia, dziwne artykuły na tematy ogólne, w których dzieło Machulskiego wyeksponowane zostało jakby tylko przypadkiem, sło­wem - na różne sposoby zachęca do obejrzenia spektaklu. Bo, jak się niemal natychmiast okazało, telewizja niby to zatrzymała, ale jednak w końcu zmiękła i rzecz wyemituje. Krótko miękła. W po­niedziałek poszedł hyr, że telewizyjna cenzura zatrzymała, a chyba już w pią­tek, że - wskutek twardego nacisku opi­nii publicznej - puściła.

Ha. Nie ja zganię, kiedy ktoś robi wo­kół siebie agresywny pijar. Najlepszy produkt nie sprzeda się w dzisiejszym świecie bez reklamy. Niechże Machulski naprawo i lewo trąbi, że jest świetny, że zrobił genialną sztukę z wielkimi rolami, niechże tak piszą wszystkie gazety, skoro ma możliwość sobie to załatwić. Bardzo proszę. Ale w pijarze, wbrew mniemaniu ludzi, którzy o istnieniu czegoś takiego jak public relations dowiedzieli się z przemówień byłego ministra Łapińskiego, też obowiązują zasady, zawodo­wej etyki. Jedna z nich brzmi: chwal się, ile wlezie, bajeruj, ale nie łżyj. Nie obej­rzałem dzieła Machulskiego i średnio mi się chce, ale drukowane fragmenty i omówienia wystarczają całkowicie do stwierdzenia, że nie ma absolutnie żad­nego powodu, dla którego kwiatkowsko-zielińska TVP miałaby wstrzymywać czy zgoła blokować jego emisję. Jest to coś w rodzaju wajdowskiego Mateusza Bigdy, tylko, dla odmiany, rzucone w przyszłość. Jest rok dwa tysiące któryś tam, głupie polactwo masowo opowiedziało się przeciwko Europie i mianowało pre­zydentem kompletnego chama i prymitywa, a premierem - narodowego radyka­ła; znaczy, „i śmieszno, i straszno”.

Może spektakl ratuje reżyseria i ak­torstwo (dialogi raczej nie, czytałem próbkę), sam pomysł ani śmieszny, ani straszny mi osobiście się nie wydaje. Polactwo akurat nie zamierza żadnego wieśniaka do Belwederu wybierać, przeciwnie, wpadło pod przemożny urok współczesnej pani Dulskiej z okładek kolorowych pism; spektaklu o tym na pewno by Machulskiemu TVP zrobić nie pozwoliła, ale pewnie nie próbował. W kogo ma godzić ostrze jego satyry? W Leppera? Ależ demoniczność Leppera nie polega na jego prostactwie. Lepper to nie Jan Karol Maciej Wścieklica ani Bigda, jego po­pularność to nie żaden spontaniczny bunt polskiej „underclass” przeciwko elitom - to raczej Żyrinowski, produkt układu opartego na dawnych specsłużbach, skrojony pod potrzeby i oczeki­wania znękanego biedą prymitywu i umiejętnie mu sprzedany dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii masowej komunikacji oraz socjotechnicznym doświadczeniom manipulato­rów z komunistycznej bezpieki.

Prezydentura Leppera nam nie grozi, bo mechanizm psychologiczny wyborów prezydenckich jest w Polsce zupełnie in­ny niż parlamentarnych (mówiąc w skrócie, w prezydenckich cham szuka pana, w parlamentarnych śle do War­szawy swojaków po kasę); jest on pomy­słem, jak spożytkować na korzyść wspo­mnianego układu te 10-15 proc. głosów ludzi najgłupszych i najbardziej zagu­bionych, tak, aby układ zachował kon­trolę nad sytuacją mimo nieuchronnych wyborczych strat w ławach SLD. Kpić z prostactwa Leppera? Ależ proszę bar­dzo, on się z nim nie kryje, on wręcz epa­tuje chamstwem, bo wie, że im jest bardziej prymitywny, tym bardziej się podoba tym, którym się podobać ma. I że jego elektorat tym bardziej   będzie mu ufał, im więcej się miastowi będą naśmiewać z jego prostactwa, na­śmiewając się tym samym, pośred­nio, z tegoż elekto­ratu. Telewizja też to wie i blokować podobne „dowalanie” mogłaby z równym sensem, jak wywiad z premierem przeprowadzony przez p. Jeneralskiego.

Robótka Machulskiego wpisuje się w szerszy kontekst, wyznaczany przez i dzieła takie jak wspomniany już Bigda Wajdy czy sztuczka Bugajskiego „Niuz", rozważająca problemy etyki dziennikarskiej i politycznych nacisków na media na poziomie intelektualnym telenoweli i z podobnym skutkiem demaskatorskim. Oto kiedy nasi twórcy zapragną się wypowiedzieć na tematy ważne i poważne, wstrząsnąć społeczeństwem lub przestrzec, to ciągle wychodzą im dziełka płaskie i na­iwne, chybione, pozbawione dziesiątej części tej grozy, jaka bije z każdej z se­tek autentycznych spraw, opisywanych przez dziennikarzy śledczych.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin