ISTVAN NEMERE Gagarin = Kosmiczne Klamstwo ? (Przeklad: Camilla Mondral) JAK SIE TO DLA MNIE ZACZELO Podobno dnia 12 kwietnia 1961 wystrzelono Gagarina w przestrzen kosmiczna. Z kilku powodow dzien ten jest dla mnie pamietny, i kazdy z tych powodow dotyczy owej podrozy w Kosmos.W miescie, w ktorym wowczas mieszkalem - sporym miescie bedacym siedziba wladz komitetu - poprzedniego, wieczoru w wiekszym towarzystwie bylismy w teatrze. 12 kwietnia przypadl na srode, a zatem byl to wieczor wtorkowy, 11 kwietnia. Granej wowczas sztuki nie pamietam, natomiast wrylo mi sie w pamiec, ze wszyscy to spostrzegli i wiadomosc rozniosla sie lotem blyskawicy: podczas przerwy wezwano do telefonu obecnego na spektaklu sekretarza komitetu. Wrocil po kilku minutach i szeptem cos powiedzial najblizszemu swemu otoczeniu. Juz podczas drugiego aktu wiesc sie rozeszla. Komitet centralny partii w Budapeszcie powiadomil sekretarza komitetu, ze Sowieci wystrzelili w Kosmos czlowieka! Powtarzam: bylo to 11 kwietnia 1961 roku, we wtorek. W owczesnym panstwie monopartyjnym panowal zwyczaj, by towarzyszy na kierowniczych stanowiskach w pore informowac zawsze o wszystkim, zeby nie byli zaskoczeni, albo tez nie dowiadywali sie o jakichs wydarzeniach skadinad (bron Boze z Radia Wolna Europa). Swiadczyloby to, ze Budapeszt podal dalej wiadomosc otrzymana z Moskwy. Moge sobie wyobrazic, ze tegoz wieczoru rzecz rozegrala sie podobnie nie tylko w naszym miescie i nie tylko na Wegrzech. Moskwa zawiadomila najpierw partyjnych przywodcow panstw satelickich, ci swoich ludzi w stolicach i z kolei wiesc poszla do wojewodztw, regionow, podwladnych "republik" i tak dalej. Oczywiscie wszedzie przekazano wiadomosc tylko kierownikom, lecz podobnie jak to sie stalo u nas, ci, chelpiac sie posiadaniem dobrych informacji, podali je swemu bliskiemu otoczeniu. Nic wiec dziwnego, ze w ciagu kilku godzin wiesci rozeszly sie po calym miescie. Tak samo moglo sie stac w Bulgarii, Czechoslowacji, Niemieckiej Republice Demokratycznej, w Polsce, Mongolii, Rumunii itd. Nie tego dnia, lecz dopiero nazajutrz sprawa wydala sie podejrzana. Jak Moskwa mogla podac te wiadomosc? Przeciez Gagarin zostal wystrzelony dopiero nazajutrz w Kosmos? Kto mogl poprzedniego wieczoru wziac na siebie odpowiedzialnosc za to, ze nastepnego dnia lot w Kosmos przebiegnie pomyslnie? A w ogole dlaczego wiadomosc zostala poprzedniego wieczoru podana w czasie przeszlym? Dopiero wiele lat pozniej dowiedzialem sie, co jeszcze wowczas sie stalo. Od polowy lat szescdziesiatych w nastepstwie zawartego malzenstwa zamieszkalem w Polsce, w swoim miejscu pracy, w wielkiej bibliotece uniwersyteckiej, poprosilem o roczniki polskich pism codziennych z roku 1961. Ze zdumieniem stwierdzilem, ze na stronach tytulowych gazet z 12 kwietnia ogromne tytuly glosza: Czlowiek radziecki w Kosmosie! Poza tym dosc mgliste artykuly o oficerze sowieckim, lotniku, jeszcze bez nazwiska, ktory wedle krazacych po Moskwie informacji, wlasnie odbyl lot w przestrzen kosmiczna i ze wkrotce oczekiwany jest komunikat na ten temat. Powtarzam, ze byla to gazeta z 12 kwietnia, ktora - jak wszedzie na swiecie - redagowano i skladano poprzedniego wieczoru, aby ja w nocy wydrukowac, zeby o swicie znalazla sie w sprzedazy we wszystkich miastach tego duzego kraju - mowa o glownym organie