Nagroda pocieszenia.pdf

(4507 KB) Pobierz
pocieszenia
Nagroda
Nagroda
pocieszenia
pocieszenia
pocieszenia
784263648.051.png 784263648.062.png 784263648.064.png 784263648.065.png 784263648.001.png 784263648.002.png 784263648.003.png 784263648.004.png 784263648.005.png 784263648.006.png 784263648.007.png 784263648.008.png 784263648.009.png 784263648.010.png 784263648.011.png 784263648.012.png 784263648.013.png 784263648.014.png 784263648.015.png 784263648.016.png 784263648.017.png 784263648.018.png 784263648.019.png 784263648.020.png 784263648.021.png 784263648.022.png 784263648.023.png 784263648.024.png 784263648.025.png 784263648.026.png 784263648.027.png 784263648.028.png 784263648.029.png 784263648.030.png 784263648.031.png 784263648.032.png 784263648.033.png 784263648.034.png 784263648.035.png 784263648.036.png 784263648.037.png 784263648.038.png 784263648.039.png 784263648.040.png 784263648.041.png 784263648.042.png 784263648.043.png 784263648.044.png 784263648.045.png 784263648.046.png 784263648.047.png 784263648.048.png 784263648.049.png 784263648.050.png 784263648.052.png 784263648.053.png 784263648.054.png 784263648.055.png 784263648.056.png 784263648.057.png 784263648.058.png 784263648.059.png 784263648.060.png 784263648.061.png 784263648.063.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Instrukcje na tubce z maseczką kosmetyczną były
jasne. Należało nałożyć ją na twarz, odczekać pięć
minut i już - mamy olśniewającą cerę. Bella owinęła
mokre włosy turbanem z ręcznika, narzuciła biały
płaszcz kąpielowy swojej siostry i przetarła "kawałek
lustra w łazience, chcąc obejrzeć twarz. Nawet poprzez
chmurę pary było wyraźnie widać, że po gorącej
kąpieli jej cera nie nabrała ani odrobiny blasku.
Westchnęła i sięgnęła po tubkę. Cera jej siostry
Alice była zawsze bez skazy, jeśli więc zawdzięczała
to maseczce, to tylko głupiec nie wypróbowałby jej
na sobie.
Zielony krem pachniał ogórkiem i miętą, a na
rozgrzanej skórze Belli wydawał się lodowato zimny.
Rozsmarowała cienką warstwę i sprawdziła efekt
w lustrze. Krztusząc się od powstrzymywanego śmiechu,
instrukcja zabraniała jakichkolwiek ruchów twarzy,
dopóki jest na niej zielone mazidło - poszła do
sypialni, by zgodnie z zaleceniami odpocząć.
Wyciągnęła się na łóżku, czując, jak krem na
twarzy twardnieje szybko niczym wypalona glina.
Naciągał jej skórę i pachniał już bardziej szkolnym
laboratorium chemicznym niż ogórkiem i miętą. Bella
przez jedną, a może dwie minuty zastanawiała
się, czy warto było tym się mazać, gdy nagle usiadła
wyprostowana. Z parteru wyraźnie odbiegły ją jakieś
dźwięki. Poczuła jak serce wali jej głośno. Przecież
Alice miała być poza domem kilka godzin, a dzieląca
z nią mieszkanie Mary już dawno wyszła.
Ponieważ krzyk nic by nie dał, a poza tym był
fizycznie niemożliwy, Bella po cichu zsunęła się
z łóżka i rozejrzała wokół siebie za czymś, co mogłoby
posłużyć do samoobrony. Ku swemu zaskoczeniu
znalazła na podłodze przy łóżku stary hokejowy kij
Alice. Chwyciła go, dziękując losowi, jak najciszej
otworzyła drzwi sypialni i wymknęła się na schody.
Schodziła na dół, walcząc z przemożnym pragnieniem
kichnięcia, łzy wywołane laboratoryjnymi
oparami prawie ją oślepiły kiedy rozglądała się jak
krótkowidz przez poręcze. Krew jej zastygła w żyłach,
bo potwierdziły się najgorsze jej obawy. Drzwi
salonu były szeroko otwarte, a w rogu, nad wideo,
pochylała się ciemna, przerażająca męska sylwetka.
Bella, instynktownie i bez zastanowienia, ruszyła
do ataku, rzucając się w dół ze schodów z kijem
w garści.
Gdy wtargnęła do pokoju, mężczyzna wyprostował
się, a Bella, nie dając sobie czasu na przemyślenie
sprawy, skoczyła i spuściła swój oręż na głowę intruza.