prasowym polskiej partii. Gdyby ktos jeszcze nie rozumial, temu szczegolowo wyjasnie powod mego zdumienia: gazeta zostala wydrukowana, rozprowadzona i sprzedawana jeszcze zanim Gagarin zostal wystrzelony w pojezdzie kosmicznym Wostok! Inne pisma na swiecie, z wyjatkiem wydan popoludniowych, dopiero dzien pozniej, a wiec rano 13 kwietnia, mogly podac sensacyjna wiadomosc. Inaczej mowiac trzydziesci szesc godzin po warszawskiej gazecie partyjnej (wliczajac w to czas potrzebny na druk itd.). Trzecim zas, dla mnie ogromnie podejrzanym momentem, byla nadana przez wegierska telewizje bezposrednia transmisja na zywo z konferencji prasowej Gagarina dla korespondentow zagranicznych. Program byl wowczas oczywiscie czarno-bialy. Ogladalem program do konca, gdyz badania Kosmosu, loty w przestrzeni kosmicznej, fantastyka bardzo mnie interesowaly juz od konca lat piecdziesiatych. Najbardziej zdumiewajacy moment konferencji prasowej nastapil wtedy, gdy Gagarin jeszcze nie otworzyl ust. Poproszono go do mikrofonu, by opowiedzial o swoim locie. I wtedy on... wyjal z kieszeni kartke i przeczytal, co widzial w kosmosie. No coz, swiat zawsze odnosil sie z niedowierzaniem do Rosjan; my zas, Wegrzy, mielismy faktycznie wiele powodow, zeby podejrzliwie przyjmowac wszystko, co stamtad przychodzilo. Ostatnie szesnascie lat (1945 - 1961) naszego dotychczasowego istnienia przezylismy w swiadomosci, ze przejete stamtad idee byly ogniem i mieczem rozpowszechniane, ze szkoda dla nas. Nasi rodzice i mlodzi koledzy, podobnie jak olbrzymia wiekszosc spoleczenstwa, nie wierzyli tej propagandzie i - jak sie to okazalo w latach 1989 i 1990 - pod powierzchnia zawsze mielismy nasze wlasne zdanie o komunizmie i wszystkim, co "czerwone". Tak wiec pierwsza moja reakcja bylo : nie wierze, by Gagarin odbyl lot w Kosmos. Wyzej wspomniane spostrzezenia popieraly to rozumowanie, lecz byly takze inne. Sowieckie badania Kosmosu polegaly dotychczas wylacznie na zachowaniu tajemnicy oraz na oglaszaniu z wielkim szumem rzekomych, nie dajacych sie sprawdzic rezultatow. Od dziesiatkow lat chwalili tylko siebie i swoj ustroj, choc wszystkim bylo wiadome, ze jest to najwieksze przeklenstwo dla ludzkosci. I nagle radio oglasza, ze oni osiagneli taki wielki sukces naukowy! Tak wiec nie wierzylismy. To byla organiczna reakcja. Chyba wielu ludzi we Wschodniej Europie reagowalo tak samo. Wiedzielismy, ze zatajali swoje niepowodzenia w badaniach Kosmosu, wyolbrzymiali male sukcesy. A zazwyczaj podawali jedynie wiadomosci ex post. Z gory bowiem nigdy nie zapowiadali, jakie eksperymenty zamierzaja przeprowadzic, gdzie, przy pomocy jakich urzadzen i jaki jest ich cel. Jesli sie nie udalo, milczeli, my zas dopiero pozniej, posrednio, z zachodnich audycji radiowych dowiadywalismy sie o niepowodzeniu owych eksperymentow. Swiat - jestem przekonany - zawsze podejrzliwie odnosil sie do Zwiazku Radzieckiego, i tak bedzie, dopoki istnieje ten sztuczny twor panstwowy. "Bohaterowie Walki o Pokoj" - jak wiemy - zgromadzili przez ten czas najwiekszy arsenal broni, jaki kiedykolwiek istnial na swiecie, i bez wahania uzywali go, takze w latach osiemdziesiatych. Po czwarte: pozostal mi jeszcze slad we wspomnieniu i moze moi owczesni koledzy pamietaja, ze nazajutrz po locie, kiedy my, gimnazjalisci, przekrzykujac sie wzajemnie