Padł jak podcięte drzewo, przy akompaniamencie
głośnych wrzasków od drzwi i brzęku tłuczonych
naczyń. To Alice Swan upuściła tacę
z filiżankami i biegła przez pokój, by klęknąć przy
leżącym. Był z nią wysoki, ciemnowłosy mężczyzna,
który wstrząśniętej Belli wydał się znajomy.
- Wielkie nieba! - Alice płakała i gorączkowo
głaskała rękę nieprzytomnego mężczyzny - Jak się
czujesz?
Ponieważ było jasne, że nie może on czuć się
dobrze, Alice jak tygrysica rzuciła się ku swej
przerażonej siostrze.
- Dlaczego na miłość boską to zrobiłaś, ty mała
idiotko?! Omal go nie zabiłaś.
- Myślałam, że to włamywacz - wymamrotała
Bella przez ściśnięte usta.
Alice jęknęła i zwróciła się ku poszkodowanemu,
który zaczął dawać oznaki życia. Jęknął, a osłabła
z nagłej ulgi Belli podłożyła poduszkę pod jego
jasną głowę, podtrzymywaną przez Alice.
- Co się stało? - spytał półprzytomnie melodyjnym
głosem - Kto to? - Szare oczy spojrzały na
twarz Belli, rozszerzyły się z przerażenia i zamknęły
znowu, a całym ciałem wstrząsnął dreszcz. Pochylony
nad nim mężczyzna zachichotał.
- Nie bój się, Edward. Nie dam jej znowu cię uderzyć.
- Jasper! - warknęła na niego Alice i zwróciła się
do poszkodowanego.
- W porządku - zapewniła go - to nie zmora
senna. To moja siostra.
- Dlaczego ona jest zielona? - spytała ofiara słabym
głosem, wyraźnie obawiając się ponownie otworzyć
oczy.
- Maseczka kosmetyczna - mruknęła niewyraźnie
Bella. - Czy mam zawołać lekarza?
Mężczyzna usiadł ostrożnie przy pomocy Alice
i wyraźnie rozbawionego Jaspera i patrzył na Bellę
spode łba, krzywiąc się z bólu, ilekroć dotknął ręką
skroni, gdzie z małej rany płynęła krew.
- Nie, chyba że potrzebuje pani chirurga, żeby to
zdjąć.
Niewidoczne policzki Belli zaczerwieniły się ze
złości.
- Myślałam, że może pan potrzebować opieki lekarskiej,
panie ...?
Alice gniewnie spojrzała na siostrę.
- Idź i zmyj to, Bella! Wyglądasz przerażająco.
- To prawda - powiedział zraniony mężczyzna,
wyraźnie poruszony. - Śmiertelnie mnie przestraszyła.
Alice posłała mu zażenowany uśmiech, przywołując
się pospiesznie do porządku:
- To jest oczywiście moja siostra Bella. Bella - to
Edward Cullen
- A ja? - odezwał się urażony drugi mężczyzna.
Z uśmiechem na swej wyraźnie znajomej twarzy odebrał
Belli kij hokejowy i potrząsnął jej dłonią.
- Jestem kuzynem Edwarda. Jasper Hale Wolfs.
- O, nie! - wymamrotała Bella przez ściśnięte
maseczką wargi i zapragnęła, by ziemia otworzyła się
i pochłonęła ją.
- O, tak! -powiedziała Alice uśmiechając się
szeroko. - A teraz zmykaj stąd!
Bella dokonała szybkiego odwrotu, mając bolesną
świadomość, że dwie pary rozbawionych męskich
oczu, jedna ciemna, osadzona w twarzy dobrze znanej
miłośnikom teatru i telewizji, druga szara i rozpromieniona
uśmiechem, obserwują jej ucieczkę po
schodach.
Cierpiąc straszne katusze upokorzenia i wyrzutów
sumienia pospieszyła do łazienki, by - zgodnie z instrukcją
na słoiku - opłukać twarz wodą. Jak niegodziwy
może być czasem los! To jest ten wspaniały
Jasper Hale Wolfs, myślała zrozpaczona, spłukując
i usuwając z twarzy zielone stwardniałe błoto. Alice
poznała go latem na weselu szkolnej koleżanki
i od tej pory mówiła o nim nieustannie. Jako aktor
zdobywał coraz większą sławę, a już z pewnością był
najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego Bella widziała
w życiu. Z wyjątkiem jednego. Westchnęła
, ciężko na myśl o tym, którego zraniła i aż wzdrygnęła
się na wspomnienie, ze wyskoczyła na niego jak
zjawa z filmu grozy, jednym ciosem zwalając go
z nóg. Przyznała, że Jasper Hale Wolfs zasługiwał na
opinię jednego z najprzystojniejszych aktorów, ale
Zgłoś jeśli naruszono regulamin