dyskutowalismy o "locie w Kosmos", oswiadczylem: nie wierze w to, ten czlowiek nie mogl poleciec, on wcale nie przebywal w przestrzeni kosmicznej. (Powiedzialem tak jeszcze przed konferencja prasowa). Czesc kolegow byla tego samego zdania, inni natomiast wykrzykiwali: "Na takie klamstwo Rosjanie by sie nie odwazyli". W kazdym razie ja zakonczylem rozmowe tak: -Ten czlowiek nie bedzie dlugo zyl. Kto zna taka tajemnice, to znaczy, ze wcale nie byl w Kosmosie i cala jego slawa to tylko chwyt propagandowy, tego rzad, tego wladza nie zostawi przy zyciu. Poki zyje, stanowic bedzie wielkie niebezpieczenstwo dla wladzy, bo przeciez moze gdzies sie wygadac. Albo ktos z jego otoczenia... Nie bedzie dlugo zyl, sami zobaczycie. Jak wiemy, Gagarin nie dozyl nawet do konca lat szescdziesiatych. W roku 1968, nie cale siedem lat po "locie w Kosmos", zginal w "wypadku". Po piate: jedenascie lat pozniej znowu zetknalem sie z ta sprawa. Mieszkalem jeszcze w Polsce, i wskutek jakiegos donosu polska Sluzba Bezpieczenstwa zaczela sie mna interesowac. Mlody cudzoziemiec, wciaz piszacy, badajacy rozne zrodla, widywany na roznych miedzynarodowych imprezach, a przy tym wystepujacy jako tlumacz przy kilku znacznych dyplomatach... jakimi tematami sie zajmuje w odnajmowanym poza stolica mieszkaniu? Calymi dniami stuka na maszynie. Jedna moja praca byla juz gotowa, do drugiej zdolalem juz zebrac wiele materialu. Uderzyli wiec. 25 stycznia 1972, w czasie mej nieobecnosci, trzej agenci SB przeszukali moje mieszkanie, skad zabrali wszystkie maszynopisy i notatki. Po pewnym czasie wiekszosc zwrocili, nawet ksiazke zatytulowana "Planeta strachu i nedzy" zawierajaca bardzo polityczne tresci i ostra krytyke obu wielkich mocarstw na tle owczesnej sytuacji na swiecie. Tylko inna moja prace zatrzymali sobie na zawsze. Byla to pierwsza wersja, jeszcze dosc pobiezna, dotyczaca oszukanczej sprawy Gagarina, wraz z notatkami na ten temat. Jedno jest niewatpliwe: to wlasnie bylo powodem, ze potem przez dlugie miesiace Sluzba Bezpieczenstwa mnie obserwowala, wzywala na przesluchania, uniemozliwiala wyjazd i utrudniala kontakty. Dopiero interwencja paru wplywowych warszawskich politykow, w tym jednego pozniejszego ministra (ktorych znalem jako tlumacz) spowodowala zlagodzenie tych naciskow, lecz w czerwcu 1972 roku musialem wrecz uciec z Polski, gdyz SB jeszcze bardziej sie mna interesowala i chciala za wszelka cene wpakowac mnie w jakas szpiegowska historie. Potem przez siedem lat, az do roku 1979, nie odwazylem sie pojechac do Polski, wtedy zas zostalem zaproszony na Swiatowy Zjazd Tlumaczy Literatury Polskiej. Nie wykluczone ze byla to wspolpraca wschodnio - europejskich sil bezpieczenstwa, tak scisle powiazanych ze Zwiazkiem Radzieckim. Sam moglem sie przekonac, ze jeden z wysoko postawionych funkcjonariuszy Ambasady Wegierskiej w Warszawie byl agentem polskiej bezpieki. Wysylal tam raporty z prowadzonych ze mna poufnych rozmow, podczas ktorych podzielal moje zdanie. Inaczej mowiac: nie wykluczam wiec, ze Moskwa byla poinformowana o przygotowywanej przeze mnie ksiazce. Moja osoba byla widocznie nie tak wazna, by rozpoczac jakas akcje, a ze w pore powrocilem na Wegry (gdzie w "najweselszym baraku" nie tak groznie traktowano podobne "figle"), sprawa byla dla nich tylko sygnalem: gdzie...
Homnimus